Na jednej z tarcz Charliego, w samym rogu.
Reacher wrócił do punktu wyjścia trochę mokry i w ubłoconych butach. Wyszedł z kręgu i stanął nieruchomo na żwirze, twarzą na zachód. W oddali nagle stado wron wzbiło się w powietrze i znów opadło. Reacher wsiadł do samochodu i przekręcił kluczyk w stacyjce. Znalazł uchwyty oraz przełącznik na desce rozdzielczej, po czym opuścił dach. Spojrzał na zegarek. Miał dwie godziny do umówionego spotkania w biurze Franklina. Wyciągnął się na siedzeniu i pozwolił, by słońce wysuszyło mu ubranie. Wyjął z kieszeni złożoną tarczę i przyglądał się jej przez długą chwilę. Powąchał ją. Podniósł i popatrzył, jak słońce prześwieca przez równiutkie otwory. Potem znów schował tarcze do kieszeni. Spojrzał w górę i zobaczył tylko niebo. Zamknął oczy i zaczął rozmyślać o ego i motywie, złudzeniach i rzeczywistości, winie i niewinności oraz prawdziwej naturze przypadku.
13
Emerson przeczytał raport Bellantonia. Dowiedział się, że Reacher dzwonił do Helen Rodin. To go nie zdziwiło. Zapewne była to jedna z wielu takich rozmów. Prawnicy i nadgorliwcy, usilnie próbujący napisać historię na nowo. Też mi niespodzianka. Potem przeczytał dwa końcowe pytania Bellantonia: Czy Reacher jest leworęczny? Czy dysponuje jakimś pojazdem?
Odpowiedzi: Prawdopodobnie oraz prawdopodobnie. Mańkuci to nie rzadkość. Zbierz dwadzieścia osób, a cztery lub pięć z nich będą leworęczne. Teraz Reacher dysponował jakimś pojazdem, to pewne. Nie było go w mieście i nie odjechał autobusem. Tak więc miał jakiś pojazd, zapewne przez cały czas.
Potem Emerson przeczytał ostatnią stronę raportu: James Barr był w mieszkaniu Alexandry Dupree. A to co, do cholery?
Według map Ann Yanni biuro Franklina znajdowało się w samym środku miasta, w labiryncie uliczek. Niezbyt dogodna lokalizacja. Na pewno nie. Roboty drogowe, początek godziny szczytu, ślimacze tempo jazdy ulicami. Reacher będzie musiał zaufać przyciemnionym szybom produkowanym przez Forda. To pewne.
Uruchomił silnik i postawił dach z powrotem. Potem odjechał, kierując się na południe. Po dwunastu minutach znowu przejechał obok domu Olivera, skręcił na zachód na lokalnej drodze, a potem znów na południe i czteropasmówką wrócił do miasta.
Emerson ponownie przejrzał dostarczony przez Bellantonia wykaz rozmów z telefonu komórkowego. Reacher dzwonił do Helen Rodin. Na pewno w związku ze sprawą. Mieli o czym dyskutować. Przyjdzie do niej wcześniej czy później. Albo ona do niego. Podniósł słuchawkę. Powiedział do dyspozytora:
– Postawcie nieoznakowany wóz przed biurem Helen Rodin. Jeśli opuści budynek, niech ją śledzą.
Reacher przejechał obok motelu. Skulił się na fotelu i zerknął w bok. Niczego niezwykłego. Ani śladu policjantów. Minął salon fryzjerski i sklep z bronią. Gdy zbliżał się do estakady, zaczęły się korki. Po chwili jechał z prędkością pieszego. Przechodniów idących chodnikiem po prawej miał w odległości stopy. Po lewej w takiej samej odległości miał kierowców samochodów wlokących się po sąsiednim pasie.
Postanowił oddalić się od chodnika. Włączył kierunkowskaz i wepchnął się na lewy pas. Kierowca z tyłu nie był szczęśliwy. Nie przejmuj się, pomyślał Reacher. Uczyłem się jeździć pojazdem o wadze dwóch i pół tony. Takim po prostu bym cię rozjechał.
