– Czy Oline poszła kiedyś z tym do kogoś? Może później?
Kobieta kiwnęła głową.
– Zastanawiała się nad tym przez dwa miesiące po jego
zniknięciu. Rozmawiałyśmy. Kilkakrotnie zmieniała zdanie.
W końcu doszła do wniosku, że te dwie sprawy muszą się ze
sobą łączyć. Zgodziłam się z nią. Nie wiedziała, co robić. Powiedziałam jej, że powinna zawiadomić policję.
– Zrobiła to?
– Nie zadzwoniła. Poszła osobiście. Uważała, że potraktują ją poważniej, jeśli spotka się z nimi twarzą w twarz. Najwyraźniej się myliła. Nic się nie stało. Skończyło się na słowach.
– Kiedy poszła na policję?
– Tydzień przed tą piątkową strzelaniną na placu.
Przez chwilę wszyscy milczeli. Potem delikatnie i uprzejmie
Ann Yanni zadała oczywiste w tej sytuacji pytanie:
– Nie podejrzewaliście państwo, że jej śmierć miała z tym
jakiś związek?
Kobieta pokręciła głową.
– Dlaczego mielibyśmy podejrzewać? Wydawało się, że
to zbieg okoliczności. Snajper strzelał do przypadkowych osób,
prawda? Sama pani tak powiedziała. W wiadomościach telewizyjnych. Słyszeliśmy. Pięć przypadkowych ofiar, które znalazły się w niewłaściwym miejscu i niewłaściwym czasie.
Wszyscy zamilkli.
Reacher odwrócił się od okna.
– Czym zajmował się Ted Archer? – zapytał.
– Przepraszam, zakładałem, że to wiecie – odparł gospodarz. – Ma kamieniołom. Wielki, mniej więcej czterdzieści mil na północ stąd. Produkuje cement, beton, kruszywa. Głębokie złoże, bardzo wydajne.
– A klient, który się wycofał?
– Miasto – rzekł mężczyzna.
– Dobry klient.
– Nie ma lepszego. Te wszystkie trwające obecnie remonty to manna z nieba dla ludzi w tym interesie. Miasto sprzedało wolnych od podatku obligacji za dziewięćdziesiąt milionów, żeby pokryć wydatki za pierwszy rok. Dodać do tego nieuniknione przekroczenia kosztów i ktoś ma tu prawdziwe eldorado.
– Jaki samochód sprzedał Ted?
– Mercedesa.
– I czym jeździł do pracy?
– Furgonetką.
– Widział pan ten samochód?
– Codziennie przez dwa lata.
– Jaki to był wóz?
– Pick-up. Chyba chevrolet.
– Stary brązowy silverado? Zwykłe stalowe felgi? Facet spojrzał na niego ze zdziwieniem.
– Skąd pan to wie?
– Mam jeszcze jedno pytanie – rzekł Reacher. – Do
pana żony.
Popatrzyła na niego.
– Po tym, jak Oline poszła na policją, czy powiedziała
pani, z kim rozmawiała? Może z detektywem Emersonem?
Kobieta już przecząco kręciła głową.
– Mówiłam Oline, że jeśli nie chce dzwonić, to powinna
pójść na posterunek, ale powiedziała mi, że to za daleko, że
nigdy nie wychodzi na tak długo w porze lunchu. Wybierała
się do prokuratora okręgowego. Jego biuro znajduje się znacznie
bliżej wydziału komunikacji. Ponadto Oline taka już była.
Wolała zaczynać od samej góry. Dlatego poszła do Alexa
Rodina.
W drodze powrotnej do miasta Helen Rodin nie odezwała się słowem. Siedziała w milczeniu, trzęsąc się i dygocząc, z zaciśniętymi wargami i szeroko otwartymi oczami. Jej milczenie zamykało usta Reacherowi i Yanni. Jakby całe powietrze zostało wyssane z wnętrza samochodu, pozostawiając czarną dziurę ciszy, tak głośnej, że aż bolesnej.
Prowadziła jak automat, nie za szybko, nie za wolno, mechanicznie przestrzegając znaków drogowych i zatrzymując się na światłach. Zaparkowała na jednym z miejsc przed biurem Franklina i nie wyłączając silnika, powiedziała:
– Idźcie na górę. Ja po prostu nie mogę.
