– Jesteś wyczerpany. – Shanna też się podniosła. – Musisz odpocząć, żeby rany mogły się zagoić.
– Nie. Nie rozumiesz? Teraz śpią wszystkie wampiry. Idealny czas, by go uratować.
– Zaraz zaśniesz. Złapał ją za rękę.
– Pamiętasz, gdzie jest moje laboratorium? Przynieś mi resztkę preparatu i…
– Nie! Nie możesz przyjąć kolejnej dawki. Nie wiemy jakie są skutki uboczne.
– I tak podczas snu wszystko mi przejdzie. Muszę to zrobić, Shanno. Petrovsky może zabić Laszla zaraz po przebudzeniu. Jeśli go zaatakujemy, zrobi to na pewno. No, chodź. – Trącił ją. – Szybko, zanim zasnę.
Wstała, zaczęła się ubierać.
– Musimy to przemyśleć. Jak dostaniesz się do jego domu?
– Teleportuję się tam, znajdę Laszla i wrócę tą samą drogą. Prosta sprawa. Szkoda, że wcześniej na to nie wpadłem.
– Byłeś zajęty. – Wiązała sznurówki.
– Pospiesz się. – Siedział na brzegu łóżka.
– Dobrze. – Otworzyła drzwi. – Zostawię uchylone, żebym mogła tu wrócić.
Skinął głową.
Pobiegła do schodów, na górę. Nie podobał jej się ten pomysł. Nie wiadomo, jak Roman zareaguje na kolejną dawkę. Na parterze było mnóstwo ludzi. Przeciskała się przez tłum.
A jeśli w domu Petrovskiego są strażnicy? Nie powinien iść tam sam.
W laboratorium zabrała fiolkę z zielonkawym płynem i swoją torebkę. Szkoda, że już nie ma beretty.
Pobiegła z powrotem do schronu. Może ktoś jej pożyczy broń. Już postanowiła. Roman nie pójdzie tam sam.
Rozdział 25
Jesteś pewna, że chcesz tam wejść sama? – Phil zaparkował naprzeciwko domu Petrovskiego.
– Będę sama tylko przez chwilę. – Shanna zajrzała do torebki, wypchanej liną do związania jeńców. Wyjęła komórkę pożyczoną od Howarda Barra i wystukała domowy numer Romana; dopiero co nauczyła się go na pamięć.
– Barr – odezwał się szef dziennej zmiany.
– Jesteśmy na miejscu. Wchodzę.
– Dobrze. Nie rozłączaj się – polecił Howard nosowym głosem. – Proszę, daję Romana.
– Uważaj na siebie – poprosił.
– Nic mi nie będzie. Przecież jest tu Phil. – Otworzyła drzwi. – Wkładam telefon do torebki. Do zobaczenia. – Wrzuciła otwarty aparat do torebki.
Phil skinął głową. Wysiadła z samochodu i poszła w stronę domu Petrovskiego.
W Romatechu podała Romanowi kolejną dawkę preparatu; wrócili do jego domu, i tam, wraz z Howardem Barrem, uknuli plan odbicia Laszla. Sprzeciwiała się pomysłowi Romana, że po prostu zadzwoni tam i się teleportuje. Mógłby niechcący wylądować w pokoju zalanym światłem słonecznym. I tak, przy wsparciu Howarda, zdołała go namówić, żeby pozwolił jej na udział w akcji.
Zatrzymała się przed domem Petrovskiego i rozejrzała po ulicy. Phil czekał w czarnym sedanie. Jej uwagę zwróciło jeszcze jedno auto – czarny SUV po drugiej stronie. Wyglądał tak samo jak samochód, który nie tak dawno ją śledził, ale one wszystkie są podobne. W mieście jest ich pełno.
Przycisnęła torebkę do piersi. Telefon był tuż tuż, a Roman słuchał. Wbiegła na schodki, zadzwoniła do drzwi.
Otworzyły się. W progu stanął łysy facet z siwiejącą bródką. Łypnął na nią groźnie.
– Czego?
– Nazywam się Shanna Whelan. Podobno mnie szukacie? Wybałuszył oczy, złapał ją za rękę i wciągnął do środka.
– Ależ głupia suka – sapnął z cudzoziemskim akcentem i zatrzasnął drzwi.
Cofnęła się. Za jasno tu, światło wpada przez okno nad drzwiami. Zobaczyła drzwi na bocznej ścianie i znalazła się w niedużym saloniku. Wytarty dywan, stare, zniszczone meble. Światło słoneczne sączyło się spomiędzy wiekowych żaluzji.
Rosjanin szedł za nią.
– Dziwne. Albo ci życie niemiłe, albo to jakiś podstęp. – Rozpiął marynarkę i odsłonił kaburę pod pachą. Shanna podeszła do okna.
