Выбрать главу

Naturalnie obowiązkiem załogi było dokładne wyczyszczenie pamięci i banków danych pokładowego systemu komputerowego oraz zniszczenie tajnego wyposażenia i uzbrojenia, zanim na pokładzie znajdzie się grupa abordażowa, i Caslet tak właśnie zrobił. Mimo to, z zasady, wywiad floty i tak badał dokładnie każdą zdobytą jednostkę, a natychmiast po opuszczeniu jej przez załogę przetrząsały ją sumiennie specjalnie przeszkolone grupy, poszukujące wszelkich drukowanych dokumentów i innych przeoczonych przez załogę informacji. Rewizja właśnie trwała, choć Honor nie łudziła się, iż odkryje coś interesującego. Poza tym w ostatnich latach RMN zdobyła tyle nieprzyjacielskich okrętów, że doskonale poznała osiągnięcia techniczne Ludowej Marynarki. Honor nie spodziewała się więc żadnych rewelacyjnych odkryć, za to musiała zdecydować, co zrobić z pryzem i jego załogą.

— Najważniejszą sprawą jest utrzymanie w tajemnicy przed Ludową Republiką faktu jego zdobycia — myślała na głos. Obok niej stał Cardones. — Wielkość strat w systemie Posnan najprawdopodobniej wyjaśnia powody jego obecności, ale jeśli zjawił się, by zwalczać nasze statki handlowe, to nie sam. Dlatego musimy dopilnować, by nasi dowiedzieli się o tym, zanim przeciwnik się zorientuje.

— Logiczne — zgodził się Rafe. — Tylko co z poinformowaniem Ludowej Marynarki, ma’am?

— Ano właśnie — westchnęła Honor.

Zgodnie z międzyplanetarną konwencją zwaną Konwencją Denebską strony walczące zobowiązane były informować się nawzajem o zabitych i wziętych do niewoli za pośrednictwem jakiejś trzeciej strony; najczęściej była to Liga Solarna jako mocarstwo najrzadziej biorące udział w walkach. Ludowa Republika z zasady nie przywiązywała do tego dużej wagi, toteż informacje napływały z opóźnieniem, ale Gwiezdne Królestwo starało się przekazywać takie wiadomości szybko i sprawnie. A jeżeli przekaże informacje o wzięciu do niewoli Casleta i reszty, będzie to równoznaczne z powiedzeniem im o zdobyciu krążownika.

— Możemy trochę poczekać — zdecydowała. — Mamy obowiązek poinformować ich rząd w „rozsądnym terminie”, a nie „najszybciej jak to będzie możliwe”. Biorąc pod uwagę wymogi zachowania bezpieczeństwa naszej misji, mam zamiar potraktować dosłownie tę zasadę.

Cardones przytaknął bez słowa, a Honor wróciła do studiowania ekranu taktycznego. Dopiero po kilku minutach odezwała się ponownie.

— Jest zdolny do lotów w nadprzestrzeni, więc obsadzimy go załogą pryzową… porucznik Reynolds, jak sądzę, może objąć dowództwo… i wyślemy via Gregor do domu. Po drodze może przekazać wiadomość bazom imperialnej marynarki w Sachsen i New Berlin. Uważam, że tę informację herzog Rabenstrange powinien otrzymać jak najszybciej, i dlatego poproszę naszego ambasadora w Sachsen, by poinformował jak najprędzej ambasadę Imperium. My zostawimy rozkazy dla reszty grupy u tutejszego attache wojskowego. To będzie chyba najszybszy sposób zawiadomienia wszystkich bez ujawniania się.

— Rozumiem, ma’am. A jeńcy?

— Nie mamy dość stosownych pomieszczeń, by móc ich wszystkich bezpiecznie trzymać na pokładzie — odparła, pocierając czubek nosa — poza tym chciałabym jak najszybciej przekazać ich rannych do normalnego szpitala. Jesteśmy im to winni… cała sekcja medyczna Vaubona jest nienaruszona, system podtrzymywania życia jest w dobrym stanie, więc możemy wysłać na jego pokładzie rannych i załogę, ale bez oficerów. Polecę Reynoldsowi poprosić Imperialną Marynarkę, by w Sachsen zabrała rannych z okrętu.

