Выбрать главу

– Do diabła, Lee, gdzieś ty był przez ostatnią godzinę? – pyta Metz. – Hunstead, opowiedz swojemu dręczonemu amnezją koledze, o czym dyskutowaliśmy, podczas gdy on fantazjował o „Słonecznym patrolu”.

– A co z firmami wynajmującymi samochody? – sugeruje Hunstead. – Jeśli to Fletcher zapewniał transport, pewnie wynajął samochód na swoje nazwisko albo nazwę firmy. Jeśli nie, Mariah White musiała użyć karty kredytowej.

– Bardzo dobrze – mówi Metz. – Zajmij się tym. Chcę też kopie ksiąg meldunkowych miejscowych hoteli.

Wspólnicy siedzący po prawej ręce Metza przy stole z chromu i szkła zapisują pośpiesznie polecenia w notatnikach.

– Lee, potrzebne mi wszystkie przypadki z ostatnich dziesięciu lat, w których opieka została odebrana matce i przekazana ojcu.

Oczywiście razem z powodami. Elkland, zacznij na naszej liście ekspertów szukać psychiatry. Potrzebny nam taki, który gotów jest powiedzieć, że człowiek raz uznany za przypadek psychiatryczny pozostaje nim do końca życia. – Metz unosi wzrok, kładąc dłoń na leżącym przed nim jabłku. – Jak nazywa się prawnik w betonowym bloku na dnie oceanu?

Młodzi prawnicy wymieniają spojrzenia. W końcu Lee podnosi rękę.

– Dobrym początkiem?

– Doskonale! Wygrałeś przesłuchanie dzisiaj po południu. Będziesz rozmawiał z psychiatrą sądowym, który dokonał oceny Colina White'a.

– Co pan będzie robił?

Metz wybucha śmiechem.

– Padnę na kolana i będę się modlił do pieprzonego Allacha. – Robi kilka notatek, podczas gdy jego młodsi koledzy ruszają, by wykonać polecenia, następnie naciska guzik interkomu. – Janie, nie chcę, żeby mi przeszkadzano.

Przedtem to był taki żart, Metz mawiał: „Nie chcę, żeby mi przeszkadzano, chyba że zadzwoni Bóg”. Zabawne było naturalnie to, że dla większość ludzi w firmie to wcale nie było niemożliwe. Ale od przyjęcia sprawy White'ów Metz przestał dodawać puentę.

Metz nie lubi Colina White'a, ale z drugiej strony, nie darzy szczególną sympatią żadnego ze swoich klientów. Podziwia jednak White'a za wyzwanie, jakim jest jego sprawa. Metz ma doskonałą okazję zaprezentować najlepszą stronę prawa, która niewiele ma wspólnego ze sprawiedliwością, za to sporo z uwodzeniem.

Za kilka tygodni wejdzie do sali sądowej, weźmie w swoje ręce życie pieprzonego Colina White'a i kompletnie je zmieni. Odwali kawał doskonałej roboty, stwarzając na nowo swojego klienta, a sędzia, prasa, może nawet prokurator uwierzą w każde jego słowo.

Metz śmieje się. A powiadają, że chirurdzy mają kompleks Boga.

Nie jest człowiekiem religijnym. Ostatni kontakt ze zorganizowanym oddawaniem kultu, jaki sobie przypomina, miał podczas własnej bar micwy. Metz pamięta czerwoną suknię matki, swój obszerny garnitur, zaskakujące brzmienie własnego głosu, recytującego słowa Tory. Z przerażenia o mało się nie posikał, a kiedy później w czasie przyjęcia ciotki nachylały się nad nim w obłoku perfum, by go pocałować i złożyć naches, życzenia szczęścia, myślał, że zemdleje. Ale warto było, bo ojciec poszedł z nim do toalety, stanął obok niego przy pisuarze i nie patrząc mu w oczy, powiedział:

– Teraz jesteś mężczyzną.

Wówczas to po raz pierwszy Metz użył słów, by przemodelować człowieka. W tamtym wypadku samego siebie.

Otrząsa się ze wspomnień i wraca do leżących przed nim dokumentów. Colin White, Mariah White, Faith White: takie nazwiska widnieją na urzędowych dokumentach, „Bóg” nigdzie się nie pojawia. I według interpretacji prawa, dokonanej przez Malcolma Metza, tak właśnie powinno być.

18 listopada 1999

W całym swoim życiu Kenzie nigdy nie była w synagodze. Wie, że się gapi na bogato zdobioną arkę, na obce hebrajskie modlitewniki, na bimę.

– Tu jest całkiem jak w kościele – mówi i zaraz z zakłopotaniem zakrywa usta dłonią.

Rabin Weissman uśmiecha się rozbawiony.

– Jakiś rok temu zarzuciliśmy tańczenie nago wokół ogniska.

– Przepraszam. – Kenzie patrzy mu w oczy. – Niewiele wiem o judaizmie.

