Выбрать главу

— Usiłowałem mu pomóc, wybić go z tego stanu. Ale on szybko gasł, po prostu nie zależało mu na życiu. Moja ostatnia szansa znikła i wtedy wpadłem w szał, potrząsnąłem nim trochę i zrujnowałem bar Moriarty. Ale nie zabiłem Bartona Fincha! On po prostu nie chciał żyć!

— To Finch jest tą ostatnią częścią?

— Tak! Musisz iść do niego, zanim umrze, i musisz dać mu przyłączyć się do nas. Jest w małym pokoiku za sklepem. Lepiej się pośpiesz…

Stack wrócił do swoich marzeń o krwawych morderstwach, a Loomis bredził coś o niebieskich Pieczarach Xanadu.

Crompton zmusił ciało Cromptona do wstania z łóżka i zaciągnął je ku drzwiom. Dostrzegł przy ulicy sklep Stacka. Musisz tam dotrzeć, polecił sam sobie i potykając się ruszył przed siebie.

Wydawało mu się, jakby miał do przejścia miliony kilometrów. Jakby czołgał się przez tysiąc lat, przez góry, rzeki, pustynie, bagna, jaskinie, które prowadziły w dół do środka Ziemi i z powrotem na górę, przez niezmierzone oceany, które musiał przepływać wpław. Wreszcie, po tej potwornie długiej i wyczerpującej go podróży, dotarł do sklepu Stacka.

W pokoju na zapleczu, na pryczy, okryty kocem pod brodę leżał Finch, ostatnia nadzieja na reintegrację. Patrząc na niego Crompton uświadomił sobie ostatecznie bezsens swoich poszukiwań.

Finch leżał bardzo spokojnie, z otwartymi oczami, wpatrującymi się nie widzącym wzrokiem w niewiadomy punkt. Miał dużą, blada, pozbawioną wyrazu twarz idioty. Jego łagodne rysy Buddy miały w sobie jakiś nieludzki spokój, jakby Fincie niczego nie chciał i niczego nie oczekiwał. Z jego ust spływała cienka strużka śliny, a serce uderzało od czasu do czasu. Najmniej przystosowany z nich trzech, był skrajnym wyrazem Ziemskiego Humoru Flegmy, który powoduje, że człowiek jest bierny i obojętny.

Crompton opanował ogarniającą go wściekłość i doczołgał się do łóżka. Wpatrzył się w oczy idioty i usiłował zmusić Fincha do spojrzenia na niego, rozpoznania go, połączenia się z nim.

Ale Finch nic nie dostrzegł.

Nie udało mu się. Pozwolił zmęczonemu, poddanemu nadmiernym stresom ciału Cromptona opaść przy łóżku idioty. W milczeniu obserwował, jak ogarnia go powoli szaleństwo.

I wtedy Stack, desperacko pragnący zmiany, wyłonił się ze swoich marzeń o zemście. Wspólnie z Cromptonem zaczął nakłaniać idiotę, żeby spojrzał i dostrzegł ich. Nawet Loomis zanusił się do wykrzesania z siebie ostatku sił i przyłączył się do ich prób.

Wszyscy trzej razem wpatrywali się w idiotę. A Finch, przywołany przez trzy czwarte jego samego, przez segmenty wzywające go do połączenia się, zrobił ostatni wysiłek. Jego oczy na moment oprzytomniały. Rozpoznał.

I dołączył do nich.

Crompton poczuł, że zalewa go rozległa fala cierpliwości i tolerancji. Cztery zasadnicze Humory, składające się na temperament człowieka: Ziemia, Powietrze, Ogień i Woda w końcu się połączyły. I w końcu możliwa była fuzja.

Ale co to? Co się dzieje? Co za siła przejmuje kontrolę, spychając na bok wszystko, co było przed nią?

Crompton krzyknął z przerażenia, usiłował przez chwilę rozedrzeć paznokciami własne gardło, co mu się prawie udało, po czym upadł na ziemię obok ciała Fincha.

Kiedy leżące na podłodze ciało otworzyło ponownie oczy, ziewnęło i przeciągnęło się, szczęśliwe, że wdycha powietrze, widzi światło i kolory, zadowolone z siebie i przekonane, że czeka je na tym świecie jeszcze dużo pracy, miłości i, w ogóle, że ma przed sobą całe życie.

Ciało, dawniej własność Alistaira Cromptona, zamieszkiwane czasowo także przez Edgara Loomisa, Dana Stacka i Bartona Fincha, wstało. Zdało sobie sprawę, że będzie musiało znaleźć dla siebie nowe nazwisko.