W objęciach Eriki Charlotte odważyła się wreszcie zadać pytanie, które tkwiło w jej podświadomości od poniedziałku, czyli od chwili gdy policja przyniosła wiadomość o śmierci Sary.
– Dlaczego wtedy nie mogli się skontaktować z Niclasem?
13
Strömstad 1924
Anders właśnie skończył wykuwać cokół, gdy z głębi kamieniołomu zawołał go majster. Westchnął i zachmurzył się. Nie lubił, gdy ktoś go rozpraszał. Ale jak zwykle musiał słuchać. Starannie odłożył narzędzia do stojącej obok bloku skrzynki i poszedł dowiedzieć się, o co majstrowi chodzi.
Grubas nerwowo szarpał wąsy.
– Coś ty narozrabiał, Andersson? – spytał na wpół żartobliwie, na wpół z troską.
– Ja? A co takiego? – odparł Anders, patrząc na niego ze zdumieniem i jednocześnie ściągając rękawicę.
– Dzwonili z biura. Masz tam zaraz iść.
Diabli nadali, zaklął w myślach. Może w ostatniej chwili chcą zmienić coś w projekcie. Architekci i ci, pożal się Boże, artyści, jakkolwiek się nazywają, siedzą w swoich gabinetach, nanoszą poprawki na plany, a potem oczekują, że kamieniarz z równą łatwością dokona tych zmian. Nie mają pojęcia, że kamieniarz już na początku musi ustalić, gdzie i jak uderzać, musi mieć szkic. Każda zmiana w projekcie oznacza zmianę wszystkiego. Kamień może nawet pęknąć, a wtedy cała robota na nic.
Zdawał sobie jednak sprawę, że nie ma co protestować, bo decydujący głos ma klient. On jest niewolnikiem wykonującym ciężką pracę, której autor projektu nie umie albo nie chce wykonać.
– Już idę. Dowiem się, czego ode mnie chcą – powiedział z westchnieniem.
– Może nie będzie większych zmian – powiedział majster. Dobrze rozumiał obawy Andersa i choć raz okazał trochę współczucia.
– Pożyjemy, zobaczymy – odpowiedział Anders i powlókł się na drogę.
Chwilę później nieśmiało zapukał do biura. Próbował wytrzeć buty o wycieraczkę, choć nie miało to większego sensu. I tak cały był zakurzony i brudny. Niech mają, pomyślał, skoro każą mu przychodzić natychmiast. Mężczyzna zaprowadził go do gabinetu dyrektora.
Szybki rzut oka na pokój i poczuł, jak żołądek podchodzi mu do serca. Zrozumiał, że nie chodzi o pomnik, ale o coś znacznie poważniejszego.
W pokoju były tylko trzy osoby. Za biurkiem siedział dyrektor. Bił od niego gniew. W kącie, ze wzrokiem wbitym w podłogę, siedziała Agnes. Z drugiej strony siedział nieznajomy mężczyzna. Przyglądał mu się z ledwie skrywaną ciekawością.
Nie wiedząc, jak się zachować, Anders postąpił parę kroków i stanął niemal na baczność. Cokolwiek nastąpi, zachowa się jak mężczyzna. Doszłoby do tego prędzej czy później. Wolałby jednak sam o tym zdecydować.
Szukał wzroku Agnes, ale uparcie wpatrywała się w swoje buty. Serce mu się ścisnęło. Musi jej być ciężko. Ale mają przecież siebie. Burza ucichnie i zaczną budować wspólne życie.
Przeniósł wzrok na jej ojca. Spokojnie czekał, aż zacznie mówić. Minęła dłuższa chwila. Wskazówki zegara przesuwały się nieznośnie wolno. W końcu August przemówił. W jego głosie pobrzmiewał zimny, metaliczny ton.
– Dowiedziałem się, że potajemnie spotykałeś się z moją córką.
– Tak, zmusiły nas do tego okoliczności – spokojnie odpowiedział Anders. – Miałem i mam wobec Agnes uczciwe zamiary – dodał. Nie uciekał wzrokiem i dojrzał zdziwienie na twarzy Augusta. Najwyraźniej nie spodziewał się takiej odpowiedzi.
– Aha, no cóż. – August chrząknął, aby zyskać na czasie i zastanowić się, co odpowiedzieć. Potem złość wróciła.
– No i jak to sobie wyobrażasz? Dziewczyna z dobrego domu i biedny kamieniarz. Naprawdę wierzyłeś, że to możliwe? Jesteś aż taki naiwny?
