Выбрать главу

— Rozumiem — Caparelli wstał i wyciągnął dłoń na pożegnanie. — Zrobię, co będę mógł. I obiecuję, że osobiście poinformuję pana o przedsięwziętych środkach, jak tylko naradzę się z admirałem White Haven. Mój adiutant skontaktuje się z panem w kwestii terminu. Do tego czasu będziemy w kontakcie, a ponieważ pan i pańscy koledzy możecie mieć lepsze rozeznanie w sytuacji panującej w Konfederacji niż Admiralicja, każdy pomysł czy informacja będą miłe widziane przez moich analityków.

— Dobrze. — Hauptman westchnął i także wstał. Następnie uścisnął dłoń gospodarza i zaskoczył go kolejny raz, zdobywając się na autoironię.

— Zdaję sobie sprawę, że nie jestem najłatwiejszym w okolicy partnerem do współpracy, admirale, i próbuję nie zachowywać się jak przysłowiowy słoń w składzie porcelany, ale nie zawsze mi się to udaje. Szczerze doceniam wysiłki Królewskiej Marynarki i mam jedynie nadzieję, że uda się znaleźć jakieś sensowne rozwiązanie tego problemu.

— Ja także mam tę nadzieję, panie Hauptman — powiedział cicho Caparelli, odprowadzając gościa do drzwi. — Ja także.

* * *

Admirał Eskadry Zielonej Hamish Alexander, trzynasty earl White Haven, zastanawiał się, czy wygląda na tak zmęczonego jak się czuje. Miał dziewięćdziesiąt standardowych lat, choć niewtajemniczeni daliby mu czterdzieści, i dzięki prolongowi czuł się znakomicie. Gdyby nie szpakowate włosy, wyglądałby jeszcze młodziej. Jedyne, z czym prolong nie potrafił sobie poradzić, to rosnąca ilość zmarszczek wokół niebieskich oczu. No i to przemożne zmęczenie.

Spoglądał przez okno pinasy, za którym czerń przestrzeni przechodziła stopniowo w granat atmosfery, w miarę jak zniżali lot, kierując się ku Landing, ale nie widział tego, pogrążony w myślach. Gwiezdne Królestwo Manticore, a przynajmniej myśląca część jego władz i mieszkańców od ponad pięćdziesięciu lat standardowych z niepokojem oczekiwała nieuchronnej wojny z Ludową Republiką Haven i przez cały ten czas przygotowywała się do niej. Teraz, gdy wojna trwała już prawie trzy lata, okazywało się, że jest tak trudna i brutalna, jak przewidywali najwięksi pesymiści.

I to nie dlatego, że Ludowa Marynarka okazała się lepsza, niż zakładano, a dlatego, że Republika była tak duża. Pomimo strat spowodowanych przez Komitet Bezpieczeństwa Publicznego i zabicia dziedzicznego prezydenta Harrisa, pomimo sypiącej się gospodarki i pogromów, które pochłonęły większość doświadczonych oficerów floty, oraz mimo indolencji Dolistów pozostała kolosem. Gdyby jej przemysł i ekonomia choć w połowie dorównywały przemysłowi i ekonomii Królestwa, sytuacja byłaby beznadziejna. A tak, dzięki umiejętnościom, determinacji i większej dozie szczęścia niż ta, na którą mógłby liczyć jakikolwiek strateg, Royal Manticoran Navy zwyciężała i dotąd nie oddala przeciwnikowi inicjatywy.

Ale to przestało wystarczać, gdyż atak stracił impet, a straty rosły.

White Haven westchnął i pomasował powieki — nie lubił opuszczać frontu, ale przynajmniej pozostawił flotę w dobrych rękach: admirał Theodosia Kuzak była dobrym dowódcą i z pewnością nie zrobi niczego, czego on sam by nie zrobił. Gdyby jeszcze udało się jej osiągnąć to, co jak dotąd okazało się przekraczać jego możliwości, czyli zdobyć Trevor Star…

Uśmiechnął się lekko i wyjrzał przez okno. Prawda obiektywna była taka, iż jak dotąd prowadził niezwykle udaną i zwycięską wojnę. W pierwszym roku jego 6. Flota zdobyła tak wielki obszar przeciwnika i zadała mu takie straty, że dla każdego mniejszego wroga oznaczałoby to klęskę. Zdołał zrównoważyć dysproporcję sił istniejącą na początku konfliktu i zajął dwadzieścia cztery systemy planetarne. Drugi i trzeci rok wyglądały jednak inaczej — Republika zdołała powrócić do równowagi, a Komitet Bezpieczeństwa Publicznego przez rządy terroru zagwarantował sobie lojalność i wolę walki korpusu oficerskiego. I choć zmasakrowanie legislatorów kosztowało Ludową Marynarkę prawie wszystkich doświadczonych admirałów, zniszczyło również system patronacki uniemożliwiający zdolnym, a nie mającym właściwego pochodzenia oficerom awanse na wyższe stopnie flagowe, na które w pełni zasługiwali. Teraz okazywało się, iż niektórzy z nowych admirałów byli godnymi przeciwnikami jak choćby Esther McQueen dowodząca w systemie Trevor Star.

