Выбрать главу

Edmund Wells,

Encyklopedia wiedzy względnej i absolutnej, tom IV

69. JACQUES. 14 LAT

Szkoła to moje więzienie. WC to moje schronienie. Kiedy się tam zamykam, rozmyślam. Moje oceny nieco się poprawiły, ale brak dobrej pamięci uniemożliwia mi brylowanie.

Martine opuściła liceum. Cyrk, w którym pracują jej rodzice, odjeżdża. Sibelius, jej ojciec, jest hipnotyzerem. Chyba widziałem już kiedyś jego występ w telewizji. Objechawszy okolice Perpignan, artyści udają się teraz do Peru. Przed rozstaniem Martine powtarzała mi:

– Staraj się pracować nad swoimi mocnymi stronami, zamiast zwalczać słabe.

Tak więc Martine odjechała, a ja mam wrażenie, że wraz z nią straciłem wiele z mojej siły. Naszą nauczycielką francuskiego w tym roku jest kobieta o długich rudych włosach, ubierająca się w obcisłe koszulki – panna Van Lysebeth. Ta niezwykła istota oczarowała nas wszystkich. Chcąc lepiej nas poznać, pani poprosiła nas o napisanie opowiadania na dowolny temat.

Cała klasa zaszemrała. Obowiązujący system szkolnictwa nie nauczył nas samodzielności. Uczniowie marudzą. Inni się skarżą.

– Ale proszę pani, nie umiemy tak. Musimy mieć zadany temat.

– Spróbujcie. Sprawdzimy, jaki będzie rezultat.

Po raz pierwszy nauczyciel popuszcza nam cugli. Ta nowa wolność bardzo mi pasuje. Zabieram się do pisania opowiadania pod tytułem: „Papież". Wyobrażam sobie, że podczas kolejnego konklawe komputer zajmie miejsce pośród papabili. Nikt lepiej niż maszyna nie może reprezentować chrześcijaństwa. Koniec kompromisów ze środowiskami gospodarczymi i politycznymi. Koniec z osobistymi ambicjami. Zatem kardynałowie wprowadzają wszystkie zasady chrześcijaństwa do programu komputerowego, który następnie umieszczają we wnętrzu człekopodobnego robota o imieniu Pius 3,14. Jego wybór na papieża miałby według nich same zalety. Jedynie Pius 3,14 może pełnić swoją funkcję dożywotnio bez obawy, że zachoruje lub się zestarzeje. Jeśli jakiś szaleniec strzeli do niego, zawsze będzie się dało odzyskać program z jego wnętrza. Ponadto Pius 3,14 nie ogranicza się do konkretnej epoki historycznej czy specyficznego wycinka dziejów ludzkości; można go informować o wszystkim w miarę ewolucji społeczeństwa. Robot będzie się bezustannie „reformował", dopasowując do nowych zwyczajów. Tak więc, dzięki najnowocześniejszej technologii, chrześcijaństwo będzie mogło zostać uznane za religię najbardziej dopasowaną do swych wyznawców.

Pius 3,14 wyposażony jest naturalnie w sztuczną inteligencję, która pozwala mu rozwijać własną logikę, opierając się na myśli Jezusa i własnych obserwacjach.

Na końcu mojego opowiadania Pius 3,14, informatyczny papież, zaczyna pojmować, czym tak naprawdę jest Bóg, co moim zdaniem jest prawdziwą misją papieża. Problem w tym, że stwierdza, iż Bóg jest tak słaby, że o wiele lepiej byłoby go zastąpić komputerem… Taka jest pointa mojego opowiadania.

Tydzień później, kiedy panna Van Lysebeth oddaje nam wypracowania, zaczynając od najwyższych ocen po najniższe, moje zatrzymuje i prosi mnie, żebym został po zakończeniu lekcji.

– Niezwykłe opowiadanie! – mówi. – Cóż za wyobraźnia! Czy to w telewizji widziałeś podobne rzeczy?

– Raczej w książkach.

– Jakich książkach?

Wymieniam:

– Kafka, Edgar Allan Poe, Tolkien, Lewis Carroll, Jonathan Swift, Stephen King…

– Dlaczego ograniczasz się do literatury fantastycznej, a nie zainteresujesz się klasykami?

Nachyla się, szuka czegoś w szufladzie i podaje mi Salambo Gustawa Flauberta.

– Masz, przeczytaj to. Jeszcze jedno pytanie: jakie zazwyczaj dostajesz oceny z francuskiego?

– Mierne i dostateczne mniej, ale najczęściej… mierne.

