Выбрать главу

– Przekazuje mi pan same dobre wieści. Co z pytaniami bez odpowiedzi?

– Nie sądzę, żeby takie były.

– Jest pan tego pewien?

– W stu procentach.

Reacher jeszcze raz uważnie przyjrzał się korkowym tablicom.

– Grywa pan w pokera? – zapytał.

– Nie.

– Słusznie. Nie umie pan kłamać.

Bellantonio nie odpowiedział.

– Powinniście zacząć się martwić – rzekł Reacher. – Jeśli się wywinie, poda was do sądu o odszkodowanie za psa.

– Nie wywinie się – powiedział Bellantonio.

– Nie – zgodził się Reacher. – Raczej się nie wywinie.

***

Emerson czekał przed drzwiami Bellantonia. W marynarce, bez krawata. Z frustracją w oczach, typową dla policjantów uwikłanych w prawnicze kruczki.

– Rozmawiał pan z nim? – zapytał. – W szpitalu?

– Nic nie pamięta, poczynając od wtorkowego wieczoru – odparł Reacher. – Czeka was sądowa przepychanka.

– Straszne.

– Powinniście bardziej dbać o bezpieczeństwo w aresztach.

– Rodin ściągnie ekspertów.

– Jego córka już to zrobiła.

– Istnieją precedensy.

– To broń obosieczna.

– Chce pan, żeby ten gnój wyszedł na wolność?

– To wy spieprzyliście sprawę – rzekł Reacher. – Nie ja.

– Jeśli to pana uszczęśliwia.

– To nikogo nie uszczęśliwia – odparł Reacher. – Jeszcze nie.

***

Opuścił komisariat i wrócił do wieżowca z czarnego szkła. Helen Rodin siedziała za biurkiem, czytając jakiś dokument. Alan Danuta, Mason i Niebuhr już sobie poszli. Była sama.

– Rosemary pytała brata o Kuwejt – zaczęła. – Powiedziała mi to, kiedy wyszła z jego szpitalnego pokoju.

– I co? – spytał Reacher.

– I powiedział jej, że to wszystko prawda.

– Pewnie nie była to przyjemna rozmowa.

Helen Rodin pokręciła głową.

– Rosemary jest kompletnie rozbita. Mówi, że James też.

On nie może uwierzyć, że znowu to zrobił. Nie wierzy, że

przekreślił te czternaście lat.

W biurze zapadła cisza. W końcu Helen pokazała Reacherowi dokument, który czytała.

– Eileen Hutton ma stopień generała brygady – oznajmiła.

– Nieźle – skomentował Reacher. – Kiedy widziałem ją ostatnio, była majorem.

– A ty?

– Kapitanem.

– Czy to nie było niezgodne z regulaminem?

– Teoretycznie. Z jej strony.

– Pracowała w JAG.

– Prawnicy mogą łamać prawo tak jak inni ludzie.

– Nadal tam pracuje.

– Najwyraźniej. Nie ma rotacji personelu.

– Zatrudniona w Pentagonie.

– Tam trzymają najbystrzejszych.

– Będzie tu jutro.

Reacher milczał.

– Złożyć oświadczenie – powiedziała Helen.

Reacher nadal milczał.

– Spotkanie ma się odbyć o czwartej po południu. Zapewne przyleci rano i zatrzyma się w jakimś hotelu. Ponieważ będzie musiała zostać przez noc. Nie zdąży na wieczorny samolot.

– Chcesz mnie prosić, żebym poszedł z nią na kolację?

– Nie – odparła Helen. – Nie zamierzam. Chcę cię prosić, żebyś poszedł z nią na lunch. Zanim spotka się z moim ojcem. Muszę wcześniej wiedzieć, po co tu przyleciała.

– Uśpili psa Barra – powiedział Reacher.

– Był stary.

– To cię nie martwi?

– A powinno?

– Ten pies nikomu nic złego nie zrobił.

Helen nic nie odrzekła.

– W którym hotelu zatrzyma się Hutton? – spytał Reacher.

– Nie mam pojęcia. Będziesz musiał złapać ją na lotnisku.

– Numer lotu?

– Tego też nie wiem. Jednak nie ma bezpośredniego połączenia z D.C. Sądzę, że przesiądzie się w Indianapolis. Nie przybędzie tu wcześniej niż o jedenastej rano. – Przepraszam – dodała. – Za to, że powiedziałam Danucie, że nie mamy żadnego dowodu na istnienie zakulisowego manipulatora. Nie chciałam, żeby to zabrzmiało tak nieprzyjemnie.

