Выбрать главу

Honor przestała się na nim koncentrować i wróciła do swych obowiązków. Teraz należało sprawdzić, w jakim dokładnie stanie jest to, co pozostało z Wayfarera, tylko nie bardzo wiedziała…

— Kapitan Harrington, tu bosmanmat Lewis z kontroli uszkodzeń — rozległ się głos w słuchawkach skafandra, przerywając jej rozmyślania. — Kapitan Harrington, proszę się zgłosić!

— Lewis? Tu kapitan, mów, co wiesz.

— Aye, aye, ma’am — ulga w głosie Ginger Lewis była prawie równa uldze Nimitza, ale meldować zaczęła po sekundowej przerwie jak najbardziej rzeczowo. — Próbujemy połączyć się z każdym działem poprzez system łączności indywidualnej skafandrów. Jak dotąd udało się z mniej niż dwudziestoma procentami wywoływanych… To, co dotąd ustaliliśmy na pewno, wygląda tak: maszynownia pierwsza jest zniszczona, druga sprawna, system podtrzymywania życia całkowicie zniszczony, generator hipernapędu także. Oba żagle nie istnieją, a oba pierścienie napędu zostały poważnie uszkodzone. Być może uda się naprawić po parę węzłów w każdym, jeśli znajdziemy dość znających się na tym ludzi, ale żagli nie odzyskamy. Pokładowa grawitacja też oberwała, bosman próbuje się tam dostać, ale nie wygląda to najlepiej. Nie działa żaden system sensorów zewnętrznych i wewnętrznych. Na lewej burcie pozostał jeden sprawny graser, na prawej jedna wyrzutnia. Nie mamy osłon burtowych, pól siłowych ani cząsteczkowego, ani elektromagnetycznego. Kadłub jest tak podziurawiony, że bez dokładnego sprawdzenia nie mogę zagwarantować, że pozostało dość elementów strukturalnych, by nie rozleciał się przy próbie lotu, o ile oczywiście da się uruchomić napęd. Izba chorych pozostała hermetyczna i działa na zasilaniu awaryjnym. Wysłałam, kogo mogłam, by spróbowali przywrócić w niej normalne zasilanie. Kontrola lotów nie istnieje, ale obie pinasy są całe i mamy pilotów na miejscu. Choć w jednej brak mechanika, obie mogą wystartować natychmiast… Jak dotąd wiem o mniej niż stu pięćdziesięciu żywych, ma’am. Sądzę, że to zaniżona liczba, ale jedyna, jaką dysponuję w tej chwili… I to wszystko, ma’am. Przepraszam, że raport nie podaje kompletnego stanu okrętu, ale to wszystko, co dotąd udało nam się ustalić. Jak tylko będę wiedziała coś nowego, poinformuję panią, ma’am.

Honor potrząsnęła głową, nie mogąc wyjść z podziwu. Bosmanmat i to będąca podoficerem zaledwie od pół roku zdołała w tak krótkim czasie zebrać tak kompletne informacje wyłącznie dzięki własnej pomysłowości i inicjatywie! Było to niewiarygodne i godne podziwu osiągnięcie. Co do liczby ofiar — była olbrzymia, ale zbliżona do tej, której się spodziewała, a poza tym teraz znacznie ważniejsi byli żywi. Na żal przyjdzie czas później… albo nie będzie już komu ich żałować.

— Nie przepraszaj, Ginger. Zrobiłaś niezwykle dużo, ledwie mogę uwierzyć, że udało ci się aż tyle osiągnąć… Próbuj dalej i informuj mnie i komandora Cardonesa równocześnie. Najważniejsze jest w tej chwili przywrócenie zasilania izbie chorych i utrzymanie w niej powietrza.

— Aye, aye, ma’am. Pracujemy nad tym — potwierdziła Ginger, nie kryjąc zadowolenia, że Honor zwróciła się do niej po imieniu.

Honor odwróciła się do Cardonesa i spojrzała na niego pytająco. Rafe potrząsnął przecząco głową i pochylił się tak, by ich hełmy się stykały, dzięki czemu mogli rozmawiać, nie używając łączności radiowej.

— I to by było na tyle, skipper — powiedział cicho. — Bez hipernapędu i żagli jesteśmy martwi, nawet gdyby udało się przywrócić częściowe funkcjonowanie systemu podtrzymywania życia.

— Zgadza się — odparła na wszelki wypadek równie cicho. — Ale należy znaleźć ludziom jakieś zajęcie… Spróbuj zorganizować jakąś ekipę z ocalałych tutaj i dotrzeć do głównych szybów wind. Bez zasilania nie będą działać, ale szyby to najlepsza droga, by skontaktować ze sobą rozproszone grupy na pokładzie. Szukajcie miejsc, które zachowały hermetyczność. A potem razem z MacBride przeszukajcie cały okręt: chcę odnaleźć wszystkich, którzy jeszcze żyją. To może okazać się ostatecznie bez znaczenia, ale nie chcę, by ktoś umierał samotnie przywalony jakimś złomem czy zablokowany w którejś kabinie ze świadomością, żeśmy o nim zapomnieli.

