Выбрать главу

Od razu odniosłeś wrażenie, że imiona nie mają wyraźnie polskiego brzmienia: Brigd, Gritzvi. Masz dobry atlas, bardzo szczegółowy, sięgasz do indeksu, Petkwo to pewnie jakiś ważny ośrodek miejski, Aagd zaś to rzeka lub jezioro. Odnajdujesz je na starej Północnej Nizinie, którą poszczególne wojny i traktaty przyznawały kolejno różnym państwom. Może także i Polsce? Sprawdzasz w encyklopedii, w atlasie historycznym, nie, Polska nie ma z tym nic wspólnego, w okresie międzywojennym obszar ten należał do niezależnego państwa, była to Kimeria: stolica Órkko, język narodowy kimeryjski z grupy języków botnicko-ugryjskich. W encyklopedii hasło „Kimeria” kończą zdania niezbyt pocieszające: „Podczas kolejnych podziałów terytorialnych pomiędzy potężnych sąsiadów mały naród został niebawem wymazany z mapy świata, autochtońską ludność rozproszono; język i kultura Kimerów nie podlegały dalszemu rozwojowi.”

Chcesz jak najszybciej odnaleźć Ludmiłę, zapytać, czy jej egzemplarz jest taki sam jak twój, podzielić się z nią przypuszczeniami, informacjami, które zgromadziłeś… Szukasz w notesie numeru, zapisałeś go obok jej nazwiska po tym, kiedy się sobie przedstawiliście.

– Halo, czy to Ludmiła? Czy spostrzegła pani? To zupełnie inna powieść, ale ona także… a przynajmniej mój egzemplarz…

Głos z drugiej strony drutu ma twarde brzmienie, nieco ironiczne. – Nie, proszę pana, nie jestem Ludmiłą. Jestem jej siostrą Lotarią. – (To prawda, Ludmiła powiedziała ci: „Jeśli nie ja podniosę słuchawkę, będzie to moja siostra.”) – Ludmiły nie ma. A dlaczego pan pyta? O co chodzi?

– Chciałem jej tylko coś powiedzieć o pewnej książce… To nic takiego, zadzwonię później.

– Chodzi pewnie o powieść? Ludmiła zawsze ma przed nosem jakąś powieść. Co to za autor?

– No, to miała być polska powieść, Ludmiła także ją czyta, mieliśmy wymienić wrażenia, to książka Bazakbala.

– I jaki jest ten polski autor?

– No cóż, wydaje mi się niezły…

Nie, nie zrozumiałeś. Lotaria chce wiedzieć, jakie jest stanowisko autora wobec Kierunków Współczesnej Myśli i wobec Problemów Które Wymagają Rozwiązania. Dla ułatwienia zadania podpowiada ci listę nazwisk Wielkich Mistrzów, wśród których miałbyś go umieścić.

Doznajesz jeszcze raz tego samego uczucia co wtedy, gdy przed oczami ukazały ci się rozcięte nożem białe stronice. – Nie potrafiłbym pani dokładnie odpowiedzieć. Bo widzi pani, nie jestem nawet pewien tytułu ani autora. Ludmiła pani opowie, to trochę skomplikowana historia.

– Ludmiła czyta jedną powieść za drugą, ale nigdy nie czyta w sposób sproblematyzowany. Mnie wydaje się to ogromną stratą czasu. Czy nie ma pan takiego wrażenia?

Jeżeli wdasz się w dyskusję, ona cię już nie wypuści. Zaprasza cię właśnie na uniwersyteckie seminarium. Analizuje się tam książki z punktu widzenia zawartych w nich kodów Świadomości i Podświadomości, odrzuca się wszelkie tabu wymuszone przez Seks, przez dominującą Klasę i Kulturę.

– Czy Ludmiła też się tam wybiera?

Nie, jak się wydaje, Ludmiła nie podziela zainteresowań siostry. Lotaria liczy natomiast na twoją obecność. Wolisz nie narażać się na kompromitację: – Zobaczę, postaram się wyrwać, nie mogę tego pani obiecać. Tymczasem, jeśli zechciałaby pani powtórzyć siostrze, że dzwoniłem… Jeśli nie, to nie szkodzi, zadzwonię później. Bardzo dziękuję. – Wystarczy, teraz odłóż słuchawkę.

