Выбрать главу

Helen.

Franklin wywołał spis firm. Wprowadził numer i na ekranie wyświetliło się nazwisko oraz adres.

– John Mistrov – powiedział.

– Rosyjskie nazwisko – zauważył Reacher.

– Chyba tak.

– Znasz go? – zapytał Reacher.

– Słabo. To facet od testamentów i darowizn. Człowiek orkiestra. Nigdy nic dla niego nie robiłem.

Reacher spojrzał na zegarek.

– Możesz znaleźć jego domowy adres?

Franklin wywołał spis telefonów prywatnych abonentów. Wprowadził nazwisko i otrzymał adres.

– Mam do niego zadzwonić? – zapytał.

Reacher pokręcił głową.

– Złożymy mu wizytę. Kiedy czas nagli, lepiej spotkać się

twarzą w twarz.

***

Vladimir zszedł na parter do pomieszczenia obserwacyjnego. Sokolov siedział na ruchomym krześle przed długim stołem, na którym stały cztery monitory. Od lewej do prawej były oznaczone jako północ, wschód, południe i zachód, co miało sens dla osób patrzących na świat zgodnie z ruchem wskazówek zegara. Sokolov powoli przesuwał swoje krzesło, oglądając kolejno obrazy na ekranach. Wszystkie cztery ekrany były zaśnieżone i zielone, ponieważ na zewnątrz zapadł mrok i włączyła się termowizja. Od czasu do czasu było widać jaśniejszą plamkę przemieszczająca się w oddali. Jakieś nocne zwierzę. Lis, skunks, szop, kot albo bezpański pies. Północny monitor rozjaśniała poświata kruszalni. Wkrótce zgaśnie, gdy nieruchome maszyny ostygną. Poza tym wszystkie ekrany były oliwkowozielone, ponieważ wokół nie było nic prócz ciągnących się całe mile pól, nieustannie zraszanych zimną wodą z wciąż obracających się spryskiwaczy.

Vladimir przysunął sobie drugie krzesło i usiadł po lewej ręce Sokolova. Miał obserwować teren na północy i wschodzie. Sokolov skupi się na południu i zachodzie. W ten sposób każdy

z nich będzie pilnował jednego prawdopodobnego i jednego mało prawdopodobnego kierunku. Sprawiedliwy podział pracy.

Na górze, w korytarzu na drugim piętrze, Chenko załadował karabin. Dziesięć pocisków Lake City.308. Jedno, co Amerykanie umieli robić, to amunicja. Pootwierał drzwi wszystkich pokoi, zapewniając sobie szybki dostęp do każdego z okien wychodzących na północ, południe, wschód i zachód. Podszedł do jednego z nich i włączył noktowizor. Nastawił go na siedemdziesiąt pięć jardów. Przewidywał, że zawiadomią go, kiedy żołnierz znajdzie się w odległości stu pięćdziesięciu jardów. To praktyczny zasięg kamer termowizyjnych. Wtedy podejdzie do właściwego okna i namierzy cel, odległy jeszcze o sto jardów. Będzie go obserwował. Pozwoli mu podejść. Kiedy tamten znajdzie się w odległości siedemdziesięciu pięciu jardów, Chenko go zabije.

Podniósł karabin. Sprawdził obraz. Ten był jasny i ostry. Zobaczył lisa, biegnącego po otwartej przestrzeni, ze wschodu na zachód. Pomyślnych łowów, przyjacielu. Wyszedł na korytarz, oparł broń o ścianę i usiadł na krześle z wysokim oparciem. Czekał na sygnał.

***

Helen Rodin uparła się i została w biurze Franklina. Reacher i Yanni pojechali sami mustangiem. Ulice były ciemne i ciche. Yanni prowadziła. Znała miasto. Pod podanym przez Franklina adresem, w połowie drogi między nabrzeżem a torami, znaleźli dawny magazyn przerobiony na budynek mieszkalny. Yanni powiedziała, że to element nowej strategii: Soho w sercu miasta. Powiedziała, że zastanawiała się nad kupnem mieszkania w tym budynku. Potem dodała:

– Powinniśmy uważnie obserwować Helen.

– Nic jej nie będzie – odparł Reacher.

– Myślisz?

– Jestem tego pewien.

– A gdyby to był twój stary?

Reacher nie odpowiedział. Yanni zwolniła, gdy z ciemności wyłonił się masywny budynek z cegieł.

