Выбрать главу

Udaje mi się wpłynąć na przewodniczącego jury Miss Universe, by wygrała Venus. Tworzę falę naturalnej sympatii całego oddziału komandosów Wilki pułkownika Dukuskoffa w stosunku do Igora. Wysyłam za pośrednictwem snu kilka zabawnych scen do powieści Jacques'a.

– Nie trać na nich czasu – burczy Raoul – wszechświat czeka na ciebie!

A potem nachyla się nad moim uchem i szepcze:

– Poza tym śmiertelnicy często radzą sobie lepiej bez naszego udziału.

85. VENUS. LAT 17,5

Moje wymodelowane dzięki chirurgii plastycznej ciało zostało odnowione tak, jak się odnawia okazyjnie kupiony samochód. Wyklepana karoseria, remont silnika i kokpitu… Wróciłam do formy. Bez przerwy wcieram kremy w brzuch, uda i pośladki. Znów zaczynam uprawiać sport: pływanie, jogging, stretching. Powoli zaczynam też panować nad apetytem.

Odnalazłam drogę do studia fotograficznego. Zaczęłam od kontraktów na kampanie reklamowe przeróżnych produktów spożywczych, następnie zaczęli odzywać się przedstawiciele firm odzieżowych, aż wreszcie – haute couture! Typowa kariera top modelki.

Powrót na rynek sprawił, że wybiłam się wyżej, niż udało mi się dotrzeć poprzednio. Upadek w otchłań, jaki miał miejsce po moich pierwotnych sukcesach, wzmocnił mnie. Nie daję już sobie w kaszę dmuchać. Jestem szanowana.

Na chłopaka wybrałam sobie modela. Mimo iż pracujemy w tym samym zawodzie, on go nie znosi. Wstydzi się pozowania i defilowania na pokazach. Esteban twierdzi, że jest to dla niego tymczasowe zajęcie.

Wybrałam go ze względu na jego urodę. Jest bardzo piękny, w typie „latino". Dałam mu do zrozumienia, że jak tylko się nim znudzę, to wypluję go niczym pestkę wiśni. Ta perspektywa zamiast go odstraszyć, przywiązała go do mnie jeszcze bardziej. „Ách, Vénus, tilko ti mne rozumesz". Tak łatwo jest manipulować mężczyznami. Chyba już pojęłam, jak funkcjonują. Wystarczy jedynie, że kobieta przestanie być od nich uzależniona, a oni natychmiast zaczynają mieć ochotę zależeć od niej.

W łóżku Esteban jest niczym atleta żądny zwycięstwa w każdym biegu. Stara się ze wszystkich sił. Podejrzewam nawet, że stosuje doping. A wszystko to dla mojej przyjemności! Z początku utwierdzałam go w przekonaniu, że jest dobry, szybko jednak zrozumiałam, że lepiej będzie, jeśli pozostawię go w niepewności. Wciąż chcę więcej, a on to lubi.

Zasłużyłam sobie na to. Mam siedemnaście i pół roku i jestem cudowną istotą.

Dla odstresowania się zaczęłam palić. Papieros pozwala mi odpocząć, a nikotyna zmusza mnie do robienia sobie przerw w pracy. No i łączy ludzi. Mama też pali. Tylko kiedy razem palimy, podajemy sobie ogień, nie kłócimy się.

Mama mnie kocha, wiem, a mimo to czuję, że mnie wini za odejście taty. Wszystkie jej późniejsze przygody miłosne kończyły się katastrofą. Mam wrażenie, że gdy tylko ktoś jej wpadnie w oko, już zaczyna się szykować na porażkę. Jej towarzysze szybko zdają sobie z tego sprawę i to ich stresuje.

Muszę uwolnić się spod jej wpływu. Poza tym kiedy patrzę na przebieg jej kariery, stwierdzam, że nie mam czego zazdrościć. W swoim środowisku mama uważana jest już za „babcię". Dostaje oferty pracy wyłącznie od firm produkujących katalogi wysyłkowe.

W domu mama zaczęła tankować whisky i oglądać horrory. Totalny odlot.

Pojęłam już zasady rządzące tym biznesem. Łatwo wspiąć się na szczyt i równie szybko z niego spaść, lecz im wyżej się wespniemy, tym większa szansa na to, że nie spadniemy.

Muszę wspiąć się bardzo wysoko. Muszę zostać Miss Universe. Ten tytuł pozwoli mi zdobyć bezterminowe kontrakty z najlepszymi agencjami top modelek i na korzystanie z wdzięków najprzystojniejszych mężczyzn.

Bardzo dbam o swoją dietę. Jem dużo warzyw i owoców, by moje ciało pozostało jędrne. Piję też dużo wody mineralnej, eliminując cukier i tłuszcz.

