Solomon uśmiecha się.
– To w gruncie rzeczy nie jest minimum, tylko minjan, dziesięciu mężczyzn. Najmniejsza grupa, jeśli chce się odmówić określone modlitwy.
– Siła w liczebności, co?
– Właśnie – mówi rabin.
Bez zbędnych słów rabin i ksiądz siadają obok siebie w ławce i w milczeniu zaczynają się razem modlić.
– Sytuacja wygląda tak – mówi do Millie młody lekarz o gładkiej twarzy. – Jej nerki przestały funkcjonować. Jeśli natychmiast nie poddamy Faith dializie, zatruciu może ulec cały system krwionośny.
Millie wpatruje się w lekarza, nic nie rozumiejąc. Jak ten chłopiec, młodszy nawet od Mariah, może jej mówić, co trzeba robić? Przez ostatnie pół godziny lekarze, pielęgniarki i technicy krzątają się przy dziwnej połyskliwej aparaturze, nakładając na Faith rurki, haki i maski, aż w końcu przypomina astronautę przygotowywanego do podróży w nieznany świat.
Nie po raz pierwszy Millie żałuje, że to serce, a nie umysł, zostało oczyszczone i wskrzeszone. Wpatruje się Faith, w myślach prosząc ją, by otworzyła oczy, uśmiechnęła się, powiedziała, że sytuacja wcale nie jest taka groźna, jak wszyscy myślą. Gdzie jest teraz twój Bóg? – pyta w duchu Millie.
Kiedy godzinę temu zadzwoniła z sądu Mariah, Millie mogła powiedzieć, że od jej wyjścia nic się nie zmieniło. Jak to możliwe, że w tak krótkim czasie zaszła tak poważna zmiana na gorsze?
– Nie mnie powinniście pytać – waha się Millie. – Jej matka…
– Jej matki tu nie ma. Jeśli nie podpisze pani zgody, dziewczynka umrze.
Millie przesuwa dłonią po oczach, a potem bierze pióro, które lekarz podaje jej niczym fajkę pokoju, i podpisuje zgodę.
Miejsce dla świadków zajmuje Ian; następuje chwila powszechnej wesołości, kiedy urzędnik sądowy podchodzi do niego z Biblią, Ian śmieje się, potem dobrodusznie patrzy w sufit.
– Okay. Przygotujcie się na piorun. Metz zbliża się do świadka.
– Proszę podać imię, nazwisko oraz adres.
– Ian Fletcher, Brentwood, Kalifornia.
– Jaką pracę pan wykonuje, panie Fletcher?
– Mam szczerą nadzieję, że wszyscy obecni tu wiedzą, iż jestem zawodowym ateistą. Obecnie koprodukuję i prowadzę program telewizyjny, w którym przedstawiam swoje poglądy. Poza tym jestem autorem trzech książek, które znalazły się na liście bestsellerów „New York Timesa”. Skoro o tym mowa, na koncie mam też epizod w filmie.
– Może pan wyjaśnić istotę swojego programu na użytek tych, którzy go nie znają?
– Niektórzy mówią, że jestem przeciwieństwem Billy'ego Grahama. Tak jak on mam ambonę w telewizji, ale korzystam z niej po to, by za pomocą teorii i badań naukowych udowodnić, że Bóg nie istnieje.
– Wierzy pan w Boga, panie Fletcher?
– To dość trudne, skoro się jest ateistą.
Z ław publiczności dobiegają ironiczne śmieszki.
– Jakie rzekome cuda religijne badał pan w ciągu ostatnich dwóch miesięcy?
Ian zakłada nogę na nogę.
– Krwawiący posąg w Massachusetts, drzewo w Maine, a ostatnio Faith White.
– Dlaczego zajął się pan właśnie nią?
Ian wzrusza ramionami.
– Rzekomo objawiał się jej Bóg, dokonywała cudów i miała stygmaty. Zamierzałem dowieść, że jest oszustką.
Metz przygotowuje się do wyciągnięcia asa z rękawa.
– Panie Fletcher, czy może nam pan opowiedzieć, co pan odkrył?
Przez sekundę Ian patrzy na prawnika, w myślach powtarzając zeznanie, które zaledwie wczoraj ćwiczył z Metzem. Jego twarz rozjaśnia się szerokim uśmiechem.
– Prawdę mówiąc, panie Metz, diabelnie mało.
Metz, który już ma rzucić następnym pytaniem jak strzałką do tarczy, patrzy na niego zbity z tropu.
– Słucham?
Ian nachyla się do mikrofonu.
– Powiedziałem: „diabelnie mało”. – Zwraca się do stenografa. – Czy to w porządku?
