– Wiem o tym.
– Mają nadzieję dowieść, że zabiłeś swoją żonę z powodu Rachel.
– O tym też wiem. – Spojrzałem na Regana. Przypomniałem sobie, co czułem, kiedy zobaczyłem Rachel w supermarkecie.
– Wciąż pan o niej myśli? – spytał Regan.
– Tak.
– A ona o panu?
Lenny nie poddawał się.
– Skąd on ma wiedzieć, do diabła?
– Bob? – powiedziałem, po raz pierwszy zwracając się do niego po imieniu.
– Tak?
– Co właściwie chcesz udowodnić?
Regan powiedział cicho, prawie szeptem:
– Pozwól, że zapytam jeszcze raz. Czy przed spotkaniem w supermarkecie nie widziałeś Rachel Mills, od kiedy zerwaliście ze sobą w college'u?
– Jezu Chryste! – warknął Lenny.
– Nie.
– Na pewno?
– Ani razu.
– Nawet nie przekazywali sobie miłosnych liścików na sali wykładowej – powiedział Lenny. – Skończcie z tymi idiotyzmami.
Regan nachylił się do mnie.
– Odwiedziliście prywatną agencję detektywistyczną w Newark, pytając o płytkę CD.
– Tak.
– Dlaczego akurat dzisiaj?
– Nie rozumiem.
– Pana żona nie żyje od półtora roku. Skąd to nagłe zainteresowanie kompaktem?
– Dopiero go znalazłem.
– Kiedy?
– Przedwczoraj. Był schowany w piwnicy.
– A zatem nie miał pan pojęcia, że Monica wynajęła prywatnego detektywa?
Zwlekałem chwilę z odpowiedzią. Myślałem o tym, czego dowiedziałem się od śmierci mojej pięknej żony. Chodziła do psychiatry. Wynajęła prywatnego detektywa. Chowała różne rzeczy w piwnicy. Nie wiedziałem o tym. Myślałem o życiu, mojej ukochanej pracy, zamiłowaniu do podróży. Jasne, kochałem moją córeczkę. Nosiłem ją na rękach i podziwiałem.
Mógłbym oddać za nią życie – i zabić, żeby ją chronić – lecz nie mogłem się okłamywać. Wiedziałem, że nie w pełni akceptowałem wszystkie te zmiany, jakie wniosła w moje życie. Jakim byłem ojcem? Jakim mężem? – Marc?
– Nie – powiedziałem cicho. – Nie miałem pojęcia, że wynajęła prywatnego detektywa.
– I nie domyśla się pan, dlaczego to zrobiła?
Przecząco pokręciłem głową. Regan zamilkł. Tickner wyjął grubą brązową kopertę.
– Co to takiego? – spytał Lenny.
– Zawartość CD. – Tickner znowu na mnie popatrzył.
– Nigdy nie widział się pan z Rachel, tak? Dopiero w supermarkecie.
Nie chciało mi się odpowiadać.
Bez fanfar Tickner wyjął zdjęcie i podał mi je. Lenny pospiesznie założył połówkowe okulary do czytania i zerknął mi przez ramię.
Musiał lekko odchylić głowę, żeby spojrzeć w dół. To była czarno- biała fotografia. Ukazywała Valley Hospital w Ridgewood. Na dole była wybita data. Zdjęcie zrobiono dwa miesiące przed napadem.
Lenny zmarszczył brwi.
– Naświetlenie prawidłowe, ale kompozycja budzi wątpliwości.
Tickner zignorował tę sarkastyczną uwagę.
– Pracuje pan w tym szpitalu, prawda, doktorze Seidman?
– Mamy tam gabinet, tak.
– My?
– Moja wspólniczka i ja. Zia Leroux.
Tickner skinął głową.
– Na dole widnieje data.
– Widzę.
– Był pan tego dnia w gabinecie?
– Naprawdę nie wiem. Musiałbym sprawdzić w moim kalendarzyku.
Regan wskazał na wejście do budynku.
– Widzi pan tę postać?
Przyjrzałem się dokładniej, ale niewiele zdołałem zobaczyć.
– Nie, nie widzę.
– Niech pan tylko zwróci uwagę na długość tego fartucha, dobrze?
– Dobrze.
Tickner pokazał mi następne zdjęcie. To zostało zrobione za pomocą teleobiektywu. Pod takim samym kątem. Na tym wyraźnie było widać twarz postaci w białym fartuchu. Nosiła ciemne okulary, ale nie miałem wątpliwości. To była Rachel. Spojrzałem na Lenny'ego.
