Выбрать главу

– A język? – spytał Martin. Przypomniało mu się, jak dziwnie Morgan się wyrażał.

– Język może być kolejnym bardzo wyraźnym sygnałem wskazującym na zespół Aspergera – mówiła Eva, wygarniając resztkę sałatki z miseczki. – To jedna z największych trudności, jakie tacy ludzie mają na co dzień. Kiedy komunikujemy się ze sobą, zazwyczaj wyrażamy znacznie więcej niż to, co mówią same słowa. Chodzi o język ciała, wyraz twarzy, melodię zdania, akcent logiczny. Używamy też metafor i porównań. Dla aspergerowców wszystko to jest ogromnym problemem. „Idziemy na kawę” może dla nich oznaczać, że będziemy chodzić po kawie. Nie potrafią też porównać tego, jak sami mówią, z tym, jak mówią inni. Mówią na przykład bardzo cicho, niemal szeptem, albo bardzo głośno, tonem kaznodziejskim, monotonnym.

Martin przytaknął. To ostatnie bardzo pasowało do Morgana.

– Osoba, z którą miałem do czynienia, poruszała się inaczej. To typowe?

Eva kiwnęła głową.

– Zaburzenia motoryczne są bardzo wyraźnym objawem. Ruchy mogą być niezdarne, sztywne albo bardzo oszczędne. Często mamy też do czynienia ze stereotypią. – Spojrzała na Martina i uznała, że powinna to bliżej wyjaśnić. – Wielokrotne powtarzanie tych samych ruchów, na przykład machanie ręką.

– Czy problemy motoryczne aspergerowców to coś stałego? – Martin przypomniał sobie palce Morgana, szybko i sprawnie biegające po klawiaturze.

– Nie, właśnie nie. Często jest tak, że gdy ich coś zafascynuje, nie mają żadnych problemów z tak zwaną małą motoryką.

– A co z okresem dojrzewania?

– To osobny rozdział. Może napijemy się kawy? Potem pojedziemy dalej. Sporo tego jak na jeden raz. Nie powinieneś notować? Masz tak znakomitą pamięć?

Martin wskazał na niewielki dyktafon, który postawił na stole.

– Ten pomocnik załatwia sprawę. Chętnie napiję się kawy. – Lekko zaburczało mu w brzuchu. Zazwyczaj nie ograniczał się do sałatki. Pomyślał, że w drodze powrotnej będzie musiał się zatrzymać przy jakimś kiosku z hot dogami.

Po chwili Eva wróciła. Przyniosła filiżanki z gorącą, parującą kawą. Usiadła i mówiła dalej:

– Na czym skończyliśmy? Aha, okres dojrzewania. Wtedy znów pojawiają się trudności z diagnozowaniem aspergerowców. Chodzi o to, że mają wiele problemów typowych dla większości nastolatków. Ale u aspergerowców mają one skrajną postać. Na przykład higiena. Często ją zaniedbują, nie lubią się kąpać, myć zębów i zmieniać ubrań. Drugi przykład – szkoła. Nie rozumieją, jakie znaczenie ma codzienny wysiłek, a jednocześnie bez przerwy mają problemy w relacjach z kolegami z klasy i innymi rówieśnikami. Utrudnia to lub wręcz uniemożliwia pracę zespołową, której się wymaga na poziomie gimnazjum i liceum. Często miewają depresje i przejawiają zachowania antyspołeczne.

Martin nadstawił uszu.

– Co przez to rozumiesz?

– Na przykład przemoc, włamania, podpalenia.

– Czyli aspergerowcy mają większą skłonność do przemocy?

– To nie tak, że mają większą skłonność do przemocy, ale owszem, mamy do czynienia z pewną nadreprezentacją. Jak już mówiłam, są mocno skupieni na sobie, trudno im zrozumieć uczucia innych ludzi i postawić się w ich sytuacji. Brak empatii jest bardzo wyraźny. Upraszczając, można powiedzieć, że coś takiego jak zdrowy rozsądek jest dla nich pustym pojęciem.

– A jeśli… – Martin zawahał się – w śledztwie dotyczącym morderstwa mamy do czynienia z osobą z zespołem Aspergera? Czy to powód, żeby bliżej jej się przyjrzeć?

Eva potraktowała to pytanie z należną powagą. Dłuższą chwilę zastanawiała się, co powiedzieć.

