— Carol i Scotty, tak? — Cardones zerknął na treecaty i spojrzał pytająco na Honor.
Ta wzruszyła ramionami — przepisy zabraniały stosunków między oficerami pozostającymi w hierarchii służbowej lub w tym samym łańcuchu dowodzenia. Carol i Scotty mieli ten sam stopień, choć Scotty miał dłuższe starszeństwo, a jego przydział do kontroli lotów skutecznie usunął go z łańcucha dowodzenia.
— No więc co znaleźli? — spytał Cardones.
— To — odparła Honor, kładąc notes na biurku. — Porucznik Houghton pisał pamiętnik.
— Co pisał?! — zdziwił się Rafe. — Caslet o tym wie?
— Nie mam pojęcia. I nie zamierzam sprawdzać. Raz, że lepiej, by nie wiedział, ile naprawdę wiemy, dwa, nie chcę, by naskoczył na Houghtona, a to dlatego, że go lubi, Houghton zaś nie zapisał tam niczego tajnego. Natomiast jeśli się poczyta między wierszami, to można się sporo dowiedzieć.
— Jak na przykład? — Cardones całkowicie spoważniał.
— Jak na przykład kilkanaście wzmianek o „zespole” i „eskadrze”, choć nigdzie nie ma danych o liczebności. Informacja o nakazie niesienia pomocy imperialnym frachtowcom, najwyraźniej próba asekuracji na wypadek gdyby się wydało, że działają w tym rejonie. No i uwagi dotyczące towarzysza admirała Giscarda. Sprawdziłam go na wszelki wypadek w naszej bazie danych: są tam informacje tylko o jednym oficerze o tym nazwisku. Przed przewrotem był komandorem i przez pewien czas attache wojskowym na Manticore… oraz instruktorem w Akademii.
— Komandor? — zdziwił się Cardones.
— Podejrzewam, że gdyby pochodził z rodziny legislatorskiej, miałby znacznie wyższy stopień. Wiesz, jak to u nich wyglądało… Yu był tylko kapitanem. Wychodzi jednak na to, że Javier Giscard to jeden z czołowych zwolenników zwalczania frachtowców przeciwnika w całej Ludowej Marynarce.
— A więc logiczne byłoby wysłać go tu, by realizował swoje poglądy strategiczne…
— Właśnie — potwierdziła Honor. — Szkoda, że nie mamy o nim więcej informacji, ale i tak dobrze, że choć tyle, bo zwykle o komandorach nie ma nic albo nawet ich samych nie ma w spisach jako zbyt niskich stopniem. Żałuję też, że nie dowiedzieliśmy się tego przed odesłaniem Vaubona, bo w bazie danych jest odnośnik, że wywiad floty ma na jego temat więcej informacji, których po prostu nie załadowano do naszej bazy, nie uznając ich za potrzebne. Z tego, co wiemy, Giscard uważa, że trzeba sporymi siłami systematycznie niszczyć statki handlowe przeciwnika po dokładnym rozpoznaniu nasilenia ruchu i innych okoliczności. Najwyraźniej jest zdania, że wybrane na miejsca ataku systemy należy przez dłuższy czas monitorować i to właśnie najprawdopodobniej robił Vaubon, gdy natknął się na informacje dotyczące Warnecke’a i na Sukowskiego.
— Nie podoba mi się to — Cardones potarł czoło. — Jeśli wybrano go, by sprawdził w praktyce swoją teorię, to prawdopodobnie dano mu do dyspozycji takie siły, jakie chciał.
— Też tak sądzę. A to oznacza, że mamy do czynienia z eskadrą ciężkich krążowników lub nawet krążowników liniowych i osłoną złożoną z lekkich krążowników. Czyli że jego główne siły są w stanie zniszczyć każdą naszą eskortę każdego konwoju.
— I nas — dodał cicho Cardones.
— I nas — przytaknęła. — Jeżeli Giscard tu jest i używa wszystkich misji handlowych i placówek dyplomatycznych jako siatki wywiadowczej, powinien mieć dobrą orientację w rozkładzie ruchu statków, tras handlowych i zmian w niej zachodzących, prawda?
— Prawda, ma’am — przyznał Rafe, zastanawiając się, do czego Honor zmierza.
