Pewnie domyślasz się reszty. – Dzięki.
– Uważasz na siebie?
– Zawsze.
– Jasne. Nawiasem mówiąc, gliniarze nie są głupi. Pomyśleli, że jeśli raz skorzystałeś z pomocy przyjaciół, możesz zrobić to po raz drugi.
Zrozumiałem, co chciała mi powiedzieć. Nie używaj samochodu
Lenny'ego. – No, lepiej już się wyłącz – powiedziała. – Kocham cię. Telefon zamilkł. Wróciłem do środka. Verne otworzył kluczem szafkę z bronią. Przeglądał swoją kolekcję. Po drugiej stronie pokoju stał sejf, w którym trzymał amunicję. Otworzył go, wprowadzając kombinację cyfr. Zerknąłem mu przez ramię. Verne spojrzał na mnie i puścił oko. Miał tam zapas wystarczający do obalenia rządu jakiegoś małego europejskiego kraju. Powiedziałem im o mojej rozmowie z Zią. Verne nie wahał się ani chwili.
Klepnął mnie w plecy i oznajmił: – Mam dla was odpowiedni pojazd.
Dziesięć minut później Katarina, Rachel i ja odjechaliśmy białym camaro.
37
Szybko znaleźliśmy ciężarną dziewczynę.
Zanim z rykiem silnika opuściliśmy posiadłość Verne'a, Rachel błyskawicznie wzięła prysznic i zmyła z siebie krew oraz brud.
Pospiesznie sprawdziłem jej opatrunek. Katarina pożyczyła jej letnią sukienkę w kwiaty, z rodzaju tych, które są powiewne, a jednocześnie opięte tam, gdzie trzeba. Kiedy wsiadaliśmy do samochodu, włosy Rachel były jeszcze mokre i pozlepiane. Nie wiem, czy w moim życiu widziałem piękniejszą kobietę pomimo podbitego oka i siniaków. Ruszyliśmy. Katarina uparła się, że pojedzie na rozkładanym tylnym fotelu. Tak więc ja i Rachel usiedliśmy obok siebie. Przez kilka minut nikt się nie odzywał.
Sądzę, że uchodziło z nas napięcie. – Verne mówił – zaczęła Rachel – że należy wszystko sobie wyjaśnić i zacząć od nowa.
Nie odrywałem oczu od drogi.
– Nie zabiłam mojego męża, Marc.
Zdawała się nie przejmować tym, że Katarina jedzie z nami. Ja też się tym nie przejmowałem – Według oficjalnej wersji to był nieszczęśliwy wypadek – przypomniałem.
– Oficjalna wersja to kłamstwo.
Westchnęła. Potrzebowała czasu, żeby dojść do siebie. Nie poganiałem jej. – To było drugie małżeństwo Jerry'ego. Z pierwszego miał dwoje dzieci. Jego syn, Derrick, urodził się z porażeniem mózgowym. Koszty opieki są astronomiczne. Jerry nigdy nie radził sobie ze sprawami finansowymi, ale w tym wypadku zrobił, co było w jego mocy. Nawet wykupił bardzo drogą polisę na życie na wypadek, gdyby coś mu się stało.
Kątem oka widziałem jej dłonie. Nie poruszyły się i nie zacisnęły w pięści. Po prostu spoczywały na jej podołku. – Nasze małżeństwo się rozpadało. Z wielu powodów.
O kilku już wspomniałam. Nie kochałam go. Myślę, że o tym wiedział. Najważniejszym był jednak ten, że Jerry cierpiał na psychozę maniakalno-depresyjną. Kiedy nie brał lekarstw, choroba się pogłębiała. W końcu wystąpiłam o rozwód.
Zerknąłem na nią. Przygryzła wargę i szybko poruszała powiekami, powstrzymując łzy. – Tego dnia, kiedy doręczono mu pozew, Jerry strzelił sobie w głowę. To ja znalazłam go bezwładnie leżącego na kuchennym stole. Obok znajdowała się koperta zaadresowana do mnie. Od razu rozpoznałam pismo Jerry'ego.
Otworzyłam ją. W środku była kartka papieru, a na niej tylko jedno słowo: „Suka”. Katarina położyła dłoń na ramieniu Rachel.
Ja wpatrywałem się w drogę. – Sądzę, że Jerry zrobił to specjalnie – powiedziała. – Ponieważ wiedział, co będę musiała zrobić.
– A mianowicie? – zapytałem.
