Выбрать главу

– Witam – stęka biskup, sadowiąc się w obitym czerwoną skórą fotelu.

– Ekscelencjo…

– Proszę – mówi Andrews, wskazując mniejszy fotel.

Rampini siada ze wzrokiem utkwionym w kołyszący się łańcuch krzyża, który biskup ma wetknięty w kieszeń.

Rampini badał rzekome wizje, by się upewnić, że nie ma w nich nic sprzecznego z wiarą. W każdym wypadku, nawet najbardziej obiecującym, zalecał, by poczekać i przekonać się, co będzie dalej. Dokładał starań, by nie wydawać pochopnych osądów, a tym bardziej nie wyjść na głupca.

Skrótowo rzecz ujmując, to jest powód, dla którego teraz drżą mu ręce. Bo znalazł się w bardzo delikatnej sytuacji. Szczerze wierzy, że Faith White może istotnie objawiać się Bóg.

Biskup Andrews zdejmuje okulary, czyści szkła i znowu je wkłada.

– Według rektora seminarium Świętego Jana jest ksiądz najbardziej szanowanym teologiem w tej części kraju.

– Skoro ekscelencja tak twierdzi…

– W imieniu diecezji chciałbym podziękować księdzu za przyjście.

– To żaden problem – odpowiada Rampini. Biskup z godnością kiwa głową.

– Mam do księdza kilka pytań.

– Z szacunkiem, wasza ekscelencjo, dostarczyłem już mój raport.

– Tak, prawdę mówiąc, dwa. Pierwotną rekomendację i – jak to ksiądz nazwał? – aktualizację. Wie ksiądz, nie całkiem rozumiem, dlaczego teolog, w dodatku najbardziej szanowany teolog w tej części kraju, napisał w ciągu kilku godzin dwa kompletnie sprzeczne raporty na temat materialnych cudów, dokonanych przez Faith White. – Wobec urażonego milczenia gościa Andrews zaczyna się niecierpliwić. Wsuwa dłoń do kieszeni i przesuwa palcami po różańcu, tym poręcznym zestawie paciorków. – Jestem przekonany, że człowiek z takimi dokonaniami jak ksiądz wzywany był do licznych przypadków objawień religijnych.

– Często.

– Ale nigdy wcześniej nie udzielał ksiądz osobistego poparcia.

Rampini zaciska usta.

– To prawda. Tak, więc w poprawionym raporcie znalazło się stwierdzenie, że tym razem to robię.

Biskup postanawia grać głupiego. Skrobie się po głowie.

– Troszkę się pogubiłem, proszę księdza. Przypuszczam, że nawet w połowie nie jestem tak wyśmienitym teologiem jak ksiądz, to oczywiste, ale wydaje mi się, że żydowska dziewczynka, mająca wizje Boga kobiety to rzecz sprzeczna z tradycyjnym katolickim dogmatem.

Rampini krzyżuje ręce na piersiach.

– Prosi wasza ekscelencja, bym uzasadnił swoje wnioski?

– Nie, nie… Ale dla własnego… oświecenia… bardzo chciałbym poznać proces myślowy, który księdza do nich doprowadził.

Rampini chrząka.

– Istnieje wiele czynników, które je potwierdzają. Fakt, że Faith White nie jest katoliczką, odbiega od normy, wasza ekscelencjo, ale nie świadczy o nieautentyczności. Z większą nieufnością należałoby odnosić się do starszych wiekiem pań, które modlą się szesnaście godzin dziennie, a potem twierdzą, że Jezus objawił im się przy kuchennym stole. Faith nie prosiła o objawienie, ale ono nadeszło. Dziewczynka nie chce mówić o rozmowach z Bogiem i stara się ukryć epizod ze stygmatami.

– Stygmaty – powtarza biskup. – Widział je ksiądz?

– Widziałem. Osobiście nie miałem okazji zapoznać się ze świętymi znakami, ale lekarze zgadzają się, że te nie zostały zadane własną ręką.

– Dziewczynka może być histeryczką.

– Absolutnie możliwe – potwierdza Rampini. – Tylko że oprócz ran istnieje dowód odrębny od osoby wizjonerki. W tym przypadku jest to uzdrowienie.

– Oczywiście ksiądz jest ekspertem, ale mnie zaniepokoiłoby, gdybym wiedział, że dziewczynka rozpowiada, iż Bóg jest kobietą.

– Wcale tego nie robi. Towarzystwo Boga Matki prowadzi akcję propagandową. Faith w gruncie rzeczy mało mówi. A w dodatku, jak napisałem w moim drugim raporcie, nie widzi Boga jako kobiety. Widzi Pana naszego, Jezusa Chrystusa w tradycyjnym stroju i postaci, ale interpretuje Go jako kobietę.

