– Pospiesz się, zaraz tu będą – szeptał ciężko dysząc.
Odgarniając wodę dotarła do ukochanego.
Wasia pozwolił jej odpocząć przez chwilę, a potem dał znak, że ma wyjąć nóż.
Odwróciwszy się doń plecami znalazła za szerokim jedwabnym pasem chłodne ostrze.
– Uważaj, żeby ci nie wypadł – szepnął ostrzegawczo. – Tnij, nie zważaj na to, czy mnie kaleczysz.
Był taki silny, taki niezłomny. Lisa ufała mu bezgranicznie. Z góry dobiegły ich podniesione głosy i wydawane pośpiesznie rozkazy.
– Szukają zejścia w dół – powiedziała Lisa, która znała ich język. – Dlaczego nie skoczą?
– Na to właśnie liczyłem. Spodziewałem się, że zabraknie im odwagi. Tatar niechętnie zsiada z konia.
Jeszcze jedno cięcie i rzemienie krępujące jego dłonie opadły. Wasia był wolny. Szybkim ruchem przeciął więzy na nadgarstkach Lisy.
– Teraz pod wodę, szybko! Nabierz dużo powietrza do płuc i spróbuj dopłynąć możliwie najbliżej tamtej wysepki, żeby nie dostrzegli cię, kiedy wychylisz się na powierzchnię.
– Ależ to strasznie daleko!
– Nie! Szybko, trzymaj się tuż za mną i spróbuj zanurzyć się głęboko, by cię nie zauważyli!
Widział, jaka jest przerażona, i czule pogłaskał ją po twarzy.
– Jeśli zabraknie ci powietrza, to nie ma rady, wychylisz się, żeby złapać oddech. Ale postaraj się wytrzymać jak najdłużej.
Nabrali powietrza w płuca i zanurzyli się. Lisa płynęła z otwartymi oczami, uważnie obserwując ruchy Wasyla, który ciął wodę niczym strzała. Z trudem za nim nadążała.
Nie dam rady, utonę, pomyślała w panice. W płucach miała jeszcze tylko resztkę powietrza, ramiona i nogi omal nie zdrętwiały jej z zimna. Wasia przytrzymał ją za nogi, by mogła wychylić głowę nad powierzchnię i odpocząć przez chwilę pod osłoną wysepki.
Pomagając sobie nawzajem, ostatkiem sił wydostali się na brzeg. Potwornie zmęczeni osunęli się na ziemię wśród drzew porastających wysepkę.
Długo tak leżeli, nie otwierając oczu i dysząc ciężko. Byli śmiertelnie wyczerpani, na granicy tego, co człowiek może wytrzymać.
– Wyglądasz jak zmokła kura – rzekł z trudem dobywając głosu. – Ale potrafisz znieść najcięższe próby. Nie miałem odwagi wierzyć, że nam się to uda. Wiedziałem tylko jedno, że cię nie wypuszczę z rąk, Wasylisso. Nie gniewasz się, że cię tak nazywam?
– Nie, polubiłam to imię! – Nadal czuła ból rozsadzający płuca, ale mogła już mówić. – Powiedz, Wasia, co teraz będzie?
– Musimy tu poczekać. Kiedy Tatarzy nie znajdą nas przy skale, pomyślą, że się utopiliśmy. Z pewnością nie podejrzewają, że przepłynęliśmy tak daleko ze związanymi rękami.
Lisa patrzyła na niego, uspokojona już i szczęśliwa. Jego włosy przykleiły się do czoła, zęby lśniły bielą, kontrastując ze śniadą cerą i posiniałymi z zimna ustami. Dłonie, które podłożył pod głowę, były opalone i mocne. Dziewczynę zalała fala ciepła.
Wasia odwrócił głowę. Widziała jego wąskie, lekko skośne oczy.
– Niech mówią o tobie co chcą, ale jedno trzeba ci oddać. Człowiek się z tobą nie nudzi!
Przycisnął jej dłoń do swego policzka. A Lisa zadrżała z rozkoszy, kiedy dotknęły ją jego silne ręce.
– Czasem aż za dużo tych rozrywek! Liso, musisz zdjąć ubranie. Nie możesz tak leżeć.
– Nie – odrzekła i odruchowo obciągnęła koszulę. – Szybko wyschnę na słońcu.
– Głupstwa opowiadasz. Nie bój się, nie chcę cię uwieść, myślę tylko o tym, byś się nie przeziębiła. Ściągaj buty!
Niełatwo jest zdjąć z nóg mokre oficerki, ale w końcu udało się i dwie pary wysokich butów parowały na słońcu.
– A teraz resztę – powtórzył bezlitośnie.
