Выбрать главу

— Jak szybko znajdziemy się w skutecznym zasięgu rakiet, Shannon?

— Za około osiem minut, skipper.

— Dobra — zdecydował Warner Caslet. — Wykonać!

* * *

— Zmiana statusu celu numer dwa!

Komodor Jason Arner zesztywniał w fotelu, słysząc niespodziewane oświadczenie oficera taktycznego swego lekkiego krążownika.

— Jaka zmiana? — warknął.

— To… o, cholera! To nie jest frachtowiec! To cholerny lekki krążownik! Właśnie dał całą naprzód!

— Krążownik? — zdumiał się Arner. — Czyj? Królewskiej Marynarki?

— Nie sądzę. — Oficer taktyczny uruchomił aktywne sensory. — Na pewno nie., i na pewno nie tutejszy… i nie imperialny… cholera, pojęcia nie mam, kim są, ale lecą prosto na nas i… i za nim jest drugi!

— Niech to szlag! — Arner spojrzał na ekran taktyczny fotela, czując pustkę w głowie.

Pierwsze podejrzenie, że frachtowiec był przynętą, nie było trafne, bo krążownik nie należał do RMN. Skoro nie należał też do Konfederacji i do Imperium, nic nie miało sensu. No bo co? Nadziali się na konkurencję?! Nieczęsto, ale zdarzały się podobne sytuacje, natomiast obowiązywały w nich określone reguły i próba odebrania komuś pewnego łupu była sprzeczna ze wszystkimi. A na dodatek nic nie słyszeli o nowej grupie, która miałaby co najmniej dwa lekkie krążowniki, a to było już bardzo dziwne.

— Skąd się wziął ten drugi? — spytał.

— Nie wiem — przyznał uczciwie oficer taktyczny. — Jest jakieś sto tysięcy kilometrów za pierwszym i mógł być ukryty przez jego ekran i zagłuszanie. Jeśli tak, to ma doskonałe zagłuszacze, bo pierwszego miałem od pół godziny na grawitacyjnych sensorach i ani razu nie wykryły nic, co sugerowałoby drugi okręt. Jeżeli był to celowy manewr z ich strony, to mogli to tak rozegrać, że ujawnili się dopiero rozpoczynając atak.

— Albo może to być boja radioelektroniczna, czyli kant — dodał Arner.

— Może. Z tej odległości tego nie odkryjemy.

— A kiedy będziesz miał pewność?

— Może za sześć minut.

— Czy wtedy nadał będziemy mogli uciec, jeśli się okaże, że to nie boja?

— Z trudem i bez gwarancji powodzenia. — Oficer taktyczny pokręcił głową. — Jeśli dopiero wtedy ruszymy z pełnym przyspieszeniem, obierając najlepszy kurs ucieczkowy, zdołają zmusić nas do pojedynku rakietowego: będziemy w ich zasięgu około dwudziestu minut, to zależy, jakie oni mają maksymalne przyspieszenie. Natomiast nie będą w stanie dojść na tyle blisko, by znaleźć się w zasięgu dział.

Arner chrząknął i potarł starannie ogolony podbródek. W przeciwieństwie do większości członków załogi pamiętał czasy, gdy eskadra była prawie regularną marynarką wojenną. Z tamtych dni pozostała mu dbałość o własny wygląd. Część kapitanów napadniętych frachtowców, widząc go, dochodziła do błędnego wniosku, że ma do czynienia z osobą cywilizowaną. Arner miał instynkt prawdziwego oficera i instynkt ten, teraz podpowiadał mu, by nie uciekał. Jeżeli to były okręty wojenne czy inni piraci, będzie musiał z nimi walczyć, ale miał trzy okręty przeciwko dwóm i to potężnie uzbrojone. Na pewno odniosą uszkodzenia, co wkurzy Warnecke’a i należało brać to pod uwagę, ale jeśli je zdobędzie, doda nowy krążownik, a może i dwa do floty admirała, co tego ostatniego powinno uszczęśliwić, jako że zamierza odbić Chalice.

— Kontynuować pościg — polecił sternikowi i dodał pod adresem oficera taktycznego: — A ty pilnuj tego drugiego krążownika i mów, jak tylko będziesz miał pewność, co to naprawdę jest!

* * *

— Nie uciekają, skipper — zameldowała Shannon.

Caslet skinął głową, ignorując głos zdrowego rozsądku, gdyż wbrew temu, co powiedział Jourdainowi, to co robił było nadzwyczaj głupie. Podejrzewał, że Jourdain także to wie i z sobie tylko znanych powodów zgodził się wziąć udział w tym idiotyzmie z trzema przeciwnikami. Vaubon zostanie zmieniony w kupę złomu, nawet jeśli wygra, a jeśli przegra, to cała załoga zginie i to nie najprzyjemniejszą śmiercią. Patrząc na to z boku, nie było żadnej logiki w ryzykowaniu wszystkiego dla uratowania nieprzyjacielskiego statku, ale wiedział, że i tak to zrobi.