– Samobójstwo oznaczało, że firma ubezpieczeniowa nie wypłaci polisy. Derrick zostałby bez pieniędzy. Nie mogłam na to pozwolić. Zadzwoniłam do jednego z moich szefów, przyjaciela
Jerry'ego, niejakiego Josepha Pistillo. To szycha w FBI.
Przyjechał z kilkoma ludźmi i upozorował nieszczęśliwy wypadek.
Według oficjalnej wersji omyłkowo wzięłam męża za włamywacza. Miejscowa policja i firma ubezpieczeniowa zostały zmuszone do zaakceptowania tej wersji.
Wzruszyła ramionami.
– No to dlaczego zwolniłaś się z FBI? – zapytałem.
– Ponieważ szeregowi pracownicy nigdy tego nie kupili. Wszyscy podejrzewali, że sypiałam z kimś wpływowym. Pistillo nie mógł mnie ochronić. Tylko pogorszyłby sprawę. Ja też nie mogłam się bronić. Próbowałam jakoś przeczekać, ale FBI to nie miejsce dla tych, którzy nie są mile widziani.
Oparła się o zagłówek. Spojrzała w boczne okno. Nie wiedziałem, co myśleć o tej historii. W ogóle nie wiedziałem, co mam o tym wszystkim myśleć. Chciałem powiedzieć coś pocieszającego. Nie potrafiłem. Jechałem, aż w końcu dotarliśmy do motelu w Union City. Katarina poszła do recepcji i udając, że mówi tylko po serbsku, gestykulowała zawzięcie, aż recepcjonista podał jej numer pokoju kobiety mówiącej w podobnym języku, doszedłszy do wniosku, że tylko w ten sposób zdoła ją uspokoić. Udało nam się.
Pokój ciężarnej dziewczyny bardziej przypominał izolatkę w podrzędnym szpitalu niż zwyczajny pokój w motelu. Nazywam ją dziewczyną, ponieważ Tatiana – bo takie podała nam imię – twierdziła, że ma szesnaście lat. Miała podkrążone oczy dziecka z reportażu o ofiarach wojny, którym zapewne była. Trzymałem się na uboczu, stojąc przy drzwiach. Rachel też. Tatiana nie mówiła po angielsku. Pozostawiliśmy rozmowę Katarinie. Rozmawiały przez prawie dziesięć minut. Potem przez chwilę milczały. Tatiana westchnęła, otworzyła szufladę stolika, na którym stał telefon, i wręczyła Katarinie kartkę papieru. Katarina pocałowała ją w policzek i podeszła do nas. – Ona się boi – powiedziała. – Znała tylko Pavla. Zostawił ją tu wczoraj i kazał pod żadnym pozorem nie opuszczać pokoju. Spojrzałem na Tatianę. Próbowałem posłać jej krzepiący uśmiech. Wiedziałem, że mi się nie udało. – Co powiedziała? – spytała Rachel.
– Oczywiście, nic nie wie. Tak jak ja. Wie tylko, że jej dziecko znajdzie dobry dom.
– Co jest na tej kartce papieru, którą ci dała?
Katarina pokazała nam kartkę.
– Numer telefonu. W nagłych wypadkach powinna wybrać ten numer, a potem cztery dziewiątki.
– Pager – powiedziałem.
– Tak sądzę.
Spojrzałem na Rachel.
– Możemy ustalić właściciela?
– Bardzo wątpię. Bardzo łatwo załatwić sobie pager na fałszywe nazwisko.
– No to zadzwońmy – zaproponowałem. Zwróciłem się do Katariny. – Czy Tatiana spotkała kogoś poza twoim bratem?
– Nie.
– No to ty zadzwoń – podsunąłem. – Przedstaw się jako Tatiana. Powiesz temu, kto odbierze, że dostałaś krwotoku, kolki albo innego ataku.
– Hej! – zastopowała mnie Rachel. – Zaczekaj.
– Musimy ściągnąć tu tego kogoś – powiedziałem.
– I co potem?
– Jak to co potem? Przesłuchasz tego człowieka. Przecież umiesz to robić?
– Nie jestem już agentką FBI. A nawet gdybym była, nie możemy nikogo przesłuchiwać. Wyobraź sobie, że jesteś jednym z nich. Pojawiasz się tu, a ja zaczynam cię przyciskać? Co byś zrobił, gdybyś był zamieszany w coś takiego?
– Starałbym się dogadać.
– Może. Albo poszedł w zaparte i wezwał prawnika. I co wtedy zrobimy?
Zastanowiłem się nad tym.
– Jeśli ten ktoś zażąda adwokata, zostawisz mnie samego z podejrzanym.