– Ją pewnie też przegapił.
Myron pokręcił głową.
– Wpadłem do tępego zbira imieniem Mario – ciągnął. – Zaskoczyłem go podczas snu i zrobiłem mu kilka rzeczy, z których nie jestem dumny. Ale dzięki temu przyznał się do różnych łajdactw, w tym do próby wyciągnięcia z ciebie wespół ze swoim chudym kompanem informacji. Przysiągł jednak, że nie podbił ci oka. I ja mu wierzę. Bo w oko dostałaś od Horace’a.
Brenda zarzuciła mu seksizm, zastanawiał się też ostatnio nad swoimi poglądami rasowymi. Przejrzał na oczy. Na wpół skrywane uprzedzenia dopadły go jak wąż chwytający własny ogon. Mabel Edwards. Miła, starsza czarna pani. Jak Butterfly McQueen w Przeminęło z wiatrem. Jak panna Jane Pittman z serialu. Druty do włóczki, okulary do czytania. Duża, serdeczna, rodzinna. Aż trudno uwierzyć, że pod tak przykładną postacią mogło czaić się zło.
– Powiedziałaś mi, że wprowadziłaś się tu niedługo po zniknięciu Anity. Jak wdowa z Newark mogła sobie pozwolić na taki dom? Powiedziałaś, że twój syn skończył prawo w Yale, dorabiając. Niestety, dorywczymi pracami nie da się zarobić na takie studia.
– Tak?
Myron cały czas mierzył do niej z pistoletu.
– Od początku wiedziałaś, że Horace nie jest ojcem Brendy, prawda? Anita była twoją najbliższą przyjaciółką. Pracowałaś jeszcze wtedy u Bradfordów, więc musiałaś wiedzieć.
– A jeśli nawet, to co? – odparowała.
– To wiedziałaś też o jej ucieczce. Zwierzała ci się. Gdyby w Holiday Inn napotkała kłopoty, zadzwoniłaby do ciebie, a nie do Horace’a.
– Może. Teoretycznie jest to możliwe.
Myron docisnął pistolet do czoła Mabel i pchnął ją na kanapę.
– Zabiłaś Anitę dla pieniędzy?
Uśmiechnęła się. Na dobrą sprawę był to ten sam, znany mu niebiański uśmiech, tym razem jednak dopatrzył się w nim zła i rozkładu.
– Teoretycznie znalazłbyś pewnie garść motywów – odparła. – Pieniądze? Tak. Czternaście tysięcy dolarów to duża suma. Siostrzana miłość? Anita chciała rzucić załamanego Horace’a. Zabrać dziecko, które uważał za swoje. A może nawet wyjawić mu, kto jest ojcem Brendy. Dowiedziałby się wtedy, że utrzymać ten fakt w tajemnicy dopomogła jego jedyna siostra. – Spojrzała na pistolet. – To sporo motywów, przyznaję.
– Jak to zrobiłaś, Mabel?
– Jedź do domu, Myron.
Podniósł pistolet i dźgnął ją lufą w czoło.
– Jak? – powtórzył.
– Myślisz, że się ciebie boję?
Dźgnął lufą mocniej. A po chwili jeszcze raz.
– Jak?
– Co znaczy jak?! – wyrzuciła z siebie. – To bardzo łatwe, Myron. Anita była matką. Pokazałabym jej pistolet i zagroziła, że jeżeli nie zrobi, co każę, zabiję Brendę. Anita, dobra matka, spełniłaby żądanie, uścisnęła córkę po raz ostatni i kazała jej zaczekać w holu. Żeby stłumić huk, użyłabym poduszki. Proste.
Myron znów zapłonął gniewem.
– Co zrobiłaś potem?
Mabel zawahała się. Dźgnął ją pistoletem.
– Odwiozłam Brendę do domu. Anita zostawiła Horace’owi list, że odchodzi i że Brenda nie jest jego dzieckiem. Podarłam go i napisałam drugi.
– A więc Horace nie dowiedział się, że Anita chciała zabrać Brendę.
– Nie.
– Brenda nic nie powiedziała?
– Miała pięć lat. Nie wiedziała, co się dzieje. Opowiedziała ojcu, że odebrałam ją od mamy i przywiozłam. Nie zapamiętała hotelu. A przynajmniej tak myślałam.
Mabel zamilkła.
– Co sobie pomyślałaś po zniknięciu ciała Anity?
– Domyśliłam się, że Arthur Bradford znalazł je i zrobił to, co zawsze robiła ta rodzina: pozbył się śmieci.
Myron znów zawrzał gniewem.
– Wykorzystałaś to! Załatwiłaś swojemu synowi, Terence’owi, karierę polityczną.
Mabel potrząsnęła głową.
– Zbyt niebezpieczne – odparła. – Z takimi jak Bradfordowie nie warto zadzierać, nie opłaca się ich szantażować. Nie miałam nic wspólnego z karierą mojego syna. Ale prawdą jest, że Arthur chętnie mu pomagał. W końcu Terence to kuzyn jego córki.
