Выбрать главу

Phil nie opuszczał pistoletu. Podejrzliwie przyglądał się facetom w czerni.

– Nic ci nie jest? Chodź już. Sean zastąpił jej drogę.

– Nigdzie z tobą nie pójdzie. Kim ty w ogóle jesteś?

– Ochroniarzem – odparł Phil. – Odpowiedzialnym za jej bezpieczeństwo. Proszę się usunąć, pozwolić jej przejść.

– A ja jestem jej ojcem. Nigdzie nie pójdzie.

– Och, wiem aż za dobrze, coś ty za jeden. – Phil skrzywił się pogardliwie. – CIA, projekt „Trumna”.

– Co? – Garrett i ojciec Shanny wymienili spojrzenia. – Skąd oni wiedzą?

CIA? Wodziła wzrokiem od jednego do drugiego i usiłowała się zorientować, o co w tym wszystkim chodzi. Ojciec zawsze twierdził, że pracuje w Departamencie Stanu, ale jedno można powiedzieć – teraz nie zachowywał się jak dyplomata. I co to jest projekt „Trumna”?

– To pewnie dzienny strażnik Draganestiego. – Głos Seana ociekał pogardą. – Zdradziłeś ludzkość. Pracujesz na rzecz wampira.

Sapnęła głośno. Ojciec wie o wampirach?

– Rzuć broń. – Za plecami Phila stanął kolejny facet w czerni. Phil odwrócił się i z przekleństwem na ustach upuścił broń.

– Dobra robota, Austin – mruknął Sean. Podszedł do Phila, zabrał mu pistolet.

– Jesteś człowiekiem, więc pozwolę ci odejść. Wracaj do potwora, któremu służysz, i powiedz mu, że jego dni, a właściwie noce, są policzone. Likwidujemy wampiry, i nic nie może na to poradzić.

Phil spojrzał na Shannę niespokojnie.

– Nic mi nie będzie. Idź. – Odprowadzała go wzrokiem. Jezu, co za bałagan. Jej ojciec przywódcą zabójców wampirów?

Garrett zdawał się potwierdzać jej podejrzenia. Wyjął kołek z kieszeni.

– Skoro już tu jesteśmy, może załatwimy kilka wampirów?

– Na pewno mają ochronę. – Do saloniku wszedł mężczyzna o imieniu Austin, młody blondyn o niesfornej czuprynie. Spojrzał na Rosjanina na podłodze. – Zazwyczaj w ciągu dnia w tym domu jest dziesięciu, dwunastu mężczyzn uzbrojonych po zęby. Nie widziałem, żeby wychodzili, więc gdzie są?

Sean skinął głową.

– Za cicho tu. – Spojrzał na Shannę. – Mówiłaś, że nie jesteś sama?

Z trudem przełknęła ślinę; mówiła, zanim się dowiedziała, że jej ojciec jest zabójcą wampirów. Jeśli on i jego ludzie zaczną sprawdzać dom w poszukiwaniu wampirów do zabicia, mogą skrzywdzić Romana albo Laszlo.

– Myliłam się. Chodźmy już. – Schyliła się po torebkę. Telefon nadal działał. Podniosła głos. Oby Howard Barr ją usłyszał.

– Idę z tobą, tato.

Sean porwał telefon, odczytał numer, podniósł aparat do ucha.

– Halo? Kto tam? – Spojrzał na córkę. – Rozłączył się.

– Złożył telefon i wsunął do kieszeni. – Co tu się dzieje, Shanno?

– Nic. – Nonszalancko zarzuciła torebkę na ramię. – Jestem gotowa. Idziemy? – Nie szkodzi, że ojciec zabrał aparat. Roman może skorzystać z innego, żeby wrócić do domu, a tam Phil i Howard Barr powiedzą mu, co się z nią stało. Teraz najważniejsze, to zabrać ich stąd, jak najdalej od Romana.

– Idziemy – ruszyła do drzwi.

– Chwileczkę. – Sean powstrzymał ją ruchem ręki. – Nie zdziwiłaś się, słysząc o wampirach. – Przyglądał się jej uważnie.

– Spędziłaś sporo czasu w domu Draganestiego. Wiesz, że to potwór, prawda?

– Wiem, że musimy zmykać, zanim nas tu zdybie mafia. Odgarnął jej włosy, oglądał kark.

– Czy ten potwór cię ukąsił?

– To nie potwór. – Shanna się cofnęła. – Skoro obserwowaliście i jego, i Petrovskiego, wiecie, że są zupełnie inni. Roman to dobry człowiek.

Ojciec skrzywił się z niesmakiem.

– To drań z piekła rodem.

– Nieprawda! Ryzykował życiem, żeby mnie chronić.

– Syndrom sztokholmski – mruknął Garrett. Sean skinął głową. Zmrużył oczy.

