Выбрать главу

Wsunął dłoń między ich ciała, dotknął jej piersi.

– Jesteś piękna.

– Ty też. – Zsuwała dłoń po jego płaskim brzuchu, aż dotarła do szorstkich włosów. Objęła go.

Głośno wciągnął powietrze.

– O Boże. – Oparł się o ścianę. – Shanna.

– Tak? – Powoli poruszała ręką. Nabrzmiał, ale skóra była miękka i delikatna, zwłaszcza na czubku.

– Nie wiem, jak długo to wytrzymam.

– Wytrzymasz. Twardziel z ciebie. – Uklękła i wzięła go w usta. Zesztywniał. Jęknął. Był tak wielki, że z trudem sobie radziła. Objęła go ręką. Ciągle nabrzmiewał.

– Shanna. – Złapał ją za ramiona. – Przestań. Ja nie mogę…

Wyprostowała się, przywarła do niego. Przygarnął ją do siebie. Zamknął oczy.

Była bezlitosna, nie cofnęła ręki. Wspięła się na palce.

. – Kocham cię – szepnęła mu do ucha.

Otworzył oczy – jasnoczerwone. Jęknął, zadrżał. Skończył.

Tuliła go, rozkoszowała się jego orgazmem. O tak, nie miała już wątpliwości, że ją kocha. Powoli odzyskał oddech.

– Rany boskie. – Pozwolił, by obmywała go gorąca woda. Pokręcił głową. – Rany.

Roześmiała się.

– Nieźle, prawda? Spojrzał na nią.

– Pobrudziłem cię.

– Umyję się. Przecież nie jestem z cukru, nie rozpuszczę się. – Weszła pod strumień wody. – Podasz mi szampon?

Podał.

– Naprawdę mnie kochasz? Wcierała szampon we włosy.

– Oczywiście, że cię kocham. Objął ją i pocałował.

– Au. Szampon dostał mi się do oczu.

– Przepraszam. – Przyciągnął ją do siebie. Wygięła się w łuk, płukała włosy. Zaraz poczuła jego usta na piersiach. Chwyciła go za ramiona, gdy uniósł ją za pośladki, otoczyła go nogami w pasie.

Oparł ją o ścianę. Całował w szyję.

– Kochasz mnie?

– Tak.

Podniósł ją wyżej, żeby dosięgnąć ustami piersi. Rozkoszowała się każdym pocałunkiem, każdym ruchem jego języka. I jednocześnie nie mogła zapomnieć, że cały czas ma między nogami jego brzuch. Płaski brzuch. A pragnęła czegoś więcej.

– Proszę cię – szepnęła.

Wsunął dłoń między ich ciała. Ledwie jej dotknął, jęknęła, przywarła do niego. Wsunął w nią palec. Poruszyła się gorączkowo.

Znieruchomiał.

– Tu chyba nie jest zbyt wygodnie, co?

Spojrzała mu w oczy płonące czerwienią. Uśmiechnęła się. To, że jego oczy zmieniają kolor, już jej nie przeszkadzało.

Przeciwnie, przerażenie zmieniło się w zachwyt. Był przez to szczery aż do bólu. Nigdy nie zdoła ukryć pożądania.

– Chodźmy do łóżka. Uśmiechnął się.

– Jak sobie życzysz. – Zakręcił wodę, otworzył drzwi kabiny. Shanna nie wypuszczała go z objęć. Wziął ręcznik, wytarł jej mokre włosy i plecy.

Byli już przy łóżku. Roman się roześmiał.

– Widzę, że znalazłaś nowatorskie zastosowanie dla mojej koszuli.

Ułożył Shannę na łóżku. Chciała zsunąć nogi, ale przytrzymał ją za kolana.

– Podoba mi się. – Ukląkł przy materacu, przyciągnął jej biodra do krawędzi łóżka. Błądził ustami po wnętrzu ud, a potem dotknął najintymniejszej części jej ciała.

I bez tego była podniecona, spięta, spragniona. Wystarczył jeden ruch jego języka, by poszybowała w górę. Na szczęście wiedział, czego jej trzeba, i nie przestawał. Wszystko działo się bardzo szybko. Eksplodowała błyskawicznie.

Z krzykiem.

Położył się obok, wziął ją w ramiona.

– Kocham cię. – Całował jej włosy. – I zawsze będę cię kochać. – Przesunął usta na policzek. – Będę dobrym mężem. – Dotknął jej karku.

– Tak. – Otoczyła go nogami. Jej cudowny, staroświecki, średniowieczny mężczyzna uznał, że musi się zdeklarować, zanim w nią wejdzie, i to ją wzruszało. Miała łzy w oczach. – Bardzo cię kocham.

