Выбрать главу

— Widzę, że wiele rozmyślał pan nad tym… — uśmiechnął się doktor.

— Tak. Próbowałem kiedyś napisać książkę, w której mój detektyw poniósłby klęskę. Chciałem wymyślić taką zbrodnię, wobec której nawet najgenialniejszy mózg śledczy byłby zupełnie bezradny. I nie mogłem. Chciałem dać rozwiązanie przy pomocy listu samobójczego, napisanego przez zbrodniarza, który, powiedzmy sobie, był śmiertelnie chory na raka i postanowił wysłać przed śmiercią list do policji, wyjaśniający dokładnie, jak dokonał morderstwa. Niestety!.. Nic takiego nie da się wymyślić. Nikt nie napisał takiej książki i nikt jej nie napisze. Nie mówiąc jur. o życiu.

— Rozumiem. — Yamamoto pochylił głowę. — Problem ten przedstawia się mniej więcej tak, jak kwadratura koła.

— Właśnie. Muszę się. panu przyznać, że kosztowało mnie to kilkanaście bezsennych nocy. Książka taka byłaby czymś bez precedensu w historii powieści kryminalnych. Wreszcie doszedłem do wniosku, że bez pomocy nadprzyrodzonych sił takiej zbrodni popełnić się nie da. Więc pozostawiłem ją Diabłu i wyrzuciłem notatki.

*

Ale mylił się, bo w księdze jego życia już najbliższa karta zawierała spotkanie z Diabłem i ze z b r o d n i ą a b s o l u t n ą .

Lecz o tym nie wiedział jeszcze nawet sam Diabeł. Bo Diabeł nie wierzył w Joe Alexa, zupełnie tak samo, jak Joe Alex nie wierzył w Diabła.

II. DIABEŁ PO RAZ DRUGI

Pomimo zaciekawienia wywołanego telefonem Gilburne’a, Joe nie myślał, ubierając się, ani o nim, ani o mającej nastąpić wizycie, ale o swoich najbardziej osobistych sprawach, do których wkradł się ostatnio coraz bardziej rosnący chaos.

Upał za oknem rósł. W Grecji było na pewno jeszcze o wiele goręcej o tej porze roku. Ale w Grecji powietrze było inne niż w Londynie, przejrzyste, pachnące wodorostami południowego, ciepłego morza i przesycone nieuchwytną, suchą wonią, jaką dają rozgrzane słońcem skały. W Grecji była Karolina i grzebała w ziemi, gdzieś na Peloponezie, poszukując małych, pokrytych niezrozumiałymi znakami skorupek glinianych.

Wczesne pismo linearne Kreteńczyków, nie odcyfrowane dotąd i niezrozumiałe, leżące jak nieprzenikniona bariera pomiędzy współczesnością i dziejami tego dawnego ludu, wydawało się największą namiętnością w życiu tej ślicznej dziewczyny, która z kolei była największą namiętnością w życiu Joe Alexa. — Nie wiedział, czy Karolina go kocha. W Londynie byli zwykle nierozłączni, wszędzie widywano ich razem, wyjeżdżali razem i razem rozpinali swój czerwony jedwabny namiocik w Alpach, Norwegii, Portugalii i południowej Francji. Ale .kiedy po jednym z powrotów do Londynu Joe zaczął mówić poważnie o małżeństwie, Karolina szybko i zdecydowanie zmieniła temat. Broniła swej niepodległości stanowczo, jak gdyby słowo „żona” wywoływało w niej lęk. Poza tym była chyba najlepszą z żon, chociaż mieszkała osobno i bywały okresy, kiedy nie widywał jej tygodniami. Działo się tak, gdy porywała ją praca. Zamykała się wtedy u siebie na klucz i wyłączała telefon, a jej stara gosposia, pani Downby, odpowiadała przez drzwi, że pani nie ma w domu i nie wie, kiedy wróci. Bo Karolina Beacon, pomimo swoich . dwudziestu pięciu lat, była już prawdziwym uczonym, z którego zdaniem zaczynali liczyć się siwi specjaliści.

Alex odczuwał zimną, ale tym prawdziwszą nienawiść do dawnych Kreteńczyków i ich dziwacznej korespondencji. Działo się tak dlatego, gdyż on sam, Chociaż był jednym z najbardziej znanych autorów kryminalnych i jednym z najwybitniejszych teoretyków kryminologii, przyjacielem i towarzyszom pracy asa Scotland Yardu, superintendenta Benjamina Parkera — wydawał się sam sobie groteskową postacią.

