Wzięliśmy wspólnie udział w wielu misjach, o których nikt nigdy nie wspomni w podręcznikach do historii, za to które świetnie nadawałyby się na kanwę filmów z moimi amerykańskimi idolami, takimi jak Sylvester Stallone czy Arnold Schwarzenegger.
Stanisław stał się moją prawą ręką, to on karci Wilki, które nie spełniają dostatecznie szybko moich rozkazów, albo które nie rozumieją mnie w pół słowa. Jest bardzo skuteczny. Jak tak dalej pójdzie, wkrótce już wcale nie będziemy musieli używać słów, by się porozumieć – będziemy połączeni ze sobą telepatycznie.
Kiedyś spotkałem człowieka, który powiedział: „Cieszę się, że zostałem Wilkiem, bo jak do tej pory nigdy mi się nie szczęściło". Odpowiedziałem mu, że ludzie, którym nie sprzyja szczęście, nie mają czego szukać w naszej grupie i wywaliłem go.
Myślę, że w życiu ważne są trzy czynniki: talent, szczęście i praca. Gdy sprzyjają nam dwa z nich, mamy szansę odnieść sukces. Wystarczy praca i szczęście, nawet jeśli nie ma się talentu. Talent i praca mogą wynagrodzić brak szczęścia. Talent i szczęście pozwalają uniknąć pracy. Najlepiej jednak posiadać wszystkie trzy. Żądam więc od moich Wilków, by prócz naturalnej zręczności i ciągłego treningu, regularnie podtrzymywali poziom swojego szczęścia.
Zapoznałem ich z moją nową teorią: każdy z nas ma swojego anioła stróża.
Kiedy coś nie gra, trzeba bez wahania pomodlić się do niego. Stanisław opowiedział kilka anegdotek o tym, jak jego anioł stróż ocalił go od niebezpieczeństwa. Myślę, że dzięki temu moje Wilki przyswoiły sobie podstawy mistycyzmu.
Wataha sieje wokół spustoszenie. Tym większe, że przeciwnicy ufają wyłącznie swojemu sprzętowi wojennemu. Owieczkom wydaje się, że obronią ich radary, miny i nowe strzelby szturmowe, które otrzymali od wrogów Rosji. Biedni naiwniacy. Którykolwiek z moich Wilków gołymi rękoma jest w stanie dokonać tego, co wy i wasze elektroniczne roboty. Bo jest w nas wściekłość i pasja, a żadne urządzenie tego nie ma.
Na mojej piersi pojawia się coraz więcej medali, co w moim kraju wiele znaczy. Straciłem kilku chłopców, którym zabrakło szybkości w najważniejszym momencie. Naturalna selekcja, jak mawiał Darwin. Słabsi giną szybciej.
Moi komandosi podziwiają mnie i szanują, choć trochę się mnie boją. Bardzo bym chciał, żeby któregoś dnia ktoś mnie pokochał. Chciałbym zakochać się z wzajemnością w zwyczajnej dziewczynie.
Być może musiałbym w tym celu zdobyć jeszcze więcej medali. Medale robią wrażenie na dziewczynach.
Spodobałyby się Venus. Znów zobaczyłem jej zdjęcie w gazecie, w którą owinięta była amunicja. Podobno zdobyła tytuł Miss Universe.
137. VENUS. 21 LAT
Odkąd zostałam Miss Universe, ze wszystkich krajów otrzymuję zaproszenia na pokazy mody, sesje zdjęciowe i wywiady w telewizji. Wszyscy chcą usłyszeć moje zdanie na każdy temat. Jak gdyby bycie najpiękniejszą równało się z byciem inteligentną… Billy Watts, mój agent – musiałam kogoś zatrudnić – radzi mi, bym mówiła, co mi tylko przyjdzie do głowy. Przecież skoro się nie znam na tych wszystkich sprawach, to i tak nie ma znaczenia, co powiem. I muszę przyznać, że to działa. Nawet całkiem dobrze. Najwyraźniej ludzie lubią spontaniczność. Spytałam, czy fakt, że nie mam pojęcia, o czym jest mowa, nie stanowi problemu, lecz Billy zapewnił mnie, że wręcz przeciwnie: prości ludzie „rozpoznają się" w mojej „ignorancji". I nagle okazuje się, że nawet politycy mnie cytują: „Jak słusznie mówi Venus Sheridan…”.