– Nie potrafię odpowiedzieć jednoznacznie. Jak już mówiłam, niektóre cechy charakterystyczne dla tego zespołu wpływają na obniżenie progu powstrzymującego większość ludzi przed dopuszczaniem się przemocy. A znikomy odsetek aspergerowców może się posunąć do skrajności, czyli do morderstwa. Czytam gazety, wiem, o której sprawie mówisz – powiedziała w zamyśleniu, obracając w dłoniach filiżankę. – Osobiście uważam, że koncentrowanie się wyłącznie na tym tropie mogłoby być szkodliwe, jeśli rozumiesz, co mam na myśli.

Martin kiwnął głową. Rozumiał doskonale. Jakże często oskarża się niewinnych ludzi tylko dlatego, że są odmieńcami. Z drugiej strony – wiedza to potęga. Wgląd w świat Morgana na pewno się przyda.

– Bardzo ci dziękuję, że poświęciłaś mi tyle czasu. Mam nadzieję, że z mojego powodu nie zaniedbałaś jakichś naprawdę ważnych spraw.

– Ależ skąd – odparła i wstała, żeby go odprowadzić do drzwi. – Miałam iść po zakupy, żeby odświeżyć zawartość szafy. Innymi słowy, nic, co nie mogłoby poczekać do przyszłego tygodnia.

Odprowadziła go do szatni i poczekała, aż włoży kurtkę. Zdążyła podeschnąć.

– Paskudna pogoda. Nie chce się wychodzić z domu – powiedziała. Spojrzeli przez okno. Wciąż lał deszcz. Na rynku utworzyły się wielkie kałuże.

– Cóż, mamy jesień – odpowiedział Martin, wyciągając rękę na pożegnanie.

– A, dziękuję za lunch. Dzwoń, gdybyś miał jeszcze jakieś pytania. Odświeżanie wiedzy jest bardzo przyjemne. Nieczęsto mam okazję.

– W razie potrzeby zadzwonię. Jeszcze raz bardzo ci dziękuję.

17

Fjällbacka 1924

Poród okazał się jeszcze straszniejszy, niż myślała. Po dwóch dniach skurczów była bliska śmierci. Wreszcie doktor całym ciężarem położył jej się na brzuchu i wycisnął z niej pierwsze dziecko. Drugi chłopiec pojawił się chwilę później. Umyto ich, zawinięto w kocyki i pokazano jej. Odwróciła się do nich plecami. Nie chciała patrzeć na stworzenia, które zrujnowały jej życie i omal jej nie zabiły. Jeśli o nią chodzi, mogą je zabrać, wrzucić do rzeki, zrobić, co chcą. Ostry niemowlęcy krzyk ranił jej uszy. Wrzasnęła do kobiety trzymającej oba zawiniątka, żeby je zabrała. Przestraszona akuszerka posłuchała. Rozległy się szepty. Kiedy przestała słyszeć krzyki swoich dzieci, zachciało jej się spać. Przespać sto lat. Niech ją potem obudzi pocałunkiem królewicz, niech ją wyrwie z nędzy i wyzwoli od dwóch wyciśniętych z jej ciała potworków.

Gdy się obudziła, w pierwszej chwili pomyślała, że sen się ziścił. Pochylała się nad nią wysoka ciemna postać. Pomyślała, że to królewicz. I nagle zderzenie z rzeczywistością – zobaczyła głupkowatą twarz Andersa. Malowała się na niej miłość, od której zrobiło jej się niedobrze. Może myśli, że coś się między nimi zmieni, bo jej ciało wydało na świat dwóch synów? Niech ich sobie weźmie, a jej zwróci wolność. Cieszyła się przez chwilę, że nie jest już w ciąży, nabrzmiała i bezkształtna. Może pójść, dokąd zechce, i wieść takie życie, na jakie zasługuje, jakie jest jej pisane. Po chwili zdała sobie sprawę, że to niemożliwe. Gdzie się podzieje, skoro nie może wrócić do ojca? Nie ma pieniędzy ani możliwości ich zarobienia. Chyba żeby się sprzedawała na ulicy. Już lepiej żyć tak jak teraz. Zdała sobie sprawę, że sytuacja jest beznadziejna. Odwróciła się i zaczęła płakać. Anders pogłaskał ją po głowie. Gdyby miała dość sił, odepchnęłaby go.

– Agnes, oni są przepiękni. Po prostu cudni. – Głos mu zadrżał.

Nie odpowiedziała. Zamknięta w sobie wpatrywała się w ścianę. Gdyby ktoś mógł ją stąd zabrać.