– Na plaży i w furgonetce była krew – dodała Sachs.
– Masz próbki? – zapytał Cooper.
Amelia odnalazła plastikową torebkę z kilkoma próbówkami i podała mu ją. Laborant przygotował próbki do oznaczenia grupy krwi i wypełnił formularz dla pracowni serologicznej.
– Duch dobił do brzegu mniej więcej dwieście metrów na wschód od miejsca, do którego dotarli imigranci – powiedziała Sachs.
Nagle wbiła palce w swoje bujne rude włosy i zaczęła skubać skórę czaszki. Przepiękna kobieta, była modelka Amelia Sachs często zadawała sobie w podobny sposób ból. Rhyme przestał już dociekać, skąd wziął się u niej ten odruch.
– Następnie – kontynuowała lekko drżącym z emocji głosem – zaczął ścigać i zabijać imigrantów. Odnalazł dwie osoby, które wypadły z pontonu, i zabił je. Jednego mężczyznę ranił. Czwartego imigranta jeszcze nie odnaleźliśmy.
– Gdzie jest ten ranny? – zapytał Coe.
– Zabrali go do izby zatrzymań urzędu imigracyjnego na Manhattanie. Powiedział, że nie wie, dokąd mogli się udać pozostali uratowani i Duch. – Sachs ponownie zajrzała do notatek. – Na drodze przy plaży pojawił się jakiś pojazd, ale odjechał… kierowca gwałtownie zawrócił poślizgiem. Moim zdaniem, Duch strzelał do tego pojazdu. Możemy więc mieć świadka, jeśli uda nam się ustalić markę.
– Kierowca mógł przyjechać po Ducha i uciec, widząc, że wcale mu się nie śpieszy – rzucił domysł Rhyme.
Sachs podała Melowi Cooperowi kartkę.
– Masz tam szerokość opony. A to są fotografie bieżnika.
Technik przeskanował dane do komputera i wysłał je do policyjnej bazy danych.
– To nie powinno potrwać długo – zapewnił ich spokojnym głosem.
– A inne ciężarówki? – zapytał młody detektyw, Eddie Deng.
– Jakie ciężarówki? – zdziwiła się Sachs.
– W ramach kontraktu szmugler zapewnia również transport lądowy – wyjaśnił Alan Coe. – Powinny tam czekać jakieś ciężarówki, żeby zabrać imigrantów do miasta.
Sachs potrząsnęła głową.
– Nie widziałam żadnych śladów ciężarówek – powiedziała i ponownie przyjrzała się torebkom z dowodami. – Ale znalazłam to – dodała, podnosząc torebkę z telefonem komórkowym.
– Doskonale! – ucieszył się Rhyme. – Fred, każ sprawdzić aparat swoim ludziom.
– Załatwione – odparł Dellray.
– Czy znalazłaś na plaży jakieś ślady tajemniczego pomocnika? – zapytał Rhyme.
Sachs wskazała zdjęcia odcisków stóp.
– Nie. Duch był w drugim pontonie sam i tylko on strzelał.
Rhyme zmarszczył czoło.
– Nie lubię niezidentyfikowanych sprawców. Nie macie żadnych informacji, kto mógł być tym pomocnikiem, tym bangshou?
– Nie – mruknął Sellitto. – Duch ma ich dziesiątki.
– I żadnego śladu czwartego imigranta? Tego, który wypadł z pontonu?
– Nie.
– Jakie mamy dane balistyczne? – zapytał Rhyme.
Sachs pokazała mu torbę z łuskami nabojów.
– Kaliber siedem sześćdziesiąt dwa milimetry – stwierdził. – Ale łuska ma dziwną długość. I jest nierówno obrobiona. Sprawdź typy łusek w bazie danych, Mel.
Kiedy Rhyme był szefem działu kryminalistycznego w nowojorskiej policji, przez długie miesiące gromadził dane dotyczące najbardziej powszechnych dowodów rzeczowych: próbek substancji, takich jak oleje silnikowe, nici, włókna, ziemia, wraz ze szczegółowym opisem miejsca ich pochodzenia. Jedna z największych baz danych obejmowała informacje o łuskach i nabojach.
– Wracamy do twojej zajmującej opowieści o plaży, Sachs.
– Duch wiedział, że straż przybrzeżna orientuje się z grubsza, gdzie go szukać. Dostrzegł w wodzie trzeciego imigranta… Johna Sunga… postrzelił go, po czym ukradł hondę i odjechał. – Sachs zerknęła na Rhyme'a. – Czy mamy o niej jakieś informacje?
