Выбрать главу

Sporo czasu spędzamy w łóżku. Moja pani doktor to uwielbia. Dużo też rozmawiamy. Opowiada mi o swoim spotkaniu z pewną peruwiańską hipnotyzerką, Nathalie Kim, która zaproponowała jej powrót do przeszłości. Dowiedziała się dzięki niej, że w swoim poprzednim wcieleniu była francuską pielęgniarką, Amandine Ballus, towarzyszącą ludziom w ich podróży do granicy śmierci. Wtrącam, że ja z kolei mam wrażenie, że kochałem ją już w moim poprzednim życiu.

Całujemy się.

Kiedy kocham się z Tatianą, chciałbym móc wtopić się w nią i zmienić w płód w jej brzuchu. Wybrałem ją nie tylko jako kobietę, lecz także jako matkę. Chcę cały w nią wniknąć, chcę, żeby nosiła mnie w sobie przez dziewięć miesięcy, żeby karmiła mnie piersią, przewijała, dawała mi jedzenie na łyżeczce i uczyła czytać.

Cóż za piękne życie! Zaprzestałem pokera. Nie mam już ochoty na wizyty w obskurnych kasynach. Po tylu cierpieniach mam chyba prawo do odrobiny odpoczynku i przyjemności.

Wasyl odwiedza nas od czasu do czasu, zjadamy wtedy rodzinną kolację. Opowiada mi o swojej pracy, która coraz bardziej go pasjonuje. Odkąd zaszczepił swojemu programowi strach przed śmiercią, z obawy przed zniknięciem ten rozwinął w sobie nowe zmysły. Gdy tylko komputer zostaje podłączony do sieci, program od razu zaczyna działania, które mają na celu rozmnożenie się.

– Dąży do nieśmiertelności – żartuje Wasyl.

Mój przyjaciel jest prawdziwym geniuszem. Mówi o swoich komputerach, jakby opowiadał o żywych stworzeniach. Przyniósł mi najnowszą wersję programu do gry w pokera, który teraz nie tylko umie blefować, lecz także daje wyraz swojemu strachowi.

– Naprawdę boi się przegrać?

– Wierzy, że przez przegraną zbliża się do śmierci. Ten program to dwunasty egzemplarz należący do nowej generacji oprogramowań, które same się powielają. Grają między sobą i testują swoje możliwości, najsilniejsze rozmnażają się, a najsłabsze – znikają. Już nawet nie interweniuję. Same dokonują selekcji, a są w tym coraz lepsze i… coraz bardziej przestraszone.

– A zatem lęk miałby być przyczyną ich ewolucji?

– Kto wie? Może naszej także? Kiedy jest się zadowolonym ze swojego życia, nie ma powodu, żeby się zmieniać.

Rozgrywam kolejną partię pokera z programem. Tym razem maszyna mnie pokonuje. Próbuję ponownie i znów przegrywam. Jestem uparty i chcę grać dalej, niestety maszyna nagle się psuje.

– Te niewyjaśnione awarie to mój główny problem – przyznaje mój przyjaciel. – Mam wrażenie, że ktoś stara się powstrzymać nasze odkrycia.

Wasyl proponuje, że zastąpi swoją maszynę i sam ze mną zagra. Obiecałem już jednak Tatianie, że nie będę więcej grał w pokera z ludźmi. Moja lekareczka pojawia się i bierze mnie w ramiona. Głaszcze mnie po plecach. Nie spodziewałem się, że coś tak pięknego może pojawić się w moim życiu, które do tej pory było jednym wielkim pasmem nieprzyjemności.

158. ENCYKLOPEDIA

O ZNACZENIU BIOGRAFA: Ważne jest nie to, co zostało osiągnięte, lecz to, co o tym napiszą biografowie. Przykład: odkrycie Ameryki. Nie dokonał go Krzysztof Kolumb (gdyż wtedy kontynent ten nazwano by Kolumbią), lecz Amerigo Vespucci.

Za swojego życia Krzysztof Kolumb był uważany za człowieka przegranego. Przemierzył ocean, chcąc dotrzeć do kontynentu, którego nie udało mu się znaleźć. Istotnie dobił do brzegów Kuby, Haiti i wielu jeszcze innych wysp Pacyfiku, nie wpadł jednak na pomysł, by poszukać lądu nieco bardziej na północy.

