Выбрать главу

– Mówi pan, że poświęcił pan dwa miesiące na badanie sprawy Faith i jej matki?

– Tak, mniej więcej.

– Może pan opowiedzieć, na czym między innymi to polegało?

Ian splata dłonie.

– W tej chwili nic konkretnego nie przychodzi mi do głowy.

– Interesujące – mówi Metz – zwłaszcza że oboje widniejecie na liście pasażerów samolotu lecącego do Kansas City miesiąc temu.

Ian dokłada starań, by ciało go nie zdradziło; zawsze istniała poważna możliwość, że prywatni detektywi Metza odkryją ślad w dokumentach. Ale wiedzieć o podróży to jedno, a zupełnie czymś innym jest znać powody, dla których została podjęta. Prawdziwe pytanie brzmi, ile Metz odkrył.

– Czy mógłby nam pan powiedzieć, czego w czasie tej podróży dowiedział się pan o Faith i Mariah White?

Metz wpatruje się w Iana, w myślach rozkazując mu, by odkrył karty, przyznał, że śledził Mariah i Faith, i podzielił się swoimi odkryciami.

– Hmm… – Ian udaje zaskoczenie. – Nie wiedziałem, że lecą tym samolotem. Ja byłem w pierwszej klasie… nie zajrzałem nawet do drugiej części. – Uśmiecha się dobrodusznie. – To dopiero zbieg okoliczności.

– Jeśli nie leciał pan tym samolotem po to, by śledzić Faith White, choć sam pan przyznał, że w tym czasie badał pan jej rzekome cuda, to jaki był cel pana podróży, panie Fletcher?

Twarz Iana jest pustą maską.

– Odwiedziny u przyjaciół.

Metz jest tak blisko świadka, że jego słowa wręcz odbijają się od niego.

– Jakich przyjaciół?

– Sprzeciw, wysoki sądzie – mówi Joan. – Nie mam pojęcia dlaczego, ale pan Metz dręczy swojego świadka.

– Tak, panie Metz – zgadza się sędzia. – Pan Fletcher odpowiedział już na pańskie pytanie.

Metz nie patrzy na Fletchera; nie jest pewien, czy potrafiłby się powstrzymać od uduszenia tego sukinsyna.

– Nie mam więcej pytań – mówi, zgrzytając zębami, i siada obok Colina White'a.

– Cholera, co to było? – pyta cicho Colin.

Metz obserwuje, jak Joan gorączkowo szepcze do swojej klientki.

– To była pułapka – odpowiada.

– Cholera, co to było? – szepcze Joan.

Mariah milczy, układając fałdki na swojej spódnicy. Przez moment, gdy Ian podszedł do miejsca dla świadka, zabrakło jej tchu; wbrew temu, co Ian powtarzał jej przez ostatnie tygodnie, zastanawiała się, czy kłamał, czy teraz jej nie oszuka.

– Wiedziałaś – mówi Joan. – Jezu Chryste.

– Chciał mi pomóc – mówi Mariah cicho. – Uważał, że nie powinnaś wcześniej o tym wiedzieć.

Joan chwilę się jej przygląda.

– Więc powiedz mi teraz: Jak daleko gotów jest się posunąć?

Kiedy Ian patrzy na Joan, przepływa między nimi prąd, więź oparta na wspólnym celu.

– Spędził pan jakiś czas na zbieraniu informacji o Mariah? – pyta Joan.

– Tak.

– I według pana oceny, Mariah była dobrą matką?

– Tak.

– Może mi pan o tym opowiedzieć? Ian pochyla się do przodu.

– Nigdy nie spotkałem kobiety, która tak troszczyłaby się o dziecko. Pani White dołożyła wszelkich starań, by uchronić Faith przed mediami, fanatykami religijnymi, zgromadzonymi wokół domu, nawet przede mną. Jak przed chwilą zauważył pan Metz, podjęła próbę zabrania córki z dala od całej tej afery, uciekając do Kansas City. Towarzyszyłem jej do szpitala, kiedy dłonie Faith zaczęły krwawić; nie opuszczała córki nawet na chwilę. Muszę przyznać, że przyjeżdżając do Nowego Kanaanu, spodziewałem się zobaczyć kogoś w rodzaju wiedźmy, kobietę, która usiłuje zwrócić na siebie uwagę, zmuszając córkę do odgrywania roli cudotwórcy. Ale fakty nie pasują do tej teorii. Pani White to dobra kobieta i dobra matka.

– Sprzeciw! – krzyczy Metz.

– Podstawy? – pyta sędzia.

– No… to mój świadek!

– Odrzucony. – Rothbottam kiwa głową do Iana. – Proszę kontynuować, panie Fletcher.

