Выбрать главу

Pomogła mu pustynia. Temperatura rzadko opadała poniżej czterdziestu stopni, więc poza próbnymi alarmami obrony przeciwchemicznej standardowe umundurowanie składało się z szortów i podkoszulka bez rękawów. A Reacher z doświadczenia wiedział, że bliskie kontakty rozgrzanych oraz prawie nagich mężczyzn i kobiet niemal zawsze prowadzą do czegoś dobrego. To na pewno lepsze od listopadowej służby w Minnesocie.

Pierwsze podejście było trochę ryzykowne, biorąc pod uwagę różnicę rang. Kiedy do tego doszło, trochę pokpił sprawę i uratowało go tylko to, że ona była równie chętna jak on i nie bała się tego okazać. Później wszystko szło gładko jak po maśle, przez trzy długie miesiące. Dobre czasy. Potem, jak zawsze, przyszły nowe rozkazy. Nawet się z nią nie pożegnał. Nie było okazji. I już jej później nie zobaczył.

Jutro znów ją ujrzę, pomyślał.

***

Został w barze, dopóki ESPN nie zaczęła ponownie pokazywać sprawozdań, które już widział. Zapłacił rachunek i wyszedł na ulicę, w żółty blask lamp ulicznych. Postanowił nie wracać do Metropole Palace. Doszedł do wniosku, że czas na zmianę. Bez żadnego konkretnego powodu. Tak po prostu podpowiadał mu jego niespokojny duch. Bądź w ruchu. Nigdy nie zatrzymuj się zbyt długo w jednym miejscu. Ponadto Metropole była ponurą starą norą. Nieprzyjemne miejsce, nawet dla kogoś tak mało wymagającego jak on. Tak więc postanowił przenocować w motelu. Tym, który widział, szukając sklepu z częściami samochodowymi. Tym obok salonu fryzjerskiego. Każda fryzura 7 $. Może zdąży się ostrzyc, zanim Eileen Hutton tu przyleci.

Chenko opuścił dom Zeka o północy. Zabrał ze sobą Vladimira. Jeśli ruda miała być śmiertelnie pobita, będzie musiał to zrobić Vladimir. Ponieważ musi to wyglądać prawdopodobnie. Chenko był o wiele za mały, żeby pobić ją tak, jak rozwścieczony żołnierz, mający sześć stóp i pięć cali wzrostu oraz ważący dwieście pięćdziesiąt funtów. Vladimir to co innego. Ten mógł załatwić sprawę jednym uderzeniem, co powinno wyglądać przekonująco podczas autopsji. Seksualna prowokacja, a potem odmowa jej spełnienia i olbrzymi mężczyzna w gniewie zadaje cios trochę silniejszy, niż zamierzał.

Obaj znali tę dziewczynę. Spotkali ją już, ponieważ znała Jeba Olivera. Raz nawet pracowali razem. Wiedzieli, gdzie mieszka – w wynajmowanym mieszkaniu w apartamentowcu, który przycupnął na pustym kawałku terenu w cieniu stanowej autostrady, tam gdzie zaczynała piąć się na estakadę, na południowy zachód od śródmieścia. Wiedzieli, że mieszka sama.

***

Reacher zatoczył szeroki krąg średnicy trzech przecznic, zanim dotarł do motelu. Szedł cicho i nasłuchiwał odgłosu kroków śledzącego go człowieka. Nie usłyszał. Nikogo nie zauważył.

Motel był niemal zabytkowy. Niegdyś musiał być nowy i na topie. Jednak nieubłagany czas i zmiany mody sprawiły, że pozostał w tyle. Był dobrze utrzymany, ale nieodnowiony. Dokładnie taki, jakie lubił.

Obudził recepcjonistę i zapłacił tylko za jedną noc. Przedstawił się jako Don Heffner, który grał na drugiej bazie i w kiepskim dla Yankees sezonie 1934 roku osiągnął wynik.261. Recepcjonista dał mu wielki mosiężny klucz i pokazał, gdzie jest pokój numer osiem. Pokój był ciemny i trochę wilgotny. Wezgłowie łóżka i zasłony na oknach wyglądały na elementy oryginalnego wyposażenia. Armatura łazienki również. Jednak wszystko działało, a drzwi dawały się zamknąć.

