– Chcesz powiedzieć, że jest szalony?
– Okrutny – odezwał się Connor z przedniego siedzenia. – Znam go od wieków. Całym sobą nienawidzi śmiertelnych.
– I robi coś dziwnego ze swoim karkiem. – Ian skręcił w prawo. – Okropne.
– Nie znasz tej historii? – zdziwił się Szkot.
– Nie. – Ian zerknął na niego. – A co się stało? Connor usiadł tak, że widział wszystkich pasażerów.
– Jakieś dwieście lat temu Ivan nadal mieszkał w Rosji. Zaatakował wioskę – nie dość, że żywił się ludzką krwią, to jeszcze ich torturował. Wieśniacy znaleźli jego trumnę na poddaszu starego młyna. Poczekali, aż zaśnie, i usiłowali go zabić.
Laszlo pochylił się zaintrygowany.
– Przebili go kołkiem?
– Nie, biedacy nie mieli pojęcia, jak się do tego zabrać. Myśleli, że wystarczy zakopać trumnę, więc zanieśli ją na poświęconą ziemię, na cmentarz, i zakopali pod wielkim posągiem anioła zemsty. Nocą Ivan usiłował wydostać się z grobu. Tak obluzował ziemię, że posąg przewrócił się i złamał mu kark.
– Och. – Shanna się skrzywiła. – Fuj.
– Nie ma co drania żałować – odparł Connor. – Zamiast nastawić sobie kark, wpadł w szał i wymordował całą wioskę. A kiedy jego ciało leczyło się podczas snu, kark nie był nastawiony. I tak już zostało.
– Dobrze mu tak – sapnął Ian. – Zasłużył sobie na to.
Nie wiedziała, czy jej problemy skończą się ze śmiercią rosyjskiego wampira. A jeśli mafia wynajmie kogoś innego? Z jej powodu rozpęta się wojna wampirów. Wtuliła się w fotel. Beznadziejna sytuacja.
W swojej sypialni w rezydencji Romana musiała spojrzeć prawdzie w oczy – bardzo ją pociąga wampir.
Zerknęła na poduszkę, na której spał. Nic dziwnego, iż myślała, że nie żyje. Za dnia naprawdę umierał, ale w nocy funkcjonował normalnie. I pił krew. Pracował z pasją w laboratorium; obdarzony geniuszem naukowym, pragnął chronić podwładnych. A kiedy miał ochotę, uprawiał wampiryczny seks. Z haremem. Ze wszystkimi naraz. Teraz chce się dobrać do niej?
Jęknęła. Co za dziwny dylemat. Zamknęła drzwi, gdy Connor przyniósł jej tacę z jedzeniem, ale mury nie powstrzymają Romana przed wtargnięciem do jej umysłu. Bardzo ekscytujące przeżycie, powiedział.
Odstawiła tacę na podłogę, sięgnęła po pilota. Nie będzie myśleć o seksie. Ani o haremie. Na kanale DVN Corky Courrant stała przed ruinami magazynu i relacjonowała na żywo wydarzenia. Shanna jej nie słuchała – zobaczyła Romana przy zgliszczach. Wydawał się zmęczony i spięty. Na ubraniu osiadł szary pył.
Biedak. Nie mogła przy nim być, szepnąć słowa wsparcia. Akurat DVN pokazało urywki z balu. Z przerażeniem patrzyła na swoją twarz na ekranie. Proszę, oto ona – właśnie dowiedziała się, że wampiry istnieją naprawdę. Panika na jej twarzy.
Upuszcza na ziemię kieliszek z krwią, a potem Roman do niej podbiega, osłania peleryną i znikają. Wszystko zarejestrowane cyfrowo, żeby wampiry mogły to sobie oglądać w nieskończoność.
Drżącymi palcami wyłączyła telewizor. Zdawała sobie sprawę z powagi sytuacji. Poluje na nią wampir – zabójca. Inny wampir otoczył ją opieką. Roman. Dlaczego go tu teraz nie ma? Nie bała się go. Jest dobry, czuły. Radinka, Connor i inni też są zdania, że Roman to wspaniały człowiek. On po prostu nie potrafi w to uwierzyć. Nie pozwalają mu straszne wspomnienia, zbyt bolesne, by jedna osoba dała im radę.
Dlaczego nie może siebie zobaczyć jej oczami? Opadła na łóżko. Czy ich związek ma szansę? Powinna go unikać, w duchu przyznawała jednak, że się na to nie zdobędzie. Zawrócił jej w głowie i zawładnął sercem.