Co prawda według wywiadu floty tak naprawdę dowodzili komisarze ludowi mianowani przez Komitet Bezpieczeństwa Publicznego, a podlegający Urzędowi Bezpieczeństwa, ale jeśli tak było, tym lepiej dla niego. Skoro nawet mając dyletanta na karku, admirał McQueen zdołała tak skutecznie walczyć, wolał nie myśleć, jak mogłaby to robić, dysponując pełną samodzielnością. W ciągu ostatnich paru miesięcy zaczął rozumieć zasady, według których McQueen podejmuje decyzje — można by rzec, iż ją „poznał”, choć nigdy się nie spotkali. Wychodziło na to, że jest lepszym taktykiem niż ona, za to ona była o wiele bardziej bezwzględna. Rozumiała doskonale słabości i mocne strony sił, którymi dowodziła, i wiedziała, że dysponuje gorszym uzbrojeniem oraz mniej doświadczonymi oficerami. Ale wiedziała również, że stosowna przewaga liczebna i brak błędów przy świadomości, co jest celem przeciwnika, zwiększały jej szansę na obronę. Gdy objęła dowództwo, za cenę olbrzymich strat zdołała praktycznie powstrzymać atak Królewskiej Marynarki, której straty także wzrosły. Wojna w okolicy Trevor Star stała się prawie pozycyjna, a obie strony traciły podobną liczbę okrętów, co na dłuższą metę było nie do przyjęcia dla Gwiezdnego Królestwa. Nie dość, że nie stać go było na ciągnącą się latami wojnę, to lada moment przeciwnik mógł znaleźć sposób na wyrównanie technicznej przewagi RMN. A to miałoby katastrofalne następstwa.

Słysząc odgłos świadczący o zmianie pracy turbin i oznaczający podejście do lądowiska, otrząsnął się z niewesołych rozmyślań. Oboje z Kuzak znaleźli w końcu sposób, który mógł doprowadzić do zdobycia Trevor Star. Mieli nawet opracowany plan. A system ten Królewska Marynarka musiała zdobyć, gdyż znajdował się w nim jedyny nie kontrolowany przez Królestwo Manticore terminal wormhola zwanego Manticore Junction. A to stanowiło potencjalnie śmiertelne zagrożenie dla bezpośredniej inwazji systemu Manticore, ale też dawałoby bezpieczny przyczółek głęboko na terytorium wroga. Statki i okręty mogłyby praktycznie natychmiast być przerzucane w bezpośrednie pobliże frontu bez obawy przechwycenia, a więc bez potrzeby konwojowania, co niesamowicie ułatwiłoby logistykę i otworzyło zupełnie nowe możliwości strategiczne. Cenniejszą zdobyczą mógłby stać się jedynie system Haven, ale nawet jeśli plan się powiedzie, na jego realizację potrzeba było co najmniej czterech miesięcy. A z tego, co zawierały informacje przesyłane przez Admiralicję, utrzymanie inicjatywy przez tak długi czas nie zapowiadało się jako coś łatwego.

* * *

— I tak właśnie wygląda sytuacja — zakończył cicho White Haven. — Oboje z Theodosią sądzimy, że plan powinien się powieść, ale operacje przygotowawcze wymagają czasu.

— Hmm… — skwitował to Caparelli, nadal wpatrując się w holomapę wyświetloną nad biurkiem.

Plan, który przedstawił admirał White Haven, poza ostatnim etapem nie był żadnym dowodem strategicznego geniuszu mającym przynieść natychmiastowe rezultaty. I nic dziwnego — ostatnie dziesięć miesięcy walk udowodniło, że błyskawiczne uderzenia należą do przeszłości, a szybko tej wojny nie da się zakończyć. Podstawą planu było odejście od taktyki mozolnego i kosztownego wyrąbywania sobie najkrótszej drogi do celu na rzecz oskrzydlenia obrony i to na trzech kierunkach. Chodziło o zdobycie systemów wspierających obronę Trevor Star jeden po drugim i odizolowanie go. Dałoby to zarazem możliwość zajęcia pozycji wyjściowych do równoczesnego ataku na Trevor Star z wielu kierunków, a w ostatnim etapie, czyli w samym ataku, decydującą rolę miało odegrać uderzenie Home Fleet poprzez Wormhole Junction. To ten właśnie pomysł był nieortodoksyjny i bardziej niż ryzykowny — owszem, cztery eskadry liniowe sir Jamesa Webstera mogły pojawić się na miejscu walki natychmiast po opuszczeniu systemu Manticore, ale ich przejście zdestabilizowałoby terminal na ponad siedemnaście godzin. Gdyby atak się nie powiódł, siły te nie mogłyby się wycofać i połowa superdreadnoughtów Home Fleet znalazłaby się w pułapce.