Выбрать главу

– Oczywiście! – oburza się artysta. – Studiowałem ją bardzo dogłębnie. Robiłem nawet doświadczenia naukowe.

Dostrzegając przyganę na ślicznej twarzyczce swojej rozmówczyni, Sibelius wzdycha:

– Trzeba przecież jakoś zarabiać na życie. Mam rodzinę na utrzymaniu! Proszę nie oceniać ludzi pochopnie. Zobaczy panienka, że kiedyś też będzie musiała sobie jakoś radzić, by wykarmić swoje dzieci.

Nie chcąc stracić ani jednego słowa z całej tej sceny, Raoul I ja niemal przylepiliśmy nosy do kuli. Zachwycony, mój przyjaciel zwierza mi się, że ma niepowtarzalną okazję rozwiązania zagadki małej Koreanki.

– Przy pomocy tego szarlatana?

– To nie jest wcale szarlatan – przerywa mi Razorbak. – Jest całkiem dobrym medium. Czuję, że mam nad nim władzę.

– Naprawdę?

– Tak, tak, już się z nim łączę. Tak jak z kotem. Istotnie, w dole Sibelius wygląda, jak gdyby dopadła go migrena. Obejmuje dłońmi głowę, Nathalie postanawia się więc dyskretnie wycofać.

– Proszę nie odchodzić – mówi Sibelius. – Nie przeszkadza mi panienka, tylko… coś mi mówi, że muszę teraz koniecznie panienkę zahipnotyzować…

Wreszcie pojmuję, o co chodzi mojemu wspólnikowi. Rzeczywiście, właśnie nadarza się okazja, by dowiedzieć się czegoś więcej o Nathalie.

– Wie panienka, na czym polega hipnoza? – pyta Sibelius.

– Tak, nie chwaląc się, razem z moimi braćmi nauczyliśmy się jej podstaw i muszę przyznać, że mieliśmy całkiem niezłe rezultaty.

Mężczyzna przerywa jej:

– Czy praktykowała już panienka regresję?

– Nie, a cóż to takiego?

– To cofnięcie się do poprzednich wcieleń – wyjaśnia Sibelius.

Nathalie Kim wydaje się zaintrygowana.

– Czy to niebezpieczne? – pyta, by zyskać na czasie.

– Nie bardziej niż sama hipnoza – odpowiada artysta, poprawiając fryzurę.

– Czego doświadczę?

– Własnych narodzin i być może ujrzy panienka swoje poprzednie życie.

Raoul nalega, by jego młoda podopieczna zgodziła się na eksperyment. Odnoszę wrażenie, że robi to wbrew sobie. Sibelius zamyka drzwi na zasuwkę, wyłącza z gniazdka telefon i nakazuje dziewczynce, by zamknęła oczy i się zrelaksowała.

Eksperyment rozpoczęty.

Sibelius każe jej wyobrazić sobie schody, którymi ma zejść dziesięć stopni w głąb swojej podświadomości. Tak jak podczas nurkowania, należy dzielić podróż na etapy. Zejście dziesięć stopni w dół – lekkie rozluźnienie. Kolejne dziesięć stopni – głęboki relaks. Dalsze dziesięć – lekka hipnoza. Na poziomie czterdziestu stopni Nathalie znajduje się już pod wpływem głębokiej hipnozy.

– Proszę przywołać w pamięci wczorajszy dzień i mi go zrelacjonować.

Powieki Nathalie opuszczone są na czarne jak węgiel oczy, dziewczynka opisuje banalny dzień, jaki spędziła z braćmi w ambasadzie, studiując książki na temat buddyzmu tybetańskiego i szamanizmu.

– Proszę teraz opisać nam dzień sprzed tygodnia.

Nathalie ciągnie swoją opowieść na temat jeszcze jednego poranka i jeszcze jednego popołudnia – całkowicie bez znaczenia.

– Co się wydarzyło dokładnie miesiąc temu?

Dziewczynka waha się, lecz po chwili sobie przypomina.

Podobnie rzecz ma się z wydarzeniami sprzed roku, pięciu i dziesięciu lat. Nathalie szuka w myślach, trochę się jąka, aż wreszcie opowiada. Sibelius postanawia postawić ją w obliczu jej własnych narodzin.

Jednocześnie zdziwiona i wzruszona Koreanka mówi, że widzi się właśnie opuszczającą brzuch matki.

– Świetnie. Proszę spojrzeć w twarz płodowi i nałożyć na nią swoje dawne oblicze, twarz osoby, którą była panienka w poprzednim wcieleniu. Proszę się w nią uważnie wpatrzyć i przeżyć raz jeszcze jej ostatnie chwile.

Nathalie Kim wstrząsają dreszcze. Temperatura jej ciała wzrasta gwałtownie, a twarz zaczyna wykrzywiać się w nerwowych grymasach. Raoul dokładnie instruuje Sibeliusa, o co ten ma pytać dziewczynkę. Ma go pod całkowitą kontrolą.

Pytam przyjaciela:

– Czy możemy tak postępować?

– Nie wiem, zobaczymy.