Przyczyna tego dziwnego stanu rzeczy była stosunkowo prosta: pisał powieści kryminalne, lecz ich nie znosił. Pisał je, bo dawały duży dochód, a poza tym — nie umiał robić nic innego. Będąc jeszcze nieomal chłopcem, wstąpił na początku wojny do lotnictwa, a potem, kiedy działania wojenne skończyły się, pozostał bezradny na londyńskim bruku z małą odprawą w kieszeni. Nie wiedząc, co ma z sobą zrobić, postanowił zaryzykować i napisać powieść kryminalną. Napisał ją i zaniósł do wydawcy. Od tego dnia życie jego stało się jednym nieustającym pasmem sukcesów w tej dziedzinie. Dało mu to w rezultacie po paru latach spory majątek. Resztę spowodował zbieg okoliczności. Benjamin Parker, który w czasie wojny był członkiem załogi bombowca pilotowanego przez Alexa, odkrył przypadkowo jego olbrzymi talent śledczy, gdy obaj zostali kiedyś skonfrontowani z niesamowitymi okolicznościami towarzyszącymi śmierci ich wspólnego przyjaciela Iana Drummonda. Od tej pory Joe brał udział w wielu najpoważniejszych dochodzeniach Scotland Yardu i uzyskał prawdziwą sławę, rozwiązując, wyłącznie przy pomocy rozumowania, kilka problemów, wobec których policja wraz z całym swoim aparatem najnowocześniejszych badań, archiwów i narzędzi stanęła bezradna.

Alex uważał daktyloskopię, analizy chemiczne i wszystkie inne współczesne metody badawcze jedynie za drugorzędny czynnik przy prowadzeniu śledztwa. Był przekonany, e mord rodzi się w duszy ludzkiej i tylko tam należy nieuchronnie szukać rozwiązania. A jedynym laboratorium, mogącym nieść pomoc przy tym poszukiwaniu, był jego własny mózg. Zwykle mózg ten pozostawał sam na placu, gdy aparaty, odczynniki i badania śladów nie mogły zaskoczyć przebiegłego mordercy.

Lecz chociaż prasa całego kraju, z sędziwym „Timesem” włącznie, poświęcała mu w ostatnich latach tak wiele miejsca i chociaż sława jego stawała się powoli uniwersalna, bo interesowali się nim wszyscy, od ministrów — po duchownych i od dzieci szkolnych — po samotne staruszki, i zaczynał z wolna obrastać legendą, w której prawda pomieszana była z najfantastyczniejszymi pomysłami — to jednak panna Karolina Beacon pozostała zdumiewająco obojętna wobec tej sławy. Znali się już od trzech lat i Joe musiał przed sobą przyznać, że co najmniej od dwóch lat myśli o niej codziennie.

Często zastanawiał się z niepokojem, czy jej obojętność wobec jego osiągnięć nie była główną przyczyną jego przywiązania i niepokoju. Co prawda przeczytała nawet kilka jego książek, ale jej spokojne pochwały wywoływały w nim jedynie uczucie wstydu. Zawsze dawała mu w nieuchwytny sposób do zrozumienia, że nie uważa tego wszystkiego za podstawowe zajęcie dla kulturalnego człowieka, który już dawno ukończył trzydziesty rok życia. Traktowała jego książki i współpracę z Parkerem jako rozrywkę, interesującą na pewno i na pewno pożyteczną, ale niepoważną. Chociaż nigdy nie było pomiędzy nimi o tym mowy, Joe wiedział, że dłubanie w swoich przeklętych skorupkach Karolina uważa za prawdziwą pracę, a wszystko, co on robił i czym się zajmował, mogło w jej oczach wypełnić życie i wyobraźnię co najwyżej kilkunastoletniego chłopca.

A najgorsze było to, że w głębi duszy przyznawał jej absolutna słuszność. Bo, wbrew pozorom, Joe Alex był człowiekiem cichym, zakochanym w dobrej poezji i dobrej muzyce, studiował dzieje kultur i mitów (z wyjątkiem Krety, oczywiście), architekturę, historię, obyczaje i wszystko to, co starowi, widomy ślad człowieka na przestrzeni dziejów. I chociaż w pewnym sensie było mu bardzo dobrze, bo wysokie dochody pozwalały podróżować daleko i pozostawiały wiele wolnego czasu dla prywatnych studiów, to jednak zdawał sobie sprawą z groteskowości sytuacji. Ogromnej ilości zebranych wniosków i obserwacji nie zamknął nigdy w żadnej poważniejszej pracy, chociaż wiedział, że na przykład w jednej z dziedzin, którą poznał najlepiej, a którą określał „Historia Diabła na ziemi”, wie więcej niż większość specjalistów interesujących się wierzeniami i społecznym tłem nasilenia wiary w Złego Ducha podczas różnych okresów historycznych i w różnych częściach świata. Gdyby tylko na tym polu umiał uporządkować ogromną ilość swoich notatek, zdjęć i zbiorów, mogłoby powstać monumentalne dzieło, nie mające dotąd precedensu.