Выбрать главу

Helen Rodin wcisnęła klawisz „Stop”.

– Zatem dlaczego? – zapytała. – Dlaczego powiedział,

że tego nie zrobił, a potem zażądał sprowadzenia faceta, który

na pewno wie, że on to już kiedyś zrobił?

Reacher tylko wzruszył ramionami. Mimo to po minie Helen poznał, że ona zna już odpowiedź.

– Pan coś wie. Może sam pan nie zdaje sobie z tego sprawy. Jednak musi pan coś wiedzieć. Coś, co jego zdaniem może mu pomóc.

– Czy to ma teraz jakieś znaczenie? On jest w śpiączce. Może nigdy się nie wybudzi.

– To ma ogromne znaczenie. Mógłby być lepiej traktowany.

– Ja nic nie wiem.

– Na pewno? Czy przed laty przeszedł badania psychiatryczne?

– Sprawy nie zaszły aż tak daleko.

– Czy twierdził, że był niepoczytalny?

– Nie, był dumny z wyniku. Z czterech trafień na cztery strzały.

– Uważał go pan za wariata?

– To wielkie słowo. Czy trzeba być wariatem, żeby zastrzelić czterech ludzi dla zabawy? Oczywiście, że tak. Czy formalnie był wariatem? Jestem pewien, że nie.

– Pan coś musi wiedzieć, Reacher. Może to tkwi w pańskiej podświadomości. Musi pan sobie przypomnieć.

Milczał chwilę.

– Czy widziała pani dowody? – zapytał.

– Ich opis.

– I co?

– Są niezbite. Nie ma cienia wątpliwości, że on to zrobił. Chodzi mi o złagodzenie wyroku, nic więcej. I o stan jego umysłu. Nie mogę pozwolić, żeby stracili niepoczytalnego.

– Niech więc pani poczeka, aż odzyska przytomność i wtedy każe go zbadać.

– To nic nie da. Może ocknąć się jako zupełny świr i oskarżenie powie, że jest to spowodowane uderzeniem w głowę podczas więziennej bójki. Uznają, że w chwili popełniania zbrodni był zupełnie zdrowy na umyśle.

– Czy pani ojciec walczy fair?

– Żyje po to, aby zwyciężać.

– Jaki ojciec, taka córka? Zastanowiła się.

– Trochę – przyznała.

Reacher skończył sałatkę. Przez chwilę gonił widelcem orzech po talerzu, a potem poddał się i chwycił go palcami.

– O czym pan myśli? – zapytała Helen.

– O pewnym drobnym szczególe – odparł. – Czternaście lat temu mieliśmy trudną sprawę i skąpy materiał dowodowy. A on się przyznał. Tym razem materiał dowodowy jest przytłaczający, a on nie przyznaje się do winy.

– Co to oznacza?

– Nie wiem.

– A więc niech pan pomyśli o tym, co pan wie – powiedziała Helen. – Proszę. Musi pan coś wiedzieć. Niech pan zada sobie pytanie, dlaczego on wymienił pańskie nazwisko? Musi być jakiś powód.

Reacher nic nie powiedział. Młoda kelnerka przyszła i zabrała talerze. Reacher wskazał na filiżankę, a dziewczyna zrobiła jeszcze jeden kurs i przyniosła mu drugą kawę. Reacher wziął filiżankę w dłonie i wdychał aromatyczną woń.

– Mogę zadać panu osobiste pytanie?

– Zależy jak bardzo osobiste – odparł ostrożnie.

– Dlaczego tak trudno pana znaleźć? Zwykle tacy jak Franklin potrafią znaleźć każdego.

– Może nie jest taki dobry, jak pani myśli.

– On jest zapewne lepszy, niż myślę.

– Nie każdego można znaleźć.

– Racja. Jednak pan nie wygląda na należącego do tej kategorii ludzi.

– Byłem trybikiem maszyny – powiedział Reacher. – Przez całe życie. Potem maszyna zacięła się i mnie wypluła. Pomyślałem sobie: dobrze, jak nie, to nie. Nie i już. Trochę się zirytowałem i pewnie była to niedojrzała reakcja. Jednak przyzwyczaiłem się do tego.

– To jest jak gra?

– Jak nałóg – odparł Reacher. – Jestem nałogowym outsiderem.

Dziewczyna przyniosła rachunek. Helen Rodin zapłaciła. Potem schowała magnetofon kasetowy z powrotem do teczki i razem z Reacherem opuściła lokal. Poszli na północ, mijając plac budowy na końcu First Street. Ona szła do pracy, a on zamierzał poszukać hotelu.

