Martin przytaknął. Wiedział, że Patrik ma rację. Problem w tym, że wszystko razem jest takie nieprzyjemne. Odwrócili się, kiedy usłyszeli kroki i napotkali pytające spojrzenie Charlotte.
– Co się dzieje? Mama mówi, że jakaś ekipa przeprowadza oględziny łazienki. Z jakiego powodu? – mówiła trochę podniesionym głosem i chciała ich wyminąć.
– Moglibyśmy usiąść i porozmawiać chwilę? – zapytał Patrik.
Charlotte rzuciła spojrzenie na techników, odwróciła się i ruszyła w dół schodów.
– Chodźmy do kuchni – rzuciła, nie odwracając się do Martina i Patrika. – Chciałabym, żeby mama też brała udział w tej rozmowie.
Lilian tłukła naczyniami. Albin siedział na rozłożonym na podłodze kocu i wodził za babcią wielkimi, poważnymi oczami. Wzdrygał się lękliwie za każdym razem, gdy ktoś podnosił głos.
– Jeśli będziecie rozkręcać jakieś meble, macie je z powrotem złożyć – powiedziała Lilian lodowato.
– Niczego nie obiecuję, może będą musieli coś zabrać. Ale będą bardzo ostrożni, gwarantuję – powiedział Patrik, siadając.
Charlotte podniosła z podłogi Albina i wzięła go na kolana. Przytulił się do niej. Wychudła, miała mocno podkrążone oczy. Wyglądała, jakby od tygodnia nie spała, i pewnie tak było. Usiłując opanować drżenie podbródka, spytała:
– Więc dlaczego nagle zjawia się u nas cała zgraja policjantów? Zamiast szukać mordercy Sary?
– Charlotte, musimy wykluczyć pewne ewentualności. Sprawa ma się tak… że mamy nowe informacje. Muszę zadać to pytanie: czy przychodzi ci do głowy, dlaczego ktoś miałby zmuszać Sarę do połknięcia popiołu?
Charlotte patrzyła na niego, jakby stracił rozum. Przycisnęła do siebie Albina, mocno, aż zapiszczał.
– Połknięcia popiołu? Jak to?
Patrik powtórzył, co mu powiedział lekarz sądowy. W miarę jak mówił, Charlotte coraz bardziej bladła.
– Trzeba być chorym na umyśle, żeby coś takiego zrobić. Tym bardziej nie rozumiem, dlaczego tracicie tu czas. – Ostatnie słowa prawie wykrzyczała. Jej zdenerwowanie udzieliło się Albinowi. Rozpłakał się, ale zaraz uspokoił, gdy matka zaczęła kołysać go w ramionach. Charlotte wpatrywała się w Patrika, a on powtórzył to, co przed chwilą powiedział Martinowi.
– To bardzo ważne, żebyśmy mogli was wykluczyć. Nic nie wskazuje na to, żeby ktoś z rodziny miał cokolwiek wspólnego ze śmiercią Sary, ale nie zrobilibyśmy, co do nas należy, gdybyśmy i tej możliwości nie zbadali. Dobrze wiesz, że to się zdarza. Dlatego nie zawsze można się kierować takimi względami.
Stojąca przy zlewie Lilian prychnęła. Całą swoją postawą okazywała, co o tym myśli.
– Do pewnego stopnia to rozumiem – odparła Charlotte. – Bylebyście nie tracili czasu, który można lepiej wykorzystać.
– Pracujemy pełną parą, sprawdzimy wszystkie ewentualności. Obiecuję. – Odruchowo nachylił się i położył rękę na jej dłoni. Charlotte pozwoliła na to. Patrzyła mu w oczy, jakby chciała sprawdzić, czy mówi prawdę. Patrik nie odwrócił wzroku. Najwyraźniej ją to uspokoiło i lekko skinęła głową.
– Wierzę, nie mam innego wyjścia. Macie szczęście, że Niclasa nie ma w domu.
– Był przed chwilą – powiedziała, nie odwracając się, Lilian. – Wpadł, zajrzał do Stiga i znów pojechał.
– Po co przyjechał do domu? I dlaczego mi nie powiedział, że jest?
– Pewnie spałaś. Nie mam pojęcia, po co przyjeżdżał w biały dzień. Może musiał zrobić sobie przerwę. Mówiłam mu, że za wcześnie wrócił do pracy. Przechodzi ludzkie pojęcie, jaki ten chłopak jest obowiązkowy, naprawdę trzeba podziwiać…
Charlotte demonstracyjnie westchnęła, przerywając jej. Lilian z jeszcze większą energią wróciła do zmywania. W kuchni panowało wyczuwalne napięcie.
– Tak czy inaczej, Niclas też powinien o tym wiedzieć. Dzwonię do przychodni.
