– Powiedział pan, że był wtedy w pracy.
– Tak, jak zwykle wyjechałem do pracy jakiś kwadrans przed ósmą – odpowiedział. Patrik nie miał już wątpliwości, że jest zaniepokojony.
– Właśnie tego nie rozumiemy – powiedział Patrik, kolejny raz próbując włączyć do rozmowy Ernsta. Ernst uparcie gapił się w wychodzące na parking okno.
– Przecież przez parę godzin bezskutecznie próbowaliśmy się z panem skontaktować. Nie było pana w przychodni. Na pewno da się to sprawdzić u pielęgniarki – powiedział Patrik, wskazując na drzwi. – Domyślam sie, że ma zapisane pańskie dyżury i może sprawdzić, czy pan tu był.
Niclas niespokojnie kręcił się na krześle. Na jego skroni pojawiła się kropelka potu. Udawał jednak obojętność i Patrik musiał przyznać, że nawet nieźle mu to idzie.
– A właśnie, teraz sobie przypominam. Wziąłem wolne, żeby obejrzeć kilka domów na sprzedaż. Nie mówiłem żonie, bo chciałem jej zrobić niespodziankę.
Brzmiałoby to nawet wiarygodnie, gdyby nie wyraźne napięcie w jego głosie. Patrik nie wierzył mu nawet przez chwilę.
– A konkretnie? Które domy pan oglądał?
Niclas uśmiechnął się z wysiłkiem. Sprawiał wrażenie, jakby próbował coś wymyślić, żeby zyskać na czasie.
– Będę musiał sprawdzić, nie bardzo pamiętam – powiedział z ociąganiem.
– Nie ma tu aż tylu domów na sprzedaż. Pamięta pan chociaż, gdzie to było? – naciskał Patrik. Widać było, że Niclas denerwuje się coraz bardziej. Cokolwiek wtedy robił, z pewnością nie oglądał domów na sprzedaż.
Na chwilę zapadła cisza. Widać było, że Niclas zastanawia się gorączkowo, jak z tego wybrnąć. A potem nagle się rozluźnił i zgarbił. Może wreszcie coś z tego będzie.
– Ja… – głos mu się załamał. Zaczął jeszcze raz: – Nie chciałbym, żeby Charlotte się o tym dowiedziała.
– Nie możemy niczego obiecać. Prawda prędzej czy później zawsze wychodzi na jaw. Ma pan szansę przedstawić swoją wersję, zanim kto inny przedstawi swoją.
– Nic nie rozumiecie. Dla Charlotte to byłby koniec, gdyby… – Głos znów mu się załamał. Patrik zaczął się domyślać i zrobiło mu się go żal.
– Jak powiedziałem, niczego nie obiecuję. – Czekał, aż Niclas pokona swoje opory i zacznie mówić. Stanęła mu przed oczyma Charlotte, taka dobra, serdeczna. Poczuł niechęć do Niclasa i wstyd za cały rodzaj męski.
– Ja… – odchrząknął Niclas – spotkałem się z kimś.
– Z kim? – zapytał Patrik. Stracił już nadzieję, że Ernst się włączy. Już nie patrzył w okno. Z zainteresowaniem obserwował przesłuchiwanego.
– Z Jeanette Lind.
– Z tą, która ma sklep z upominkami na Galärbacken? – spytał Patrik. Usiłował sobie przypomnieć, jak wygląda: nieduża, ciemnowłosa, o bujnych kształtach.
Niclas kiwnął głową.
– Tak, z nią. My się… – znów to wahanie – spotykamy od jakiegoś czasu.
– To znaczy od jak dawna?
– Od paru miesięcy. Może trzech.
– Jak wam się to udawało? – Patrik był szczerze zaciekawiony. Nie rozumiał, jak ludzie znajdują czas na takie spotkania na boku. Ani jak w ogóle można się odważyć na coś podobnego w tak małej miejscowości jak Fjällbacka, gdzie to, że samochód stoi przez pięć minut przed cudzym domem, wystarczy za powód do plotek.
– Czasem spotykaliśmy się w porze lunchu, innym razem mówiłem, że będę pracować po godzinach. Kiedy indziej miałem nagły wyjazd do pacjenta.
Patrik musiał się opanować, żeby facetowi nie dołożyć, ale jego osobiste odczucia nie miały tu nic do rzeczy. Należało sprawdzić alibi Niclasa.
– A w poniedziałek po prostu wziął pan wolne przedpołudnie, żeby pojechać na spotkanie z… Jeanette.