Ławy publiczności szumią i buczą, orientując się w braku łączności pomiędzy adwokatem a jego sławnym świadkiem.
– Mówi pan – parafrazuje Metz – że widział pan mało tych tak zwanych cudów.
– Sprzeciw! – woła Joan. – Naprowadzanie świadka.
– Podtrzymany.
– Panie Metz – odpowiada Ian – mówię, że nie znalazłem nic na potwierdzenie teorii, iż Faith White jest oszustką.
Metz zaczyna się trząść; zadaje sobie pytanie, czy widzą to sędzia i Joan Standish. Pamięta, jak w czasie pierwszego spotkania Fletcher dał mu wyraźnie do zrozumienia, że ma informacje o Faith White, które trzyma w ukryciu. Przypomina sobie zeznanie Fletchera w obecności Joan Standish – facet przy każdym pytaniu powoływał się na piątą poprawkę. Wtedy Metzowi wydawało się to zabawne, ponieważ irytowało Joan Standish. Teraz domyśla się, że Ian powoływał się na piątą poprawkę, ponieważ nie chciał popełnić krzywoprzysięstwa, odmawiając w sądzie zeznania, które wcześniej złożył pod przysięgą. Cokolwiek obiecywał Metzowi w zaciszu jego gabinetu, było kłamstwem – a Metz jest kompletnie bezradny. Fletcher mógłby wstać i odśpiewać hymn państwowy, gdyby chciał, a dopóki nie można odwołać się do zaprzysiężonych zeznań, taka sytuacja stawia w złym świetle nie jego, lecz Metza, który źle ocenił własnego świadka.
Chociaż to go niepokoiło, Metz gotów był pozwolić Fletcherowi na zachowanie rewelacji o Faith White dla siebie, o ile ten zgadzał się zdradzić kilka mniej ważnych w sądzie. Ale taka odmowa współpracy – to po prostu nie ma sensu.
– Z pewnością coś pan odkrył.
– Panie Metz, chyba nie namawia mnie pan do kłamstwa?
Metz czuje, jak żyła w skroniach zaczyna mu pulsować. Zadaje inne pytania, żeby sprawdzić, czy Fletcher odpowie tak, jak ustalili.
– Czy kiedykolwiek był pan świadkiem cudu dokonanego przez Faith White?
Ian waha się przez ułamek sekundy.
– Tak bym tego nie nazwał.
– Gdzie pan był wieczorem trzynastego października?
– Na terenie posiadłości White'ów.
– Co się stało około dziesiątej wieczorem tego dnia?
– Wpadłem na Faith. Dosłownie. Była w lesie.
– Czy jej matka wiedziała, że dziewczynka jest na dworze?
– Nie – przyznaje Ian.
– Co się stało?
– Faith krwawiła. Zemdlała, więc zaniosłem ją do domu. Do jej matki.
– Pozwoli pan, że to sobie uporządkuję. Dziecko biegało po lesie w nocy, krwawiło i było nieprzytomne, a jej matka o niczym nie wiedziała?
Ian marszczy brwi.
– Kiedy przyniosłem Faith, pani White okazała wielką troskę. Natychmiast odwiozła Faith do szpitala.
– Czy to możliwe, że Faith uciekła z domu, bo matka zrobiła jej krzywdę?
– Sprzeciw!
– Odrzucony – mówi sędzia Rothbottam.
– Nie widziałem, żeby matka jej to zrobiła. – Ian wzrusza ramionami.
– Ale to możliwe?
– Nie widziałem też, żeby pan zrobił krzywdę Faith tamtego wieczoru, panie Metz, ale przypuszczam, że to też jest możliwe.
Metz waha się. Nie potrafi zrozumieć gry Fletchera. Są po tej samej stronie, obaj chcą udowodnić, że dziecko jest oszustem, nawet jeśli kierują nimi różne motywy.
– Może pan nam podać inne przykłady, świadczące o tym, że pani White jest nieodpowiedzialną matką?
Ian marszczy brwi, jakby głęboko się zastanawiał. Po chwili jego twarz się wygładza i z uśmiechem mówi do Metza:
– Nie. W gruncie rzeczy mogę podać jedynie przykłady świadczące o czymś wręcz przeciwnym. Przez cały ten czas, kiedy usiłowałem zdyskredytować twierdzenia Faith, nie widziałem ani razu, by pani White źle wypełniała swoje obowiązki matki.
Wzrok Iana przesuwa się po publiczności, pada na Mariah. Widzisz? Potem Ian zwraca się znowu do Metza i wyrachowanego błysku w jego oczach.