Выбрать главу

— Hm, Annagramma twierdzi, żejeśli chcesz, by ludzie traktowali cię jak wiedźmę, musisz na nią wyglądać — wtrąciła Petulia.

— Hmmm. — Annagramma pokiwała głową. Akwila się czuła, jakby oblała prosty test. — No cóż, wszystkie musimy od czegoś zacząć. — Wreszcie Annagramma odwróciła się do pozostałych dziewcząt. — Moje panie, oto Akwila. Akwilo, poznałaśjuż Petulię, która wpada na drzewa. Dymitrę Hubębubę poznasz po tym, że zjej kapelusza unosi się dym, czyli że wyglądajak komin. Następna to Gertruda Męcząca, potem straszliwie dowcipna Lucy Na — wjazd, kolejna to Harrieta DeFraud, która nie potrafi sobie poradzić nawet z własnym zezem, a następnie Lulu Kochana, która nie potrafi sobie poradzić z tym, jak się nazywa, Możesz wziąć udział w tym spotkaniu jako obserwator… Akwilo. Tak masz na imię? Żal mi ciebie, żeś trafiła do panny Libelli. Jest raczej żałosna. Kompletna amatorka. Tak naprawdę nie zna klucza. Tylko krząta się i ma nadzieję, że coś osiągnie. No, nic sięjuż teraz na to nie poradzi, za późno. Gertrudo, przywołaj Cztery Krańce Świata i otwórz Krąg, proszę.

— Ja… — zająknęła się Gertruda. To niezwykłe, jak wszyscy w towarzystwie Annagrammy stawali się nerwowi.

— Czy zawsze ja wszystko muszę za was robić? — zapytała Annagramma. — Postarajcie się nareszcie zapamiętać. Przechodziłyśmy przez to dosłownie miliony razy!

— Nigdy nie słyszałam, żeby świat miał cztery krańce — odezwała się Akwila.

— Naprawdę? A to niespodzianka! — natychmiast zareagowała Annagramma. — No cóż, z tych miejsc pochodzi siła, Akwilo, aja bym cię jednak bardzo namawiała, żebyś się poważnie zastanowiła nad swoim imieniem.

— Ale światjest okrągłyjak talerz — powiedziała Akwila — Hm, musisz je sobie wyobrazić — wyszeptała Petulia. Akwila zmarszczyła brwi.

— Dlaczego? — zapytała Annagramma wzniosła oczy ku górze.

— Ponieważ w ten sposób się to robi. — Aha.

— Zdarzyło ci się stosować magię, prawda? — zapytała ostro Annagramma.

Akwila czuła się odrobinę zbita z tropu. Nie była przyzwyczajona do takich osób.

— Tak — odpowiedziała. Wszystkie dziewczęta się w nią wpatrywały, aż nie mogła się powstrzymać, by znowu nie pomyśleć o owcach. Gdy pies atakuje owcę, reszta stada ucieka na bezpieczną odległość, a potem zawraca i się przygląda. Nie atakują psa, choć razem są silniejsze. Wszystkie poza ofiarą cieszą się, że to nie im się przytrafiło…

— W czym się specjalizujesz? — zapytała ostro Annagramma. Akwila, której myśli wypełniał obraz owiec, odpowiedziała bez zastanowienia:

— W Miękkiej Nelly. To ser z owczego mleka. Niełatwo go zrobić… Rozejrzała się wokół po otaczających ją twarzach bez wyrazu i poczuła, jak wstyd wypełniają niczym gorąca galaretka.

— Hm, Annagrammie chodziło o to, wjakim rodzaju magii jesteś najlepsza — podpowiedziała jej dobrotliwie Petulia.

— Chociaż Miękka Nelly jest naprawdę dobra — dodała Annagramma z okrutnym uśmieszkiem na ustach. Jedna czy dwie dziewczyny wydały z siebie rodzaj prychnięcia mającego dać do zrozumienia, że powstrzymują się od śmiechu, ale też chciały, by ten wysiłek został dostrzeżony.

Akwila znowu spuściła wzrok na buty.

— Nie wiem — powiedziała cicho — ale wyrzuciłam Królową Baśni z mojej krainy.

— Naprawdę? — zapytała Annagramma. — Królową Baśni? Ijak to zrobiłaś?

— Niejestem… pewna. Po prostu mnie rozgniewała. — Trudno było sobie przypomnieć, co tak naprawdę zdarzyło się tamtej nocy. Akwila pamiętała gniew, straszny gniew i świt… który się zmienił. Widziała to ostrzej, niż widzi jastrząb, słyszała to lepiej, niż słyszy pies, czuła czas pod swymi stopami, czuła życie wzgórz. I pamiętała, że gdyby zbyt długo widziała to, słyszała i czuła, nie mogłaby pozostać człowiekiem.

