Выбрать главу

Z trudem weszła na kuchenne krzesło, żeby zdjąć zasłony. Nie wyglądały na brudne, ale Arne zawsze mówił, że jeśli coś zdążyło się zabrudzić, to znaczy, że już dawno powinno zostać uprane. Zatrzymała się w pół ruchu, z uniesionymi rękami. Właśnie miała zdjąć karnisz. Tamtego strasznego dnia robiła dokładnie to samo. Zmieniała zasłony, kiedy usłyszała podniesione głosy. Była przyzwyczajona do gniewnego głosu Arnego, ale tym razem również Niclas podniósł głos. Było to wprost niepojęte. Przewidując, jak to się skończy, zeskoczyła z krzesła i wybiegła do ogrodu. Stali naprzeciw siebie jak dwaj wojownicy. Ich głosy w domu wydawały jej się donośne. Teraz usłyszała, że krzyczą. Nie mogła się powstrzymać, podbiegła i złapała Arnego za ramię.

– Co tu się dzieje?! – krzyknęła rozpaczliwie. Już kiedy chwytała Arnego za ramię, wiedziała, że robi błąd. Umilkł, odwrócił się i spojrzał na nią wzrokiem wypranym z wszelkich uczuć. Podniósł rękę i wymierzył jej policzek. Zapadła złowieszcza cisza. Wszyscy troje skamienieli. Potem jak w zwolnionym tempie zobaczyła, jak Niclas bierze zamach i zaciska pięść, i jak ta pięść leci w kierunku twarzy Arnego. Uderzenie przerwało tę dziwną ciszę. Potem wszystko potoczyło się szybciej. Arne z niedowierzaniem dotknął twarzy i zdumiony spojrzał na syna. Zobaczyła, jak ręka Niclasa znów bierze zamach i znów wymierza cios. Nie mógł się opamiętać. Poruszał się jak robot, zamach – cios, zamach – cios. Arne przyjmował te uderzenia, jakby nie rozumiał, co się dzieje. W końcu nogi się pod nim ugięły i padł na kolana. Niclas oddychał ciężko, z wysiłkiem. Przez chwilę patrzył na klęczącego ojca. Krew ciekła mu z nosa. Niclas odwrócił się i wybiegł.

Od tamtego dnia nie wolno jej było wymienić imienia syna. Niclas miał wtedy siedemnaście lat.

Asta zeszła z krzesła z zasłonami w rękach. Ostatnio nachodziło ją tyle niepokojących myśli. To nie przypadek, że właśnie teraz powróciły wspomnienia tamtego dnia. Śmierć wnuczki wywołała tyle uczuć i przypomniała tyle wydarzeń, o których próbowała zapomnieć. Uświadomiła sobie, ile straciła przez nieustępliwość Arnego. Trudno z tym żyć. Już wtedy gdy odwiedziła syna w przychodni, miała wątpliwości co do spraw, które dawniej uważała za oczywiste. Może jednak Arne nie wie wszystkiego? Może nie o wszystkim powinien decydować? Dlaczego decyduje za nią? Mogłaby sama decydować o swoich sprawach. Myśli te zasiały w niej niepokój, odsunęła je na później. Teraz trzeba uprać zasłony.

Patrik mocno zastukał do drzwi. Starał się wyglądać obojętnie. Czuł taki wstręt, że miał nieprzyjemny posmak w ustach. Dno. Odrażający ludzie. Jedyna pociecha, choć nigdy tego głośno nie przyzna, że kiedy w końcu trafiają za kratki, nie będzie im łatwo. Pedofile znajdowali się zazwyczaj na samym dnie więziennej hierarchii i odpowiednio do tego byli traktowani. I słusznie.

Usłyszał kroki za drzwiami i cofnął się. Martin stał obok, bardzo spięty. Za nimi stało kilku kolegów z Uddevalli, między innymi spece od informatyki.

Drzwi się otworzyły i stanęła w nich chuda postać. Kaj jak zwykle był w garniturze. Patrik był ciekaw, czy w ogóle ma jakieś wygodne, domowe ciuchy. Sam przebierał się w stare spodnie od dresu i bluzę, kiedy tylko wszedł do domu.

– Znowu? O co chodzi? – Na widok dwóch policyjnych samochodów na podjeździe Kaj zmarszczył brwi. – Czy ta ostentacja jest konieczna? To babsko na pewno zaciera ręce. Jeśli chcecie o coś zapytać, wystarczy zadzwonić albo wysłać jednego policjanta, a nie cały oddział!

Patrik patrzył na niego badawczo. Udaje czy czuje się tak pewnie, że nawet na widok całej grupy mundurowych na progu własnego domu nie pomyśli, że został zdemaskowany? Zaraz się okaże.

