Выбрать главу

– Dużo wiesz o gwiazdach.

– Uczyliśmy się w szkole, zanim przestałam chodzić. I tatuś czasami też pokazywał mi gwiazdozbiory.

Po raz pierwszy Faith wspomina o Colinie z własnej woli.

– Lubiłaś oglądać gwiazdy z tatusiem?

– Tak – mruczy Faith.

Kenzie podciąga kolana i próbuje innego podejścia.

– Mój ojciec grał ze mną w hokeja. Ściślej rzecz biorąc, w hokeja na lodzie.

Faith śmieje się zaskoczona.

– Grałaś w hokeja na lodzie?

– Tak, wiem. Szło mi fatalnie. Ale miałam pięciu starszych braci i nie sądzę, żeby ojciec zauważył, że jestem dziewczyną. – Słysząc chichot Faith, Kenzie cieszy się, że to powiedziała, choć równocześnie wraca do niej nieprzyjemne uczucie bycia niechcianą w rodzinie.

– Byłaś bramkarzem?

Kenzie uśmiecha się.

– Głównie byłam krążkiem.

Faith obraca się na bok i opiera na łokciu.

– Czy twój tata tutaj mieszka?

– Mieszka w Bostonie. Rzadko go widuję. – Kenzie waha się tylko sekundę, potem dodaje: – Tęsknię za nim.

– Ja też tęsknię za moim tatusiem. – Słowa są ciche jak noc, pochłania je szum drzew. – Nie chcę, ale i tak tęsknię.

– Dlaczego nie chcesz?

– Bo on zrobił coś strasznego – mówi Faith cicho. – Mama przez to płakała.

– A co to było?

Faith nic nie mówi. Po chwili Kenzie uświadamia sobie, że dziewczynka szlocha bezgłośnie.

– Faith?

Faith odwraca się od niej, ukrywa twarz na ramieniu.

– Nie wiem! – płacze. – Mówiłam do niego, w łazience była ta pani i tatuś odszedł. Odszedł, bo powiedziałam coś złego.

– Nie powiedziałaś nic złego, słoneczko. To był problem pomiędzy twoją mamą i tatą.

– Nie, on po prostu: nie chce ze mną mieszkać.

– Twój tata chce z tobą mieszkać – tłumaczy Kenzie. – I mama też. Oboje bardzo cię kochają. To dlatego sędzia i ja musimy zdecydować, w którym domu powinnaś być. – Mimowolnie przypomina sobie opowiadaną w szkółce niedzielnej przypowieść o królu Salomonie. Kiedy dwie kobiety twierdziły, że są matkami jednego niemowlęcia, król kazał rozciąć je na pół, by się przekonać, która z nich będzie wolała ustąpić, niż narazić dziecko na śmierć. Podręcznikowa mądrość: problem rozwiązany bez rozlewu krwi. Ale to tylko opowieść. W prawdziwym świecie często oboje rodzice są całkowicie odpowiedzialni lub całkowicie bezwartościowi. W prawdziwym świecie występują okoliczności łagodzące. W prawdziwym świecie często właśnie dzieci muszą sprzątać bałagan, którego narobili rodzice.

15 listopada 1999

Malcolm Metz wchodzi do sali konferencyjnej, w której kazał czekać Lacey Rodriguez, i opiera się biodrem o stół.

– Mnie też przyniosłaś? – pyta.

Lacey nieruchomieje z kanapką z indykiem i sałatką tuż przy ustach.

– Nie. A przy okazji, ty mi stawiasz. Malcolm prycha.

– Co jest czarne, opalone i dobrze wygląda na prawniku?

– Nie wiem. Co?

– Doberman. – Uśmiecha się, wyjmuje jej kanapkę z ręki i odgryza spory kęs. – Świetne. Nie pomyślałbym o sałatce. – Ociera usta serwetką i oddaje kanapkę. – Więc co masz?

Lacey kładzie dłoń na stosie papierów.

– Co wiesz o Kansas City?

– Nowoczesne miasto. Do diabła, nic nie wiem. A przypadkiem nie za to ci płacę?

Lacey szczerzy zęby.

– O wiele za mało, Malcolm. Mój kontakt w liniach lotniczych okazał się skuteczny. Zgadnij, gdzie w zeszłym tygodniu Mariah White się ukryła?

Metz bierze listę, którą Lacey mu podaje, i przebiega wzrokiem po nazwiskach.

– Wielka sprawa – mówi. – Cały świat wie, że wyjechała z córką.

Lacey wstaje i przerzuca spis na stronę, na której widnieją nazwiska pasażerów pierwszej klasy.

– A czy cały świat wie, że Ian Fletcher leciał tym samym samolotem?

