Wynalazek ten zrewolucjonizował podróże kosmiczne. Teraz poszukiwano fal grawitacyjnych i latano w ich nurcie, gdyż niesamowicie skracało to czas przelotu. Do poszukiwań służyły specjalne detektory grawitacyjne, których zasięg ulegał stopniowemu powiększaniu. Mimo to niespodziewane spotkanie z falą miało takie same jak dotąd fatalne skutki, toteż wypadki w nadprzestrzeni nadal się zdarzały, choć nieporównanie rzadziej.
Prawie każda podróż wymagała też użycia co najmniej dwóch fal grawitacyjnych. Przejścia między nimi nazywano szczelinami i pokonywano je przy użyciu standardowego napędu typu impeller nader ostrożnie i nie spiesząc się. Największa zaś ostrożność towarzyszyła przelotom przez Szczelinę Selkera.
Najważniejsze trasy międzysystemowe wytyczono tak, by omijały szerokie szczeliny. Wydłużało to nieco czas podróży, ale opłacało się ze względów bezpieczeństwa. Szczeliny Selkera ominąć się niestety nie dało, ponieważ każda droga prowadząca z Imperium do Konfederacji musiała przez nią przebiegać. Żeby sytuacja była ciekawsza, w Szczelinie Selkera znajdowała się także swobodna fala grawitacyjna znana jako Brzytwa Selkera.
Większość fal grawitacyjnych była zakotwiczona, tworząc system wzajemnych powiązań przypominający pajęczynę utkaną przez pijanego pająka. Wzajemne naprężenia powodowały, że pozostawały one względem siebie w stałych pozycjach. Przesuwały się, można by rzec dryfowały, ale jako całość i nader wolno a stopniowo w łatwy do przewidzenia i obliczenia sposób.
Inaczej rzecz się miała ze swobodnymi falami będącymi efektem ubocznym fal zakotwiczonych, tak jak plamy słoneczne były efektem ubocznym istnienia słońc. Nie stanowiły części żadnej sieci, pojawiały się i znikały czy też zmieniały położenie bez ostrzeżenia, za to z olbrzymią prędkością. Większość fizyków nadprzestrzeni sądziła, że są zjawiskiem cyklicznym, tyle tylko że jak dotąd ani nikt nie był w stanie tego potwierdzić ani nawet obliczyć teoretycznie z powodu braku wystarczających danych. A danych nie było z prostego powodu, że wszyscy omijali rejony ich występowania.
Ponieważ Szczeliny Selkera ominąć się nie dało, wszystkie jednostki pokonywały ją z minimalnymi prędkościami oscylującymi w granicach zero koma szesnaście c, aby mieć szansę uniknięcia Brzytwy Selkera, jeśli tylko zostanie wykryta przez detektory grawitacyjne. Oznaczało to, że przejście trwało pięć dni, ale było w miarę bezpieczne.
— Sądzi pani, że zaatakuje konwój w Szczelinie? — Cardones bardziej stwierdził, niż spytał.
— Dlaczego nie? — odpowiedziała pytaniem. — Wszyscy w Konfederacji wiedzą, że używamy do eskorty konwojów wyłącznie niszczycieli. To wystarczy, by zniechęcić piratów, ale nie kogoś, kto dysponuje ciężkimi krążownikami albo krążownikami liniowymi. Poza tym w szczelinie jest wyjątkowo niskie nasycenie cząsteczek, co daje większy zasięg sensorów, czyli łatwiej jest przechwycić inną jednostkę i można ją gonić, mając do dyspozycji ekrany, osłony i rakiety. Ciężkie okręty mogą zmasakrować w ten sposób eskortę, a potem spokojnie wyłapać frachtowce.
— I załatwić od razu czterdzieści czy pięćdziesiąt statków — dodał cicho Cardones.
— Właśnie. — Honor założyła nogę na nogę i splotła dłonie na prawym kolanie. — Naturalnie wszystko to jest jedynie spekulacją, ale nie możemy pozwolić sobie na przeoczenie takiej możliwości. Podobnie jak na założenie, że opuści dotychczasowe tereny łowieckie. Może zresztą zrobić obie rzeczy równocześnie, choć to jest najmniej prawdopodobne, gdyż kłóci się z jego ukochaną zasadą koncentracji sił.
— Ale nie możemy wykluczyć także tej możliwości, ma’am.
— Nie możemy — westchnęła. — I dlatego widzę tylko jedno rozwiązanie. Pojutrze znajdziemy się w Sachsen, przez który mieliśmy jedynie przelecieć w drodze do układu Marsh. Sądzę jednak, że lepiej będzie się tam zatrzymać. Być może Imperium czy Konfederacja będą tam miały jakieś okręty, które zechcą przyłączyć się do wycieczki poza granice Konfederacji.