Gniew Myrona wezbrał, gniotąc mu czaszkę. Z największą chęcią nacisnąłby spust i skończył z tym.
– Co się stało potem?
– Dajże spokój, Myron. Przecież znasz resztę historii. Horace znów zaczął szukać Anity. Po tylu latach. Powiedział, że wpadł na trop. Sądził, że ją znajdzie. Próbowałam go od tego odwieść, ale cóż, miłość to dziwna rzecz.
– Horace dowiedział się o Holiday Inn.
– Tak.
– Rozmawiał z Caroline Gundeck.
Mabel wzruszyła ramionami.
– Nie znam takiej.
– Dopiero co wyrwałem ją ze zdrowego snu. Mocno się przestraszyła. Ale porozmawialiśmy. Wcześniej rozmawiał z nią Horace. Dwadzieścia lat temu była pokojówką w Holiday Inn i znała Anitę. Anita dorabiała pracą na przyjęciach. Caroline Gundeck widziała ją tamtego wieczoru w hotelu. Zdziwiło ją, że jest w charakterze gościa. Zapamiętała też małą córeczkę Anity. I to, że dziewczynka wyszła z hotelu z inną kobietą. Opisała ją jako zaćpaną narkomankę. Nie domyśliłbym się, że to ty. Ale Horace owszem.
Mabel Edwards nic nie powiedziała.
– Domyślił się, kiedy to usłyszał. Wściekły wpadł tutaj. Ciągle się ukrywał. I miał przy sobie pieniądze, jedenaście tysięcy. Uderzył cię. Był tak zły, że walnął cię w oko. Wtedy go zabiłaś.
Mabel znów wzruszyła ramionami.
– To wygląda na samoobronę.
– Tylko wygląda. Z Horace’em poszło ci łatwo. Uciekał. Wystarczyło stworzyć pozory, że dalej się ukrywa. Był Murzynem, który uciekł, a nie ofiarą morderstwa. Kto takiego szuka? Powtórzyłaś ten sam chwyt co z Anitą. Przez lata rozmaitymi drobiazgami wmawiałaś ludziom, że Anita żyje. Pisałaś listy. Zmyślałaś, że dzwoniła, i tak dalej. Postanowiłaś więc to powtórzyć. Raz już ci się udało. Nie byłaś jednak tak dobra w pozbywaniu się zwłok jak Sam.
– Sam?
– Zbir na żołdzie Bradfordów. Domyślam się, że w usunięciu ciał pomógł ci Terence.
Uśmiechnęła się.
– Nie doceniasz mojej siły, Myron. Nie jestem bezradna.
Skinął głową. Miała rację.
– Podsuwam ci inne motywy, lecz zgaduję, że głównym były pieniądze. Anicie zabrałaś czternaście tysięcy. Horace’owi jedenaście. A twój drogi, kochany mąż Roland, którego zdjęcie skropiłaś łzami, miał na pewno polisę ubezpieczeniową.
Skinęła głową.
– Tylko pięć tysięcy, biedaczek.
– To ci wystarczyło. Strzał w głowę pod własnym domem. Żadnych świadków. W poprzednim roku trzy razy trafiłaś do aresztu, dwa razy za drobną kradzież, a raz za posiadanie narkotyków. Tak więc twój zjazd na dno zaczął się przed śmiercią Rolanda.
Mabel westchnęła.
– Skończyliśmy? – spytała.
– Nie.
– Sądzę, że omówiliśmy wszystko.
Potrząsnął głową.
– Oprócz śmierci Brendy.
– A tak, rzeczywiście. – Odchyliła się do tyłu. – Widzę, że znasz wszystkie odpowiedzi. Dlaczego zabiłam Brendę?
– Przeze mnie?
Mabel uśmiechnęła się. Myron zacisnął palec na spuście.
– Czy tak?
Uśmiechała się dalej.
– Dopóki nie pamiętała Holiday Inn, nie stanowiła zagrożenia. Niestety, powiedziałem ci o naszej wizycie w tym hotelu. Powiedziałem, że Brenda coś pamięta. I wtedy postanowiłaś ją zabić.
Mabel nie przestała się uśmiechać.
– Sprawę ułatwiło ci, że po odkryciu zwłok Horace’a stała się podejrzana. Wrobić Brendę i sprawić, żeby znikła, to zabić dwa ptaki jednym kamieniem. Dlatego podłożyłaś pistolet pod jej materac. Znowu jednak pojawił się kłopot z pozbyciem się ciała. Zastrzeliłaś ją i zostawiłaś w lesie. Domyślam się, że zamierzałaś powrócić tam nazajutrz, kiedy będziesz miała więcej czasu. Nie przewidziałaś, że poszukujący chłopca znajdą ją tak prędko.