Na jego twarzy też ujrzałem zdziwienie. Tickner wyjął następne zdjęcie. Potem jeszcze jedno. Wszystkie zostały zrobione przed szpitalem. Na ósmym Rachel wchodziła do budynku. Na dziewiątym, zrobionym godzinę później, ja wychodziłem – sam. Na dziesiątym, sześć minut później, Rachel opuszczała szpital tym samym wyjściem. W pierwszej chwili nie byłem w stanie ogarnąć konsekwencji tego faktu. Ze zdumieniem wpatrywałem się w zdjęcia.
Nie wiedziałem, co to ma znaczyć. Lenny też był zaskoczony, ale szybko doszedł do siebie. – Wynoście się – powiedział.
– Nie zamierzacie nam wyjaśnić, skąd wzięły się te zdjęcia?
Chciałem się spierać, ale byłem zbyt oszołomiony.
– Wynoście się – powtórzył Lenny, tym razem bardziej stanowczo. – Natychmiast.
29
Usiadłem na łóżku.
– Lenny?
Upewnił się, że drzwi są zamknięte.
– Tak – powiedział. – Oni uważają, że ty to zrobiłeś.
Poprawka: myślą, że zrobiłeś to razem z Rachel. Mieliście romans.
Ona zastrzeliła swojego męża – nie wiem, czy sądzą, że miałeś z tym coś wspólnego, czy nie – a potem razem zastrzeliliście Monice, zrobiliście nie wiadomo co z Tarą i postanowiliście naciągnąć teścia.
– To nie ma sensu.
Lenny milczał.
– Zostałem postrzelony, pamiętasz?
– Tak.
– I co, sam się postrzeliłem?
– Nie wiem. Jednak nie wolno ci już z nimi rozmawiać.
Teraz mają dowód. Możesz do upojenia zaprzeczać, że miałeś romans z Rachel. Jest faktem, że Monica podejrzewała cię o coś i wynajęła prywatnego detektywa. Jezu, tylko pomyśl. Ten prywatny detektyw zrobił swoje. Zrobił te zdjęcia i dostarczył je Monice. Potem twoja żona zginęła, córka została porwana, a teść stracił dwa miliony dolców. Minęło półtora roku. Teść znów traci dwa miliony, a ty i Rachel kłamiecie, że nie łączy was romans.
– Wcale nie kłamiemy.
Lenny nie patrzył mi w oczy.
– A co z tym, co powiedziałem – spróbowałem mu przypomnieć – że nikt nie robiłby czegoś takiego? Przecież mogłem po prostu zagarnąć te dwa miliony okupu, no nie? Nie musiałem wynajmować faceta z samochodem i dzieciakiem.
A co z moją siostrą? Uważają, że ją też zamordowałem?
– Te zdjęcia – powiedział cicho Lenny.
– Nic o nich nie wiedziałem.
Prawie na mnie nie patrzył, ale to nie powstrzymało go od aluzji do naszego dzieciństwa. – Taak, słowo skauta.
– Nie, naprawdę nic o nich nie wiedziałem.
– I nie widziałeś jej aż do tamtego spotkania w supermarkecie?
– Oczywiście, że nie. Przecież wiesz. Nie ukrywałbym tego przed tobą.
Nieco zbyt długo zastanawiał się nad tym stwierdzeniem.
– Mogłeś ukryć to przed Lennym przyjacielem.
– Nie, nie mogłem. A nawet gdybym mógł, to w żadnym razie nie zataiłbym tego przed Lennym prawnikiem.
– Nie powiedziałeś żadnemu z nich o żądaniu okupu – przypomniał łagodnie.
No tak.
– Nie chcieliśmy nikogo w to mieszać, Lenny.
– Rozumiem – skłamał. Nie mogłem mieć mu tego za złe. – Jeszcze jedno. W jaki sposób znalazłeś tę płytkę schowaną w piwnicy?
– Odwiedziła mnie Dina Levinsky.
– Stuknięta Dina?
– Było jej ciężko. Nie masz pojęcia jak bardzo.
Lenny zbył to machnięciem ręki.
– Nie rozumiem. Co ona robiła w twoim domu?
Opowiedziałem mu ojej wizycie. Lenny miał dziwną minę.
Kiedy skończyłem, to ja zapytałem:
– No i co?
– Powiedziała ci, że już jej lepiej? I że jest mężatką?
– Tak.
– To bujda.
Zamarłem.
– Skąd wiesz?
– Prowadzę sprawy jej ciotki. Dina Levinsky wielokrotnie przebywała w zakładzie dla nerwowo chorych. Przed kilkoma laty odsiedziała kilka miesięcy za czynną napaść. Nigdy nie wyszła za mąż. I wątpię, żeby miała jakikolwiek wernisaż. Nie wiedziałem, co o tym myśleć. Przypomniałem sobie udręczoną twarz Diny, jak pobladła, gdy spytała: „Ty wiesz kto cię postrzelił, prawda, Marc?”. Co chciała przez to powiedzieć, do licha?