Wątłe ciałko jego klientki wstrząsane jest spazmami. Dziewczynka wije się niczym wąż.

– Przestań, Raoul. Widzisz przecież, że dziecko cierpi. Każ temu Sibeliusowi przerwać seans.

– Niemożliwe, jak się zaczęło, trzeba dobrnąć do końca.

Nathalie otwiera szeroko oczy, lecz jej wzrok sięga poza pokój – zwrócony jest w przeszłość.

– Co panienka widzi?

Nathalie wygląda na ogarniętą paniką. Oddycha z trudem, niemal się dusi. Na bolerku pojawiają się ślady potu.

– Przestań, Raoul. Przestań.

– Tak blisko celu? Nie ma mowy. Potem musiałbym zaczynać wszystko od nowa.

– Co panienka widzi? Co panienka widzi? – powtarza hipnotyzer.

Nathalie przez chwilę miota się niespokojnie, wreszcie nieruchomieje, jakby zastygła na widok jakiejś przerażającej sceny. Zaczyna mówić, lecz jej głos brzmi zupełnie inaczej:

– Umieram. Tonę. Duszę się. Na pomoc!

– Wszystko będzie dobrze, jestem tutaj – uspokaja ją Sibelius. – Proszę się cofnąć dalej w głąb poprzedniego życia, a wtedy wydostanie się panienka z wody.

Strach rzeczywiście powoli opuszcza Nathalie. Dziewczynka już spokojnym tonem opowiada, dlaczego się topiła. Kąpała się, na Bali, gdy wielka fala porwała ją daleko od brzegu. Nie udało jej się dotrzeć z powrotem. Czuła, jak woda wypełnia jej płuca. Stąd wzięły się jej dzisiejszy lęk przed wodą i ataki astmy.

Rozwiązanie tajemnicy poprzedniego wcielenia dodaje Nathalie pewności siebie i skłania ją do dalszej podróży w przeszłość. Dziewczynka opisuje swoje życie codzienne na wyspie archipelagu indonezyjskiego, muzykę, jedzenie, złożone reguły życia społecznego, naukę tańca, trudności ze zgromadzeniem kwoty niezbędnej do zakupu kostiumu scenicznego, ćwiczenie palców, by dały się jak najbardziej wyginać.

– Udało się – grzmi rozradowany Raoul. – Trafiliśmy w sam środek jej duszy. Nikt poza nią nie ma dostępu do tego intymnego sejfu.

Nathalie relacjonuje swoje życie tancerki, a potem jeszcze wcielenie gracza na tam-tamie w Wybrzeżu Kości Słoniowej, malarza miniaturzysty z Malty i rzeźbiarza w drewnie z Wyspy Wielkanocnej.

Raoul koncentruje się na sterowaniu słowami medium.

– A między tymi dwoma wcieleniami, co się działo? – pyta hipnotyzer.

Nathalie milczy dłuższą chwilę.

– Co się wydarzyło między dwoma wcieleniami? – nalega Sibelius.

Koreanka nadal milczy. Przestała się poruszać. Ledwo oddycha. Wydaje się spokojna, jak gdyby wreszcie otoczyła ją normalność, która jej nie przeraża.

– Ja…

– Gdzie się panienka znajduje?

– Ja… ja… jestem gdzie indziej.

– Gdzie? Gdzie? Na jakim kontynencie?

Znów dreszcze.

– Gdzie indziej. Nie na Ziemi.

Prawie słyszę głos Raoula, nakładający się na głos Sibeliusa.

– Nie na Ziemi?

– Wcześniej… w moim poprzednim wcieleniu, żyłam… żyłam na innej planecie.

78. ENCYKLOPEDIA

TRZY REAKCJE: W swoim dziele Pochwała ucieczki biolog Henri Laborit twierdzi, że wystawiony na próbę człowiek ma do wyboru trzy możliwości: 1) walczyć, 2) nie robić nic lub 3) uciekać. Walczyć: to najbardziej naturalna i najzdrowsza postawa. Ciało nie ponosi żadnych szkód psychosomatycznych. Cios zadany zmienia się w cios oddany. Ta postawa ma jednak kilka wad. Przede wszystkim wprowadza nas w spiralę powtarzającej się agresji. Zawsze kończy się na tym, że napotykamy kogoś silniejszego od nas, kto nas nokautuje.

Nie robić nic: chodzi o przełknięcie żalu i takie nasze działanie, jak gdybyśmy nie dostrzegli agresji. Postawa ta jest najlepiej przyjęta i najbardziej rozpowszechniona we współczesnym społeczeństwie. Nazywamy ją „zahamowaniem działania". Mamy ochotę sprać przeciwnika po pysku, ale biorąc pod uwagę ryzyko, że znajdziemy się w centrum uwagi, że sami oberwiemy i wejdziemy w spiralę agresji, wolimy stłumić tę wściekłość. Tym samym ów cios, którego nie zadamy przeciwnikowi, trafia w nas samych. Tego typu sytuacje stwarzają wprost idealne warunki do rozwoju chorób psychosomatycznych: wrzodów, łuszczycy, newralgii, reumatyzmu.