– Chciałem jeszcze dodać, że wychowałem się w Georgii. Zawsze mi powtarzano, że nigdy nie należy wchodzić między niedźwiedzicę a jej małe, bo niedźwiedzica rozedrze na strzępy wszystko, w tym człowieka, żeby dostać się do dziecka. Oczywiście wtedy nie słuchałem dorosłych. I kiedy miałem osiem lat, wszedłem między niedźwiedzicę a jej małe. Spędziłem trzy godziny na drzewie, czekając, aż niedźwiedzica zrezygnuje z wymierzenia mi kary. Ale nigdy nie zapomniałem wyrazu jej oczu, który uświadomił mi, jakim byłem głupcem, że ją zdenerwowałem. Trzydzieści lat później takie samo przekonanie widziałem na twarzy Mariah White.

Joan powstrzymuje uśmiech, Ian Fletcher przede wszystkim jest aktorem. Wie, jak sprzedać historię.

– Dziękuję, panie Fletcher. I dziękuję panu, panie Metz. Nie mam więcej pytań.

O pierwszej trzydzieści pięć Faith po raz pierwszy od dwunastu godzin otwiera oczy. Pielęgniarka stoi odwrócona do niej plecami, więc mija sekunda, nim aktywność monitorów uświadamia jej, że dziewczynka odzyskała przytomność.

– Nie męcz się, kochanie – mówi, gdy Faith otwartymi ustami łyka powietrze. – Masz rurkę do oddychania w gardle. – Wzywa pagerem doktora Blumberga i pediatrę. – Spokojnie oddychaj.

Ale Faith w dalszym ciągu otwiera i zamyka usta. Sprawia to wrażenie, jakby usiłowała złapać dech, ale w rzeczywistości powtarza:

– Mamo.

– Panie Metz, pański następny świadek – mówi sędzia.

Metz unosi głowę.

– Wysoki sądzie, czy mogę podejść? – Joan idzie razem z nim, zbierając siły do potyczki o eksperta od zespołu Münchausena, o którym Metz wspomniał rano. – Muszę powołać świadka, którego nie ma na liście.

– Już zgłosiłam obiekcje co do tego świadka, wysoki sądzie – wtrąca natychmiast Joan. – Nie wiem nic o rzekomym ekspercie pana Metza i potrzebuję czasu na zebranie informacji o tym dziwacznym syndromie psychicznym, który mój kolega znalazł zagrzebany w Encyclopaedia Britannica.

– Nie chodzi o eksperta – odpowiada Metz zniecierpliwiony. – Chodzi o kogoś innego. I nie został zaprzysiężony. Jest obecny w sali sądowej.

Joan otwiera usta.

– Po co w ogóle się męczyłeś i dawałeś mi listę świadków?

– Proszę posłuchać, Ian Fletcher okazał się nieoczekiwanie wrogim świadkiem i z jego zeznań nie uzyskałem tego, co zaplanowałem.

Sędzia zwraca się do Joan.

– Jakie jest pani zdanie?

– Wykluczone, wysoki sądzie.

Metz uśmiecha się, bezgłośnie mówiąc:

– Podstawy do apelacji.

Joan zaciska szczękę.

– Doskonale. Powołaj go.

Metz wraca na miejsce zadowolony. Następny świadek przedstawi Iana Fletchera jako kłamcę, poda w wątpliwość całe jego zeznanie i niewytłumaczalną obronę Mariah White. A w najgorszym razie Metz będzie mógł naprawić wszelkie szkody, które poczynił Fletcher w jego sprawie.

– Powołujemy na świadka Allena McManusa.

W ławach dla publiczności wybucha zamieszanie, podczas gdy dziennikarze przesuwają się, by przepuścić kolegę. McManus z wahaniem podchodzi do urzędnika sądowego; wyraźnie zaskoczony składa przysięgę.

Metz w duchu błogosławi Lacey Rodriguez za to, że po raz kolejny zebrała więcej informacji, niż się spodziewał – informacji, o których istnieniu większość ludzi nawet nie ma pojęcia, takich jak rejestry przychodzących i wychodzących rozmów telefonicznych w budynkach biurowych.

– Proszę o podanie nazwiska i adresu.

– Allen McManus. Massachussetts Avenue 2478, Boston.

– Gdzie pan pracuje, panie McManus?

– Prowadzę dział nekrologów w „Globe”. Metz splata dłonie za plecami.

– Kiedy po raz pierwszy usłyszał pan o Faith White?

– Wysłano mnie jako korespondenta na sympozjum psychiatryczne w Bostonie, na którym jedna z uczestniczek opowiadała o swojej pacjentce, małej dziewczynce, rozmawiającej z Bogiem. Wtedy jednak nie wiedziałem, że tą dziewczynką jest Faith White.