Выбрать главу

A potem odwróciła się i wyszła z gabinetu.

— Rozłączył się, milady — powiedziała cicho Fuchien. — Przepraszam. Nie musi pani wysłuchiwać…

— Proszę się tym nie przejmować. — Honor potrząsnęła głową i dodała: — Rafe, zajmij się przewozem ludzi. Za pół godziny chcę mieć na pokładzie tylko niezbędną załogę. I dopilnuj, żeby wszyscy jeńcy opuścili okręt. I doktor Holmes także.

— Aye, aye, ma’am — potwierdził Cardones.

Honor zaś przeniosła wzrok na ekran łączności.

— Jak dobre sensory ma Artemis? — spytała.

— Dokładnie takie, z jakimi rozpoczynały wojnę krążowniki liniowe klasy Homer, plus pierwszą modernizację łącznie z bojami i sondami EW, ale bez ekranowania i specjalnej łączności.

— Aż tak dobre? — Honor była pod wrażeniem. — Tego się nie spodziewałam. W takim razie ma pani lepszy sprzęt od przeciwnika.

— Wiem. Ten krążownik liniowy musiał czekać z wyłączonymi wszystkimi systemami i dlatego udało mu się nas zaskoczyć. Gdyby nie to, sensory Hawkwinga odkryłyby tego…

— Co pani powiedziała? — spytała nagle blada jak trup Honor. — Powiedziała pani: Hawkwinga?

— Tak milady. Hawkwing pod dowództwem komandora Ushera był naszą eskortą. Znała… znała pani komandora Ushera?

— Nie. — Honor przymknęła oczy i potrząsnęła głową. — Za to znałam Hawkwinga. Był to pierwszy okręt z hipernapędem, jakim dowodziłam.

— Przykro mi, milady… nie wiem co… — Fuchien urwała i dodała miękko: — Tylko dzięki Hawkwingowi i komandorowi Usherowi mieliśmy szansę ucieczki. Mój oficer taktyczny sądzi… że nikt nie ocalał…

— Rozumiem…

Honor dowodziła jak dotąd pięcioma okrętami. Pierwszy, jak się właśnie okazało, został zniszczony, drugi złomowany, a ostatni miał niedługo przestać istnieć — wraz z nią. Kiedyś ten niszczyciel znaczył dla niej więcej niż wszechświat… pozwoliła sobie jeszcze na chwilę żalu po nim. Kiedy otworzyła oczy i odezwała się, jej głos był spokojny i dźwięczny jak zawsze.

— W porządku, kapitan Fuchien. Przewiozę na pani statek przynajmniej jednego chirurga i tylu sanitariuszy, ilu będę w stanie, oraz wszystkich rannych. Dysponuje pani wystarczająco pojemną izbą chorych?

— Będę dysponowała, proszę się o to nie martwić, milady.

— Dzięki. Teraz jeszcze jedna sprawa: kutry należą do nowej generacji i prawdopodobnie w sytuacji kryzysowej dałyby sobie radę z ciężkim krążownikiem. Nie mają jednakże ani żagli, ani hipernapędu i dlatego zanim zacznie pani zejście, musi pani wziąć na pokład ich załogi, a same kutry zniszczyć.

— W takim razie powinna je pani zatrzymać. Ja i tak będę jak najszybciej chciała się znaleźć w normalnej przestrzeni, a jeśli są tak dobrze uzbrojone, to…

— Nie są aż tak dobrze uzbrojone, by robiło to różnicę w starciu z krążownikiem liniowym — przerwała jej spokojnie Honor, co było tylko w połowie zgodne z prawdą, o czym obie wiedziały. — I tak zostaną zniszczone, a dzięki temu będzie pani miała szansę, jeśli natknie się pani na inny okręt Ludowej Republiki. Przecież nie mają tu samych krążowników liniowych!

Nie dodała, że w ten sposób uratuje przed śmiercią załogi sześciu kutrów — z tego także obie zdawały sobie sprawę.

— No… — Fuchien ugryzła się w język i dodała ciszej. — Ma pani naturalnie rację.

— Cieszę się, że jesteśmy zgodne. To byłoby chyba wszystko… poza ostatnią prośbą, jeśli można.

— Naturalnie, milady.

— Proszę w takim razie przygotować się do odbioru danych dla Admiralicji. Chciałabym, żeby Pierwszy Lord Przestrzeni dowiedział się, co osiągnęliśmy, zanim…

— Oczywiście, milady. Osobiście je dostarczę, ma pani moje słowo.