Wziął krótki prysznic, po czym bardzo starannie złożył koszulę oraz spodnie i umieścił je pod materacem. Tylko taki sposób prasowania uznawał. Rano rzeczy będą wyglądały

całkiem nieźle. Starannie się ogoli, weźmie prysznic i po śniadaniu pójdzie do fryzjera. Nie chciał popsuć dobrych wspomnień, jakie mogła zachować Hutton. Zakładając, że jakieś zachowała.

***

Chenko zaparkował na wschód od autostrady i razem z Vladimirem przeszedł pod wiaduktem. Przez nikogo niewidziani podeszli od tyłu do budynku, w którym mieszkała dziewczyna. Trzymając się blisko muru, obeszli budynek i dotarli do jej drzwi. Chenko kazał Vladimirowi, żeby się nie pokazywał. Potem delikatnie zapukał do drzwi. Brak reakcji wcale go nie zaskoczył. Było późno, więc pewnie już spała. Chenko zapukał ponownie, tym razem trochę głośniej. I jeszcze raz, najgłośniej jak śmiał. Zobaczył zapalające się w oknie światło. Usłyszał ciche szuranie w środku, a potem jej głos przez szparę między drzwiami a futryną.

– Kto tam? – zapytała.

– To ja – powiedział.

– Czego chcesz?

– Musimy porozmawiać.

– Spałam.

– Przepraszam.

– Jest okropnie późno.

– Wiem – rzekł Chenko. – Jednak to pilna sprawa. Chwila ciszy.

– Zaczekaj moment – powiedziała.

Chenko usłyszał, jak idzie do sypialni. Cisza. Po chwili wróciła. Otworzyła drzwi. Stanęła w nich, zaciskając szlafrok.

– O co chodzi? – zapytała.

– Musisz pojechać z nami – powiedział Chenko.

Vladimir wyszedł z cienia.

– A on po co tu jest? – zapytała Sandy.

– Pomaga mi dzisiaj – odparł Chenko.

– Czego chcecie?

– Musisz pojechać z nami.

– W tym stroju? Nie mogę.

– Słusznie – rzekł Chenko. – Musisz się ubrać. Jak na randkę.

– Na randkę?

– Musisz wyglądać naprawdę super.

– Będę musiała wziąć prysznic. I coś zrobić z włosami.

– Mamy czas.

– Z kim ta randka?

– Musisz tylko się pokazać. Jakbyś szła na randkę.

– O tej porze? Całe miasto śpi.

– Niecałe. Na przykład my nie śpimy.

– Ile dostanę?

– Dwieście – odparł Chenko. – Za późną porę.

– Jak długo to potrwa?

– Tylko chwilę. Musisz tylko gdzieś się pokazać.

– Sama nie wiem…

– Dwie setki za minutę pracy to sporo.

– To nie będzie minuta. Przygotowania zajmą mi godzinę.

– No to dwieście pięćdziesiąt – kusił Chenko.

– W porządku – powiedziała Sandy.

***

Chenko i Vladimir zaczekali w jej salonie, słuchając odgłosów zza cienkiej ściany, słuchając, jak bierze prysznic, używa suszarki, wstrzymuje oddech, robiąc makijaż, pstryknięć gumki od majtek, szelestu materiału na ciele. Chenko zauważył, że Vladimir był poruszony i spocony. Nie z powodu czekającego go zadania, lecz obecności rozebranej kobiety w sąsiednim pomieszczeniu. W pewnych sytuacjach na Vladimirze nie można było polegać. Chenko był rad, że przyjechał tu dopilnować operacji. W przeciwnym razie plan z pewnością ległby w gruzach.

Po godzinie Sandy weszła do pokoju, wyglądając – jak mówią Amerykanie – jak milion dolarów. Włożyła cienką czarną bluzkę, niemal przezroczystą. Pod nią nosiła czarny biustonosz, który formował jej piersi w dwie idealne półkule. Obcisłe czarne spodnie z nogawkami kończącymi się tuż poniżej kolan. Bermudy? Rybaczki? Chenko nie był pewien, jak takie

się nazywają. Na nogach miała czarne szpilki. Jasnoskóra, rudowłosa i zielonooka, wyglądała jak ze zdjęcia w magazynie ilustrowanym.

Szkoda, pomyślał Chenko.

– Moja forsa? – zapytała Sandy.

– Potem – powiedział Chenko. – Kiedy cię odwieziemy.

– Chcę ją zobaczyć.

– Jest w samochodzie.

– To chodźmy ją zobaczyć – powiedziała Sandy.