Выбрать главу

Jestem nago. Lepiej?

Wyobraziła sobie jego boskie ciało – paskudny stary dziad.

Muskał plecy delikatnie, jak piórkiem. Zadrżała. Wspaniale. Dociskał nasadą dłoni, masował powoli, zmysłowo. Poprawka – to raj na ziemi.

Słyszysz inne wampiry?

– Nie. Jeden mi wystarczy, dzięki. – Czuła, jak jego obecność narasta, pęcznieje uczuciem. Nie, to coś więcej. To… władczość.

Jesteś moja.

Akurat. Co to znaczy, ma prawo własności tylko dlatego, że go słyszy? Żyje od ponad pięciuset lat, a myśli jak jaskiniowiec. Ale dotyka wspaniale.

Dziękuję. Jestem twoim uniżonym sługą. Błądził dłońmi po jej plecach, wyszukiwał napięte węzły mięśni. Jaskiniowiec, powiadasz?

Niemal widziała, jak się uśmiecha. Cholera, za dużo wie. Dobrze, że nie to, iż traci dla niego… Paskudny stary dziad, paskudny stary dziad.

Przeszkadza ci moja obecność w twojej głowie?

Bingo. Dwa punkty dla pana demona. Poczuła klapsa na pośladkach.

– Ej! – Uniosła się, ale pchnął ją z powrotem na łóżko. – Co to za traktowanie? – Poduszka tłumiła jej głos.

Bo na to zasłużyłaś. - Co za bezczelny typ! W jego głosie była radość.

– Jaskiniowiec – sapnęła. I to z haremem kochanek. – Przedtem mówiłeś, że to nic osobistego. Dla mnie – bardzo.

Teraz tak, bo jesteśmy tylko ty i ja. Myślę tylko o tobie.

Otaczała ją jego obecność, ciężka od pożądania. Przeszył ją dreszcz, kiedy wodził palcami po kręgosłupie. Odgarnął jej włosy z karku.

Poczuła gorący i wilgotny dotyk na szyi. Pocałunek. Zadrżała. Dziwne uczucie, gdy całują cię niewidzialne usta. Owionął ją ciepły oddech. Łaskotanie w stopy zaburzyło ekscytujące doznania.

– Coś jest na łóżku! – Podskoczyła. Ja.

– Ale… – Niemożliwe, żeby całował ją w kark i łaskotał w stopy. Obie! I jednocześnie masował plecy. Chyba że ma dwumetrowe ręce. Albo nie jest człowiekiem.

Bingo. Dwa punkty dla tej pani.

– Chwileczkę. Ile ty właściwie masz rąk?

Tyle, ile zechcę. To wszystko dzieje się tylko w mojej głowie. W naszych głowach.

Masował jej stopy, głaskał plecy, całował w kark. Westchnęła rozmarzona.

– Bardzo przyjemnie. Przyjemnie? Jego ręce znieruchomiały.

– Tak, bardzo przyjemnie, bardzo… – Urwała. Wyczuła narastającą w nim irytację.

Przyjemnie? Był wściekły.

– To bardzo miłe, naprawdę.

Koniec z panem milusińskim, syknął w jej głowie.

Złapał ją za kostki, rozsunął nogi, dłonie zacisnęły się na nadgarstkach.

Wierciła się, usiłowała uwolnić, ale był zbyt silny, miał zbyt wiele rąk.

Leżała bezradna, otwarta.

Chłodne powietrze muskało najintymniejsze części ciała. Czekała, spięta, obnażona. Krew dudniła jej w uszach.

Czekała. W pokoju było cicho, słyszała jedynie swój ciężki oddech. Spodziewała się ataku. Od czego zacznie? Nie sposób przewidzieć. Nie widziała go przecież. To straszne. I ekscytujące.

Czekała. Cztery dłonie trzymały ją za nadgarstki i kostki. On jednak ma tyle rąk, ile zechce. Jej serce biło coraz szybciej. Napięła mięśnie pośladków, chcąc zsunąć nogi, czuła się tak zupełnie obnażona. Była cała dla niego. A on każe jej czekać. Umierać z oczekiwania. Pragnienia. Pożądania.

I wtedy wszystko zniknęło.

Uniosła głowę.

– Halo? Roman? – Gdzie on znowu poszedł? Usiadła, spojrzała na zegarek przy łóżku. Nie zdziwiłaby się, gdyby właśnie wzeszło słońce i padł trupem na cały dzień. Nie, za wcześnie na to. Czyżby zostawił ją w połowie randki? Czas mijał.