— Dzięki — na ekranie taktycznym widać było kutry i pinasy lecące ku Artemis. — W takim razie zaczynam przekaz danych.

Promy liniowca dołączyły do transportowania załogi Wayfarera, kiedy Honor przerwała połączenie.

* * *

Ewakuacja przebiegała błyskawicznie, gdyż czas naglił, a Rafe i Scotty zdołali wymusić absolutne posłuszeństwo w stosowaniu się do listy, którą Cardones ułożył na polecenie Honor.

Wśród ewakuowanych znaleźli się: wszyscy asystenci Johna Kanehamy, gdyż liniowiec potrzebował doświadczonych astronawigatorów, by uciec, Fred Cousins z całym personelem, gdyż Wayfarer nie miał już z kim nawiązywać łączności. Jak również Harold Sukowski, Chris Hurlman i wszyscy oficerowie z Vaubona. Poza tym cały personel hydroponiki, dodatkowi sanitariusze i Marines nie mający przydziałów do stanowisk ogniowych. Logistycy, magazynierzy, kwatermistrzostwo, kucharze, słowem każdy, kto nie był niezbędny do walki lub napraw. I choć wybrańcy z jednej strony czuli ulgę, iż dane im będzie przeżyć, z drugiej strony nękał ich wstyd, że zostawiają towarzyszy broni idących na śmierć.

Nastąpiły jednak drobne zmiany, częściowo przypadkowe, częściowo będące wynikiem zamian między ludźmi. I tak, ponieważ profos Thomas i jego zastępca zginęli w panującym zamieszaniu, nikt z pozostałych nie pomyślał o sprawdzeniu pokładowego aresztu. Dzięki temu Steilman, Stennis, Snowforth, Coulter i Illyushin nadal siedzieli w swoich celach, tyle że w skafandrach wydanych przed rozpoczęciem walki. Areszt umiejscowiony był prawie w samym sercu okrętu, a skafandry więzienne nie miały modułów łączności. Nikt więc nawet nie słyszał ich rozpaczliwych wrzasków.

Scotty Tremaine i Horace Harkness także byli na liście, jako że po oddelegowaniu kutrów kontrola lotu przestała być potrzebna — na pokładzie pozostały jedynie dwie pinasy. Ponieważ żaden z nich nie zamierzał opuszczać okrętu i Honor Harrington, Tremaine wysłał załogę pinasy, która miała zostać.

Ginger Lewis także była na liście i choć nie w pełni doszła do zdrowia, doskonale wiedziała, że Tschu będzie potrzebował wszystkich do uporania się z wrotami ładunkowymi. Dlatego zamieniła się z dwudziestodwuletnim technikiem komputerowym i blada, ale spokojna udała się do kontroli uszkodzeń.

Yoshiro Tatsumi również nie skorzystał z szansy ucieczki, wymieniając się z innym sanitariuszem. Doktor Ryder stanęła po jego stronie, kiedy jej potrzebował; wiedział, że teraz ona będzie potrzebowała jego pomocy.

Inni podejmowali takie decyzje z rozmaitych, najczęściej sobie tylko znanych powodów. U jednych była to duma, u innych odwaga, ale u wszystkich rolę grała także lojalność. Lojalność wobec okrętu, członków załogi, poszczególnych oficerów czy poczucia obowiązku… a przede wszystkim kapitan. Honor Harrington potrzebowała ich — i nie mieli zamiaru jej zawieść.

* * *

Klaus Hauptman siedział skulony, z twarzą ukrytą w dłoniach, w fotelu stojącym w gabinecie. Tym razem nie przepełniał go gniew czy wściekłość, lecz wstyd. Czysty, palący wstyd z gatunku tych, które siedzą w człowieku i potrafią go zniszczyć. Wiedział, że powodem jego wybuchu był paniczny lęk o córkę, ale nie stanowiło to żadnej obrony przed niedowierzaniem, a potem pogardą, które dostrzegł w oczach Stacey — jedynej osoby we wszechświecie, na której opinii mu zależało.

A równie przygnębiająca była pogarda, którą usłyszał w głosie Harrington. Co prawda nie pierwszy raz ją słyszał, ale tym razem wiedział, że na nią zasłużył, i nie był w stanie sobie wmówić, że jest inaczej. A ta prawda wywołała wspomnienia, nad którymi nie potrafił zapanować, i zmuszała go do przyznania się, być może pierwszy raz w dorosłym życiu, że okłamywał sam siebie. Zawsze wydawało mu się, że to słabość, która mu nie grozi — teraz wiedział, że tak nie jest.