86. JACQUES. LAT 17,5

Matura ustna z filozofii. Pytanie: „Czy istnieje wolność myśli?".

Po wysłuchaniu mnie egzaminujący mówi:

– Odnosisz się do zen, buddyzmu, taoizmu… Nie musimy szukać odniesień w Azji. Przeczytaj ponownie Montaigne'a, Spinozę, Nietzschego, Platona, a stwierdzisz, że oni też już wszystko zrozumieli.

Upieram się:

– W myśli wschodniej podoba mi się to, że opiera się ona na przeżytym doświadczeniu duchowym. Gdy mnich zen przez godzinę stoi nieruchomo, by opróżnić swoją głowę z wszelkich myśli, gdy jogin zwalnia oddech i bicie swojego serca, albo gdy taoista śmieje się aż do omdlenia, to nie są to tylko puste zdania, lecz doświadczenia.

Egzaminator wzrusza ramionami.

– Oczywiście, nie spieram się z tobą.

Mówiąc to, wygładza niewidzialną fałdkę na swojej eleganckiej marynarce.

Czuję wzbierającą we mnie falę złości. Zadawniona nienawiść nagle się uwalnia. On reprezentuje sobą wszystko, co od dzieciństwa tak mnie irytuje. Irytują mnie ci, którzy myślą, że zjedli wszystkie rozumy, których rozsadza pewność siebie i którzy nie chcą usłyszeć nic nowego, co mogłoby wytrącić ich z rytmu. Nauczyciel ma minę zadowolonego z siebie człowieka o maleńkiej władzy, zamierzającego ją wykorzystać, by nadać sens swojej egzystencji – zasmuca mnie ten widok.

Wybucham:

– Zadaje mi pan temat: „Czy istnieje wolność myśli?", a właściwie sam pan jej zabrania. Nie docenia pan oryginalności moich myśli. Chce pan po prostu sprawdzić, czy moje poglądy są podobne do pańskich, albo czy przynajmniej umiem je małpować.

– Spinoza powiedział coś, co idealnie tłumaczy twój błąd. Powiedział, że…

– Pańskie poglądy są tylko i wyłącznie bladą kopią wielkich myślicieli, na których się pan powołuje. Czy zastanawiał się pan kiedykolwiek, jakie są pana własne refleksje? Czy w całym swoim życiu miał pan jakieś własne przemyślenie? Nie. Jest pan zwykłym… zwykłym… (szukam odpowiedniej obelgi)… zwykłą kserokopiarką.

Wychodzę, trzasnąwszy drzwiami. Po raz pierwszy w życiu jawnie się zbuntowałem.

Czuję niesmak do samego siebie. Jakim sposobem ten nic nieznaczący nauczyciel zdołał wyprowadzić mnie z równowagi?

Nie zdałem matury. Będę musiał radzić sobie bez niej.

Czuję się coraz bardziej jak „samodzielny szczur". Wolę opuścić System.

Rodzice ganią mnie. Mają dość mojego lenistwa i kaprysów. Widzę przed sobą trzy wyjścia: walczyć, uspokoić się albo uciec.

Decyduję się na ucieczkę.

Nazajutrz rozbijam skarbonkę, przeliczam pieniądze zarobione na sprzedaży praw do moich opowiadań i wsiadam do pociągu jadącego do Paryża. Zabieram ze sobą kota Mona Lisę i komputer. W ciągu jednego popołudnia wynajmuję sobie małą kawalerkę na szóstym piętrze bez windy, w pobliżu Dworca Wschodniego. Łóżko zajmuje dziewięćdziesiąt procent powierzchni pomieszczenia.

Mona Lisa jest wściekła, bo nie mam tu telewizora. Skacze histerycznie po meblach. Wskazuje łapami kontakty i wejścia antenowe, tak jakbym sam ich nie widział.

Po kilku dniach spędzonych bez telewizora Mona Lisa wpada w odrętwienie. Nic nie je, ogania się od pieszczot, nie mruczy już wcale i parska, gdy tylko się do niej zbliżę.

Wczoraj znalazłem Mona Lisę martwą na stole, na którym mógłbym postawić telewizor… Grzebię jej ciało w zaroślach w parku miejskim. Zamiast kamienia nagrobnego wbijam w ziemię pilota od telewizora znalezionego w śmietniku. Następnie udaję się do schroniska dla bezdomnych zwierząt i adoptuję Mona Lisę II, która wygląda identycznie jak Mona Lisa I w młodości: to samo futro, to samo spojrzenie, ta sama postawa.

Tym razem nie popełniam już tego samego błędu. Z pieniędzy zaoszczędzonych na jedzeniu wpłacam pierwszą ratę na mały telewizor z promocji. Jest włączony od rana do wieczora i Mona Lisa przesiaduje przed nim, mrugając tęsknie oczami.