— W takim razie pójdźmy o krok dalej i załóżmy, że już wie albo w najbliższym czasie się dowie o naszej tu obecności. Biorąc pod uwagę rozkład naszych strat i zakładając, że on już ma z nimi coś wspólnego, musi operować rozproszonymi patrolami, czyli najprawdopodobniej ciężkie jednostki działają parami, gdyż pojedynczo narażone są jednak na pewne ryzyko. A on w swoich wykładach zawsze podkreślał, że nie należy zakładać nadmiernego bezpieczeństwa własnych sił i koncentrować je, gdy tylko to jest możliwe. Gdybyś był nim i dowiedział się, że w okolicy działa grupa naszych statków pułapek, zmieniłbyś zasady działania.
— Zmieniłbym — zdecydował po krótkim zastanowieniu Rafe. — Jeśli on podkreślał konieczność koncentracji sił, to zmieniłby patrole z dwuokrętowych na liczniejsze. W ten sposób co prawda kontrolowałby mniejszy obszar, ale miałby pewność, że poradzi sobie z parą naszych okrętów, bo nie mógłby założyć, że działamy pojedynczo.
— Zgadzam się. Ale miałam na myśli coś bardziej ekstremalnego.
— O ile bardziej, ma’am?
— Załóżmy, że jest równie sprytny jak my, ale nie wie, że zdobyliśmy jego okręt i mamy powody podejrzewać obecność jego zespołu. W takim przypadku, gdybym była na jego miejscu, oparłabym swoje postępowanie na założeniu, że dowódca statków-pułapek zrobi dokładnie to, co my zrobiliśmy, czyli zacznie patrolować najgroźniejsze systemy. W takim razie zdecydowałabym się zmienić rejon działania na taki, w którym można zdobyć wiele statków, nie ryzykując spotkania ze statkami pułapkami zajętymi patrolowaniem znanych mi miejsc, gdzie poprzednio działały moje okręty.
— To może mieć sens — zgodził się z namysłem Cardones, przyglądając się jej uważnie. — Pytanie, gdzie znaleźć taki bogaty w statki rejon.
— Tutaj — odparła, podświetlając holomapę. Ukazywała południowozachodni kwadrant Konfederacji, a o jakieś dwadzieścia lat świetlnych od Sachsen znajdował się czerwony punkt. Cardones przyglądał się mu chwilę, nim zrozumiał, że oznacza on rejon znany jako Szczelina Selkera.
„Szczelinami” określano obszary nadprzestrzeni położone między falami grawitacyjnymi. Nie należały do rzadkości — wręcz przeciwnie, większość nadprzestrzeni stanowiła taką szczelinę, gdyż fale grawitacyjne były raczej wąskie, rozpatrując wielkości w kategoriach astronomicznych. Niestety fale miały dość pokręcony bieg i większość podróży wymagała przynajmniej przecięcia jednej z nich, co skutecznie uniemożliwiało w pierwszym etapie korzystanie z nadprzestrzeni, gdyż każda miała unikalną częstotliwość i gęstość, a interferencja między nią a ekranem powodowała uwolnienie takiej energii, że niszczyła ona natychmiast każdy statek czy okręt.
Dlatego statki kolonizacyjne pierwszej fali były olbrzymimi komorami hibernacyjnymi podróżującymi z prędkością podświetlną w normalnej przestrzeni — przeloty trwały całe wieki. Nadprzestrzeni używały wyłącznie jednostki Zwiadu Kartograficznego, obsadzane przez doskonale płatnych ryzykantów, badające galaktyki. Straty wśród nich były olbrzymie, ale ochotników nigdy nie brakowało.
Dopiero w 1273 roku P.D. fizyk nadprzestrzeni Adrienne Warshawski zamontowała na statku badawczym Fleetwing nowe, opracowane przez siebie węzły napędu, zwane odtąd węzłami alfa, dzięki którym uzyskała odmianę napędu znaną w skrócie jako żagle. Były to normalne ekrany, ale o kształcie olbrzymich, prostopadłych do osi okrętu dysków, innej niż ekran gęstości. Najważniejsze zaś było to, że mogły automatycznie dostrajać się do napotkanej fali grawitacyjnej, dzięki czemu jednostka w nie wyposażona mogła bez trudu w nią wchodzić i z niej wychodzić. Dzięki zaś drobnym poprawkom siły i częstotliwości uzyskiwały zdolność „łapania” energii fali i wykorzystywania jej jako siły nośnej. Przy zastosowaniu odpowiednich kompensatorów bezwładnościowych pozwalało to na osiąganie olbrzymich przyspieszeń. Efektem dodatkowym interakcji żagla z falą było stopniowe powstawanie silnych pól energetycznych, z których mógł korzystać statek, jak długo leciał w fali. Pozwalało to na ogromne oszczędności w zużyciu paliwa.