Выбрать главу

Tomek poczuł się, jakby ktoś przekuł wielki balon, który trzymał nadmuchany w brzuchu. Powietrze uszło z niego z impetem, a głaz spadający z serca niemalże przyprawił o ból w krzyżu.

Nagle usłyszeli głośne trzaśnięcie drzwi, oraz urwane, wycedzone przez zęby przekleństwo. Obaj nastroszyli się jak psy wartownicze i zaczęli nasłuchiwać, wpatrując się w nieokreślony punkt przed sobą. Kuba jako pierwszy wstał i pokazał gestem dłoni, że Tomek ma zostać na swoim miejscu. Przeładował cicho broń, korzystając z magazynka zabranego zabitemu wcześniej policjantowi i skradając się, podszedł do drzwi. Wyjrzał na korytarz, po czym błyskawicznie wrócił do chłopaka. Ukucnął przy nim, podał mu pistolet i powiedział:

– Stań przy drzwiach i celuj w korytarz. Jak ktoś się w nich pojawi, nie strzelaj od razu, ale poczekaj, aż podejdą bliżej – wyszeptał, w międzyczasie składając glauberyta, najciszej jak potrafił.

Jego ruchy były opanowane i schematyczne, co zważywszy na sytuację, w jakiej przyszło mu działać – było co najmniej godne podziwu. Po kilkunastu sekundach glauberyt i imperator były już złożone, załadowane i odbezpieczone. Tomek cały czas wpatrywał się w korytarz, ale na pytające spojrzenie Kuby tylko wzruszył ramionami. Nie pojawiło się nic podejrzanego. Mężczyzna wykorzystał to i podszedł do śpiącej żony.

– Kochanie, musisz wstać – powiedział, delikatnie potrząsając ją za ramię.

Natalia otworzyła swoje wielkie, niebieskie oczy i spojrzała na męża przerażonym wzrokiem.

– Znaleźli nas? – zapytała cicho, widząc palec wskazujący na ustach Kuby.

– Tak – odpowiedział krótko i rzeczowo. W takich sytuacjach nie ma co owijać w bawełnę. Zwłaszcza jeżeli za chwilę najprawdopodobniej będzie trzeba walczyć o własne życie.

– Zombie? Jak? Przecież się zabarykadowaliśmy – powiedziała zaskoczona, wstając z podłogi. Przeciągnęła się jak kotka, a Kuba widząc to, poczuł przyjemne mrowienie w podbrzuszu. Instynkt samca działał nawet w sytuacji zagrożenia. Żeby nie było.

– Nie. Ludzie – powiedział krótko.

Natalia i Tomek spojrzeli na niego zaskoczeni. Skoro to nie zombie wkroczyli do wnętrza, tylko zwykli ludzie, to dlaczego Kuba zachowuje się tak dziwnie?

– Później wam to wytłumaczę – powiedział, widząc ich miny.

Podszedł do drzwi, wychylił się i krzyknął:

– Rzućcie broń i oprzyjcie się rękami o ścianę! – jego donośny głos odbił się echem od pustego komisariatu. Odpowiedział mu odgłos potrącanych krzeseł, biurek i kroków świadczący o tym, że obcy błyskawicznie przeorganizowali się i zajęli bezpieczne pozycje. Do jego uszu doleciała seria wymienianych między sobą przekleństw i pytań, jednak poza tym nie doczekał się oficjalnego komunikatu.

Kuba odetchnął głęboko i ponownie krzyknął:

– Wkroczyliście uzbrojeni na teren komendy policji, rzućcie broń i oprzyjcie się rękami o ścianę, bo otworzymy ogień!

Tym razem odpowiedź była nieco inna. Głośny huk wystrzału przegalopował przez budynek, a sam pocisk odbił się rykoszetem kilka centymetrów od twarzy policjanta. Ten błyskawicznie schował się z powrotem w pomieszczeniu i głośno zaklął. Tomek i Natalia patrzyli na niego przerażeni, nie wiedząc, ani co robić, ani co myśleć.

– Bierzcie broń – rozkazał – Natalia, podaj mi glauberyta. Tomek, weź strzelbę – kontynuował, gdy przerwał mu okrzyk:

– Hej! Nie szukamy kłopotów! – doleciało z głębi korytarza. – Wróciliśmy po parę naszych rzeczy, pozwólcie nam przejść, to nikomu nic się nie stanie!

Kuba zastanowił się przez chwilę. Zaryzykował błyskawiczne zerknięcie na korytarz i zobaczył, jak jeden z napastników się przemieszczał, zmniejszając dzielący obie grupy dystans. A więc atakowali, mimo obwieszczenia, że nikomu nic się nie stanie. Zresztą wcześniejszy strzał tylko to potwierdza. „Chcą, byśmy się poddali, a jak wyjdziemy z pomieszczenia, to albo nas zastrzelą, albo rozbroją i wezmą do niewoli” – pomyślał policjant. I wtedy nagle doznał olśnienia. Puzzle wskoczyły na swoje miejsce i spowodowały, że krew zaczęła szybciej krążyć w żyłach.