– Fletcher? – Metz rozważa wcześniejsze spotkanie z dziennikarzem, twierdzenia teleateisty, że ma jakąś sensację, o której Metz na razie nie może się dowiedzieć, i wykorzysta ją do zdemaskowania Faith jako oszustki. Potem zajęli się zeznaniami i Fletcher więcej nie wspominał o tej sprawie. Najwyraźniej ta podróż miała coś wspólnego z wielkim planem.

Metz uśmiecha się, bez słowa umieszczając tę kartę atutową w swojej talii. Fletcher może uważać, że jego tajemnica jest bezpieczna, ale nie myśli po prawniczemu. Kiedy stanie na miejscu świadka, Metz będzie mógł go pytać o wszystko, co zechce. Pod przysięgą Fletcher nie ma innego wyjścia jak tylko mówić prawdę.

Mariah dokłada starań, by nie wchodzić Kenzie w drogę, kiedy ta odwiedza Faith. Jeśli Kenzie jest w kuchni, Mariah ma coś do zrobienia w salonie. Jeśli idą na górę, Mariah schodzi do piwnicy. W obecności kuratorki nie potrafi utrzymać nerwów na wodzy, przekonana, że powie coś, czego później będzie żałować.

Na dzisiaj Kenzie obiecała, że zaplecie włosy Faith we francuski warkocz.

– Bawimy się w salon piękności – mówi do Mariah. – Ciebie też zapraszamy.

– Och, nie trzeba.

– Nie, naprawdę. Moja ocena polega też na obserwowaniu twoich interakcji z Faith.

Mariah pochyla głowę. Pójdzie, ale tylko na chwilkę. I na pewno będzie gorzej, jeśli odmówi.

– Dobrze – mówi i uśmiecha się. – Pod warunkiem, że nie zrobicie mi trwałej.

Kenzie idzie za nią do pokoju Faith. Pukają i drzwi otwierają się natychmiast.

– Jestem gotowa! – krzyczy Faith. – Umyłam włosy, nałożyłam odżywkę i w ogóle.

Kenzie siada na łóżku i gładzi Faith po włosach. Przelewają się jej przez dłonie niczym srebro.

– Chcesz warkocz do środka czy na zewnątrz?

Faith spogląda na matkę i obie wzruszają ramionami.

– Na razie doszłyśmy do etapu końskiego ogona – wyznaje Mariah. – Cokolwiek zrobisz, sprawisz nam przyjemność.

Kenzie na czubku głowy rozdziela włosy Faith na trzy części.

– Kiedy byłam w wieku Faith, włosy miałam krótkie na cztery milimetry.

– Jej tata chciał, żeby była chłopcem – szepcze Faith do Marian.

Kenzie potakuje.

– To prawda. Oczywiście kiedy dorosłam, zaczęłam zapuszczać włosy. W końcu sięgały mi za tyłek.

Faith chichocze.

– Mamo – mówi scenicznym szeptem. – Kenzie powiedziała: „tyłek”.

– Oj. – Kenzie zaplata kolejne części, dodając pasmo z boku głowy.

Marian obserwuje ją gorliwie, jakby oczekiwano od niej, że powtórzy całą procedurę z pamięci.

– Wychowałam się w Bostonie – mówi Kenzie swobodnie. – Byłaś kiedyś w Bostonie?

– Nie. – Faith wykręca stopy. – Ale pojechałam do Kansas City.

Kansas City. Słowa spadają na nią niczym cios, Mariah nie potrafi złapać tchu. Nie była nieuczciwa wobec Kenzie, ale też nie powiedziała nic o próbie ukrycia się z Faith. Jest pewna, że rzeczy, o których nie chce mówić, wypisane są na jej twarzy: związek z Ianem, brat Iana, wpływ Faith na Michaela.

– Pojechałaś do Bostonu, kiedy byłaś bardzo mała, kochanie – mówi, desperacko próbując zmienić temat. – Po prostu tego nie pamiętasz.

– Pamiętam Kansas City – odpowiada Faith.

– Słoneczko… nie musimy zanudzać tym Kenzie.

– Och, ja plotę warkocz. Nie przeszkadzajcie sobie. Kiedy byłaś w Kansas City?

– W zeszłym tygodniu – mówi Faith.

Kenzie unosi głowę.

– Zabrałam ją stąd. Od tego wszystkiego – wyjaśnia Mariah cicho.

– Co skłoniło cię do wyjazdu wtedy, a nie wcześniej? – pyta Kenzie.

Mariah odwraca głowę.

– To trwało już za długo. Był czas najwyższy coś z tym zrobić.

– I nie miało to nic wspólnego z faktem, że twój były mąż powiedział ci, że wystąpi do sądu o przyznanie mu prawa do opieki?