Выбрать главу

– Trochę to subiektywne – zauważył Reacher.

Mason skinęła głową.

– To jest subiektywne. Bardzo trudno udowodnić, że pacjent

symuluje. Można wykorzystać skanowanie aktywności kory

mózgowej, ale interpretacja znaczenia tych skanów też będzie

subiektywna. Czasem użyteczna jest hipnoza, ale sądy z zało-

żenia unikają hipnozy. Tak więc owszem, ja tylko zaopiniuję przypadek.

– Kogo zatrudni oskarżyciel?

– Kogoś takiego jak ja. Pracowałam już dla obu stron.

– Zatem jego słowa przeciwko pani słowom? Mason znów skinęła głową.

– Zwykle decyduje to, kto ma więcej literek po nazwisku. To działa na sędziów.

– Pani ma ich sporo.

– Więcej niż większość ludzi – przyznała.

– Ile on zapomniał?

– Co najmniej kilka dni. Jeśli doznał urazu w sobotę, byłabym bardzo zdziwiona, gdyby pamiętał coś, co zdarzyło się później niż w środę. Kilka wcześniejszych dni to szara strefa, z której jedne wydarzenia będzie pamiętał, a inne nie. W najlepszym razie. Widywałam przypadki, w których zapominano całe miesiące, czasem po lekkim wstrząśnieniu mózgu, a nie po śpiączce.

– Czy wspomnienia wrócą?

– Może z tej szarej strefy. Być może uda mu się odtworzyć je z tego, co pamięta. Może zdoła przypomnieć sobie niektóre wydarzenia. Natomiast z późniejszymi będzie o wiele trudniej. Jeśli pamięta swój ostatni lunch, to niewykluczone, że w końcu zdoła sobie przypomnieć kolację. Jeżeli pamięta, że był w kinie, to ewentualnie przypomni sobie, jak dojechał do domu. Jednak gdzieś będzie granica. Zazwyczaj jest nią wspomnienie tego, jak położył się spać tego dnia, który jeszcze pamięta.

– Będzie pamiętał wydarzenia sprzed czternastu lat?

Mason skinęła głową.

– Jego pamięć długotrwała powinna być nieuszkodzona.

Pamięć długotrwała jest indywidualnie zróżnicowana, ponieważ

prawdopodobnie opiera się na wędrówce substancji chemicznych z jednej części mózgu do drugiej, a nie ma dwóch identycznych mózgów. Fizjologia mózgu nie jest w pełni zbadaną

dziedziną wiedzy. Obecnie ludzie lubią porównywać mózg do

komputera, ale to błąd. Tu nie chodzi o twarde dyski i pamięć

szybkiego dostępu. Mózg jest tworem organicznym. To jakby

zrzucić worek jabłek ze schodów. Jedne się obiją, inne nie. Jednak powiedziałabym, że wspomnienia sprzed czternastu lat u każdego są przechowywane w pamięci długotrwałej.

W poczekalni zapadła cisza. Reacher nasłuchiwał elektronicznego popiskiwania aparatury. Sinusoidalny rytm z aparatu monitorującego lub stymulującego pracę serca. Około siedemdziesięciu pisków na minutę. Uspokajające dźwięki. Kojące. Potem jedne drzwi na korytarzu otwarły się i wyszła z nich Rosemary Barr. Wzięła prysznic i umyła głowę, ale wyglądała na przybitą, wyczerpaną i niewyspaną, a także o dziesięć lat starszą niż poprzedniego dnia. Przez chwilę stała bez ruchu, a potem rozejrzała się na boki i zaczęła powoli iść w kierunku poczekalni. Helen Rodin wstała i wyszła jej na spotkanie. Stanęły razem i rozmawiały po cichu. Reacher nie słyszał, o czym mówią. Odgadł, że składają sobie raporty, najpierw medyczny, potem prawny. Potem Helen wzięła Rosemary pod rękę i zaprowadziła do pozostałych. Rosemary spojrzała na dwoje psychiatrów, na Alana Danutę i na Reachera. Nie odezwała się. Następnie sama poszła w kierunku śluzy bezpieczeństwa. Nie obejrzała się.

– Negacja – rzekł Niebuhr. – My wszyscy przyszliśmy tutaj, żeby męczyć i sondować jej brata: fizycznie, psychicznie, prawnie, w przenośni. To agresywne i nieprzyjemne. Akceptacja tego oznaczałaby przyznanie, że jej brat jest zbrodniarzem.