– Nie było żadnych informacji o hondzie – odparł Sellitto. – Ale Duch bywał już wcześniej w Nowym Jorku – dodał. – I to wiele razy. Zna drogi. Na pewno już tu jest.
Rhyme zauważył troskę na twarzy agenta FBI.
– O co chodzi, Fred?
– Z raportów, których dostarczają moi ludzie, wynika, że Duch ma w mieście całkiem rozległą siatkę informatorów. W jej skład wchodzą oczywiście ludzie z tongów i ulicznych chińskich gangów. Ale to sięga o wiele wyżej… podobno ma na swojej liście płac nawet ludzi z kręgów władzy.
A więc, pomyślał Rhyme, mamy szpiegów we własnych szeregach.
– Linie papilarne? – zapytał, zerkając na Sachs i używając zbiorczej nazwy odcisków palców, dłoni i stóp.
– Fragmentaryczne, pobrane z tratwy i telefonu komórkowego.
– Zeskanuj je i daj na AFIS.
System automatycznej identyfikacji odcisków palców AFIS przeszukiwał przetworzone cyfrowo zbiory danych, stanowe i federalne.
– Znalazłam również to. – Sachs pokazała im zabezpieczoną w plastikowej torbie metalową rurkę. – Jeden z imigrantów wybił tym szybę furgonetki.
Mel Cooper wziął od niej torbę, założył bawełniane rękawiczki i wyjął rurkę, trzymając ją za oba końce.
– Zastosuję VMD – oświadczył.
Metoda próżniowego natapiania metalu VMD uważana jest za rolls-royce'a w dziedzinie pozyskiwania odcisków palców. Polega na pokryciu obiektu mikroskopową warstwą pyłu metalowego, a następnie na jego napromieniowaniu. Po kilku minutach Cooper uzyskał ostry jak brzytwa obraz kilku utajonych odcisków. Wydrukował je i wręczył Thomowi, który przypiął zdjęcia do tablicy.
– To tyle, jeśli chodzi o plażę, Rhyme – zakomunikowała Sachs.
Kryminolog spojrzał na tablicę. Dowody na razie niedużo mu mówiły.
– Teraz furgonetka – powiedział.
Amelia Sachs przypięła do tablicy zdjęcia pojazdu.
– Skąd wzięli tablice rejestracyjne? – zapytał Rhyme.
– Odkręcili z ciężarówki na parkingu w hrabstwie Suffolk – poinformował go Sellitto.
– Co znalazłaś w środku?
– Wykopali sadzonki i załadowali je z tyłu, aby, jak się domyślam, ukryć pod nimi resztę imigrantów i podszyć się pod dostawców ze sklepu: DOM I OGRÓD. Poza tym niewiele znalazłam. Tylko odciski palców, jakieś szmaty i krew.
Sachs podała Cooperowi polaroidowe zdjęcia odcisków pochodzących z furgonetki.
Rhyme przyglądał się przez chwilę tablicy niczym rzeźbiarz, który ocenia surowy blok kamienia, zanim przystąpi do ociosywania.
– Jak chcecie poprowadzić tę sprawę? – zapytał Dellraya.
– Po pierwsze, chcemy ująć Ducha. Po drugie, musimy odnaleźć te rodziny, zanim on to zrobi. – Rhyme pokiwał głową. – Dostanę do tej sprawy jeszcze tuzin agentów i załatwię grupę SPEC-TAC z Quantico. – Skrót SPEC-TAC oznaczał specjalne oddziały taktyczne. Ten mało znany oddział należący do FBI był najlepszą jednostką taktyczną w kraju.
Zadzwonił telefon Alana Coe, który przez chwilę słuchał rozmówcy, a potem rozłączył się.
– Dzwonili z urzędu imigracyjnego w sprawie tego rozbitka, Johna Sunga. Został właśnie zwolniony za poręczeniem jednego z naszych agentów – powiedział, unosząc brew. – Wszyscy złapani na nielegalnym przekroczeniu granicy starają się o azyl, ale ten Sung może go chyba rzeczywiście otrzymać. W Chinach był raczej znanym dysydentem.
– Gdzie jest teraz? – zapytała Amelia.
– U adwokata, do którego skierowano go w ośrodku praw człowieka. Facet załatwia mu mieszkanie przy Canal Street. Mam tutaj adres. Pojadę go przesłuchać.
– Lepiej będzie, jeśli ja to zrobię – zaproponowała. – Uratowałam mu życie. Tak jakby.