Uklękła.

– Do cholery, Roman, nie możesz mnie tak zostawić. – Już chciała cisnąć czymś w sufit.

Nagle czyjeś ręce otoczyły ją w talii. Drgnęła.

– Roman? Mam nadzieję, że to ty. – Wyciągnęła rękę do tyłu, tam, gdzie powinien być, ale trafiła na pustkę.

To ja.

Pomknął dłońmi do jej piersi. Błądził ustami po ramieniu.

– Gdzie… Gdzie ty byłeś? – Trudno prowadzić sensowną rozmowę, poddając się zmysłowym pieszczotom.

Przepraszam, to się już więcej nie powtórzy. Bawił się jej sutkami, delikatnie ściskał nabrzmiałe pączki między palcami. Za każdym razem miał wrażenie, że ciągnie za sznurki połączone z jej duszą.

Opadła na łóżko, wbiła wzrok w sufit.

– Proszę cię. – Tak bardzo chciała go zobaczyć. Dotknąć. Shanna, moja słodka Shanna, szeptał. Jak ci wytłumaczyć, ile dla mnie znaczysz? Kiedy cię zobaczyłem na balu, miałem wrażenie, że moje serce znów zaczęło bić. Rozjaśniłaś sobą całą salę, byłaś wyspą koloru na oceanie czerni i bieli. A ja myślałem, że… moje życie zawsze będzie zasnute mrokiem, a potem zjawiłaś się ty, jak tęcza, i wypełniłaś je kolorami.

– Roman, bo się rozpłaczę! – Przewróciła się na brzuch i otarła oczy brzegiem prześcieradła.

Będziesz płakać z rozkoszy. Dłonie sunęły po jej nogach, pieściły plecy. Przesuwały się coraz wyżej, masując uda. Napięła pośladki. Poczuła wilgoć w sobie. Głód narastał, stawał się coraz bardziej dotkliwy.

– Doprowadzasz mnie do szaleństwa. Nie wytrzymam tego. Chcesz tego? Dotknął włosków między jej nogami. Drgnęła.

– Tak.

Jesteś gotowa? Oblała ją fala gorąca.

– Sam zobacz. – Przewróciła się na plecy, przekonana, że go ujrzy. Dziwnie się czuła, leżąc z zapraszająco rozchylonymi nogami w pustym pokoju. – Roman?

Chcę cię pocałować. Jego oddech muskał piersi, a potem usta zamknęły się na brodawce. Drażnił ją językiem.

Wyciągała do niego ręce i znów objęła puste powietrze. Zajął się drugą piersią.

– Chcę cię dotknąć. Objąć. – Podskoczyła, gdy dłoń zawędrowała między jej uda. Badawcze palce.

Jesteś mokra. I piękna.

– Roman. – Szukała go i nie znalazła. Dziwne? Mało powiedziane, to irytujące. Zacisnęła dłonie na prześcieradle.

Delikatnie rozchylił płatki, wsunął palec, ostrożnie badał jej wnętrze. Podoba ci się tak? Czy wolisz to? Drażnił palcem nabrzmiałą łechtaczkę.

Krzyknęła, szarpała prześcieradło. Chciała go objąć, wplątać palce we włosy, czuć pod dłońmi mięśnie jego pleców i pośladków. To takie egoistyczne. I wspaniałe.

Wsunął w nią dwa palce, tak jej się przynajmniej wydawało. A może trzy. Boże, torturował ją, dotykał, pieścił, drażnił. Nie miała pojęcia, ile ma zakończeń nerwowych poniżej pasa, ale Roman chciał chyba rozpalić wszystkie. Coraz szybciej, mocniej. Wbiła pięty w materac, napięła mięśnie, uniosła pośladki. Jeszcze. Jeszcze.

Usłuchał.

Dyszała ciężko, spragniona powietrza. Napięcie narastało, rozkoszne, gorące. Płonęła z pożądania. Mocniej. Mocniej. Napierała na jego dłonie, drżała. Złapał ją za pośladki i wziął w usta.

Wystarczyło jedno muśnięcie językiem, a eksplodowała. Zaciskała mięśnie na jego palcach. Krzyczała, targana spazmami, dygotała, traciła oddech. I tak bez końca. Podkuliła nogi, rozkoszowała się spełnieniem.

Jesteś piękna. Pocałował ją w czoło.

– A ty wspaniały. – Przycisnęła rękę do piersi. Serce nadal waliło jak oszalałe, skóra paliła.

Muszę już iść, najsłodsza. Śpij dobrze.