— Wysoce nieprawdopodobne — sprzeciwił się Cardones. — Konfederacja rozpoczęła wreszcie działania przeciwko secesjonistom z Psyche, a jeśli nie zastaniemy akurat konwoju w systemie, to Imperialna Marynarka będzie tam dysponowała co najwyżej niszczycielem albo dwoma.
— Wiem i dlatego nie chciałam się tam zatrzymywać. Teraz możemy to sprawdzić, bo i tak musimy przekazać w naszej ambasadzie nowe rozkazy pozostałym okrętom. Każę Alice kontynuować zadanie według ustalonej trasy, ale przełączyć transponder na kody Imperium albo Konfederacji i zachować ostrożność przy wdawaniu się w walkę, póki nie będzie pewna, z jak silnym przeciwnikiem ma do czynienia. Muszę też wysłać raport do Admiralicji i drugi do systemu Gregor. Skoro Giscard działa, to potrzebujemy czegoś większego niż kilka krążowników pomocniczych, i to szybko. Nie wiem, skąd admirał Caparelli weźmie te okręty. Ale musi je skądś wziąć, bo inaczej…
— A atak na piratów Warnecke’a?
— Wykonamy go niezależnie od tego, czy będziemy mieli wsparcie Imperialnej Marynarki czy nie — odparła rzeczowo Honor. — Atak na bazę piratów to najpewniejszy sposób zakończenia ich działań, a to jest pierwsza baza, którą zdołaliśmy zidentyfikować. A co ważniejsze, Warnecke jest znacznie groźniejszy niż ośmiu pojedynczych piratów. Musimy go wyeliminować szybko i definitywnie, niszcząc tyle jego okrętów, ile tylko się da przy tej okazji.
— A potem, ma’am? — spytał miękko Cardones.
— A potem rozejrzymy się po Szczelinie Selkera. Potrafimy o siebie zadbać, a chcę się tam rozejrzeć, używając kodów identyfikacyjnych Imperium. Może zauważymy coś ciekawego, bo Giscard nie spodziewa się szerokopasmowych sensorów militarnego typu na zwykłym frachtowcu, a skoro dostał rozkaz pomagać imperialnym statkom, powinien zostawić nas w spokoju. Dzięki temu nie powinno nam nic grozić, a jeśli zauważymy jego okręty, będzie to istotna informacja potwierdzająca nasze hipotezy, która przyda się wyższemu dowództwu.
— A co zrobimy, jeśli zauważymy jakiś jego okręt, ma’am?
— Na pewno go nie zaatakujemy — oznajmiła twardo Honor. — Krążowniki, nawet liniowe, są znacznie od nas szybsze. A wątpliwe jest, by działały w pojedynkę. Z dwoma z trudem, ale może byśmy sobie przy dużym szczęściu poradzili, ale jeśli, jak podejrzewam, będzie ich więcej, to one poradzą sobie z nami. A potem będą wiedzieli, kogo szukać, i zapolują na resztę grupy. Nie mam zamiaru zmieniać w tej kwestii rozkazów Admiralicji, Rafe. Może gdyby to był Fearless albo Nike byłabym bardziej agresywna. Mając Wayfarera, jestem raczej pacyfistycznie nastawiona, jeśli chodzi o zespół admirała Giscarda.
— Hmm… — Cardones potrzebował całych dwóch sekund na przełknięcie tego, co usłyszał, po czym oświadczył radośnie: — Takie podejście ostatecznie jest do przyjęcia, ma’am!
ROZDZIAŁ XXIX
— No to zaczynamy, panie i panowie — zagaiła Honor, rozglądając się po obsadzie mostka i ekranie łączności podzielonym tak, by równocześnie ukazywał twarz Tschu i Jacquelyn Harmon.
Żałowała, że dowodzący placówką Imperialnej Marynarki w systemie Sachsen nie mógł jej dać żadnego okrętu, ale ich po prostu nie miał, a najlepsze, co mógł obiecać, to wysłanie odpowiednio silnej grupy wraz z oddziałem desantowym w ciągu trzech miesięcy. Czyli przez te trzy miesiące musiała sobie radzić sama.
— Proponuję, żebyśmy spróbowali zrobić to dobrze za pierwszym razem — zaproponowała. — Jesteś gotów, Harry?
— Jestem, ma’am. Gwarantuję, że będzie to widowiskowe — zapewnił Tschu.