– Mamy nakaz rewizji. Pana zapraszamy na przesłuchanie do komisariatu. – Patrik mówił oficjalnym tonem, bez emocji.

– Nakaz rewizji? Co jest, do cholery? Znowu ta jędza coś wymyśliła. Już ja jej… – Kaj ruszył z miejsca, jakby chciał iść do Florinów. Patrik zatrzymał go gestem, Martin zagrodził drogę.

– To nie ma nic wspólnego z Lilian Florin. Otrzymaliśmy informacje, że jest pan zamieszany w rozpowszechnianie pornografii dziecięcej.

Kaj zesztywniał. Czyli nie udawał, naprawdę nie brał pod uwagę takiej możliwości. Starał się odzyskać zimną krew, ale jąkał się.

– Co, co do… człowieku, co ty mówisz? – Nie zabrzmiało to wiarygodnie, niemniej Kaj był wręcz wstrząśnięty. Zgarbił się.

– Powtarzam, mamy nakaz rewizji. Niech pan będzie uprzejmy wsiąść do naszego samochodu. Porozmawiamy w komisariacie.

Patrik łykał ślinę, starając się pozbyć smaku żółci. Najchętniej rzuciłby się na Kaja, potrząsnął nim i spytał jak, dlaczego, co tak go pociągało w kontaktach seksualnych z chłopcami, z dziećmi, czego nie znalazł w kontaktach z dorosłymi. Na to przyjdzie jeszcze czas. Teraz trzeba zabezpieczyć dowody. To najważniejsze.

Kaj stał jak sparaliżowany. Nie odezwał się, nie wziął kurtki, zszedł do samochodu i posłusznie usiadł na tylnym siedzeniu.

Patrik zwrócił się do kolegów z Uddevalli:

– Zabieramy go na komisariat i zaczynamy przesłuchanie. Róbcie, co do was należy, i dzwońcie, gdybyście coś dla nas znaleźli. Wiem, że nie muszę tego mówić, ale powtórzę: zabierzcie wszystkie komputery i nie zapomnijcie, że nakaz dotyczy również małego domku. Wiem, że jest tam co najmniej jeden komputer.

Skinęli głowami i zdecydowanym krokiem weszli do środka.

Lilian szła powoli do domu i z satysfakcją mijała samochody policji. Oto ziściło się jej najgorętsze pragnienie. Samochody policyjne i funkcjonariusze w pełnym rynsztunku przed domem sąsiada. A na dodatek Kaj z nosem spuszczonym na kwintę wsiada do radiowozu. Triumfowała. Po wielu latach walki Kaja i jego rodzinę wreszcie dopadło przeznaczenie. Lilian uważała, że sama zawsze była w porządku, chodziło jej tylko o sprawiedliwość. A Kaj łamał zasady dobrego sąsiedztwa. Musiała na to reagować, a ludzie mieli czelność twierdzić, że to ona szuka zwady. Wiedziała, że tak mówią, ale stanowczo twierdziła, że to nie ona wywołuje awantury. Nie byłoby tego wszystkiego, gdyby im nie dokuczał, nie wymyślał różnych głupot. Nie ma drugiego człowieka tak łagodnego i życzliwego jak ona. Nie wyrzucała sobie, że zwróciła uwagę policji na ich syna dziwaka. Wiadomo, że ludzie, co mają nie w porządku z głową, prędzej czy później muszą napytać biedy sobie i innym, a jeśli nawet przesadziła z tym podglądaniem, to wyłącznie po to, żeby na przyszłość zapobiec ewentualnym problemom. Tacy ludzie są nieobliczalni, jeśli ich spuścić z oka. Poza tym wiadomo, że mają wybujały popęd seksualny.

Wreszcie wszyscy się przekonają, jaka jest prawda. Nie do niej przyjechała policja. Przystanęła przed drzwiami, skrzyżowała ręce na piersi i patrzyła na przedstawienie odbywające się przed domem Kaja. Na jej twarzy malowała się złośliwa radość.

Gdy radiowóz odjechał, zabierając Kaja, z ociąganiem weszła do domu. Może jako zaniepokojona obywatelka powinna podejść i spytać, co się dzieje w domu sąsiadów, ale zanim się zdecydowała, policjanci zniknęli w środku. Przynajmniej nie wyszła na wścibską.

Kiedy się rozbierała, przyszło jej do głowy, że Monika może nie wiedzieć, co się dzieje u niej w domu. Może zadzwonić do biblioteki i ją zawiadomić? Taka sąsiedzka przysługa. Przerwał jej dobiegający z góry głos Stiga.