Выбрать главу

Vaubon leciał na spotkanie przeciwników, obracając się wokół własnej osi niczym derwisz — pozornie wyglądało to na próbę jak najskuteczniejszego wykorzystania ekranów i taki też był wniosek piratów. W rzeczywistości chodziło o coś innego, co odkryli, gdy Shannon otworzyła ogień. Dziewięć rakiet opuściło lewoburtowe wyrzutnie, ale ich silniki nie włączyły się, toteż leciały wyłącznie z prędkością nadaną im przez wyrzutnie. W następnej chwili kolejnych dziewięć opuściło prawoburtowe wyrzutnie ledwie okręt zwrócił się tą burtą do przeciwnika. Był to skomplikowany manewr, ale Foraker opanowała go do perfekcji i starannie zaprogramowała napędy pierwszych dziewięciu rakiet. Uruchomiły się dokładnie w wyznaczonym momencie i salwa złożona z osiemnastu pocisków pomknęła ku celowi.

Piracki niszczyciel nie spodziewał się podobnej lawiny ognia — nie miał ani dość antyrakiet czy sprzężonych działek laserowych, ani czasu, by je wszystkie zniszczyć, i pięć rakiet przedostało się w jego pobliże, każda lecąc innym kursem. Impulsowe głowice laserowe eksplodowały prawie równocześnie i na nic zdała się rozpaczliwa próba ustawienia się ekranem do zagrożenia. Wiązki spolaryzowanego światła i promieni Roentgena przebiły osłony burtowe, rozdarły kadłub pozbawiony śladów pancerza. Z rozprutego okrętu wyleciał obłok krystalizującego się natychmiast powietrza i chmura śmieci. Oczy komandora Warnera Casleta rozbłysły.

* * *

— Bliżej, do cholery! — ryknął Arner, zastanawiając się równocześnie, jakim cudem lekki krążownik dysponował taką siłą ognia.

Kiedy ekran taktyczny podał mu odpowiedź, walnął wściekle pięścią w poręcz fotela i zaklął, aż echo poniosło. Mógł się kręcić jak gówno w przeręblu, ale nic mu to nie pomoże, kiedy znajdzie się w zasięgu dział!

* * *

Kolejne salwy burtowe Vaubona leciały już ku uszkodzonemu przeciwnikowi, podczas gdy obrona antyrakietowa krążownika rozprawiała się z jego rakietami. Marynarka Konfederacji posiadała przestarzałe okręty i uzbrojenie, a rząd Chalice, zamawiając okręty, kierował się obowiązującymi w niej standardami. Chodziło o to, by okręty rewolucyjnej eskadry były lepsze — i były, ale w stosunku do przestarzałych modeli. Piracki niszczyciel posiadał silne uzbrojenie artyleryjskie, ale główny nacisk położono na działa, toteż na burcie miał zaledwie po cztery wyrzutnie rakiet. Równie mizernie prezentowało się jego uzbrojenie obronne, toteż z drugiej salwy Vaubona przedarły się następne rakiety, demolując kolejne części kadłuba i niszcząc węzły napędu. Jego ekran zamigotał, gdy okręt gorączkowo zmieniał kurs, wracając ku swym towarzyszom. Jego ślad torowy znaczyły coraz to większe szczątki i resztki blach poszycia.

Niszczyciel zawrócił zbyt późno — tego Caslet był pewien. Bowiem nim dojdzie do starcia z pozostałymi okrętami pirackimi, jego już albo nie będzie, albo też nie zdoła wziąć w nim udziału z powodu doznanych uszkodzeń.

— Za trzy minuty znajdziemy się w zasięgu skutecznego ognia pozostałych, skipper — ostrzegła go Shannon, odpalając kolejną salwę.

Tym razem rakiety trafiły w coś ważnego, gdyż ekran niszczyciela stracił połowę mocy, a rufowy pierścień napędu został automatycznie wyłączony. Przeciwnik odpowiedział zresztą tylko dwoma rakietami i Caslet wyszczerzył zęby. Jeszcze dwie salwy i będzie czas zająć się daniem głównym!

Spojrzał na ekran taktyczny, sprawdzając, co robi frachtowiec i kiwnął z aprobatą głową, widząc jego poczynania. Jego kapitan nie mógł wiedzieć, co się dzieje. Z jego punktu widzenia Vaubon mógł być kolejnym okrętem pirackim próbującym odebrać tamtym łup, toteż wybrał najrozsądniejsze możliwe posunięcie. Ponieważ znajdował się w zasięgu rakiet wszystkich napastników i nie mógł przewidzieć, czy któremuś nie przyjdzie ochota posłać mu jeden czy dwa pociski, zmienił kurs o dziewięćdziesiąt stopni i obrócił statek na burtę, ustawiając się dennym ekranem do piratów.

