Najwyraźniej nie usłyszał pytania, bo jeden z reporterów patrzył na niego wyczekująco. Zmieszał się.
– Przepraszam, mogę prosić o powtórzenie pytania?
Reporter spojrzał na niego zdziwiony. Do tej pory przy takich okazjach komisarz starał się imponować mediom, chełpiąc się osiągnięciami policji. Nie to co dziś. Dziś jest małomówny i rozkojarzony.
– Pytałem, czy mieszkańcy powinni szczególnie uważać na dzieci.
– Zawsze zalecamy, żeby rodzice uważali na dzieci, ale, podkreślam, nie ma powodu do histerii. Jestem przekonany, że mamy do czynienia z pojedynczym przypadkiem i że wkrótce zatrzymamy sprawcę.
Mellberg wstał na znak, że audiencja skończona. Dziennikarze grzecznie podziękowali i schowali notesy i pióra. Zdawali sobie sprawę, że powinni go mocniej przycisnąć, ale dla miejscowej prasy bardzo ważne było utrzymywanie dobrych stosunków z policją. Dziennikarstwo rewolwerowe zostawiali kolegom z wielkich miast. Tu człowiek mieszkał po sąsiedzku z ludźmi, z którymi robił wywiady, dzieci chodziły do tej samej szkoły i należały do tego samego klubu sportowego. Dobre stosunki z sąsiadami były ważniejsze od ambicji ujawniania afer i skandali.
Mellberg zadowolony rozsiadł się w fotelu i pomyślał, że mimo pewnego rozkojarzenia przekazał dziennikarzom tylko tyle informacji, ile zamierzał, a jutro wiadomość o zabójstwie znajdzie się na pierwszych stronach wszystkich miejscowych gazet. Ludzie od rana będą się zgłaszać na policję. Jeśli dobrze pójdzie, w powodzi donosów i plotek znajdą się również istotne informacje.
Wyjął list i zaczął czytać kolejny raz. Wciąż nie wierzył własnym oczom.
11
Strömstad 1924
Agnes leżała w swoim pokoju z zimnym kompresem na czole. Doktor dokładnie ją zbadał, kazał leżeć w łóżku i poszedł do salonu porozmawiać z ojcem. Przez chwilę niepokoiła się, że jest powanie chora, bo dostrzegła coś w oczach lekarza. Ale to coś zaraz znikło. Pogłaskał ją po ręce i powiedział, że wszystko będzie dobrze, tylko powinna odpocząć.
Przecież nie mogła powiedzieć temu miłemu doktorowi, że przyczyną zasłabnięcia są zarwane zimowe noce. Sama sobie postawiła tę diagnozę i musiała ją zachować dla siebie. Doktor Fern w najlepszym razie przepisze jakieś krople na wzmocnienie. Wkrótce wróci do formy, skoro i tak postanowiła zakończyć romans z Andersem. Tymczasem nie zaszkodzi poleżeć w łóżku tydzień, dwa. Niech koło niej poskaczą. Zaczęła się zastanawiać, co by tu zjeść na obiad. Wczorajszy zwróciła, w brzuchu aż jej burczało z głodu. Może naleśniki albo klopsiki w sosie śmietanowym, które kucharka tak pysznie podaje z ziemniakami i borówkami.
Słysząc kroki na schodach, naciągnęła kołdrę i cichutko jęknęła. Zdecydowała się na klopsiki. Chwilę później otworzyły się drzwi jej pokoju.
Kaja dławiła wściekłość. Co za bezczelny babsztyl bez skrupułów. Żeby go wskazać policji jako podejrzanego o morderstwo! Kaj nie był głupi, zdawał sobie sprawę, że wkrótce plotki rozejdą się po sąsiadach, a wtedy, bez względu na to, co powie, ludzie zapamiętają, że policja była u niego i wypytywała o śmierć tej małej. Zacisnął pięści, aż mu zbielały. Po chwili wahania włożył kurtkę i zdecydowanym krokiem wyszedł. Nie mógł przejść na skróty. Uniemożliwiał to płot, który sam zbudował na granicy posesji. Żeby dojść do podjazdu przed domem Florinów, musiał wyjść na drogę. Poczekał, aż Niclas i Charlotte wyjdą. Wreszcie powie tej babie coś do słuchu. Domyślał się, że podobnie jak wszyscy w okolicy Lilian nie zamyka kuchennych drzwi, więc otworzył je bez pukania i wszedł do środka. Lilian podskoczyła na jego widok, ale natychmiast się opanowała i zrobiła naburmuszoną minę, jakby była nie wiadomo kim, jakąś księżniczką, a nie prowincjonalną paniusią.