— Aye, aye, ma’am! — Cardones uśmiechnął się ze zrozumieniem i oddalił się, by wykonać rozkazy.

A Honor uaktywniła moduł łączności i wybrała numer, którego dotąd nie miała odwagi wybrać.

— Mac? — spytała z wahaniem.

— Jestem, ma’am — rozległ się znajomy głos. — Obawiam się, że kabina nie nadaje się do użytku, ma’am, ale Samantha wydaje się cała i zdrowa. Nie mam pewności, bo zwinęła się w kłębek i nie reaguje, nawet gdy pukam w okienko.

— Harry Tschu zginął, Mac — powiedziała cicho Honor. — Jedyne, co teraz możemy zrobić, to zostawić ją w spokoju. Jeśli możesz, zostań z nią. Chcę, żeby wiedziała, że nie zostawiliśmy jej samej.

— Rozumiem, ma’am. Zostanę.

— Skontaktuję się z tobą wkrótce — obiecała i przełączyła się na wspólny kanał dostępny dla wszystkich mających sprawne moduły łącznościowe. — Mówi kapitan. Jesteśmy w złej kondycji, ale jeszcze żyjemy. Chcę, by wszyscy, którzy mnie słyszą, próbowali przedostać się na pokład zero. Zabierzcie ze sobą rannych, jeśli zdołacie. Tam się zbierzemy i rozdzielimy na grupy ratunkowo-poszukiwawcze. Wszyscy ranni i nie mogący się ruszyć albo zablokowani w pomieszczeniach, którzy mnie słyszą, proszę o skontaktowanie się z bosmanmat Lewis w kontroli uszkodzeń. Obiecuję, że do wszystkich dotrzemy. Bez odbioru.

Wyłączyła nadajnik i rozejrzała się raz jeszcze po mostku, zastanawiając się, co też zrobi, kiedy już ich wszystkich odnajdzie i pozbiera.

Ale jakoś nic nie przychodziło jej do głowy.

* * *

— I to wszystko, skipper — powiedziała stłumionym głosem Annabelle Ward. — Nie wiem dokładnie, co się wydarzyło, ale obie sygnatury napędów zniknęły prawie równocześnie.

— Mogły się znaleźć poza zasięgiem naszych sensorów?

— Nie, ma’am. Po prostu… zniknęły.

Fuchien spojrzała na Sukowskiego. Jeden lub nawet oba okręty mogły przetrwać, ale jeśli oba straciły napęd, nie było to dobrym znakiem.

— Nasze sensory niczego nie wykrywają, skipper — dodał pierwszy oficer tonem wyraźnie świadczącym, że jemu samemu nie podoba się to, co mówi.

Fuchien skinęła głową. Rozkazy lady Harrington były jednoznaczne, a z tego, co widzieli, albo raczej z tego, że nic nie widzieli, wnioskowała, że kapitan, dopięła swego i kosztem Wayfarera wywalczyła możliwość ucieczki dla Artemis. Ale na Artemis przebywali jedyni ludzie we wszechświecie, którzy wiedzieli może nie co się stało z Wayfarerem i krążownikiem liniowym Ludowej Marynarki, ale za to gdzie się to stało.

— Nie możemy odlecieć — powiedział ktoś.

I zaskoczona Fuchien dopiero po chwili zrozumiała, że tym kimś był Klaus Hauptman. Przyglądał się jej ze ściągniętą twarzą i wstydem w oczach, ale w tych oczach kryło się coś jeszcze… Potrząsnął głową i rozejrzał się, przyglądając się kolejno wszystkim obecnym na mostku, w tym także swojej córce, i dodał tym samym cichym, prawie pokornym tonem, którego nikt nigdy u niego nie słyszał:

— Nie rozegrałem tego dobrze… gdybym nie zatrzymał Artemis w New Berlin i nie zabrał tych frachtowców, przelecielibyśmy przez szczelinę w paśmie epsilon i nie natknęlibyśmy się na okręty Ludowej Marynarki. Co zaś się tyczy tego, jak rozmawiałem z lady Harrington… — urwał, potrząsnął ponownie głową i dodał nieco bardziej zdecydowanie: — W tej chwili nie to jest najważniejsze. Wiemy, gdzie zniknął naszym sensorom Wayfarer, i znamy jego kurs. Jeżeli ktoś przeżył na jego pokładzie… czy nawet na pokładzie tego krążownika liniowego… to jesteśmy jedynymi ludźmi, którzy mogą im pomóc.