Выбрать главу

I uśmiechnęła się jeszcze zimniej niż poprzednio.

Obraz zniknął, a Honor poleciła Cousinsowi:

— Fred, ignoruj wszystkie próby nawiązania łączności, dopóki nie dam ci innego rozkazu.

— Aye, aye, ma’am.

— Nieźle go pani przygwoździła — powiedział cicho Caslet.

Honor odwróciła się z fotelem w jego stronę — doszedł już do siebie po szoku wywołanym egzekucją czterech krążowników, której był świadkiem, i teraz przyglądał się jej uważnie.

— Wiem — przyznała.

Wstała, wzięła Nimitza na ręce i podeszła do głównego ekranu, po którym miotały się kutry rakietowe — trzy gnały cała naprzód ku planecie, pozostałe zbierały zasobniki i holowały je ku Wayfarerowi do ponownego naładowania i wykorzystania. Przez długą chwilę przyglądała się w milczeniu planecie, mimo iż Caslet stanął obok i wyraźnie czekał na odpowiedź.

— Nie mam wyboru, Warner — pierwszy raz nie „panie kapitanie”, ale żadne z nich nie zwróciło na to uwagi. — Muszę założyć, że zaminował te miasta, a skoro tak, to je wysadzi. Jeśli my czy Imperium go nie załatwimy, Konfederacja to zrobi, bo nie ma wyjścia. Zresztą wątpię, bym sama zgodziła się na to, aby tylko siedział… nie po tym, co zrobił. A to oznacza, że jeśli jakoś nie przekonamy go, żeby się poddał, to naciśnie ten guzik i zginie cała masa niewinnych ludzi. To psychopatyczny maniak i jedyną szansą, jaką widzę, jest uświadomienie mu, że Konfederacja go dorwie, obojętne, ilu by ludzi przy tym zginęło. Musiałam nim wstrząsnąć i wyrwać go z tej megalomanii, by zrozumiał, że już tu nie rządzi, a potem podsunąć mu sposób wyjścia z tego z życiem. Musi wierzyć, że ma taką szansę, bo inaczej wysadzi te ładunki…

— Rozumiem — przyznał Caslet. — Ale naprawdę pani sądzi, że poskutkuje?

— W jego przypadku wątpię, ale muszę spróbować. Liczę na jeszcze jedno: nie jest sam na powierzchni, jego wojsko to banda zbrodniarzy, ale są nieco bardziej normalni niż on. Jeśli będę z nim rozmawiała wystarczająco długo, warunki, które mu proponuję, przeciekną do nich. A kiedy to nastąpi, ktoś, kto nie chce zginąć, może go za nas załatwi.

Caslet spojrzał na nią, starając się ukryć dreszcz — jej twarz i głos były spokojne, ale w oczach widać było gniew i… strach. Zachowywała się pewnie, używając jednej z podstawowych broni oficera marynarki, ale wiedziała, o jaką stawkę toczy się gra, i to ją przerażało. Tyle że wiedziała o tym od początku, od chwili, w której postanowiła zaatakować ten system, a była zdecydowana doprowadzić sprawę do końca. A do niego dopiero teraz to dotarło.

Rozważyła, jakie możliwości może przedstawić maniakowi, ponieważ zdawała sobie sprawę, że musi dojść do podobnej sytuacji, i dlatego uzgodniła pewne kwestie z Blohmem. A przecież nie musiała tego robić — jeśli nie Imperium, to Konfederacja zrobiłyby to za nią, nie mając innego wyjścia. Tyle tylko, że nie natychmiast, co oznaczałoby kolejne stracone statki i wymordowane załogi, złożone głównie z jej rodaków. Jej zadaniem było zwalczać piractwo i nie miała zamiaru się przed nim uchylać, ale zdołał ją już na tyle poznać, by wiedzieć, że jeśli Warnecke zdetonuje ładunki, myśl o zabitych na Sidemore będzie ją prześladować. Ona także o tym wiedziała i rozważyła to, tak samo jak każdy inny aspekt tej operacji. Jeśli dojdzie do nieszczęścia, znajdzie się wielu mądrych, którzy stwierdzą, że można było uniknąć tragedii, i obwiniających ją. A co ważniejsze, ona sama będzie tak uważać — będzie przekonana, że gdyby była sprytniejsza, bardziej przewidująca czy szybsza, zapobiegłaby masakrze, i nikt jej nie przekona, że tak nie było. W sumie stanowiło to upiorną perspektywę, a mimo to przybyła tu ratować mieszkańców planety, których nawet na oczy nie widziała.

Sam był oficerem marynarki przyzwyczajonym do pełnienia obowiązków dowódcy, ale nie potrafił zrozumieć, jak Harrington zmusiła się do wzięcia na swe barki takiej odpowiedzialności, nie musząc tego robić. Wiedział też, że nigdy tego nie zrozumie i że dla niej była to jedyna możliwa decyzja.

Byli wrogami — jej Królestwo walczyło o życie z Ludową Republiką, a kierujący nią walczyli z Królestwem. Wynik mógł być tylko jeden — albo Królestwo Manticore zostanie podbite, albo Komitet Bezpieczeństwa Publicznego zniszczony przez motłoch, który zmobilizował obietnicami, by wspierał wojnę. A jeśli motłoch zacznie od wyrżnięcia Komitetu, nie sposób przewidzieć, jaką jatką się to zakończy. Ponieważ oboje byli profesjonalistami, a konsekwencje klęski byłyby dla każdej ze stron straszliwe, mogli być jedynie przeciwnikami. Co nie zmieniało faktu, że żałował, iż nie może stać się inaczej. Czuł magnetyzm, dzięki któremu załogi szły za nią w ogień, i rozumiał, dlaczego tak się działo.

Ona po prostu troszczyła się o ludzi. Obchodziło ją to, co robiła, i nie była zdolna dać swoim ludziom mniej niż wszystko, na co było ją stać. Dlatego do końca wypełniała swe obowiązki, choćby oznaczało to dla niej osobiście ponure konsekwencje. Była zabójcą, to nie ulegało wątpliwości, i to niezwykle skutecznym — właśnie widział, jak zniszczyła cztery ciężkie krążowniki — ale była też zabójcą, który poświęcił życie zabijaniu innych zabójców w obronie tych, którzy nimi nie byli i nie potrafiliby tego robić. Rozumiał ją, bo sam też próbował taki być, choć nie miał ani tej klasy, ani tych cech co ona. Zrozumiał, jakim niebezpieczeństwem Harrington jest dla Ludowej Republiki, dla Ludowej Marynarki i dla niego osobiście, ale w tej chwili to po prostu było bez znaczenia.

Przyglądał się jej jeszcze przez moment, po czym zaskakując ją i siebie dotknął lekko jej ramienia i powiedział cicho:

— Mam nadzieję, że to się pani uda.

I odwrócił się ku ekranowi taktycznemu.

* * *

— Jesteśmy na orbicie, ma’am — zameldował John Kanehama.

Nimitz leżący dotąd na grzbiecie na kolanach Honor i siłujący się z nią przednią i środkową parą łap przekręcił się na brzuch i nadstawił grzbiet do pogłaskania. Honor wstała, posadziła go w fotelu i poleciła:

— Fred, wywołaj go proszę. I przełącz na główny ekran wizualny.

— Aye, aye, ma’am. — Cousins wybrał serię cyfr i skinął głową.