Выбрать главу

– No cóż – oznajmiła w końcu ze stoickim spokojem. – W takim razie musimy złapać Ducha przed przyszłym piątkiem.

Rhyme zauważył, że Thom bacznie mu się przygląda.

– Na dzisiaj koniec – oświadczył nagle stanowczym głosem asystent.

Amelia, Sellitto i Cooper również byli za tym, żeby zakończyć dzień pracy.

– Bunt na pokładzie – mruknął Rhyme. Odczuwał dziwne zmęczenie, lecz składał je na karb zaangażowania w sprawę, która tak go pochłaniała. – Zostajesz dzisiaj na noc, Sonny – powiedział.

– I tak nie mam gdzie pójść, Loaban. Jasne.

– Thom przygotuje ci pokój. Ja będę na górze. Jeśli masz ochotę, możesz mnie odwiedzić. Daj mi tylko dwadzieścia minut.

Li kiwnął głową.

– Zawiozę cię na górę – zaproponowała Amelia.

Rhyme wjechał wózkiem do małej windy i Sachs weszła tam za nim. Lincoln zerknął na jej twarz. Była zamyślona, ale wyczuwał, że to nie wiąże się ze sprawą.

– Czy jest coś, o czym chciałabyś porozmawiać, Sachs? – zapytał.

Nie odpowiadając, wcisnęła guzik windy.

Zbliżała się północ. Przywódca Stowarzyszenia Pracowników Wschodniego Broadwayu siedział w swoim gabinecie od ulicy, rozmawiając z człowiekiem, którego widział po raz pierwszy w życiu. Jego gość mógł się jednak okazać bardzo cenny, wiedział bowiem, gdzie ukrywają się Changowie.

– Skąd znasz tych ludzi? – zwrócił się do mężczyzny, który podał mu tylko swoje nazwisko: Tan.

– Chang jest przyjacielem mojego brata w Chinach. Załatwiłem im mieszkanie, a także pracę dla Changa i jego syna.

– Gdzie jest to mieszkanie? – zapytał od niechcenia przywódca tongu.

– To jest właśnie informacja, którą chcę sprzedać – odparł mężczyzna, energicznie gestykulując. – Jeśli Duch chce znać adres, musi za to zapłacić. Będę pertraktował tylko z Duchem.

– To niebezpieczne – ostrzegł przywódca tongu. – Ile nam zapłacisz, jeśli cię z nim skontaktujemy?

– Dziesięć procent od tego, co mi zapłaci.

Określiwszy wstępne warunki, przystąpili do negocjacji. W końcu zgodzili się na trzydzieści procent, pod warunkiem, że suma będzie wypłacona w amerykańskich dolarach.

Przywódca tongu wyjął komórkę i wystukał numer. Kiedy Duch odebrał telefon, przedstawił mu się.

– Mam tutaj kogoś – oznajmił – kto wynajął mieszkanie rozbitkom z „Fuzhou Dragona”. Rodzinie Changów.

Duch przez chwilę milczał.

– Niech to udowodni – rzekł w końcu.

Przywódca tongu przekazał to swojemu gościowi.

– Zachodnie imię Changa brzmi Sam – odpowiedział Tan. – Jest tam też starszy mężczyzna, jego ojciec. I dwaj chłopcy. Aha, i żona, Mei-Mei. Mają też niemowlę.

– Skąd on ich zna? – zapytał Duch.

– To brat przyjaciela Changa z Chin.

– Powiedz mu, że zapłacę za informację sto tysięcy jednokolorowych – odparł po krótkim zastanowieniu Duch.

Przywódca tongu zapytał, czy Tan akceptuje tę sumę. Jego gość natychmiast się zgodził i wiadomość została przekazana Duchowi.

– Każ mu przyjść do mnie jutro rano o wpół do dziewiątej. Wiesz gdzie – powiedział szmugler i się rozłączył.

Ręce Sama Changa drżały, a oddech był urywany i krótki, kiedy opuścił siedzibę Stowarzyszenia Pracowników Wschodniego Broadwayu. Nagle jednak się zaśmiał. Cóż za niesamowity pomysł – targował się z tym człowiekiem o cenę życia swojej rodziny.

Zdawał sobie sprawę, że pewnie zginie. I w tym momencie pomyślał przede wszystkim o Williamie, swoim pierworodnym. Och, synu. Owszem, zaniedbywałem cię. Ale powinieneś zrozumieć, że robiłem to, bo chciałem lepszej ojczyzny dla ciebie i twoich dzieci. A kiedy życie w Chinach stało się zbyt niebezpieczne, przywiozłem cię tutaj, porzucając mój ukochany kraj.

O miłości, synu, nie świadczy kupowanie gadżetów, częstowanie łakociami ani zapewnienie komuś własnego pokoju. Miłość to dyscyplina, dawanie przykładu i poświęcenie – nawet własnego życia.

