Po naradzie dopadł mnie mistrz Hron i zaciągnął do biblioteki. Posłusznie referowałam mu wszystko, co wiedziałam o koszmarach Chaosu i zaklęciach, których można przeciwko nim używać. Mag notował starannie, jak uczeń na lekcji, a ja przechadzałam się między półkami, nie przerywając opowieści. Nagle moją uwagę zwrócił jeden z tomów…
– …i łącząc te runy otrzymu… Mistrzu, mam pytanie. Czy w tej księdze można znaleźć wszystkich magów? Jest prowadzona od czasu założenia Akademii?
Mistrz podniósł głowę znad pergaminu.
– Owszem, Księżniczko. Interesuje was konkretna osoba? Mistrz Kessar? Ja wam mogę o nim bardzo dokładnie opowiedzieć…
– Nie, rodzinę Kesa to ja… znałam. Interesuje mnie pewien mag, który żył jakieś pięćset lat temu. Muszę ustalić, jacy jego potomkowie żyją obecnie i czy są wśród nich magowie.
– Tak, sądzę, że w tej książce znajdziecie to, czego wam potrzeba.
Korzystając z pozwolenia maga, wzięłam z póki opasłe tomiszcze i z hukiem położyłam na niskim stoliku, wzniecając przy okazji obłoczek kurzu. Mistrz Hron zmarszczył brwi, ale nic nie powiedział. Rozpaczliwie kartkowałam księgę. Niech to Chaos! Więcej ich matka nie miała? Omar… nie, to nie to… Ogar Ognisty, nie, to nie ten, ten mój żył dwieście lat wcześniej…
– Jest! Mam!
Mag przerwał studiowanie swoich notatek i podszedł do mnie.
– Ogar Wodnik? Interesuje was? Dlaczego? On nawet do rangi mistrzowskiej nie doszedł. Nie sądzę, by jego potomkowie byli wybitni pod jakimkolwiek względem.
– Nie macie pojęcia, jak bardzo się mylicie – pokręciłam głową. – Ten mag był… podopiecznym siostry mojego ojca. Nie umarł naturalną śmiercią, został zabity.
– Zabity? Przez kogo?
– Przez mojego dziadka – rzekłam ponuro. – Dziadek uważał, że śmiertelny, który odmówił jego córce, nie może bezkarnie chodzić po świecie. Śmiertelni nie mogą odmawiać Książętom.
Mag niczym nie dał po sobie poznać, że czuje się dotknięty moimi słowami.
– Nie bardzo rozumiem, co nam to daje. To już historia… bardzo ciekawa, ale nie wpływa na obecną sytuację.
– I tu się mylicie. Wyjaśnię wam, jak tylko znajdę to, czego szukam.
W skupieniu wodziłam palcem po liniach. Nie… nie… Ta gałąź wygasła prawie trzysta lat temu… ta jeszcze wcześniej… Jest!
– Niemożliwe…
Poczułam falę niekontrolowanej transformacji. Pazury same wbiły mi się w pergamin. Mag cofnął się o krok, ale, co mnie uderzyło, nie wołał o pomoc.
– Rey-line, co z wami?
– Widzieliście? Obecnie żyje tylko dwoje jego potomków. Brat i siostra.
– Tak, wiem, zdążyłem przeczytać, zanim… – urwał i spojrzał ponuro na rozdartą księgę. – Ariel Ognisty jest w tej chwili w Wołogrodzie. Wezwać go?
– Nie, nie trzeba. On tu nie ma znaczenia. A siostra…
– Co z siostrą? Jest niemagiczna. Niezła wojowniczka, z tego co mi mówił jej dziadek, ale mocy nie odziedziczyła. Gede zawsze narzekał, że ród się degeneruje.
– Trzeba ruszać na północ, do twierdzy na Granicy. Boję się nawet myśleć, co ta dziewczyna narobi, jeśli jej nie powstrzymamy. Tam jest Elgor! Niech to Chaos…! I reszta!
– Zaraz, Księżniczko, chwileczkę! Zaczekajcie! Wyjaśnijcie chociaż skrótowo, co jest nie tak z komendantką północnej twierdzy?
– Co nie tak? Wszystko nie tak! To ona podawała się przy Wrotach za Księżniczkę, przeszkodziła wam porozumieć się z moim ludem, mało nie rozwaliła ledwo zawartego pokoju! Nie włada swoim ciałem, wewnątrz śmiertelniczki żyje nieśmiertelna niebezpieczna istota!
– Chaos? – przeraził się mag.