Za każdym razem, gdy wracał do Hiszpanii ze swoimi papugami, pomidorami, kukurydzą i czekoladą, królowa pytała go: „Czy w końcu znalazł pan Indie?", a on niezmiennie odpowiadał: „Już wkrótce, już wkrótce". W końcu królowa straciła do niego zaufanie i Kolumb wylądował w więzieniu, oskarżony o malwersację. Dlaczego więc wiemy wszystko o życiu Krzysztofa Kolumba, a niemal nic o losie Vespucciego? Dlaczego w szkołach nie uczy się o „odkryciu Ameryki przez Ameriga Vespucciego"? Po prostu dlatego, że nie miał on biografa, Kolumb zaś tak. Syn Krzysztofa Kolumba stwierdził bowiem kiedyś: „To mój ojciec odwalił największą robotę, zasługuje na uznanie", po czym zaczął pisać książkę o jego życiu.

Nikomu nie zależy na prawdziwych wyczynach, liczy się jedynie talent relacjonującego je biografa. Amerigo Vespucci być może nie miał syna, lub też ten nie uznał za stosowne unieśmiertelnić ojcowskie osiągnięcia.

Jeszcze inne wydarzenia znalazły swoje miejsce w historii tylko dzięki chęci co najwyżej kilku osób. Kto wiedziałby dziś, kim był Sokrates, gdyby nie Platon? Albo Jezus, gdyby nie apostołowie? Albo Joanna d'Arc, stworzona na nowo przez Micheleta, żeby Francuzi odzyskali chęć do walki z pruskim najeźdźcą? Henryk IV? Jego istnienie zostało nagłośnione przez Ludwika XIV, który chciał w ten sposób zyskać sobie prawo do odziedziczenia tronu.

Tak myślą wszyscy wielcy tego świata: nieważne, czego dokonacie, jedynym sposobem, by zapisać się w historii, to znaleźć sobie dobrego biografa.

Edmund Wells,

Encyklopedia wiedzy względnej i absolutnej, tom IV

159. VENUS. 23 LATA

Kręcenie filmu jest strasznie nudne. Całymi godzinami drepczę w miejscu, zanim usłyszę „Cisza! Kamera! Akcja!", które to słowa sprawiają, że coś wreszcie zaczyna się dziać. Mam już w zwyczaju zajmowanie sobie krzesła zaraz po przyjściu na plan. Kino to wielka lekcja cierpliwości. Ci, którzy zapomną o zarezerwowaniu sobie jakiegoś siedziska, zmuszeni są stać całe wieki.

Nie sądziłam, że na tym właśnie polega kino: na szukaniu sobie krzeseł i czekaniu.

Kiedy wreszcie nadchodzi moja kolej, zawsze wydarza się coś, co komplikuje całą operację: hałas lecącego w oddali samolotu, nitka na obiektywie bądź niespodziewany deszcz.

Chwile, kiedy spływa na mnie natchnienie aktorskie, nie zostają zarejestrowane, bowiem wtedy partnerujący mi Richard ma akurat pustkę w głowie albo asystent zapomina o przygotowaniu odpowiedniej ilości taśmy filmowej do nakręcenia sceny do samego końca. Na dłuższą metę jest to dość irytujące.

Wokoło wszyscy wrzeszczą. Reżyser nie zna innego sposobu porozumiewania się z ludźmi jak tylko poprzez agresję słowną. Nawet do mnie odzywa się tylko po to, żeby zrobić jakąś uwagę: „Mów wyraźniej". „Nie odwracaj się plecami do kamery". „Uważaj, twoja ręka jest w polu widzenia". „Idź dokładnie po markerach na ziemi". Albo wreszcie: „Nie rób takiej miny, wyglądasz na wściekłą".

Ach, ten reżyser…

Nigdy wcześniej nikt mnie tak nie traktował. W ciągu całej długiej kariery modelki żaden, nawet najbardziej histeryczny dyktator mody nie odnosił się do mnie z takim brakiem szacunku. Gram już w drugim filmie, lecz zastanawiam się, czy to aby na pewno zajęcie dla mnie.

Richard jest bardzo nerwowy. Przeszkadzam mu w podrywaniu dziewcząt z planu, jak to ma w zwyczaju. Nudzi mu się więc i coraz częściej się kłócimy. Ktoś powiedział: „W małżeństwie przez trzy miesiące się kochamy, trzy lata się kłócimy, a przez trzydzieści znosimy nawzajem".

Zabawiam się, rysując. Na małych karteczkach pojawiają się zawsze dwie osoby trzymające się za ręce. Nie mam pojęcia, dlaczego w kółko rysuję to samo. Może uzewnętrzniają się tak moje marzenia o idealnym związku? Kto wie…

Przyglądam się sobie w lustrze. Mam wszystko, czego sobie życzyłam. Jestem szczęśliwa, dlaczego jednak nie umiem się tym cieszyć?