– Co to ma znaczyć, że nasyła pani na mnie policję?! – wrzasnął, waląc pięścią w stół.
Spojrzała na niego zimno.
– Pytali, czy wiadomo nam o kimś, kto nam źle życzy. Pana nazwisko samo się narzucało. Teraz niech się pan wynosi, bo wezwę policję. Zobaczą, do czego pan jest zdolny.
Kaj musiał się powstrzymać, żeby nie złapać jej za gardło. Rozjuszył go jej pozorny spokój. Przed oczami zaczęły mu latać płatki.
– Spróbuj tylko, wredna babo.
– A spróbuję. Żeby pan wiedział. Powiem im, że grozi pan mnie i mojej rodzinie, prześladuje nas i tępi.
Teatralnym gestem położyła rękę na piersi, robiąc minę ofiary. Nienawidził tej miny. Zawsze udawało jej się przedstawić go jako prześladowcę, a siebie jako ofiarę. A przecież było odwrotnie. Naprawdę starał się być dobrym człowiekiem, nie chciał zniżać się do jej poziomu. Ale parę lat temu doszedł do wniosku, że jeśli chce wojny, będzie ją miała. Od tamtej pory wszystkie chwyty były dozwolone.
Znów musiał się opanować. Przez zaciśnięte zęby wysyczał:
– Ale nic z tego nie wyszło. Policja jakoś nie uwierzyła w te kłamstwa.
– Policja będzie musiała jeszcze niejedno sprawdzić – odrzekła złośliwie Lilian.
– O co chodzi? – zapytał Kaj, ale zaraz uprzytomnił sobie, do czego pije. – Niech się pani odpieprzy od Morgana!
– Ja im nic nie muszę mówić – powiedziała z satysfakcją. – Policja i tak się dowie, że w domu obok mieszka facet, który ma nie po kolei w głowie. Wiadomo, co taki wymyśli? Wystarczy zajrzeć do policyjnych kartotek.
– Wie pani bardzo dobrze, że te donosy to pospolite kłamstwa. Morgan nigdy by nie wszedł na waszą posesję, a już na pewno nie zaglądałby w pani okna.
– Wiem, co widziałam – odparła Lilian. – Policja też się dowie, kiedy zajrzy do swoich papierów.
Kaj nie odpowiedział. Nie miało to najmniejszego sensu.
Ogarnęła go wściekłość.
Martin tak się zagłębił w lekturze leżących przed nim dokumentów, że kiedy usłyszał pukanie do drzwi, drgnął.
– Nie chciałem cię przyprawić o atak serca – uśmiechnął się Patrik. – Zajęty jesteś?
– Nie, wchodź. – Kiwnął zapraszająco. – Jak wam poszło? Dowiedzieliście się czegoś o rodzinie Sary od nauczyciela?
– Nauczycielki – poprawił go Patrik. – Niewiele – dodał, niecierpliwie przebierając palcami na udzie. – Nie słyszała o żadnych problemach w rodzinie. Ale za to dowiedzieliśmy się trochę więcej o Sarze. Była trudnym dzieckiem, zdiagnozowano u niej zespół DAMP.
– Czym się objawia? – spytał Martin. Miał o tym niewielkie pojęcie, choć skrót ten był już w powszechnym użyciu.
– Nadmiar energii, nieustanne podniecenie, wysoki poziom agresji w razie niemożności wyegzekwowania swojej woli, kłopoty z koncentracją.
– W takim razie rzeczywiście musiała być niełatwym dzieckiem.
Patrik skinął głową.
– Ja też tak to rozumiem, chociaż nauczycielka oczywiście nie powiedziała tego wprost.
– A ty? Zauważyłeś coś, kiedy ją widywałeś?
– Raczej Erika ją widywała. Ja tylko przelotnie. Była żywym dzieckiem, nic szczególnego.
– Jaka jest różnica między DAMP i ADHD? – zapytał Martin. – Mam wrażenie, że wymienia się je w mniej więcej tym samym kontekście.
– Nie mam pojęcia. – Patrik wzruszył ramionami. – I nie wiem, czy ma to jakikolwiek związek z morderstwem, ale od czegoś trzeba zacząć, prawda?