– To oni zastrzelili policjantów, których tu znaleźliśmy. Oni też zrabowali broń, ale nie dali rady unieść wszystkiego, więc wrócili teraz po resztę – powiedział do Natalii i Tomka. W ich oczach dostrzegł błysk zaciętości i strachu zarazem.

Jeżeli zabili policjantów, to nie zawahają się przed zastrzeleniem zwykłych obywateli.

– Odejdźcie, to nikomu nic się nie stanie! – krzyknął Kuba.

– Posłuchaj, kolego, spierdalajcie, póki macie na czym. Jasne? – błyskawiczna i cięta riposta nie pozostawiła wątpliwości co do intencji przybyszów.

– Nie, to wy posłuchajcie! – wydarł się Kuba. – Mówi inspektor Jakub Drejer, Biuro Kryminalne Komendy Głównej Policji. Rzućcie broń!

Zapadła głucha cisza. Funkcja Kuby zdecydowanie zmieszała napastników, jednak bardzo szybko odzyskali rezon:

– Patrzcie, jeszcze jeden został! – wesoło krzyknął któryś z nich, co raczej nie wróżyło niczego dobrego. Następne sekundy tylko to potwierdziły.

W stronę wejścia do biura poleciało kilkanaście pocisków, a za nimi kilka przekleństw. Gdyby bluzgi mogły zabijać, cała trójka już by zapewne nie żyła. Natalia i Tomek skulili się ze strachu na podłodze, ale szybko podeszli do ściany, którą wskazał im policjant. Kuba błyskawicznie oszacował, że przeciwnicy mają co najmniej dwie bronie automatyczne, strzelbę i na pewno dwa lub trzy pistolety. Co znaczy, że jest ich sześciu lub pięciu. Jedna wysoka para, wysoka karta i dość słaba trójka albo para. Z futryny sypały się kawałki drewna, jednak żaden zabłąkany rykoszet na szczęście nikogo nie trafił. Opatrzność, o ile takowa istnieje, czuwała nad nimi. Przynajmniej na razie. Przy odrobinie szczęścia wszyscy napastnicy okażą się bandą debili, którzy dorwali się do zabawek przeznaczonych dla dorosłych. Zamiast postawić ogień zaporowy i podejść do drzwi, każdy strzelał jednocześnie, co całkowicie mijało się z celem. „Czyli raczej debile” – pomyślał mężczyzna. Miał w ręku dwie różne karty, ale reszta leżała na stole. Wszystko mogło się zdarzyć. Pora odkryć flopa. Wziął głęboki oddech, czekając, aż przestaną strzelać, i gdy to nastąpiło, wychylił się zza drzwi. Wszedł do gry.

Pierwszy z napastników był strasznie zaskoczony, gdy kula wystrzelona z walthera przeszyła jego klatkę piersiową, centralnie w miejscu styku żeber. Kuba zdążył jeszcze zobaczyć grymas niedowierzania na jego twarzy. Strzelba upadła na ziemię obok ciała. Ułamek sekundy później seria puszczona z glauberyta, tkwiącego w drugim ręku Kuby, trafiła innego faceta odpowiednio w żołądek, klatkę piersiową i policzek, nim ten zdążył zniknąć za ścianą. „A jednak chcieliście nas podejść, zasrańcy” – pomyślał Kuba. Przebiegł przez korytarz i dał nura za metalowe szafki na dokumenty. Blacha i tkwiąca za nimi biurokracja pochłonęły ołów przeznaczony dla policjanta. Dwóch odpadło. Kuba podbił stawkę, ale w grze była jeszcze mocna para i pozostałości po trójce, czyli w sumie dwie pary.

Zobaczmy, co nam pokaże turn.

Wychylił się, żeby zrobić tę samą sztuczkę co przed chwilą. W ostatnim momencie udało mu się schować. Zauważył bowiem, że próbują go obejść z dwóch stron naraz. Tego nie przewidział, a powinien. „Szybko się uczą, skurwysyny” – pomyślał. Zagrali wysoko, a on nie może ani spasować, ani czekać. Trzeba podbić stawkę, pula robił się naprawdę ciekawa. Wychylił rękę z pistoletem maszynowym i puścił serię w miejsce, gdzie – jak mu się wydawało – powinien stać przeciwnik, zachodzący go od lewej. Kilka kul nie odbiło się od ściany, a to, że utkwiły w czymś miękkim i organicznym, potwierdził jęk bólu. Dobrze, kolejny odpadł. Wiedząc, że jedna ze stron jest wolna, Kuba zdecydował się na kolejne podbicie stawki. Wybiegł zza szafki i skierował się z powrotem w kierunku biura, w którym została Natalia i Tomek. Jednak uporczywy ogień, prowadzony przez napastników, nie pozwolił mu dotrzeć do celu. Mężczyzna zanurkował w przeciwległym biurze. Zakrawało na cud, że udało mu się wyjść z tego wszystkiego bez chociażby draśnięcia.