Słysząc ten szyderczy ton, Anders aż się zachwiał. Naiwny? Wobec takiej pogardy jego pewność zaczęła słabnąć. Nagle sam usłyszał, jak głupio to zabrzmiało. Oczywiście, że to niemożliwe. Serce mu pękało. Rozpaczliwie szukał wzroku Agnes. Czy to koniec? Już nigdy się nie spotkają? Agnes nadal na niego nie patrzyła.
– Kochamy się z Agnes – powiedział cicho. Zabrzmiało to jak ostatnie słowo skazańca.
– Chłopie, znam swoją córkę lepiej od ciebie. Znacznie lepiej, niż ona myśli. Wprawdzie ją rozpuściłem i pozwoliłem na więcej, niż należało, ale wiem, że jest dziewczyną z ambicjami, nie poświęciłaby wszystkiego dla życia z jakimś robotnikiem.
Te słowa oparzyły go jak ogień. Chciał krzyczeć, że się myli, że Agnes, którą on zna, jest inna. Dobra, wrażliwa, kocha go równie gorąco jak on ją i gotowa jest poświęcić wszystko dla wspólnej przyszłości. Siłą woli próbował ją zmusić, by na niego spojrzała i powiedziała ojcu, jak było. Ale Agnes wyniośle milczała. Ziemia osunęła mu się spod nóg. Nie dość że może stracić Agnes, to zapewne grozi mu również utrata pracy.
August znów się odezwał, ale teraz w jego gniewnych słowach słychać było bóclass="underline"
– Niestety sprawy przybrały inny obrót. W normalnych okolicznościach zrobiłbym wszystko, żeby uniemożliwić córce związek z kamieniarzem, ale postawiliście mnie przed faktem dokonanym.
Anders zdziwił się. Nie rozumiał, o co chodzi. August to zauważył i mówił dalej:
– Tak, Agnes spodziewa się dziecka. Jesteście parą idiotów, że o tym nie pomyśleliście.
Anders starał się złapać oddech. Gotów był się z tym zgodzić. Rzeczywiście, zachowali się jak idioci, nie przewidzieli tego, ale podobnie jak Agnes był przekonany, że byli wystarczająco ostrożni. To wszystko zmienia. Był coraz bardziej zmieszany, targały nim sprzeczne uczucia. Z jednej strony radość, że ukochana nosi jego dziecko, z drugiej – wstyd przed jej ojcem. Rozumiał jego gniew. Też byłby wściekły, gdyby ktoś postąpił tak z jego córką. W napięciu czekał na dalszy ciąg.
Starając się nie patrzeć na córkę, August powiedział:
– Można to rozwiązać tylko w jeden sposób: pobierzecie się. W tym celu przyprowadziłem samego rajcę Flemminga. Zaraz udzieli wam ślubu. Potem załatwimy formalności.
Agnes po raz pierwszy podniosła wzrok. Zamiast radości, którą sam czuł, Anders zobaczył w jej oczach rozpacz. Zwróciła się do ojca błagalnym tonem:
– Ojcze kochany, nie zmuszaj mnie do tego. Przecież są inne możliwości. Nie możesz mnie zmusić, żebym za niego wyszła. Przecież to… prosty robotnik.
Anders poczuł się, jakby dostał w twarz batem. Po raz pierwszy zobaczył, jaka jest naprawdę, zmieniła się na jego oczach.
– Agnes! – powiedział błagalnie, jakby chciał, by pozostała dziewczyną, którą pokochał, choć widział, że z jego marzeń nic już nie zostało.
Agnes nie zwróciła na niego uwagi. Cały czas patrzyła błagalnym wzrokiem na ojca. Ten nawet na nią nie spojrzał. Zwrócił się do rajcy:
– Proszę robić swoje.
– Ojcze kochany! – krzyknęła Agnes, padając przed nim na kolana.
– Milcz! – odpowiedział. Patrzył na nią zimno. – Bez histerii! Nie rób z siebie pośmiewiska! Jak sobie posłałaś, tak się wyśpisz – krzyknął, a ona nagle ucichła.
Niechętnie i z wyrazem cierpienia na twarzy Agnes stanęła przed radnym. To był dziwny ślub. Panna młoda stała kilka metrów od pana młodego, ale na pytanie radnego zgodnie odpowiedzieli tak. Jedno z wyraźną niechęcią, drugie wyraźnie zmieszane.
– No to po wszystkim – stwierdził August po ceremonii, formalnej do bólu. – Z oczywistych względów nie możesz tutaj zostać. – Anders kiwnął głową na znak, że tego się spodziewał. – Ale choćbyś nie wiem jak źle postąpił, nie mogę zostawić córki bez grosza. Jestem to winien jej matce.