— No cóż, z pewnością masz odpowiednie buty, by dobrze tupnąć nogą — skwitowała Annagramma. Odpowiedziało jej kilka ledwo stłumionych chichotów. — Królowa Baśni — powtórzyła. — Z pewnością dobrze sobie z nią poradziłaś. No cóż, marzenia pomagają.

— Aleja nie kłamię — wyszeptała Akwila. Niktjejjuż nie słuchał. Ponura przyglądała się dziewczętom otwierającym Krańce Świata i wzywającym Krąg, chyba że zapamiętała to odwrotnie. Wszystko trwało dość długo. Może szłoby lepiej, gdyby każda z nich była pewna tego, co ijak powinna robić, ale najprawdopodobniej trudno było wiedzieć cokolwiek, kiedy Annagramma była w pobliżu, ponieważ nieustannie wszystkich poprawiała. W ramionach trzymała otwartą wielką księgę.

— …teraz ty, Gertrudo, zawracasz, nie, w drugą stronę, musiałam ci to powtarzać dosłownie tysiące razy, i Lulu, gdzie jest Lulu? No, przecież nie powinnaś stać w tym miejscu. Weź kielich spowiedzi… nie, nie tamten, ten bez uchwytów… tak. Harrieto, trzymaj Różdżkę Powietrza trochę wyżej, ona musi być w powietrzu, rozumiesz mnie? I na litość bogiń, Petulio, proszę, spróbuj wyglądać godniej. Rozumiem, że niejest to dla ciebie coś naturalnego, ale mogłabyś przynajmniej się postarać. A tak przy okazji, chciałabym ci zwrócić uwagę, że żadna inwokacja nie rozpoczyna się od „hm”, a może się mylę? Harrieto, czy to jest Kociołek Morza? Czy to w ogóle wygląda na Kociołek Morza? Nie sądzę, a ty? Co to za hałas?

Dziewczęta opuściły głowy. Wreszcie któraś z nich wydusiła z siebie:

— Dymitra nadepnęła na Pierścień Nieskończoności, Annagrammo.

— Chyba nie na ten z prawdziwą macicą perłową? — zapytała Annagramma twardym szeptem.

— Hm, owszem — odpowiedziała Petulia. — Ale na pewno jest jej bardzo przykro. Hm… czy mogłabym zrobić nam wszystkim herbaty?

Księga została zatrzaśnięta.

— O co chodzi? — Annagramma skierowała to pytanie do całego świata. — O. Co. Chodzi. Czy chcecie zmarnować życiejako wiejskie wiedźmy, leczące oparzenia i liszaje w zamian za filiżankę herbaty z herbatnikiem? Powiedzcie? Tego chcecie?

Młode czarownice wierciły się nerwowo. Po chwili odpowiedziałjej chór:

— Nie, Annagrammo.

— Czy wszystkie przeczytałyście księgę panny Skorek? — zapytała ostro.

Petulia podniosła rękę.

— Hm… — zaczęła nerwowo.

— Petulio, powtarzałam ci już miliony razy, by nie zaczynać. Każdego. Zdania. Od. Hm. Prawda?

— Hm… — Petulia trzęsła się ze zdenerwowania.

— Po prostu mów, na litość boską. Nie wahaj się ciągle!

— Hm…

— Petulio!

— Hm…

— Naprawdę mogłabyś się postarać. Zupełnie nie rozumiem, co się z tobą dzieje.

Aja tak, pomyślała Akwila. Bo ty zachowujesz się jak pies, który nieustannie warczy na owce. Nie dajesz im czasu, żeby cię posłuchały, i nie mówisz im, kiedy robią coś tak, jak należy. Tylko nieustannie warczysz.

Petulia milczała, jakbyj ej ktoś zawiązał język.

Annagramma odłożyła księgę na kłodę drzewa.

— No cóż, odpowiedni moment przepadł — oświadczyła. — Równie dobrze możemy teraz napić się herbaty, Petulio. Tylko się pospiesz.

Dziewczynka z wyrazem ulgi na twarzy złapała czajnik. Wszystkie pozostałe też się nieco odprężyły.

Akwila spojrzała na okładkę książki. Litery głosiły:

Dzieło Maga Zimnowita Skorek, Wiedźma — Chyba chodzi o czarownicę, nie o maga — powiedziała.

— To zostało napisane specjalnie — zimno odparła Annagramma. — Panna Skorek wciąż powtarza, żejeśli mamy się rozwijać, musimy używać magii stosowanej przez magów, a nie tylko codziennych czarów używanych przez wiedźmy.