Lewym pasem jechało się teraz trochę szybciej. Reacher powoli wyprzedzał samochody po prawej. Spojrzał przed siebie. Trzy wozy przed nim znajdował się radiowóz. Na prawym pasie. W oddali paliło się zielone światło. Samochody na lewym pasie powoli zbliżały się do skrzyżowania. Wozy po lewej zbliżały się jeszcze wolniej. Dotarłszy do białej linii, każdy samochód przystawał na moment, po czym przejeżdżał skrzy-
żowanie. Nikt nie chciał go zakorkować. Reacher był już dwa samochody za radiowozem. Zwolnił. Zirytowany facet za nim zatrąbił. Reacher wolno ruszył naprzód. Teraz znalazł się jeden samochód za radiowozem.
Zapaliło się pomarańczowe światło.
Samochód przez Reacherem przemknął przez skrzyżowanie.
Zapaliło się czerwone światło.
Policjant zatrzymał wóz na światłach, a Reacher ustawił mustanga obok radiowozu.
Oparł łokieć o konsolę i podparł dłonią brodę. Rozstawił palce, zasłaniając twarz. Patrzył prosto przed siebie, na wysięgnik i światła, pragnąc, by jak najszybciej się zmieniły.
Helen Rodin zjechała windą dwa piętra i w recepcji NBC spotkała Ann Yanni. NBC płaciła honorarium Franklina, więc Yanni powinna wziąć udział w naradzie. Razem zjechały na parking i wsiadły do saturna Helen. Wyjechały na ulicę, w słoneczny blask. Helen spojrzała w prawo i skręciła w lewo. Nie zauważyła zaparkowanej dwadzieścia jardów za nią szarej impali, która ruszyła i pojechała za nimi.
Czerwone światło paliło się okropnie długo. Potem zmieniło się na zielone, facet za Reacherem zatrąbił i policjant obrócił się, żeby popatrzeć. Reacher przejechał przez jego pole widzenia, nie rozglądając się. Zjechał na pas do skrętu w lewo i radiowóz przemknął obok po prawej. Reacher patrzył, jak znów utknął kawałek dalej. Wolał uniknąć ponownego spotkania, więc skręcił w lewo. Znalazł się na tej ulicy, przy której był sklep spożywczy „Martha's”. Uliczka była zakorkowana wolno jadącymi pojazdami. Podniósł się na fotelu i wepchnął rękę do tylnej kieszeni spodni. Na wyczucie przesiewał monety. Znalazł ćwierćdolarówkę. Rozważał to w myślach przez dwadzieścia, trzydzieści, czterdzieści jardów.
Tak.
Zjechał na maleńki parking przed sklepem. Zostawił silnik na chodzie, wysiadł i podszedł do aparatu telefonicznego wiszącego na ścianie. Wepchnął ćwiartkę w otwór wrzutowy i wyjął przedartą wizytówkę Emersona. Wybrał numer posterunku policji i zadzwonił.
– W czym mogę pomóc? – spytał dyżurny.
– Policja? – zapytał Reacher.
– Proszę mówić.
Reacher powiedział szybko i niewyraźnie, rozgorączkowanym i ściszonym głosem:
– Ten facet z plakatu? Tego, który wszystkim pokazujecie?
– Słucham pana.
– On tu jest, właśnie teraz.
– Gdzie?
– W moim zajeździe, tym przy czteropasmówce na północy miasta, zaraz za składem opon. Jest teraz w środku, siedzi przy barze i je.
– Jest pan pewien, że to ten facet?
– Wygląda jak ten z plakatu.
– Ma jakiś samochód?
– Duży czerwony pick-up dodge.
– Jak się pan nazywa?
– Tony Lazzeri – powiedział Reacher.
Anthony Michael Lazzeri, zdobył 273 punkty w 118 występach na drugiej bazie w 1935 roku. Zajął drugie miejsce. Reacher doszedł do wniosku, że niebawem będzie musiał zmienić metodę. Yankees nie mieli aż tak wielu graczy z drugiej bazy i niemistrzowskich sezonów.
– Już jedziemy – powiedział dyżurny.
Reacher odwiesił słuchawkę i wsiadł do mustanga. Siedział nieruchomo, dopóki nie usłyszał syren na północy.
Helen Rodin była w połowie Second Street, kiedy w lusterku wstecznym zauważyła jakieś zamieszanie. Jadący trzy wozy za nią szary sedan impala gwałtownie zmienił pas, zawrócił i pomknął z powrotem.