Bawi mnie to. Nie mam nawet matury, ale absolwenci Harvardu powołują się na moje słowa! Ci politycy naprawdę już nie wiedzą, co robić, by zbliżyć się do ludu.
À propos wojny w Czeczenii wyraziłam swego czasu opinię, że to źle i wszystkim bardzo się to spodobało. Ogólnie rzecz biorąc, moja opinia powstaje w trakcie odpowiedzi na zadawane mi pytania. Najpierw wyrażam swoje zdanie spontanicznie, a dopiero później zastanawiam się nad całą kwestią. Może się to wydawać głupie, ale działa. Zdałam sobie w ten sposób sprawę, że jestem przeciwna wojnie, czyli generalnie przeciwna przemocy, zanieczyszczaniu środowiska, biedzie i chorobom.
Jestem też zdecydowanie przeciwko głupocie, złości i brzydocie. Jestem gotowa podpisać wszystkie petycje z tym związane.
Co do małych fok, to muszę się zastanowić. Jeśli otacza się je nadmierną ochroną, tracą biedni Eskimosi, którzy utrzymują się z polowań na te zwierzęta. Na temat liberalizacji lekkich narkotyków, zakazu noszenia broni i zniesienia kary śmierci muszę dłużej pomedytować. Nie umiem jak na razie rozróżnić, kto w tej bajce jest dobry, a kto zły, obiecuję jednak wkrótce wydać swój werdykt. Pewna dziennikarka spytała, na którego z kandydatów zagłosuję podczas wyborów, na republikanina czy na demokratę. Odpowiedziałam: „Na tego, który lepiej się ubiera". To także się spodobało. Dziennikarze stwierdzili, że nie można mojej uwagi traktować dosłownie. W telewizji zilustrowano moją wypowiedź zdjęciami tyranów Trzeciego Świata, przy czym nietrudno było się zorientować, że ci ludzie są bardzo, ale to bardzo źle ubrani.
Wprowadziłam się do ślicznego loftu w modnej dzielnicy i widuję się z mamą tylko raz w tygodniu. Trochę jej odbija. Za dużo pije i za często zmienia partnerów. Ja także zawieram sporo znajomości, ale umiem się nie angażować. Lubię pogrywać sobie z moimi kochankami.
Z początku czułam się w obowiązku znajdywać mniej lub bardziej sensowne wymówki: „Kocham innego" albo „Nie znoszę twoich przyjaciół". Teraz już się tak nie staram. „Już mnie nie bawisz" powiedziane z obrażoną miną musi im wystarczać.
Jedynym ciemnym punktem na tym idyllicznym obrazku jest fakt, że coraz częściej męczy mnie migrena. Byłam u wielu lekarzy, lecz żaden z nich nie potrafił mi pomóc. Nie mogą zrozumieć, co mi dolega.
Coraz więcej palę. To nieco uśmierza ból głowy. By zasnąć, potrzebuję coraz większych dawek środków nasennych.
Ataki lunatyzmu pojawiają się naprzemiennie z migrenami. Tak czy owak nadal ufam swoim snom.
Telefon. Billy Watts oznajmia mi, że jestem brana pod uwagę przy wyborze twarzy jednej z bardziej znanych marek francuskich perfum. Szykuje się kontrakt stulecia. Skaczę z radości. Jeśli uda mi się podpisać tę umowę, będę mogła przestać martwić się o pieniądze do końca moich dni. Jest jednak pewien szkopuł. Billy Watts twierdzi, że drugą kandydatką na tę posadę jest Cynthia Cornwell. Jestem wściekła. Cynthia Cornwell jest moją główną rywalką. Jest czarna, tak jak ja. Wysoka. Częściowo poprawiona, jak ja. Uśmiecha się tak samo jak ja. I… jest młodsza. Ma zaledwie siedemnaście lat, a to może przeważyć szalę.
Billy Watts uważa jednak, że powinnam być dobrej myśli. Ludivine, jego medium, powiedziała mu, że to ja wygram.
Jeśli o mnie chodzi, chętnie zaufam jakiemuś medium, ale nie w sprawach dotyczących koncernów kosmetycznych. Znam urzędasów, którzy zarządzają tymi przedsiębiorstwami. Zawsze promują młodość. Wiem, że będą woleli Cynthię. Poza tym ja stałam się już nieco opatrzona w mediach i w wieku dwudziestu jeden lat uchodzę niemal za człowieka instytucję, Cynthia ma zaś tę zaletę, że jest dopiero wschodzącą gwiazdą.