Amelia Sachs jechała do śródmieścia, nie przekraczając raczej, co dla niej nietypowe, limitu szybkości, i powtarzając w myśli rozmowę z lekarzem sprzed kilku tygodni.

– A, pani Sachs. Tu pani jest.

– Dzień dobry, doktorze.

– Właśnie rozmawiałem z lekarzem Lincolna Rhyme'a.

– Po pana minie widzę, że nie ma pan dla mnie dobrych wiadomości.

– Może usiądziemy tam w rogu?

– Tu jest dobrze. Niech mi pan powie. Bez owijania w bawełnę.

Cały jej świat legł nagle w gruzach, załamały się wszystkie plany na przyszłość. Jak mogła temu zaradzić?

Cóż, pomyślała, zatrzymując samochód, jest jedna rzecz…

Przez dłuższy czas siedziała, nie ruszając się z miejsca. To szaleństwo, powiedziała sobie. Ale potem wiedziona jakimś impulsem, wysiadła z camaro i ze spuszczoną głową weszła do bloku. Wspięła się po schodach. I zapukała do drzwi.

Kiedy się otworzyły, uśmiechnęła się do Johna Sunga. On też się do niej uśmiechnął i zaprosił gestem do środka.

Sonny Li wszedł do sypialni Lincolna Rhyme'a, trzymając w ręku reklamówkę.

– Kiedy byłem w Chinatown z Hongse, Loaban, kupiłem kilka rzeczy. Mam dla ciebie prezent.

– Prezent? – zapytał Rhyme ze swojego nowego łóżka marki Hill-Room Flexicair.

– Patrz, co tu mam. – Li trzymał w rękach nefrytową figurkę groźnie wyglądającego mężczyzny z łukiem i strzałą. Postawił ją na stoliku przy północnej ścianie, po czym wrócił do torby i wyjął z niej kilka kadzidełek.

– Nie będziesz tego tutaj palił!

– Tak trzeba, Loaban. To cię nie zabije. – Li umocował kadzidełko w uchwycie i zapalił je. Następnie wyjął jasnozieloną butelkę i wlał z niej jakiś płyn do plastikowej filiżanki.

– Co, u diabła, robisz? Stawiasz tu kapliczkę?

– To Guan Di, bóg wojny – wyjaśnił Li. – Złożymy mu ofiarę. On lubi słodkie wino i ja mu kupiłem.

Li skłonił się przed figurką i powiedział kilka słów po chińsku. Następnie wyjął z torby inną białą butelkę, usiadł na krześle przy łóżku Rhyme'a i nalał sobie do jednorazowej filiżanki. Na koniec napełnił jeden z kubków Rhyme'a i wsadził do środka słomkę.

– A to co? – zapytał Rhyme.

– Dobry alkohol, Loaban. Jak whisky. Złożymy teraz ofiarę sobie.

Nie, to nie była wcale whisky, ale chociaż trunek smakował paskudnie, miał w sobie piekielną moc.

Li wskazał głową prowizoryczny ołtarzyk.

– Znalazłem Guan Di w sklepie w Chinatown. Ale nie kupiłem go z powodu wojny. On jest także bogiem detektywów, naprawdę.

– Zasuwasz.

– Że niby żartuję? Nie, to prawda. W każdym urzędzie bezpieczeństwa, każdym, gdzie byłem, stoi Guan Di. Kiedy śledztwo nie idzie dobrze, detektywi składają ofiary tak jak my. A ta operacja, o której mówiłeś… – podjął po chwili Chińczyk. – Czy ci się polepszy?

– Możliwe. Trochę. Mógłbym odzyskać w niewielkim stopniu władzę w kończynach.

– Na czym to polega?

Rhyme opowiedział Sonny'emu Li o doktor Cheryl Weaver, która wykonywała eksperymentalne zabiegi u pacjentów z uszkodzonym rdzeniem kręgowym. Nadal pamiętał dokładnie, co mówiła lekarka na temat swojej techniki.

„Układ nerwowy zbudowany jest z aksonów, które przenoszą impulsy nerwowe. Kiedy następuje uraz rdzenia kręgowego, aksony ulegają zerwaniu lub zmiażdżeniu, a następnie obumierają. Przestają w związku z tym przenosić impulsy i przekaz z mózgu nie dociera do reszty ciała. W obwodowym układzie nerwowym – w naszych rękach i nogach – zniszczone aksony mogą się zregenerować. W ośrodkowym układzie – czyli w mózgu i rdzeniu kręgowym – nie. Ale nauczyliśmy się robić pewne rzeczy, aby pomóc im się odtworzyć. Najpierw stosujemy tradycyjne metody chirurgiczne, mające na celu odbudowanie struktury kostnej kręgów oraz odbarczenie miejsca, w którym nastąpił uraz. Następnie dokonujemy dwóch przeszczepów. Jeden to przeszczep własnych tkanek nerwowych z układu obwodowego pacjenta, drugi to komórki pobrane z ośrodkowego systemu nerwowego embrionu”.