– Pozwól mi chociaż zostać w rubaszce! – poprosiła. – Jest taka cienka i już prawie wyschła.
Ujrzała błysk czułości w jego ciemnobrązowych oczach.
– Jakże mnie wzrusza twoja nieśmiałość, to coś całkiem mi obcego. Ale ty przecież wywodzisz się z innego narodu. Kocham tę twoją nieśmiałość i szanuję cię. Zostań w rubaszce. Zadowolona?
– Dziękuję – uśmiechnęła się z ulgą. – Czy… wasze kobiety nie są takie przyzwoite?
– Ależ tak, tylko że te cnotliwe mieszkają nad Donem.
Rubaszka sięgała dziewczynie prawie do kolan, więc nie krępowało jej to, że jest bez spodni. Szarawary uszyte z grubego sukna suszyły się w słońcu.
– Nie będziesz musiała się rumienić z mojego powodu – rzekł Wasia. – Moje ubrania są z cieńszej tkaniny, więc nie będę ich zdejmował. No, może tylko koszulę.
Lisa skinęła głową zawstydzona. Wasyl rozwiesił mokre ubrania na gałęziach.
– Została ci blizna w boku po tej okropnej ranie – zauważyła Lisa.
Wasia odwrócił się do niej.
– Tak, pamiętasz, jak przemywałaś ją spirytusem? – rzekł ciepło. – Tak bardzo się bałaś, że zacznę pić. Gdybym cię wtedy posłuchał… Ciągle jeszcze czuję twe drżące palce dotykające mej skóry.
– O, ja także pamiętam to rozgrzane gorączką, palące ciało – uśmiechnęła się Lisa. – Pierwszy raz dotykałam mężczyzny.
Usiadł obok niej i podparł się łokciami. Nagle Lisa poczuła się znów małą dziewczynką. Wasyl był dojrzałym mężczyzną, na jego pooranej bruzdami twarzy, odbiły się ciężkie przeżycia i doświadczenia. Ona nie wiedziała o życiu nic, jego zaś świat niczym już nie mógł zaskoczyć.
– Wasyl… – zaczęła powoli.
Położył swą silną dłoń na jej dłoni.
– Słucham?
– Zostaniemy tutaj przez cały dzień, prawda? Aż zapadnie noc?
– Tak, na pewno nie krócej, a kto wie, czy nie dłużej – odpowiedział. – Całe wybrzeże stąd aż do Oczakowa penetrowane jest przez Tatarów. Nie przepłyniemy na brzeg za dnia.
Wreszcie odważyła się popatrzeć mu w oczy.
– Pewnie pomyślisz, że jestem niemądra – rzekła. – Ale chciałabym dotrzeć do osady szwedzkiej nie utraciwszy szacunku dla samej siebie.
Cofnął rękę i oparł głowę na podkulonych kolanach.
– A więc zamierzasz wrócić do swoich?
Uśmiechnęła się niepewnie.
– Gdzieś trzeba będzie pójść. Nie możemy przez całą wieczność pozostawać w stepie…
– Nie miałbym nic przeciwko temu – stwierdził. – Nie bój się! Nie zrobię nic wbrew twojej woli. Obiecałem czekać.
Lisa zagryzła wargi.
– Wbrew mojej woli? Właśnie w tym tkwi problem. Że… – umilkła.
Wasia podniósł głowę i spojrzał pytająco.
Odwróciła się, nie mogąc znieść jego wzroku.
– Czy dlatego nie chcesz, żebym cię pocałował? – spytał.
– Nie wiem. Po prostu nie wiem, jaka będzie moja reakcja. Ciągle mam w pamięci tamten pocałunek nad Dnieprem. I wstręt, jaki czułam potem do ciebie. Nie mówiłam ci o tym, ale wtedy targała mną nie tylko odraza. Pamiętam dziwne odrętwienie i falę ciepła, jaka przebiegła po moim ciele. Takie doznanie nie jest przeznaczone dla piętnastolatki. Nie chcę przeżywać tego powtórnie. Nie chcę ciebie znienawidzić – zakończyła bezradnie.
– Tym razem będzie inaczej – obiecał Wasyl cicho.
ROZDZIAŁ X
– Wasyl – szepnęła nieśmiało. – Tak niewiele wiem, boję się. Zrozum.
Wyprostował się z lekkim westchnieniem.
– Zgłodniałaś, najdroższa? – spytał.
– Jeszcze nie, a ty?
– Też nie. Liso, byłbym rad, gdybyś pozwoliła mi opowiedzieć trochę o sobie. Usłyszysz o mnie wiele złego, chcę cię na to przygotować.