– Może po prostu jest zmęczona – powiedział Reacher.

– Zamierzam tam iść i zobaczyć się z nim – oznajmiła Helen. Poszła korytarzem i weszła do pokoju, z którego wyszła Rosemary. Reacher zaczekał, aż zamknie drzwi. Potem zwrócił się do Niebuhra.

– Spotkał pan się już z czymś takim? – zapytał go.

– Z działaniem pod przymusem? A pan?

Reacher uśmiechnął się. Każdy znany mu psychiatra odpowiadał pytaniem na pytanie. Może tak ich uczono od pierwszego dnia studiów.

– Bardzo często – odparł.

– Ale?

– Zazwyczaj groźba była poważniejsza.

– Groźba skierowana przeciw siostrze nie jest poważna? To chyba wyłącznie pańska teoria.

– Ona nie została porwana. Nie uwięziono jej. Mógł postarać się jej o ochronę. Albo powiedzieć, żeby wyjechała z miasta.

– Właśnie – przytaknął Niebuhr. – Możemy tylko przypuszczać, że zabroniono mu to robić. Najwyraźniej kazano mu zostawić ją w nieświadomości, odsłoniętą. To dowodzi, że groźba była poważna. On również musiał uznać ją za poważną. Na tyle, że poczuł się zupełnie bezsilny. Musiał żyć w nieustannym strachu, bezsilny i dręczony wyrzutami sumienia.

– Widział pan kiedyś trzeźwo myślącego człowieka, który zrobiłby to co on?

– Tak – odparł Niebuhr.

– Ja też – rzekł Reacher. – Parę razy.

– Grożący musi być prawdziwym potworem. Aczkolwiek spodziewam się, że odegrały rolę również inne czynniki. Zapewne niedawno zawarta znajomość, jakiś rodzaj zależności, silny wpływ, chęć zaspokojenia czyichś wymagań, wywarcia wrażenia, potrzeba bycia cenionym, kochanym.

– Kobieta?

– Nie, nie zabija się ludzi, żeby zrobić wrażenie na kobietach. To zwykle ma wprost przeciwny skutek. To będzie mężczyzna. Uwodzicielski, ale nie seksualnie. W jakiś sposób pociągający.

– Samiec alfa i beta.

– Właśnie – powiedział znów Niebuhr. – A groźba skierowana przeciwko siostrze przełamała resztki oporów. Zapewne pan Barr nawet nie był pewien, czy ta groźba była żartem, czy nie. Jednak wolał tego nie sprawdzać. Ludzkie motywy to skomplikowana sprawa. Większość ludzi nie ma pojęcia, dlaczego robi to czy tamto.

– Z pewnością.

– A pan wie?

– Czasami – powiedział Reacher. – Ale niekiedy nie mam zielonego pojęcia. Może pan mi to powie.

– Zwykle moje porady są bardzo drogie. Dlatego mogę sobie pozwolić na prowadzenie takich przypadków za darmo.

– Może mógłbym płacić panu pięć dolców tygodniowo, jak czynsz.

Niebuhr uśmiechnął się niepewnie.

– Hm, nie – rzekł. – Nie sądzę.

Potem w poczekalni znów zapadła cisza, która trwała dziesięć długich minut. Danuta wyprostował nogi i przeglądał papiery w otwartej dyplomatce, którą trzymał na kolanach. Mason miała zamknięte oczy i wyglądała tak, jakby spała. Niebuhr gapił się w przestrzeń. Wszyscy troje byli najwyraźniej przyzwyczajeni do czekania. Tak samo jak Reacher. Był wojskowym żandarmem przez trzynaście lat, a motto żandarmerii brzmi: „Spiesz się powoli”. Nie: „służyć, chronić i bronić”. Skupił uwagę na elektronicznym popiskiwaniu, zabijając czas.

***

Grigor Linsky zaparkował wóz i w lusterku wstecznym obserwował drzwi szpitala. Założył się sam ze sobą, że co najmniej przez godzinę nic się nie wydarzy. Co najmniej godzinę, ale nie więcej niż półtorej. Potem powtórzył w myślach sposób postępowania w razie wypadku, gdyby nie wyszli wszyscy razem. Kogo zignorować, a kogo śledzić? W końcu postanowił jechać za tym, kto opuści szpital sam. Doszedł do wniosku, że zapewne będzie to żołnierz. Podejrzewał, że prawnicy i lekarze wrócą do biura prawnego. Byli przewidywalni. Żołnierz nie.