Kilka godzin później, pogrążona w snach nocnej ciszy przed wschodem słońca, poczuła chłód. Otuliła się szczelniej kołdrą. Shanna, kochanie. Gwałtownie otworzyła oczy. – Roman? To ty?
Ciepły oddech muskał jej lewe ucho. Niski głos. Chcę się z tobą kochać.
Rozdział 19
Usiadła gwałtownie i rozejrzała się po sypialni. – Roman? Jesteś tu? Na górze. Dziękuję, że mnie zapuściłaś. Wpuściła? Do swojej głowy? To się pewnie stało, kiedy spała. Poczuła lodowate ukłucie w skroniach.
Proszę cię, Shanno. Nie odpychaj mnie. Jego głos osłabł, był jak echo z dalekiego krańca jaskini. Masowała obolałe skronie.
– A robię to?
Starasz się mnie zablokować. Dlaczego?
– Nie wiem. Kiedy coś atakuje, bronię się. Najsłodsza. Nie zrobię ci krzywdy. Zaczerpnęła kilka głębszych oddechów i ból ustał. O, teraz lepiej. Głos był bliżej, wyraźniejszy.
Serce jej waliło jak szalone. Wcale nie była pewna, czy chce, żeby Roman przebywał w jej głowie. Co może wyczytać z jej myśli?
Dlaczego się obawiasz? Ukrywasz coś przede mną?
Boże, naprawdę czyta w jej umyśle.
– Nic wielkiego, ale pewne rzeczy wolałabym zachować dla siebie. – Na przykład to, jak bardzo jest seksowny… – Jesteś paskudny!
Seksowny?
Cholera. Nie zna się na tej całej telepatii. Świadomość, że czyta w jej myślach sprawiała, że miała ochotę myśleć o najdziwniejszych rzeczach, byle tylko zbić go z tropu.
Jego rozbawienie otoczyło Shannę ciepłym kokonem.
Więc nie myśl tak dużo. Odpręż się.
– Niby jak mam się odprężyć, kiedy jesteś w mojej głowie? Nie zmusisz mnie chyba, żebym robiła coś wbrew sobie?
Oczywiście, że nie, najsłodsza. Nie będę kontrolować twoich myśli, tylko sprawię, że poczujesz, że się ze mną kochasz. A kiedy słońce wzejdzie, zniknę.
Poczuła coś ciepłego i wilgotnego na czole. Pocałunek. A potem delikatne palce na twarzy. Masowały jej skronie, aż ból ustąpił całkowicie. Zamknęła oczy, czuła ich pieszczotę na policzkach, brodzie, uszach. Nie wiedziała, jak to możliwe, ale jego dotyk wydawał się bardzo prawdziwy. Cudowny.
Co masz na sobie?
– Czy to ważne?
Chcę, żebyś była naga, kiedy cię dotykam. Chcę poczuć każdą kuszącą wypukłość, każde zagłębienie. Chcę mieć w uszach twój oddech, chcę poczuć, jak napinasz mięśnie, coraz mocniej, mocniej…
– Już! Przekonałeś mnie pierwszym zdaniem! – Ściągnęła koszulę nocną i rzuciła ją na podłogę, a sama opadła na prześcieradło i czekała. I czekała…
– Halo? – Spojrzała na sufit, ciekawa, co się dzieje piętro wyżej. – Halo? Ziemia do Romana… Twoja partnerka jest naga i gotowa.
Nic. Może był zbyt zmęczony i zasnął. Świetnie. Nigdy nie umiała zatrzymać zainteresowania faceta na długo. A Roman… ma przed sobą wieczność. Jest dla niego tylko przelotnym kaprysem. Nawet jeśli ich związek przetrwa kilka lat, dla niego to będzie mgnienie oka. Przewróciła się na brzuch. Niby jak to ma się udać? Stanowią całkowite przeciwieństwa. Dosłownie – życie i śmierć. Podobno przeciwieństwa się przyciągają, ale chyba nie tak ekstremalne.
Shanna? Uniosła głowę.
– Wróciłeś? Myślałam, że odszedłeś. Przepraszam. Musiałem coś załatwić. Delikatnie masował jej barki.
Z westchnieniem opadła na poduszki.
– Załatwić? A gdzie jesteś? Chyba nie za biurkiem? – Na myśl, że przy okazji odwala papierkową robotę, bardzo się zdenerwowała. Jest genialny; zapewnia jej psychiczny orgazm, odpisując na listy.
Zachichotał.
Siedzę w łóżku i jem kolację.
Pije krew, masując jej plecy. Fuj. Jakie to romantyczne. Ha, ha!