***

Niejaki Grigor Linsky obserwował ich, gdy szli. Siedział skulony w samochodzie zaparkowanym na chodniku. Wiedział, gdzie czekać. Wiedział, gdzie ona jada, kiedy ma towarzystwo.

4

Reacher zameldował się w śródmiejskim hotelu Metropole Palace, dwie przecznice na wschód od First Street, niedaleko głównego pasażu handlowego. Zapłacił z góry za jedną noc i podał się za Jimmy'ego Reese'a. Już dawno temu wykorzystał wszystkich byłych prezydentów oraz wiceprezydentów i teraz podawał nazwiska zawodników drużyny Yankees, grających na drugiej bazie w latach, gdy nie zdobyli mistrzostwa. Jimmy Reese grał bardzo dobrze przez część sezonu w 1930 roku i fatalnie przez część 1931. Zjawił się znikąd i przeniósł do St Louis w 1932. Potem porzucił sport. Zmarł w Kalifornii w wieku dziewięćdziesięciu trzech lat. Jednak teraz wrócił i zamieszkał w pokoju z łazienką w Metropole Palace, tylko na jedną noc, zamierzając wyprowadzić się rano przed jedenastą.

Metropole był smutnym, w połowie pustym, podupadłym starym hotelem. Kiedyś jednak nieźle prosperował. Reacher z łatwością mógł to sobie wyobrazić. Przed stu laty handlarze zbożem wspinali się z doków na wzgórze i zostawali tu na noc. Domyślał się, że hol wyglądał kiedyś jak saloon z Dzikiego Zachodu, lecz teraz był skąpo umeblowany w modernistycznym stylu. Winda była wyremontowana, drzwi pokoi zamykane na karty kodowe, a nie na klucz. Jednak Reacher odgadł, że ten budynek właściwie niewiele się zmienił. Jego pokój niewątpliwie był staroświecki i ponury. Materac sprawiał wrażenie elementu oryginalnego wyposażenia.

Położył się na łóżku i splótł dłonie pod głową. Wrócił myślami ponad czternaście lat wstecz, do Kuwejtu. Każde miasto kojarzy się z określonym kolorem. Kuwejt był biały. Białe stiuki, pomalowany na biało beton, biały marmur. Niebo rozpalone do białości przez słońce. Ludzie w białych szatach. Piętrowy parking, z którego strzelał James Barr, też był biały, tak samo jak budynek naprzeciwko. Wszyscy czterej zastrzeleni nosili przeciwsłoneczne okulary. Każdy z nich został trafiony w głowę, ale żadne okulary się nie rozbiły. Tylko pospadały im z nosów. Wydobyto wszystkie cztery kule i dzięki nim rozwiązano tę sprawę. Były to ręcznie robione pociski BT o wadze 168 granów każdy. Nie miały wklęsłych czubków, zakazanych przez konwencję genewską. Takich kul używali amerykańscy strzelcy wyborowi w piechocie i marynarce. Gdyby Barr użył zwykłego karabinu, pistoletu maszynowego lub broni krótkiej, Reacher by go nie dopadł. Oprócz karabinów snajperskich we wszystkich pozostałych rodzajach broni palnej używa się standardowej amunicji NATO, co o wiele za bardzo rozszerzałoby obszar poszukiwań, ponieważ wtedy w Kuwejcie stacjonowały chyba wszystkie oddziały NATO. Jednak Barr chciał posłużyć się swoją snajperską bronią, tylko ten jeden raz, ale nie na strzelnicy. W rezultacie te cztery kule po trzynaście centów każda pozwoliły go schwytać.

Była to jednak trudna, bardzo trudna sprawa. Może najtrudniejsza w karierze Reachera. Musiał użyć logiki, dedukcji, intuicji, a w końcu eliminacji. Grzebał w papierach i szukał w terenie. W końcu wpadł na ślad Jamesa Barra, człowieka, który wreszcie zobaczył czerwoną mgiełkę i dziwnie nie przejmował się swoim aresztowaniem.

Przyznał się do winy.

Zrobił to dobrowolnie, szybko i wyczerpująco. Reacher nawet go nie przyciskał. Barr chętnie opowiedział o wszystkim. Potem zaczął dopytywać się o przebieg śledztwa, najwyraźniej zafascynowany szczegółami. Najwidoczniej nie spodziewał się, że zostanie aresztowany. Nigdy w życiu. Był jednocześnie zły i pełen podziwu. Nawet okazywał Reacherowi współczucie, gdy w końcu zwolniono go z obawy przed politycznymi reper-