Charlotte posadziła Albina na kocu i chwyciła słuchawkę wiszącego na ścianie telefonu. Nikt się nie odezwał. Patrik marzył w duchu, żeby się znaleźć jak najdalej stąd. Po chwili Charlotte odłożyła słuchawkę.
– Nie ma go w pracy – powiedziała zaskoczona.
– Nie ma? – Lilian odwróciła się. – To gdzie jest?
– Aina nie wie. Powiedziała, że wziął wolne na resztę dnia. Myślała, że pojechał do domu.
Lilian zmarszczyła brwi.
– Był nie dłużej niż kwadrans. Zajrzał na chwilę do Stiga, a potem wyszedł. Myślałam, że pojechał do pracy.
Patrik i Martin wymienili spojrzenia. Domyślali się, gdzie może być pogrążony w żałobie ojciec rodziny.
– Pewnie zajmie nam to parę godzin. – Do kuchni zajrzał szef techników. – Wyniki będą, gdy tylko skończymy.
Patrik i Martin poczuli się nieswojo. Wstali i ukłonili się lekko Charlotte i Lilian.
– Będziemy już szli. Gdyby przyszło paniom coś do głowy w związku z tym popiołem, wiecie, gdzie nas szukać.
Charlotte zbladła i kiwnęła głową. Lilian udawała, że nie słyszy, i nie raczyła na nich spojrzeć.
Wyszli w milczeniu i ruszyli do samochodu.
– Mógłbyś mnie odwieźć do domu? – spytał Patrik.
– Przecież zostawiłeś samochód przed komisariatem. Nie będzie ci potrzebny w weekend?
– Nie mam siły tam jechać. I tak zamierzam trochę popracować w sobotę albo w niedzielę. Pojadę autobusem, a wrócę samochodem.
– Myślałem, że obiecałeś Erice, że zostaniesz w domu przez cały weekend – zauważył Martin.
Patrik skrzywił się.
– Tak, ale skąd mogłem wiedzieć, że zwali nam się na głowę to śledztwo.
– Ja w weekend i tak mam dyżur. Powiedz, gdybyś czegoś potrzebował.
– Dzięki, ale muszę przejrzeć to wszystko sam, w spokoju.
– Dobra, rób, jak uważasz – powiedział Martin, wsiadając do samochodu. Patrik usiadł obok i pomyślał, że tak naprawdę nie wie, jak uważa.
Teściowa wreszcie zbierała się do wyjazdu. Erika prawie nie mogła w to uwierzyć. Już nie miała cierpliwości słuchać niekończących się przestróg, wymądrzania się i pretensji. Odliczała minuty dzielące ją od chwili, gdy Kristina wsiądzie do swego escorta i pojedzie do domu. Podczas wizyty teściowej jej i tak już niska samoocena jeszcze się obniżyła. Okazało się, że nic nie robi tak, jak trzeba. Niewłaściwie ubiera Maję, źle karmi, jest wobec dziecka niedelikatna, niezręczna, leniwa, a w ogóle powinna więcej odpoczywać. Lista jej uchybień nie miała końca i teraz, siedząc z małą na kolanach, myślała o tym, że powinna się poddać, że nie da rady. Śniło jej się, że zostawia Maję Patrikowi i wyjeżdża gdzieś daleko, gdzieś, gdzie jest cisza i spokój, nie słychać dziecięcego płaczu, niczego nie musi i nikt niczego od niej nie chce. Zwinęłaby się w kłębek, stała się malutka i ktoś by się nią zaopiekował.
Jednocześnie czuła coś zupełnie innego. Instynkt opiekuńczy i świadomość, że nigdy, przenigdy nie oddałaby tego dziecka, które trzyma w ramionach. Było to równie niewyobrażalne, jak gdyby miała odciąć sobie rękę lub nogę. Matka i córka stanowiły jedność i razem musiały przetrwać trudny okres. Erika zaczęła się jednak zastanawiać nad tym, co powiedziała Charlotte jeszcze przed tragiczną śmiercią Sary. Powinna porozmawiać z kimś, kto by ją rozumiał. Może to, że tak źle się czuje, nie jest normalne.
Właśnie śmierć Sary skłoniła ją do refleksji. Spojrzała na siebie z boku i zrozumiała, że mrok, w którym ona tkwi, można rozproszyć, chociaż w przypadku Charlotte to niemożliwe. Już do końca życia będzie nosić w sercu żałobę. Ale ona mogłaby sobie poradzić ze swoimi problemami. Zanim jednak umówi się na rozmowę, sprawdzi metodę Anny Wahlgren. Jeśli uda jej się osiągnąć choć tyle, że Maja nie będzie spała na niej, lecz gdziekolwiek indziej, uzna to za sukces. Musi tylko obudzić w sobie jędzę i pozbyć się teściowej.