– Miałaś rację – rzekł Reacher. – Nie mieliśmy żadnego dowodu. Wtedy.

Spojrzała na niego.

– Wtedy?

– Teraz mamy.

– Co?

– Na posterunku policji zrobili istną kapliczkę. Mają włók-

na, wyniki badań balistycznych, DNA psa, kwit za amunicję z jakiegoś sklepu w Kentucky. Ustalili, że styropianowy słupek ukradziono miastu. Mają wszystko.

– Oprócz? – naciskała Helen.

– Nie mają taśmy wideo, na której James Barr przyjeżdża wcześniej na parking, żeby postawić tam ten słupek.

– Jesteś pewny?

Reacher skinął głową.

– Do tej pory musieli obejrzeć te taśmy z tuzin razy. Gdyby go zobaczyli, zdjęcia byłyby wywieszone na tablicy, żeby cały świat mógł je oglądać. Nie ma ich tam, co oznacza, że ich nie mają. A to oznacza, że James Barr nie przyjechał wcześniej na parking i nie umieścił tam słupka.

– A to oznacza, że zrobił to ktoś inny.

– Zakulisowy manipulator – rzekł Reacher. – Albo inna jego marionetka. Nie wcześniej niż w nocy z wtorku na środę, ponieważ Barr uważa, że we wtorek ten słupek jeszcze stał w jego garażu.

Helen znów spojrzała na niego.

– Ktokolwiek to zrobił, musi być na kasecie.

– Owszem – potwierdził Reacher.

– Jednak tam parkują setki samochodów.

– Można trochę zawęzić krąg poszukiwań. To sedan. Ze zbyt niskim zawieszeniem, by jechać polną drogą.

– Ten zakulisowy manipulator naprawdę istnieje, prawda?

– Inaczej tego wszystkiego nie można wytłumaczyć.

– Wiesz co? Alan Danuta ma chyba rację. Mój ojciec zamieni Barra na tego manipulatora. Byłby głupcem, gdyby tego nie zrobił.

Reacher tego nie skomentował.

– Co oznacza, że Barr wyjdzie na wolność – ciągnęła

Helen. – Rozumiesz to, prawda? Nie ma innej możliwości.

Prokuratura miałaby problemy z postawieniem go w stan oskarżenia.

Reacher nadal milczał.

– Mnie też to nie cieszy – powiedziała Helen. – Jednak

dla mnie to tylko kwestia opinii. Poradzę sobie z tym. Przynaj-

mniej taką mam nadzieję. Mogę zrzucić winę na warunki w areszcie. Twierdzić, że nie wyszedł dzięki mnie.

– Jednak? – spytał Reacher.

– Co ty zrobisz? Przyjechałeś tutaj, żeby go pogrążyć, a on wyjdzie na wolność.

– Jeszcze nie wiem, co zrobię – odparł Reacher. – A jakie mam możliwości?

– Tylko dwie, których się obawiam. Możesz przestać mi pomagać w poszukiwaniach zakulisowego manipulatora. Nie znajdę go sama, a Emerson nawet nie będzie próbował.

– A druga?

– Możesz sam wyrównać rachunki z Barrem.

– Jasne.

– Nie możesz tego zrobić. W najlepszym razie dostałbyś dożywocie.

– Gdyby mnie złapali.

– Złapaliby cię. Wiedziałabym, że to twoja robota.

Reacher uśmiechnął się.

– Zakapowałabyś mnie?

– Musiałabym – odparła Helen.

– Nie, gdybyś była moim adwokatem. Nie mogłabyś nic powiedzieć.

– Nie jestem twoim adwokatem.

– Mógłbym cię zatrudnić.

– Rosemary Barr też by wiedziała i wydałaby cię w mgnieniu oka. Franklin również. On też wysłuchał twojej opowieści.

Reacher skinął głową.

– Jeszcze nie wiem, co zrobię – powtórzył Reacher.

– Jak znajdziemy tego faceta?

– Sama powiedziałaś: dlaczego miałbym próbować?

– Ponieważ nie sądzę, żebyś należał do ludzi, którzy zadowalają się połowicznym sukcesem.