– Ale i tak może pani zostać ekspertem. – Rabin wskazuje ławki. – Więc chce pani wiedzieć, czy Faith White rzeczywiście prowadzi rozmowy z Bogiem. Pani van der Hoven, ja prowadzę rozmowy z Bogiem, ale przed moim domem nie stoi wóz „Hollywood Tonight!”.

– Mówi pan…

– Mówię, że Bóg w swej niezmierzonej mądrości nie objawił się w damskim przebraniu, żeby zagrać ze mną w warcaby. – Zdejmuje okulary i czyści je o koszulę. – Nie byłaby pani cokolwiek podejrzliwa, gdyby dziewczynka bez żadnego wykształcenia prawniczego nagle obwieściła, że może być sędzią?

– Czy to jest to samo?

– Pani mi to powie. Więc rozmawia z Bogiem. I co z tego? Jakoś nie słyszę, żeby Bóg mówił jej, że Izrealczycy zetrą na miazgę Organizację Wyzwolenia Palestyny. Żeby kazał jej zachowywać koszerność. Żeby nawet zachęcał ją do przychodzenia w piątek wieczorem na nabożeństwo do synagogi. I trudno mi uwierzyć, że Bóg, jeśli już postanowił objawić się w ludzkim kształcie Żydowi, wybrałby akurat takiego, który nie żyje według zasad judaizmu.

– Jak rozumiem, objawienia religijne zdarzają się nie tylko pobożnym.

– Ach, rozmawiała pani z księżmi! Proszę zajrzeć do Biblii. Ludzie, którzy mieli szczęście rozmawiać z Bogiem, albo są niezwykle religijni, albo z racji pełnionych funkcji mogą zrobić wiele dobrego dla religii. Dla przykładu: Mojżesza nie wychowano jako Żyda, ale przyjął religię po rozmowie z Bogiem. Nie widzę, żeby coś takiego działo się tutaj. – Rabin uśmiecha się. – A choć pocieszające jest dla nas piastowanie fantazji, że Bóg może skumplować się z przeciętnym Jasiem, który nie chodzi do kościoła ani synagogi, lecz modli się tylko o swoje pieniądze postawione w czasie rozgrywek Super Bowl, myśl ta jest kompletnie nierealistyczna. Bóg wybacza, ale też ma długą pamięć i z tego właśnie powodu Żydzi od pięciu tysięcy lat żyją według tych samych zasad.

Kenzie unosi wzrok znad notatnika.

– Poznałam Faith i nie sądzę, by świadomie oszukiwała ludzi.

– Ani ja. Niech się pani nie dziwi. Ja też poznałem Faith, to słodkie dziecko. Co skłania mnie do przekonania, że ktoś każe jej to odgrywać.

Kenzie wspomina tę chwilę w pokoju Faith, kiedy Mariah uciszyła córkę jednym spojrzeniem.

– Matka.

– Tak, do takiego wniosku doszedłem. – Rabin siada wygodnie. – Wiem, że pani White nie praktykuje religii, ale niektóre rzeczy w nas zostają. Jeśli stłumione traumy z dzieciństwa mogą po latach wrócić, by człowieka dręczyć, to dlaczego nie praktyki religijne? Może zakorzeniły się w świadomości pani White, gdy była bardzo mała, i teraz w jakiś sposób przekazała je córce.

Kenzie drapie się po brodzie ołówkiem.

– Dlaczego?

Rabin Weissman wzrusza ramionami.

– Niech pani zapyta tego Iana Fletchera. Bóg może być przynoszącym wielkie zyski cichym wspólnikiem. Pytanie nie brzmi „dlaczego”, pani van der Hoven, ale „dlaczego nie”?

19 listopada 1999

– Bez wątpienia podniosła pani ważną kwestię – mówi MacReady. Spaceruje z Kenzie po kościelnym dziedzińcu, wzbudzając małe tornada liści czubkami swoich kowbojskich butów. – Ale ja podniosę równie ważną. Dlaczego dziecko – albo jego matka, jak pani sugeruje – miałoby się zdecydować na stygmaty?

– Żeby zwrócić na siebie uwagę?

– No tak, to jasne. Ale spotkania z Bogiem nie budzą tak wielkiej sensacji jak, powiedzmy, zobaczenie Elvisa. A gdyby chciała pani pozostać przy katolicyzmie, to muszę powiedzieć, że objawienia Matki Boskiej zawsze przyciągały większy, bardziej emocjonalny tłum niż objawienia Jezusa. – Odwraca się do Kenzie; wiatr rozwiewa mu włosy. – Stygmatycy są przedmiotem intensywnych badań, prowadzonych przez Kościół katolicki. A o ile się orientuję, jeśli ktoś kontaktuje się z Elvisem, musi odpowiadać tylko przed kimś w rodzaju Petry Saganoff.