– Żaden podstęp, po prostu nie mam już siły uciekać. Schował broń.
– Wiesz przecież, że Petrovsky cię zabije.
– Dogadam się z nim. – Podeszła do okna. – Widzisz, byłam w domu Romana Draganestiego i wiem sporo o jego zabezpieczeniach.
Zmrużył oczy.
– Życie za informacje.
– Taki mam plan. – Opuściła żaluzje.
– Daj torbę, muszę ją przeszukać.
Odstawiła ją na krzesło. Rosjanin szedł w jej stronę, ona tymczasem szybko opuściła rolety.
– No proszę – powiedziała głośno. – Jak tu ciemno i przytulnie.
Zajrzał do torebki, wyjął komórkę.
– A co to? – Zamknął aparat i przerwał połączenie.
Ale Romanowi wystarczyło jedno zdanie; już zmaterializował się w pomieszczeniu. Z wampiryczną szybkością odebrał Rosjaninowi broń i zdzielił go w szczękę. Mężczyzna runął jak długi.
Shanna wyjęła z torebki zwój liny i podała Romanowi. Związał ochroniarza.
– Dobrze idzie – szepnęła. – Jak się czujesz?
– W porządku. – Podał jej broń Rosjanina. – W razie czego, strzelaj.
Skinęła głową.
– Zaraz wracam. – Oddalił się.
Wiedziała, że inni śmiertelni strażnicy, jeśli tu są, skojarzą, co się dzieje. Powali ich, zwiąże i będzie szukał chemika. Wzięła telefon, zadzwoniła do rezydencji.
– Howard? Jesteś tam?
– Tak. Jak idzie?
– Radzimy sobie, niedługo wracamy. – Odłożyła aparat koło torebki.
Nagle drzwi się otworzyły. Odruchowo podniosła pistolet Rosjanina. Kroki w holu, i po chwili w progu stanęło dwóch mężczyzn w czarnych garniturach z pistoletami w dłoniach.
Otworzyła usta z wrażenia. Zamrugała szybko.
– Tata?
Sean Dermot Whelan wyglądał tak samo, jak rok wcześniej, gdy go widziała po raz ostatni. Może w złotorudych włosach było nieco więcej siwych kosmyków, ale w spojrzeniu, jak zawsze, kryła się czujność. Opuścił broń.
– Shanna, nic ci nie jest? – Wszedł do saloniku, rozejrzał się, zmarszczył brwi na widok nieprzytomnego mężczyzny na podłodze.
– Tato! – Upuściła pożyczoną broń obok torebki. Podbiegła do niego, uściskała.
– Kochanie. – Jedną ręką trzymał broń, drugą ją objął. – Śmiertelnie mnie przeraziłaś, wchodząc do tego domu Co ty tu robisz?
Odsunęła się.
– Mogłabym zadać ci to samo pytanie. Myślałam, że jesteś na Litwie.
– Wróciłem jakiś czas temu. – Dotknął jej twarzy. – Dzięki Bogu, jesteś cała i zdrowa. Bardzo się o ciebie martwiłem.
– Nic mi nie jest. – Objęła go. – Myślałam, że już nigdy cię nie zobaczę. Co u mamy i…
– Później – wpadł jej w słowo. – Teraz musimy wydostać się stąd. – Spojrzał na jej torebkę. – Zabieraj swoje rzeczy.
Do saloniku wszedł drugi mężczyzna, młody.
– Hol jest czysty. – Wskazał korytarz.
Zerknęła na torebkę. Telefon leżał na krześle. Jak może stąd wyjść bez Romana? I jak wyjaśni ojcu, co tu robi? Bardzo ją ucieszyło spotkanie, zastanawiała się jednak, skąd on się tu wziął.
– Widziałeś, jak wchodziłam?
– Od tygodni obserwujemy dom Petrovskiego. Draganestiego też. – Wskazał towarzysza ruchem głowy. – To Garrett.
– Cześć. – Przywitała się z nim i szybko wróciła wzrokiem do ojca. Wreszcie zrozumiała. – To wy byliście w czarnym SUV-ie po drugiej stronie ulicy.
– Tak. – Machnął ze zniecierpliwieniem ręką. – Chodź już, w tym domu może być jeszcze z tuzin rosyjskich żołnierzy mafii. Nie możemy tak sobie tu gawędzić.
– Ja… nie jestem sama. Zmrużył niebieskie oczy.
– Weszłaś sama, ale był z tobą kierowca…
– Rzuć broń! – Phil stał w drzwiach i celował do Seana i Garretta. Odwrócili się w jego stronę.
– Nie strzelaj! – krzyknęła Shanna.