Biskup Andrews unosi brew.

– To cokolwiek naciągane, synu.

– Z pewnością nie mówi mi wasza ekscelencja, jak mam wykonywać swoją pracę – odpowiada cicho Rampini. – Niech ekscelencja się z nią spotka, a potem porozmawiamy.

Obaj mężczyźni wpatrują się w siebie w milczeniu.

– Ma ksiądz w tej sprawie silne przekonanie – mówi wreszcie biskup.

– Tak.

– Myślę, że powinienem przedstawić tę historię na konferencji biskupów.

– Nie ośmieliłbym się radzić waszej ekscelencji, co robić.

Biskup Andrews stuka o siebie palcami wskazującymi.

– To nie jest „Archiwum X”, ksiądz o tym wie. Nieważne, czego chce publiczność, żaden fantastyczny spektakl nie jest sposobem na sprowadzenie trzódki z powrotem do Kościoła. Nawet gdybym zastosował się do rekomendacji księdza, wziąłbym pod uwagę pośpiech, z jakim ksiądz ją przedstawił. Najmniej zależy mi na tym, żeby stać się pośmiewiskiem jako szaleniec, który ściga zjawiska nadnaturalne; może ksiądz sobie wyobrazić, jak odbiłoby się to na diecezji? Na całym katolicyzmie? Nie bez powodu weryfikacja takich spraw trwa latami. W wypadku, gdyby Faith White okazała się szarlatanką, ksiądz i ja dawno leżelibyśmy w grobach, rozkosznie nieświadomi całej awantury. – Biskup Andrews przekrzywia głowę. – Czy to dziecko było kiedyś w kościele katolickim?

– O ile wiem nie, wasza ekscelencjo.

– Czy zostało wychowane w wierze judaistycznej?

– Nie. Matka uważała, że skoro sama jest niepraktykująca, prowadzenie dziecka do synagogi byłoby hipokryzją. Ale upewniłem się w rozmowie z rabinem, że jeśli matka jest Żydówką, to dziecko też jest Żydem. Niezależnie od wszystkiego.

– I to główna przeszkoda – mówi biskup. – Nie mamy żadnej jurysdykcji nad dzieckiem, które nie jest katolikiem.

Rampiniemu zaczyna drgać mięsień na szczęce.

– To dlaczego wasza ekscelencja prosił mnie o przyjście?

Patrzy, jak biskup podchodzi do biurka, i nagle uświadamia sobie, że biskup Andrews zamierza się asekurować. Nie wykorzysta jego opinii o Faith White – chyba że nurt się odwróci i będzie mu potrzebna. Zachowa oba sprzeczne ze sobą raporty, co przygotuje go na każdą okoliczność, a Rampini nie będzie mógł odezwać się słowem, nie sprawiając przy tym wrażenia niezdecydowanego. Żar zalewa mu twarz, unosząc się od koloratki.

– Proszę odrzucić pierwszy raport – mówi stanowczo. – Oficjalnie przedstawiam tylko drugi do rozważenia waszej ekscelencji.

Nie odrywając oczu od twarzy młodszego mężczyzny, biskup Andrews wsuwa papier, który trzyma w ręce, do szuflady biurka.

– A który to jest? – pyta.

10 listopada 1999

Kiedy Ian wchodzi do gabinetu Malcolma Metza, adwokat nie wstaje na powitanie, tylko siada wygodnie.

– To prawdziwa przyjemność. Jestem pana wielkim fanem.

Ian patrzy na niego bez uśmiechu.

– Biorę dziewięćdziesiąt tysięcy. Tyle płacą reklamodawcy za reklamy nadawane w czasie mojego programu. Pański proces postrzegam w podobny sposób: jako dodatek do czegoś, co i tak zamierzam powiedzieć.

Metz, co trzeba zapisać mu na plus, nawet nie mruga.

– Nie przewiduję, żeby miał to być problem – mówi. W rzeczywistości nie orientuje się, czy jego klient będzie miał taką sumę, ale nie zamierza psuć negocjacji, nim w ogóle się zaczęły. – O ile będzie pan pamiętał, że to nie jest program telewizyjny. Stawką jest życie małej dziewczynki.

– Proszę zachować te brednie dla sądu – mówi Ian. – Wiem, czego pan chce.

– Czego?

– Dowodu, że Faith White jest oszustką, a za sznurki pociąga jej matka.

Metz uśmiecha się.

– A pan naturalnie jest w posiadaniu takich informacji.