Może dlatego, że był oficerem marynarki, a nadrzędnym obowiązkiem każdego oficera każdej marynarki wojennej jest obrona cywilów przed mordercami i gwałcicielami. Może było w tym też trochę chęci ulżenia Giscardowi, który w sumie był uczciwym człowiekiem i dobrym oficerem. A być może przeważyła zwariowana chęć ostatecznego sprzeciwienia się Komitetowi i temu, jak zeszmacił on Ludową Marynarkę. Może w ten sposób chciał im udowodnić, że nadal jest oficerem floty, w której honor coś znaczy, i nie wszystko da się osiągnąć strachem…

Caslet nie wiedział do końca, co nim kierowało, i nie miało to dlań większego znaczenia poza tym, iż podobne motywy musiały kierować pozostałymi oficerami, a nawet Jourdainem. I tylko to było ważne, bo za takie przeżycie warto było umierać.

* * *

— Drugiego krążownika nie ma! — oznajmił oficer taktyczny. — To boja, nie ma innego wyjaśnienia. Mam od niego silniejszy odczyt radaru niż od pierwszego, więc albo wzmacnia sygnał, albo jego oficer taktyczny ma w dupie to, jak dobry namiar uzyskam, i to jeszcze przed walką. Tylko samobójca pozwoliłby na jedno albo drugie, więc to nie może być krążownik.

— Proszę, proszę — mruknął Arner, uśmiechając się złośliwie.

Frachtowiec, który stał się mimowolnym sprawcą całej konfrontacji, nie zmienił ani kursu, ani przyspieszenia, ale jego własne okręty gwałtownie wytracały prędkość, nie zwracając zresztą na niego uwagi. Tę, wszyscy skupiali na niezidentyfikowanym krążowniku, który choć nie miał szans na zwycięstwo, to jednak był uzbrojony. A frachtowcem zajmą się później.

— Myślę, że on może być z Ludowej Marynarki… — powiedział wolno oficer taktyczny.

— A to jakim cudem? — zdumiał się Arner. — Skąd by się tu wziął? I po co?

— Pojęcia nie mam, ale żadna inna flota praktycznie nie wchodzi w grę. A żaden pirat czy korsarz nie stawałby sam przeciwko trzem. No i mało kto marnuje miejsce na boje EW. Jego zachowanie wskazuje na głupotę, której może próbować tylko zawodowy oficer. Piraci za szybko uczą się zdrowego rozsądku i mają w nosie takie tam farmazony jak honor floty czy inne brednie.

— No to mu zaraz pokażemy, że czas nabrać rozsądku — uśmiechnął się złowrogo Arner.

* * *

— Za minutę znajdziemy się w zasięgu rakiet, skipper — poinformowała Foraker. — Oświetlają nas radarem i lidarem, ale wydaje mi się, że nie kupili drugiego krążownika, bo ignorują boję.

— Rozumiem. — Caslet zablokował uprząż antyurazową fotela, kątem oka widząc, że reszta obsady mostka robi to samo.

Prawdę mówiąc, nie miał zbyt dużych nadziei na oszukanie piratów, ale co mu szkodziło spróbować. Obserwował formację przeciwnika i w pewnym momencie uśmiechnął się drapieżnie. Zwarli szyk i zwolnili, zmieniając kurs, ale jeden z mniejszych okrętów wysforował się dobre pół miliona kilometrów przed pozostałe, co oznaczało, że znajdzie się w skutecznym zasięgu rakiet o sześć minut przed pozostałymi. Nadszedł czas wyrównać stosunek sił.

— Shannon, skoncentruj ogień na pierwszym — polecił.

* * *

Lekkie krążowniki Ludowej Marynarki klasy Conqueror, podobnie zresztą jak niszczyciele klasy Breslau, posiadały niezwykle silne uzbrojenie rakietowe. Były zaledwie o dwadzieścia tysięcy ton większe od krążowników RMN klasy Apollo, ale zamiast sześciu wyrzutni na każdej burcie miały dziewięć. W spotkaniu obu jednostek liniowych liczniejsza salwa Vaubona zostałaby wyrównana co do skuteczności przewagą jakościową rakiet Królewskiej Marynarki, jej lepszą obroną przeciwrakietową i zagłuszaniem. Natomiast teraz to jego rakiety były lepsze od pirackich, a Caslet i Shannon Foraker spędzili niejedną godzinę na obmyślaniu, jak ich najlepiej użyć przeciwko okrętom Royal Manticoran Navy.