Выбрать главу

Tak, z pewnością mam swojego anioła stróża. Dziękuję ci, święty Igorze.

Wiem, że po powrocie do obozu zostanę wcielony do innego komanda Wilków i wyruszę na kolejne misje, podobne do tej tutaj. Wojna to jedyna rzecz, na jakiej się znam. Każdy ma coś, w czym jest dobry. Nakładam słuchawki na uszy i ponownie włączam Noc na Łysej Górze.

Nagle do moich uszu dociera wycie wilka. Czy to prawdziwe zwierzę? Nie. To Stanisław. Miał rację, nim także opiekuje się anioł stróż.

127. VENUS

Kolejne pięć na dziesięć. O wszystkim zadecyduje ostatnia ocena, przyznawana przez boksera.

– 10 na 10 – oznajmia.

Czy to możliwe? Nie przesłyszałam się?

Nagle moja średnia skacze do góry. Mam najlepszy wynik. Nie posiadam się z radości, lecz staram się opanować. Nie znam jeszcze wszystkich ocen. Inna dziewczyna może jeszcze wysunąć się na prowadzenie.

Jak we mgle, słyszę padające oceny. Jestem na czele, wciąż prowadzę. Udało się, nikt nie wypadł lepiej ode mnie.

Jestem… jestem… Miss Universe.

Całuję sędziów. Wszystkie kamery są skierowane w moją stronę. Cały kraj mnie zobaczy. Podają mi butelkę szampana, którym spryskuję wszystkich wśród błysków fleszy.

Wygrałam!

– Chciałabym podziękować przede wszystkim mojej mamie, bez której nigdy nie zdobyłabym się na odwagę, by podjąć tę długą drogę ku… doskonałości – mówię do mikrofonu.

W tej samej chwili czuję, że są to właściwe słowa, które pozwolą mi zyskać przychylność publiczności na widowni i przed telewizorami. Ale tak między nami, jeśli jest ktoś, komu powinnam podziękować, to tylko sobie.

Moje eksrywalki podchodzą, by mi pogratulować. Mama płacze z radości, a Esteban posyła mi całusy.

Następnie: wywiady, gratulacje, zdjęcia. Jestem wniebowzięta. Na zewnątrz ludzie rozpoznają mnie i proszą o autografy.

Wycieńczona wracam do hotelu z Estebanem, zapatrzonym we mnie bardziej niż zwykle. Wygrałam!

128. JACQUES

Przegrałem. Porażka na całej linii. Żaden wydawca nie chce moich Szczurów.

„Pisanie to nie profesja – mówi mi przez telefon tata. – Możesz mi wierzyć. Jestem księgarzem i doskonale wiem, że sprzedają się już tylko znani ludzie. Stań się najpierw sławny, a dopiero później napisz książkę. Zabrałeś się do rzeczy od złej strony".

Tylko Mona Lisa stoi wytrwale przy mnie w tych ciężkich chwilach. Czuje, że jestem osłabiony i zaczyna wątpić w moją zdolność dostarczania jej codziennej porcji jedzenia.

Kładę się do łóżka. Nazajutrz wstanę do pracy w restauracji, a następnie zajmę się czytaniem mojego manuskryptu.

Szczury w klatce zdają się ze mnie nabijać. Denerwują mnie. Za kogo one się uważają? W końcu to tylko szczury! Wypuszczam je do ścieków. Niech sobie radzą.

Mona Lisa pochwala to posunięcie znaczącym mruknięciem.

Siadam przed maszyną do pisania. Koniec z magią. Żadnej nadziei. Nigdy mi się nie uda. Muszę sobie odpuścić.

129. ENCYKLOPEDIA

KPW: Człowiek jest uzależniony od innych. Dopóki czuje się szczęśliwy, nie podaje tego uwarunkowania w wątpliwość. Jako dziecko uważa za normalne, że rodzina zmusza go do połykania znienawidzonych produktów spożywczych. W życiu dorosłym nie sprzeciwia się, gdy przełożony go poniża – taką ma pracę. W małżeństwie godzi się na to, by żona wciąż robiła mu wymówki. Jako obywatel nie widzi nic dziwnego w tym, że rząd dąży do obniżenia jego mocy nabywczej – przecież to rząd, na który głosował.

Człowiek nie tylko nie widzi, że próbuje się go stłamsić, lecz także uważa, że rodzina, praca i system polityczny to formy „wyrażania osobowości" niezbędne mu do życia.

Wielu ludzi gotowych jest walczyć do ostatniej krwi, aby tylko nie pozbawiono ich kajdan. My, anioły, zmuszone jesteśmy od czasu do czasu prowokować tak zwane nieszczęścia, które tu, w górze, nazywamy KPW – „kryzysem podawania w wątpliwość". KPW może przyjąć różnorakie formy: wypadku, choroby, rozbicia rodziny, zawodu w życiu profesjonalnym.

Kryzysy przerażają śmiertelników, lecz przynajmniej usuwają tymczasowo odruchy warunkowe. Bardzo szybko człowiek ponownie wyrusza na poszukiwanie nowego więzienia. Rozwodnika ciągnie do małżeństwa. Zwolniony z posady przyjmuje ofertę jeszcze bardziej uciążliwej pracy. Mimo to pomiędzy chwilą wywołania KPW a znalezieniem nowego więzienia następuje okres, w którym śmiertelnik potrafi trzeźwo spojrzeć na świat. Przez moment rozumie, czym jest prawdziwa wolność. Nawet jeśli do tej pory się jej bał.