Co prawda w ten sposób gwałtownie zmniejszał odległość od prześladowców i za kilka minut znajdzie się w zasięgu ich dział, ale było to jedyne logiczne posunięcie. I dlatego Casletowi było go tym bardziej żal. Niezależnie bowiem od tego, kto zwycięży, statek i załoga i tak padną łupem zwycięzcy. Swoistą ciekawostką było, na którego stawiał…

* * *

— Jest w zasięgu! — krzyknął oficer taktyczny i odpalił pierwszą salwę.

Arner obserwował swoje rakiety lecące ku przeciwnikowi blady z wściekłości. Jeden z jego okrętów był już praktycznie wrakiem, a ogień wroga był zatrważająco celny. Jedyną pociechę stanowiła świadomość, że dysponuje dwudziestoma wyrzutniami przeciwko osiemnastu i że lekki krążownik o tak silnym uzbrojeniu rakietowym nie może mieć zbyt wiele dział…

* * *

Caslet obserwował, jak obrona antyrakietowa masakruje nadlatujące rakiety, ale nie miał złudzeń: co któraś zdoła się przez nią przedrzeć, było to tylko kwestią czasu. Na pierwsze trafienie nie musiał zbyt długo czekać — promień lasera przebił się przez prawoburtową osłonę i lekko opancerzony kadłub, niszcząc działo laserowe. Wyrzutnie pozostały jednak nienaruszone i wypluwały rakiety z maksymalną szybkością.

A Shannon bez rozkazu przeniosła ogień na piracki krążownik. I postąpiła bardzo słusznie, gdyż dalsze ostrzeliwanie pierwszego celu byłoby marnowaniem amunicji. Ostatnia salwa pozbawiła go bowiem całej lewoburtowej osłony i wywołała silną eksplozję na pokładzie. Nie był to reaktor, bo okręt nie przestał istnieć, lecz stracił kawał kadłuba tuż przed rufowym pierścieniem napędu. Okręt zawirował jak zwariowany bąk napędzany jedynie przednim pierścieniem, nim zadziałał autowyłącznik — i Caslet skrzywił się boleśnie. Jeśli kompensator bezwładnościowy został uszkodzony lub zniszczony, to gwałtowne przyspieszenie rozsmarowało wszystkich, którzy jeszcze żyli, po ścianach.

A w następnej chwili miał już poważniejsze zmartwienia niż martwi piraci, gdyż okrętem wstrząsnęły kolejno cztery trafienia. Główne stanowisko sensorów grawitacyjnych przestało istnieć, podobnie jak wyrzutnie siódma i ósma. Trzeci magazyn artyleryjski został wyłączony z akcji z uwagi na zniszczenie podajnika, a z dziobowego pierścienia napędu zniknęły trzy węzły. Zaledwie parę sekund później jego osłonę przebiło pierwsze trafienie działa laserowego…

Jego własne lasery dziurawiły burtę pirackiego krążownika, którego ekran tracił gwałtownie moc, a…

— Jezus, Maria! — głos Shannon Foraker nigdy specjalnie nie grzeszącej religijnością przebił się przez wycie alarmów uszkodzeniowych.

Caslet spojrzał na nią zaskoczony i idąc za jej wzrokiem, przeniósł spojrzenie na główny ekran taktyczny. I zamarł z opuszczoną dolną szczęką. Przed sekundą walczył desperacko z dwoma przeciwnikami. W tej chwili tych przeciwników już nie było. Kiedy piraci zbliżyli się na trzysta tysięcy kilometrów do frachtowca, ten niespodziewanie obrócił się burtą do nich i osiem promieni ciężkich graserów uderzyło w oba okręty niczym zemsta niebios. Niszczyciel przestał istnieć, zmieniony w minisupernową, krążownik zaś stracił jedną trzecią kadłuba, licząc od rufy. Trzy działa laserowe Vaubona dołączyły do tego dzieła zniszczenia, wyrywając dziury w kadłubie, ale był to już zbędny wysiłek, gdyż to, co zostało z pirackiego krążownika, było już tylko płonącym w wielu miejscach wrakiem.