Ann Yanni wysiadła i zaczęła wchodzić po schodach. Reacher został w samochodzie i przechylił się przez oparcie przedniego fotela.
– Wszystko będzie dobrze – powiedział.
– Nie będzie.
– Helen, wyjmij kluczyk ze stacyjki i zabieraj swój tyłek na górę. Jesteś prawnikiem, a twój klient ma kłopoty.
Potem otworzył drzwiczki po swojej stronie i wygramolił się z samochodu, a zanim go obszedł, ona już czekała na niego u podnóża schodów.
Franklin, jak zawsze, siedział przy komputerze. Poinformował Reachera, że Cash już wyjechał z Kentucky, nie zadając żadnych pytań. Powiedział też, że Ted Archer nie pojawił się w żadnej innej bazie danych. Potem zauważył dziwne milczenie i napięcie.
– Co się dzieje? – zapytał.
– Posunęliśmy się o krok – zakomunikował Reacher. – Ted Archer był producentem cementu i został wykolegowany ze wszystkich intratnych kontraktów z miastem przez konkurenta rozdającego łapówki. Próbował tego dowieść i musiał być bliski sukcesu, ponieważ ten konkurent go sprzątnął.
– Możesz tego dowieść?
– Tylko pośrednio. Nigdy nie znajdziemy jego ciała, jeśli nie rozkopiemy ponownie całej First Street. Wiem jednak, gdzie stoi jego samochód. W stodole Jeba Olivera.
– Dlaczego tam?
– Wykorzystywali Jeba Olivera do robienia rzeczy, których nie mogli zrobić sami. Kiedy nie chcieli lub nie mogli pokazywać swoich twarzy. Zapewne Archer ich znał i nie dałby się podejść. Tymczasem Oliver był tutejszy. Może udał, że złapał gumę albo poprosił o podwiezienie. Archer niczego nie podejrzewał. Tamci ukryli jego ciało, a Oliver schował samochód.
– Oline Archer niczego nie podejrzewała?
– W końcu zaczęła. Rozmyślała o tym przez dwa miesiące i przypuszczalnie poskładała wszystko w sensowną całość. Postanowiła to ujawnić i widocznie stanowiła dla tamtych zagrożenie, ponieważ tydzień później już nie żyła. Upozorowało śmierć z ręki szaleńca, bo zaginięcie męża i zamor-
dowanie żony wzbudziłoby podejrzenia. Jednak śmierć w przypadkowej strzelaninie uznano za zbieg okoliczności.
– Do kogo poszła z tym Oline? Do Emersona? Reacher nie odpowiedział.
– Poszła do mojego ojca – odezwała się Helen Rodin. Przez długą chwilę w biurze panowała cisza.
– I co teraz? – zapytał Franklin.
– Musisz znowu postukać w klawiaturę – odparł Reacher. – Ktokolwiek dostał te intratne kontrakty z miastem, musi być tym złym facetem. Dlatego musimy wiedzieć kto to. I gdzie go szukać.
– Publiczne zamówienia – mruknął Franklin.
– Sprawdź je.
Franklin bez słowa odwrócił się i zaczął bębnić po klawiszach. Stukał i klikał przez minutę. Potem otrzymał odpowiedź.
– Specialized Services of Indiana – powiedział. – To oni otrzymali wszystkie obecne kontrakty na dostawy cementu, betonu i kruszywa. Na wiele milionów dolarów.
– Gdzie znajduje się ich siedziba?
– To była dobra wiadomość.
– A zła?
– Brak adresu. To firma zarejestrowana na Bermudach. Nie muszą podawać dokładnych danych.
– Co to za poroniony system?
Franklin nie odpowiedział.
– Firma z Bermudów potrzebuje miejscowego prawnika -
powiedziała Helen cichym, zrezygnowanym głosem. Reacher
przypomniał sobie szyld na drzwiach biura Rodina: nazwisko,
a po nim skrót oznaczający tytuł.
Franklin znowu postukał w klawiaturę.
– Jest numer telefonu – powiedział. – To wszystko, co mamy.
– Jaki to numer? – spytała Helen.
Franklin przeczytał go na głos.
– To nie jest numer telefonu mojego ojca – oświadczyła