Ale Lotaria jeszcze nie skończyła: – Niech pan posłucha, proszę tutaj nie dzwonić, to nie jest mieszkanie Ludmiły, tylko moje. Ludmiła osobom, których dobrze nie zna, podaje mój numer telefonu, mówi, że ja potrafię utrzymać właściwy dystans…

Robi ci się przykro. To kolejny zimny prysznic: książka, która zapowiadała się tak dobrze, niespodziewanie się urywa, numer telefonu, po którym coś sobie obiecywałeś, okazuje się ślepą uliczką, i na dodatek jeszcze ta Lotaria, której się wydaje, że może cię przeegzaminować.

– No tak, rozumiem… to przepraszam.

– Halo? A, to pan, to pana spotkałam w księgarni? Teraz inny głos, jej głos zawładnął telefonem. – Tak, mówi Ludmiła. U pana też są białe strony? Można się było tego spodziewać. Znowu wpadliśmy w pułapkę. Właśnie w chwili kiedy zaczęło mnie to pasjonować, kiedy chciałam poznać dalsze losy Ponka, Gritzviego…

Jesteś tak uszczęśliwiony, że nie potrafisz wykrztusić ani słowa. Mówisz: – i Zwidy…

– Słucham?

– Tak, losy Zwidy Ozkart! Chciałbym wiedzieć, co zajdzie pomiędzy Gritzvim a Zwidą Ozkart… Czy to właśnie jest jedna z tych powieści, które się pani podobają?

Chwila ciszy. Potem ponownie słyszysz jej głos, Ludmiła mówi z namysłem, jakby starała się wyrazić coś, co nie daje się ująć w słowa. – Tak, to prawda, bardzo mi się podoba… Chociaż wolałabym, aby rzeczy, o których czytam, nie były tak wyraźnie określone, tak rzeczywiste, namacalne, wolałabym wyczuwać w nich obecność czegoś innego, co jeszcze nie zostało nazwane, co jest zapowiedzią, sama dobrze nie wiem czego… Właśnie, jeśli o to chodzi, ja także…

– Chociaż nie przeczę, także w tej książce nie brakuje elementu tajemniczości…

Na co ty: – Dobrze, proszę posłuchać, według mnie cała tajemnica sprowadza się do tego: to jest powieść kimeryjska, tak, ki-me-ryj-ska, a nie polska, autor i tytuł muszą brzmieć inaczej. Nic pani nie rozumie? Zaraz to wyjaśnię. Kimeria, 340 000 mieszkańców, stolica Órkko, główne zasoby: torf wraz z produktami ubocznymi, substancje bitumiczne. Nie, tego nie ma w powieści.

Następuje chwila milczenia. Może Ludmiła zasłoniła ręką słuchawkę i radzi się siostry. A ta gotowa już mieć własne poglądy nawet na temat Kimerii. Kto wie, co ona teraz wymyśli? Miej się na baczności.

– Halo, Ludmiła…

– Słucham.

Twój głos staje się ciepły, przekonujący, zachęcający. – Niech pani posłucha, Ludmiło, muszę się z panią zobaczyć, musimy o tym porozmawiać, omówić tę sytuację, te zbiegi okoliczności, te niezgodności. Chciałbym zobaczyć się z panią natychmiast, tam gdzie pani teraz jest, gdzie byłoby się pani wygodnie spotkać, zaraz tam będę.

A ona, nadal ze spokojem: – Znam pewnego profesora, który wykłada na uniwersytecie literaturę kimeryjska. Moglibyśmy poprosić go o pomoc. Proszę poczekać, zadzwonię, żeby zapytać, kiedy może nas przyjąć.

Jesteś teraz na uniwersytecie. Ludmiła uprzedziła profesora Uzzi-Tuzzi, że przyjdziecie do instytutu. Profesor wydawał się bardzo zadowolony, że może służyć pomocą komuś, kogo interesują pisarze kimeryjscy.

Wolałbyś przedtem zobaczyć się z Ludmiłą poszedłbyś po nią do domu i towarzyszył jej w drodze na uniwersytet. Zaproponowałeś jej to przez telefon, ale odmówiła, niepotrzebnie byś się trudził, ona o tej porze będzie gdzieś niedaleko, musi coś załatwić. Nalegałeś, że czujesz się bezradny, że boisz się zagubić w labiryncie uniwersytetu. Czy nie mogłaby się z tobą spotkać w kawiarni, kwadrans wcześniej? To także jej nie odpowiadało, zobaczycie się razu na miejscu, „na językach botnicko-ugryjskich”, wszyscy wiedzą, gdzie to jest, wystarczy spytać. Zrozumiałeś już, że Ludmiła pomimo całej swej łagodności lubi panować nad sytuacją, lubi samodzielnie o wszystkim decydować. Nie pozostaje ci nic innego, jak ustąpić.