Cardones ponownie skinął głową — to także było logiczne, a pozbawiona oficerów załoga była zawsze mniej skłonna do buntu czy — w tym przypadku — do próby odbicia okrętu.

— Poproszę major Hibson, by wyznaczyła odpowiednio liczny oddział wartowniczy — zaoferował. — No to Ludową Marynarkę mamy załatwioną, a co z piratami?

— Standardowa procedura — odparła Honor. Istniało co prawda pewne ryzyko, bo choć przeżyło ich naprawdę niewielu, na pewno wszyscy będą gadać, bo z dwóch niszczycieli nie ocalał nikt, a cała obsada mostka krążownika zginęła. Pozostali wiedzieli tylko, że walczą z lekkim krążownikiem. Wątpliwe było, by wiedzieli czyim i jak się zakończyła dla niego walka. A od tej pory nie będą mieli okazji dowiedzieć się prawdy, więc…

— Dobrze byłoby poprzechwalać się przy nich, jak głupio wpadli w naszą zasadzkę — dodała.

— Dopilnuję tego, ma’am — obiecał Rafe i poszedł wydać niezbędne rozkazy.

Honor zaś pozostała na miejscu wpatrzona w ekran taktyczny, nadal poszukując odpowiedzi na parę pytań.

To, że piraci operowali w trójkę, było przykrym zaskoczeniem, podobnie jak ich silne uzbrojenie.

Frachtowce nie posiadały uzbrojenia pokładowego, toteż nie trzeba było przesadnie uzbrajać jednostek pirackich, by te skutecznie je zdobywały. Te zaś trzy okręty posiadały uzbrojenie odpowiadające, a w niektórych przypadkach przewyższające standardowe uzbrojenie niszczycieli, co przy ich wielkości musiało poważnie zredukować możliwości pokładowych systemów podtrzymywania życia, a więc uniemożliwiało zabieranie odpowiednio licznych załóg pryzowych.

Na pokładzie pierwszego przeciwnika Vaubona nie przeżył nikt. A pięćdziesiąt jeden sekund przyspieszenia ponad czterysta g przy zniszczonym kompensatorze bezwładnościowym sprawiło, że nikt nie zdążył choćby spróbować grzebać przy komputerach, które na szczęście nie ucierpiały. Co prawda trzy kutry straciły pięć godzin na dogonienie i przyholowanie wraku, ale ludzie Harolda Tschu i Jennifer Hughes mieli za to do dyspozycji działający sprzęt z pełnymi zawartościami pamięci i banków danych.

Pozostało jedynie mieć nadzieję, że szybko zaczną uzyskiwać potrzebną odpowiedź.

* * *

Warner Caslet pamiętał, by trzymać się prosto, gdy szedł za porucznikiem Marines. Nie było to łatwe, bo trząsł się z wściekłości na własną głupotę. Stracił okręt, czyli popełnił największy grzech, jaki mógł popełnić kapitan, i to — jak się okazało — niepotrzebnie.

Zacisnął zęby, aż go szczęki rozbolały — świadomość, że postąpił słusznie i honorowo, nie pomagała mu w niczym. Podobnie jak i to, że nie miał pojęcia o wysłaniu tu statków-pułapek przez Królewską Marynarkę. Miał wszelkie podstawy, by wierzyć w to, co widzi, czyli to, że Wayfarer jest zwykłym frachtowcem potrzebującym pomocy. I nawet teraz był przekonany, że podjął słuszną decyzję. Ale uważał się też za godnego pogardy durnia.

No i nic nie było w stanie uchronić go przed konsekwencjami, a jedynym pocieszeniem była świadomość, że nie nastąpią one szybko. Ludowa Republika bowiem odmawiała wymiany jeńców w czasie trwania działań wojennych, co było możliwe, ponieważ istniały wcześniej precedensy. Władze Ludowej Republiki miały ku temu dwa konkretne powody — po pierwsze, populacja Gwiezdnego Królestwa była znacznie mniej liczna, a po drugie, każdej flocie potrzebny był wyszkolony personel, a im wyżej technicznie stała — tym bardziej. A Royal Manticoran Navy przewyższała pod względem rozwoju technicznego Ludową Marynarkę. Nie wspominając już o tym drobiazgu, że w dotychczasowych walkach RMN wzięła ze dwadzieścia razy tyle jeńców, co sama straciła.