– Jaki tam Chaos! Księżniczka. Ta sama, która tak kochała jej przodka! Teraz zamierza zniszczyć Ład!
Mag pokręcił głową. Brzmiało to kompletnie nieprawdopodobnie, ale nie miał w tej chwili powodu, żeby mi nie wierzyć.
– Rozumiem. Teleportujemy was do twierdzy, w której teraz zebrali się dowódcy wszystkich sojuszników. Mam nadzieję, że zdążycie na czas.
– Też mam nadzieję… – szepnęłam, odruchowo zaciskając pięści i nie przestając przypominać sobie, że Anni jest niewinna, że jest taką samą ofiarą jak mój ojciec, że wtedy En-ne żyła w ciele jej matki, a żony oskarżyciela Rady, która wydała wyrok na mojego ojca. – Też mam taką nadzieję…
Pędziłam przez korytarze twierdzy jak na skrzydłach. Kes ledwo dotrzymywał mi kroku. Nie wyjaśniłam swojemu podopiecznemu, o co właściwie chodzi, po co mu dorzucać jeszcze i ten ciężar?
Wiedziałam, że jest tylko jeden sposób na powstrzymanie En-ne: zabić ciało, w którym się zagnieździła, odciąć nić łączącą ją z ziemiami śmiertelnych. Nie ma czasu na wątpliwości.
– …mój dziadek. Mam wrażenie, że magowie nie zamierzają wywiązać się z umowy. Wstyd mi za moją rasę, ale obawiam się… Teraz, po śmierci Rey…
Celnym kopem otworzyłam drzwi jadalni, w której zebrali się wszyscy moi towarzysze. Anni drgnęła nerwowo, ale w mgnieniu oka opanowała się i ukryła targające nią uczucia pod maską radosnego zdziwienia.
– I czego się mianowicie obawiasz? I kto ci powiedział, że porzuciłam Ład?
Stałam w drzwiach, nie zwracając uwagi na rzucających mi się na spotkanie przyjaciół, i nie odrywając oczu od dziewczyny, której ufałam, której broniłam, którą prawie pokochałam…
– Rey! Lina! Księżniczko! Pani moja! – rozlegało się ze wszystkich stron. Starsi obstąpili mnie, otoczyli ciasnym kręgiem.
– To jak to było, Anni? Kto ci powiedział, że nie żyję? – powtórzyłam pytanie. – Może powiesz, że miałaś takie wiadomości zza Wrót?
Próbowałam się niczym nie zdradzić, ale En-ne coś wyczuła. Widziałam, jak z oczu dziewczyny znika życie, jak przez mglistą zieleń wydostaje się na zewnątrz coś innego, obcego, nieprawidłowego. Ech, Anni…
– Witaj, przeklęte dziecię…
Ta nowa Anni miała nawet inny głos, nie z tego świata, zimny niczym woda w górskich jeziorach. Odruchowo zesztywniałam.
Kes przecisnął się przez szeregi starszych i stanął przy mnie.
– Niech to szlag! Co to za…
– To jest, serce moje, widmo, któremu zachciało się być władcą losów. To musi zniknąć z ziem śmiertelnych, w związku z czym jestem zmuszona…
Błyskawicznym ruchem wyrwałam z pochwy Damę, przemieniłam się w skoku i jak jastrząb spadłam na zamarłą dziewczynę.
Huk…!
Odrzuciło mnie do tyłu, na starszych, którzy w międzyczasie też dobyli broni, ale jeszcze nie podjęli decyzji, kogo nią potraktować. W każdym razie byli uzbrojeni, a ja…
A ja stałam z rękojeścią miecza w garści, klinga rozsypała się w srebrzysty pył, oczy Damy zmatowiały… na zawsze? Jak to?! Niemożliwe. Przecież En-ne zasłoniła się przedramieniem! Przedramieniem śmiertelnego ciała!
Przemieniłam się z powrotem i rzuciłam się na uśmiechającą się dziewczynę.
– To nie Anni! To En-ne Dennar!
Pierwszy oprzytomniał Elmir. Zbyt dobrze znał to imię. Pozostali poszli za jego przykładem. Tylko Akir nie ruszył się z miejsca, mimo woli ściskając ręce w pięści.
Ale on też znał to imię. Rozumiał, że oszalałą Księżniczkę trzeba zlikwidować. Za wszelką cenę. Choćby oznaczało to zabicie kogoś, kogo pokochał.
Nie wtrącił się. Nie stanął po żadnej stronie.