Był gotów.

– Ostatni ślub – szepnął.

– Co?

Spojrzał na nią płonącym wzrokiem.

– Długo na ciebie czekałem. – Wszedł w nią. Jęknęła, spięła się instynktownie. Oddychał ciężko, opierał głowę o jej ramię.

– Shanna…

Ledwie usłyszała jego głos, odprężyła się. Wypełniał ją sobą. Jego głos niósł się echem w jej głowie. Shanna, Shanna…

– Roman. – Spojrzała mu w oczy. W czerwonym blasku było coś więcej niż namiętność, była w nich miłość, zdumienie, ciepło i szczęście. Wszystko, czego kiedykolwiek pragnęła.

Poruszał się powoli.

– Nie wiem, ile wytrzymam, to takie…

– Wiem, ja też to czuję. – Oparła się czołem o jego czoło. Był w jej ciele i w jej głowie. Był częścią jej serca. Kocham cię, Roman.

Ich umysły splatały się, nie wiedziała już, gdzie kończy się jej rozkosz a zaczyna jego. Była wspólna. Oddechy nabrały tempa. Roman skończył pierwszy i wywołał jej reakcję.

Później, zdyszani, leżeli objęci.

Roman zsunął się z niej.

– Nie za ciężko ci?

– Nie. – Przywarła do niego. Wpatrywał się w sufit.

– Jesteś… jedyną kobietą, z którą się kochałem. Cieleśnie.

– Jak to?

– Jako mnich złożyłem śluby. Ślubowałem nie czynić zła i nie dotrzymałem tego ślubowania. Ślubowałem żyć w ubóstwie. Także tego nie dotrzymałem.

– Ale przecież robisz tyle dobrych rzeczy. Niepotrzebnie się martwisz.

Przewrócił się na bok, spojrzał na nią.

– Ślubowałem czystość. I złamałem te śluby przed chwilą. Uniosła się na łokciu.

– Chcesz powiedzieć, że byłeś prawiczkiem?

– W sensie fizycznym? Tak. Bo psychicznie od wieków uprawiam seks wampiryczny.

– Chyba żartujesz. Ty nigdy… Zmarszczył brwi.

– Za życia dotrzymałem ślubu czystości. Myślałaś, że mógłbym inaczej?

– Nie, jestem po prostu zaskoczona. Taki przystojny mężczyzna. Wieśniaczki do ciebie nie wzdychały?

– Wzdychały, a jakże. Umierały. Kobiety, które widywałem, były chore, pokryte naroślami, wrzodami i…

– Rozumiem. Mało atrakcyjne. Uśmiechnął się.

– Kiedy po raz pierwszy podsłuchałem seks wampiryczny, przez przypadek, myślałem, że dama jest w potrzebie i potrzebuje pomocy.

Prychnęła.

– Potrzebowała, ale nie takiej. Przewrócili się na plecy, ziewnął.

– Środek chyba przestaje działać. Zanim zasnę, muszę cię o coś zapytać.

Już teraz.

– Tak?

– Oczywiście do tego nie dopuszczę, ale gdybyś… Gdybyś została zaatakowana… – Spojrzał na nią. Gdybyś była umierająca, czy mam cię przemienić?

Otworzyła usta ze zdumienia. To nie oświadczyny.

– Chcesz mnie przemienić?

– Nie, nie naraziłbym twojej duszy. Jezu, znowu to średniowiecze.

– Posłuchaj, Roman, nie wierzę, że Bóg odwrócił się od ciebie. Syntetyczna krew codziennie ratuje ludzkie życie. Niewykluczone, że jesteś częścią wielkiego bożego planu.

– Chciałbym tak myśleć, ale… – Westchnął. – Muszę wiedzieć, na czym stoję, na wypadek, gdyby sprawa z Petrovskim nie wypaliła.

– Nie chcę być wampirem. – Skrzywiła się. – Nie obraź się, proszę, kocham cię takiego, jakim jesteś.

Znów ziewnął.

– Jesteś całym dobrem i niewinnością tego świata. Nic dziwnego, że tak bardzo cię kocham.

Ułożyła się obok niego.

– Wcale nie jestem taka dobra. Jestem tu z tobą, zamiast wrócić na górę i pomóc innym.

Zmarszczył brwi, wpatrzony w sufit. Nagle usiadł.

– Laszlo!

– Teraz przecież śpi.

– No właśnie. – Dotknął czoła. – Mam plamy przed oczami.