Edmund Wells,

Encyklopedia wiedzy względnej i absolutnej, tom IV

130. LOT KOSMICZNY. POWRÓT

Wracamy do Raju.

Ależ moi klienci się zmienili przez tak krótki okres! Można by rzec, że dojrzewają szybciej, gdy się ich nie ma na oku. Venus wyleczyła się z anoreksji i bulimii i zdobyła tytuł Miss Universe. Tym lepiej, zresztą sam miałem zamiar jej go załatwić. Igor wydostał się z zakładu dla psychicznie chorych i został bohaterem wojennym. Tylko Jacques pozostaje w tyle, nie umie się odnaleźć. Całe dnie spędza przylepiony do telewizora, a to nie wróży nic dobrego.

Edmund Wells jak zwykle pojawia się w nie najlepszym momencie. Wzdycha:

– Bardzo się na tobie zawiodłem, Michaelu. Pokładałem w tobie wielkie nadzieje, a ty wszystko psujesz…

– Jestem tu nowy, dopiero teraz zaczynam pojmować, jak funkcjonują ludzie.

Mój instruktor wciąż patrzy na mnie z powątpiewaniem.

– Ach tak, jak się udał spacer w przestrzeni kosmicznej?

A więc wie. Protestuję:

– Prócz Jacques'a Nemroda, który zawsze wlókł się nieco w tyle, moi klienci radzą sobie całkiem nieźle.

– Mój biedny Michaelu – powiada Edmund Wells – jest jeszcze wiele rzeczy, które muszę ci wytłumaczyć. Zauważyłeś, że w pobliżu Ziemi kręcą się wędrujące dusze?

– Nie… To znaczy…

Wie też zatem o naszej wizycie u Papadopulosa.

– Zauważyłeś może, że owe wędrujące dusze lepiej dogadują się z ludźmi niż my, a to dlatego, że znajdują się bliżej nich.

– Tak… ale…

– A więc gdy klient odmawia modlitwę, a w pobliżu nie ma akurat anioła stróża, który mógłby ją przyjąć, jak myślisz, co się dzieje?

– …Zajmuje się nią wędrująca dusza?

– W istocie. I wierz mi, dusze cieszą się z tego niezwykle, że mogą oddać komuś przysługę zamiast nas. To prawdziwe zgagi. Tam, gdzie anioł stróż nie dopisze, wciska się wędrująca dusza. Co ty sobie myślisz, Michaelu? Że Igor i Venus po prostu mieli szczęście? Nie. Modlili się, a jakaś wędrująca dusza pośpieszyła, by odwalić twoją robotę. Teraz żeruje na tym uczynku.

Mój instruktor zdaje się szczerze zmartwiony.

– To dlatego za każdym razem, gdy mam taką możliwość, powtarzam ludziom: „Nie wzywajcie duchów, nie wchodźcie w trans, unikajcie mediów i wszystkich tych, którzy twierdzą, że kontaktują się z zaświatami. Nie módlcie się byle jak, nie szukajcie swoich aniołów stróżów – oni sami wiedzą, jak was odnaleźć. Nie próbujcie dowiedzieć się, czym jest wudu, szamanizm i czarnoksięstwo. Myślicie, że umiecie manipulować innymi, a tak naprawdę sami dajecie sobą manipulować. Każda pomoc ma swoją cenę".

W spojrzeniu mojego nauczyciela odczytuję, że naprawdę się na mnie zawiódł.

– Co mam zrobić, żebyś mi wybaczył? Jak naprawić to całe zło? – szepczę.

– Jestem za ciebie odpowiedzialny, Michaelu – wzdycha Edmund Wells. – Nie znalazłszy cię, zakasałem rękawy i wziąłem się do pracy. Uwolniłem twoich klientów od wędrujących dusz, które ich obsiadły. „Odrobaczyłem" ich. Ale od teraz uważaj! Twoich dwóch „zwycięzców" myśli, że wystarczy wezwać cię, a wszystko potoczy się po ich myśli. Igor nazywa cię nawet świętym Igorem. Wyobraża sobie, że każdy człowiek ma swojego anioła – patrona, który nosi jego imię.

Edmund Wells unosi się nieco w górę.

– Nadejdzie dzień, w którym Igor, Jacques i Venus dołączą tutaj do ciebie i spojrzą ci w oczy. Ta chwila będzie dla ciebie straszna, gdyż wtedy dowiedzą się, kim jesteś, a ty będziesz musiał tłumaczyć się przed nimi.

Zawstydzony pochylam głowę.

– Jeszcze jedno. Nie słuchaj złych uczniów. Nie należy równać w dół. To nie oni będą się tłumaczyć za ciebie przed twoimi klientami.

Edmund Wells robi znaczący ruch głową w stronę Raoula, który lata w pobliżu.

– Na szczęście, Michaelu, dostałeś na starcie dobre dusze. Nie jest jednak powiedziane, że przy kolejnym rozdaniu będzie podobnie. Zazwyczaj jest tak, że gdy nie uda nam się z pierwszymi klientami, przy kolejnych zdajemy sobie sprawę, jak dobrze trafiliśmy za pierwszym razem.

Cały się kulę. Jego spojrzenie sprawia, że mam ochotę zamienić się w małą myszkę.

Dla śmiertelnika przegrać, to znaczy zostać zmuszonym do reinkarnacji. Dla anioła… dostać nowych klientów.