– Ty pytasz pierwsza – powiedział Reacher. – Jeśli nie

odpowie, ja zapytam.

– Odpowie – zapewniła Yanni. – Wszyscy odpowiadają.

Jednak nie John Mistrov. Był chudym gościem, mniej więcej

czterdziestopięcioletnim. Ubierał się jak rozwodnik i ofiara kryzysu wieku średniego: marmurkowe i zbyt obcisłe dżinsy, czarny podkoszulek, bose nogi. Zastali go samego w dużym, białym apartamencie, jedzącego chińskie potrawy z kartonowych opakowań. W pierwszej chwili ucieszył się na widok Ann Yanni. Może przestawanie ze znakomitościami było częścią nowego stylu życia, obiecywanego przez developera. Jednak jego początkowy entuzjazm szybko osłabł. I całkiem znikł, kiedy Yanni powiedziała mu o swoich podejrzeniach i zażądała wyjawienia nazwisk właścicieli firmy.

– Nie mogę tego zrobić – powiedział. – Z pewnością rozumie pani, że to poufne. Na pewno to pani wie.

– Wiem, że popełniono poważne przestępstwa – odparła Yanni. – Oto co rozumiem. I pan też musi to zrozumieć. Musi pan opowiedzieć się po właściwej stronie, i to szybko, zanim cała sprawa zostanie podana do wiadomości publicznej.

– Bez komentarza – odrzekł facet.

– Niech pan wybierze właściwą stronę – łagodnie przekonywała Yanni. – Ci ludzie, których nazwiska chcemy poznać, jutro znajdą się w więzieniu. I już z niego nie wyjdą.

– Bez komentarza – powtórzył facet.

– Chce pan utonąć razem z nimi? – zapytała Yanni. Ostro. - Za współudział? Czy wyjść z tego z twarzą? Wybór należy do pana. Tak czy inaczej, znajdzie się pan w jutrzejszych wieczornych wiadomościach. Albo jako aresztowany, albo stojąc i robiąc zdziwioną minę: „O mój Boże, nie miałem o niczym pojęcia, chętnie pomogłem władzom”.

– Bez komentarza – powtórzył po raz trzeci.

Głośno, wyraźnie, zadowolony z siebie.

Yanni poddała się. Wzruszyła ramionami i zerknęła na Rea-chera. Ten spojrzał na zegarek. Czas ucieka. Podszedł do faceta.

– Jest pan ubezpieczony? – zapytał.

Facet skinął głową.

– Ubezpieczenie obejmuje opiekę stomatologiczną?

Facet ponownie kiwnął głową.

Reacher uderzył go w usta. Prawą ręką, krótkim i mocnym ciosem.

– Niech się tym zajmą.

Facet zrobił krok w tył, zgiął się wpół, a potem wyprostował, kaszląc, z brodą zalaną krwią. Rozcięte wargi, obluzowane zęby, zakrwawione dziąsła.

– Nazwiska – powiedział Reacher. – Już! Albo rozszarpię

cię na kawałki.

Facet zawahał się. Błąd. Reacher uderzył go ponownie. Wtedy facet podał nazwiska sześciu osób, razem z rysopisami i adresami, i zrobił to, leżąc na podłodze i krztusząc się krwią.

Reacher spojrzał na Yanni.

– Wszyscy odpowiadają – powiedział.

***

W powrotnej drodze, siedząc w ciemnej kabinie mustanga, Ann Yanni powiedziała:

– Zadzwoni i ostrzeże ich.

– Nie zrobi tego – odparł Reacher. – Właśnie ich zdradził. Sądzę, że od jutra zrobi sobie długie wakacje.

– Taką masz nadzieję?

– To bez znaczenia. Oni już wiedzą, że po nich przyjdę. Następne ostrzeżenie niczego by nie zmieniło.

– Masz bardzo bezpośrednie podejście. Nie wykładają tego na kursach dziennikarstwa.

– Mogę cię tego nauczyć. Najważniejszy jest element zaskoczenia. Jeśli zdołasz ich zaskoczyć, nie musisz bić bardzo mocno.

***

Yanni podyktowała Franklinowi nazwiska podane przez Johna Mistrova. Cztery z nich pokrywały się z tymi, które Reacher już znał: Charlie Smith, Konstantin Raskin, Vladimir Shumilov oraz Pavel Sokolov. Piątym był Grigor Linsky, w któ-

rym Reacher domyślał się inwalidy w niemodnym garniturze, ponieważ szósty nazywał się Zek Chelovek.