– Wpuściłaś go, Shanno?

Do umysłu? Tak. Do serca i ciała także, ale nie powie tego ojcu. Chciał go zabić, a gdyby się dowiedział, Roman stałby się celem numer jeden. Musi ostrzec ukochanego przed nowym niebezpieczeństwem. Ale może już wie o projekcie „Trumna”. Phil wiedział.

– Wszystko, co zrobiłam, zrobiłam z własnej woli.

Sean przekrzywił głowę. Przyglądał się jej.

– Zobaczymy.

Pokój wypełnił się ruchem. Roman zatrzymał się gwałtownie, taszczył na plecach Laszla.

– Słyszałem głosy. Co tu się dzieje?

Sean, Austin i Garrett z pistoletami w dłoniach wpatrywali się w niego.

Posłał Shannie pytające spojrzenie.

– Znasz ich? Wskazała głową ojca.

– Mój tata uznał, że potrzebuję wsparcia. Sean zamrugał.

– To niemożliwe. Wampir za dnia?

– I taki szybki – sapnął Austin. – W ogóle nie wiem, kiedy się tu zjawił.

Roman zmarszczył brwi.

– Sean Whelan? Sean skinął głową – A to pan Draganesti. Obrzydliwy potwór, który uwięził moją córkę.

Roman zacisnął usta w wąską kreskę.

– Ona jest innego zdania, prawda, Shanno? Zobaczyła, że Garrett staje za Romanem. Miał kołek w dłoni.

– Musisz stąd wyjść.

– Bez ciebie się nie ruszę.

– Drań. – Sean wyjął drewniany kołek z kieszeni. – Nie wiem, co zrobiłeś mojej córce, ale słono za to zapłacisz.

Podbiegła do ojca w nadziei, że jej bliskość nie pozwoli mu zaatakować Romana.

Biedak stał wpatrzony w nią, narażony na ciosy.

– Idź!

– Widzisz? – Sean objął córkę. – Zostaje ze mną. Ba, wstąpi do mojej drużyny.

Roman wyglądał, jakby było mu niedobrze.

– To prawda, Shanno? Chcesz mnie zabić? Jej oczy zaszły łzami.

Za tobą jest facet z kołkiem.

Roman zerknął za siebie, zobaczył Garretta. Posłał Shannie jeszcze jedno udręczone spojrzenie i pobiegł na górę.

– Za nim! – ryknął Sean. Austin i Garrett rzucili się do schodów.

Sean puścił Shannę i spojrzał na nią z rozczarowaniem.

– Ostrzegłaś go, prawda? Współczujesz potworowi, który cię uwięził.

– To nie potwór. I wcale mnie nie uwięził! Odeszłam, kiedy chciałam.

– A potem do niego wróciłaś. Spójrzmy prawdzie w oczy: opanował cię. To ich sposób działania. Manipulują ofiarami, aż te nie wiedzą już, gdzie jest prawda.

Po jej policzkach spływały łzy.

– Nie. Prawda jest taka, że śmierć nie zmienia człowieka. Źli ludzie, tacy jak Ivan Petrovsky, stają się złymi wampirami. Ale inni, jak Roman Draganesti, na zawsze pozostają uczciwi i szlachetni.

Zacisnął usta.

– W wampirach nie ma ani krzty honoru czy szlachetności. To seryjni zabójcy. Od stuleci bezkarnie mordują. – Pochylił się nad nią. – Ale z tym już koniec.

Przeszył ją dreszcz.

– Nie zabijesz wszystkich.

– Ależ owszem. Wbijemy kołki w ich serca, po kolei, aż uwolnimy świat od tej zarazy.

Austin i Garrett wrócili na dół.

– Nie ma go – powiedział Austin. – Zniknął, na piętrze znaleźliśmy tylko odłożoną słuchawkę.

Odetchnęła z ulgą. Roman jest bezpieczny. W domu nic mu nie grozi, ale zadręcza się myślą, że go zdradziła. Musi do niego wrócić.

Ojciec chwycił ją za ramię.

– Idziesz z nami.

Piętnaście minut później siedziała wraz z ojcem na tylnym siedzeniu SUV-a. Austin prowadził, Garrett siedział koło niego.

Wyjrzała przez okno – jechali na Manhattan, zbliżali się do mostu brooklyńskiego.

Roman pewnie jest w swoim pokoju, na górze. Oby środek przestał już działać. Jeśli śpi, nie cierpi. No i Laszlo obudzi się wieczorem w przyjaznym, bezpiecznym miejscu. Miała łzy w oczach, ale opanowała się. – Nie chciała płakać przy ojcu.

– Zdaję sobie sprawę, że masz za sobą ciężki czas – zaczął Sean łagodnie. – Ale już po wszystkim. Nic ci nie grozi.