– Tak – odpowiedział zachrypniętym głosem Niclas. – Powiedziałem, że muszę odbyć kilka wizyt domowych, które od dłuższego czasu odkładałem, ale w razie czego będę pod komórką.
– Ale nie był pan. Kilka razy próbowaliśmy skontaktować się z panem przez pielęgniarkę, ale nie odbierał pan komórki.
– Zapomniałem ją naładować. Padła mi zaraz po wyjeździe z ośrodka, ale nawet tego nie zauważyłem.
– O której wyjechał pan z ośrodka na spotkanie z kochanką?
Niclas żachnął się, jakby dostał szpicrutą po twarzy, ale nie zaprotestował. Przeciągnął ręką po włosach i zmęczonym głosem odparł:
– Zaraz po wpół do dziesiątej, tak mi się w każdym razie wydaje. Miałem dyżur telefoniczny od ósmej do dziewiątej, potem trochę papierkowej roboty, na jakieś pół godziny. Więc myślę, że to musiało być między wpół do dziesiątej a za dwadzieścia.
– A nam udało się pana złapać przed pierwszą. Właśnie wtedy wrócił pan do przychodni? – Patrik starał się zachować obojętność, ale nie mógł nie myśleć o tym, że kiedy Niclas był w łóżku z kochanką, z morza wyławiano ciało jego córki. Jakkolwiek na to patrzeć, nie stawiało go to w dobrym świetle.
– Zgadza się. Miałem przyjmować pacjentów od pierwszej, więc wróciłem gdzieś za dziesięć.
– Wie pan, że będziemy musieli to potwierdzić? Zapytać Jeanette Lind? – powiedział Patrik.
Niclas z rezygnacją kiwnął głową. Po raz kolejny powtórzył prośbę:
– Nie mieszajmy do tego Charlotte, kompletnie by ją to załamało.
Trzeba było o tym pomyśleć wcześniej. Patrik nie powiedział tego głośno. Niclas zapewne nieraz myślał o tym w ciągu ostatnich kilku dni.
15
Fjällbacka 1924
Praca od tak dawna nie dawała mu satysfakcji, że sama taka możliwość wydawała mu się odległym, pięknym snem. Ciągła harówka zabiła cały jego entuzjazm. Mechanicznie robił, co do niego należało. Wymagania Agnes nie miały końca. Nigdy nie wystarczało jej pieniędzy, w przeciwieństwie do żon innych kamieniarzy, które miały jeszcze do wykarmienia gromadkę dzieci. Ilekolwiek by przyniósł, przeciekało jej przez palce. Często szedł do pracy głodny, bo zabrakło pieniędzy na jedzenie, chociaż oddawał jej wszystko, co zarobił, co do grosza. Nie był to bynajmniej powszechny obyczaj. Ulubioną rozrywką kamieniarzy był poker. Grywali wieczorami i w święta. Najczęściej kończyło się to pustką w kieszeni i powrotem do domu z nosem spuszczonym na kwintę. Żony już dawno dały za wygraną, ale rozgoryczenie wyżłobiło na ich twarzach głębokie bruzdy.
Gorycz była nieobca również Andersowi. Życie z Agnes, o którym niespełna rok wcześniej marzył, było jak kara za zbrodnię, której nie popełnił. Jego wina polegała na tym, że pokochał ją i dał jej dziecko. Został za to ukarany, jakby popełnił co najmniej grzech śmiertelny. Nie umiał nawet cieszyć się z mieszkającego w jej brzuchu dziecka. Ciąży towarzyszyło mnóstwo problemów, a końcówka okazała się najtrudniejsza. Agnes od samego początku narzekała na rozmaite dolegliwości i odmawiała zajmowania się domem. W związku z tym Anders nie tylko od świtu do nocy pracował w kamieniołomie, ale musiał też robić to, co zwykle należało do żony. Jedni koledzy go wyśmiewali, inni współczuli. Nie poprawiało mu to samopoczucia. Zresztą najczęściej był tak zmęczony, że nie miał siły się zastanawiać, co mówią za jego plecami.
Mimo to bardzo czekał na narodziny dziecka. Może pod wpływem miłości do niego Agnes się zmieni, przestanie się uważać za pępek świata. Maleńkie dziecko, wymagające absolutnej uwagi, na pewno będzie dla jego żony ważnym doświadczeniem. Jeszcze nie stracił nadziei na udane małżeństwo. Nie lekceważył swoich zobowiązań. Skoro w świetle prawa łączyły ich więzy małżeńskie, nie wolno ich rozwiązać, choćby było bardzo ciężko.