Oddaje mi moje wypracowanie, gdzie na marginesie widnieje „5-" zapisane czerwonym atramentem oraz uwaga: „Dużo oryginalnych pomysłów. Spędziłam miłe chwile, czytając twoje opowiadanie".

Panna Van Lysebeth lubi dyskutować ze mną po lekcjach. Rozmawiamy o historii literatury światowej. Opowiada mi o śledztwach sędziego Di autorstwa Roberta van Gulika i o Mahabharacie. Wciąż otwiera przede mną nowe horyzonty. Pewnego dnia zaproponowała, że podwiezie mnie do domu. Nieco się dziwię, bo wybiera niewłaściwą drogę, ale nic nie mówię. Zatrzymuje auto na poboczu pustej drogi i spogląda mi głęboko w oczy. Nadal się nie odzywam, widząc, jak jej ręka puszcza kierownicę i dotyka mojej dłoni.

– Daleko zajdziesz w pisarstwie – twierdzi.

Następnie rozpina moją koszulę.

– Lubię być pierwsza. Będę pierwszą, prawda?

– Ja… to znaczy… to zależy, o co chodzi… Hm… jeśli… – bełkoczę.

Ręka panny Lysebeth porusza się po moim ciele z krępującą powolnością.

– Czytałeś już teksty erotyczne Jeana de La Fontaine?

– Hm… nie… A warto?

Zamiast usłyszeć odpowiedź, czuję, że jej ręka dociera w bardzo wrażliwe miejsce. Nie protestuję, zaskoczony tą inicjatywą i osobliwością całej sytuacji. Niczym małe, myszkujące zwierzątko prawa dłoń panny Lysebeth wyzwala moje ciało z pętających je ubrań, podczas gdy lewa ręka siłuje się z przeróżnymi gumkami, tkaninami i guzikami jej własnego stroju.

Potem następuje chwila całkowitej paniki, nieopanowanego strachu, który stopniowo ustąpił pewności siebie, a w końcu żywemu zainteresowaniu dla tekstów Jeana de La Fontaine, które być może zbyt pochopnie ominąłem.

70. IGOR. 14 LAT

Zacząłem pić. Im więcej piję, tym bardziej nienawidzę Zachodu. Pewnego dnia rozpęta się wojna między nami i bogatymi krajami zachodnimi. Nie mogę się doczekać, kiedy to nastąpi. Za każdym razem, gdy ktoś mi dokucza, za każdym razem, gdy rozgniatam jakąś pluskwę, za każdym razem, gdy narzuca mi się kolejne ograniczenia, powtarzam sobie, że to wszystko wina Francji, Anglii i Stanów Zjednoczonych.

W jakiejś porzuconej przez kogoś gazecie przeczytałem artykuł o młodej Amerykance – Venus Sheridan – dokładnie w moim wieku, top modelce i miliarderce. Myślę sobie, że gdy podbijemy te wszystkie dekadenckie kraje, pokażę jej, do czego zdolny jest silny, pracowity słowiański chłopak, w porównaniu z otaczającymi ją tam z pewnością głupkami.

Nocą obserwuję gwiazdy przez okno. Jedną z nich musi być planeta Wenus. W marzeniach kocham się z obrazem mojej amerykańskiej gwiazdy. Wiem, że pewnego dnia spotkam ją, istotę z krwi i kości. A wtedy…

71. VENUS. 14 LAT

„Wszystkiego najlepszego z okazji urodzin, Venus".

Cała armia nieproszonych gości, przyjaciół mojej mamy, opanowała salon. Za nic w świecie nie wyjdę ze swojego pokoju. Wczoraj dostałam pierwszą miesiączkę. Myśląc, że zrobi mi tym przyjemność, mama powiedziała, że „wreszcie stałam się prawdziwą kobietą" i że będę teraz mogła „poznać, czym jest miłość mężczyzny".

Nienawidzę swojego ciała. Całymi dniami przesiaduję w swoim pokoju, nie pozwalam nikomu mnie odwiedzać i próbować pocieszyć.

Jednak zew reflektorów jest silniejszy. Przekonuję samą siebie, że trzeba jakoś żyć i iść naprzód.

Koniec z dziecięcymi ubrankami. Jestem teraz nastolatką, młodą gwiazdą, której wszyscy pożądają. Kręcę reklamę jakiegoś napoju gazowanego. Scenariusz wymaga, żebym wyrwała puszkę z rąk pewnego młodzieńca i wypiła jej zawartość przed nim, prowokując go.